Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

wtorek, 30 kwietnia 2013

Niebiańskie, niebieskie migdały


Nowa seria tematyczna wydawnictwa Egmont nosi tytuł "Niebieskie migdały".
"Myśleć o niebieskich migdałach" to tak znane powiedzenie, że nie zastanawiamy się już nad jego etymologią. Migdały to dla mnie natychmiastowe skojarzenie z jakimiś słodkościami, nie widziałam jednak dalszego powiązania, więc sprawdziłam.
Okazuje się, że migdały są ziemskie i nieziemskie. Te niebiańskie to właśnie nasze przysłowiowe "niebieskie migdały". [źródło: PWN]
Dzisiaj słowo o "Pocztówce z Toronto", czyli pierwszej dla mnie opowieści z tejże serii.

FABUŁA
Monikę poznajemy w dniu, kiedy traci ojca. Właściwa akcja przenosi nas jednak trzy lata później, do czasów ostatniej klasy gimnazjum bohaterki. Dziewczyna stara się nią cieszyć, choć nieustannie przypomina o sobie trudna sytuacja finansowa jej rodziny: niezapłacone rachunki, braku środków na niespodziewane wydatki czy problemów z znalezieniem zatrudnienia, z jakim zmaga się jej matka.
To wtedy pojawia się nowy uczeń z okolic stolicy, któremu to akurat pieniędzy najwidoczniej nie brak. Monika zawsze może liczyć na pomoc Włodka, ale to nie główna bohaterka, lecz jej najlepsza przyjaciółka zawiera bliższą znajomość z nowym w szkole (nadzianym) Dominikiem. Niespodziewanie i coraz częstsze incydenty w miejskim gimnazjum to już dalsze wydarzenia, a zagadka ich występowania pozostaje do odkrycia w czasie lektury.

Opis zapowiadający fabułę (na odwrocie książki) jest zdecydowanie niewłaściwy, zdradzający sporo z samego finału i sugerujący lekko inny bieg wydarzeń, dlatego nie sugeruję za bardzo wgłębiać się w jego treść przed przystąpieniem do tej lektury.

PROBLEMATYKA
Zdecydowanie da się odczuć, że akcja rozgrywa się w naszych realiach. Uświadamia też problemy inne niż to, co trzeba na siebie założyć czy też z kim wybrać się na komers. Mimo że niedostatek w domowym budżecie rzuca cień na codzienność bohaterki, nie przytłacza to akcji, a nowelkę czyta się prędko i lekko.
Powieść pokazuje, że pomimo wcześniejszych złych wyborów i niewłaściwych decyzji, warto zaryzykować i wykazać się odwagą w imię prawdy. Godna uwagi jest też szczególna relacja, jaka zbliżyła (a nie oddaliła) matkę i córkę w trudnych chwilach codzienności.

Może ktoś w lekturze tej książki rozpozna sytuację podobną do swojej i znajdzie w niej pocieszenie ? Innych może ona uświadomić w wielu kwestiach, co do istnienia tego typu trudnych stanów finansowych, które utrzymują się przez dłuższy czas i jak wpływa to na życiowe często decyzje.

I NA KONIEC
Do grupy nastolatków od kilku lat nie mogę się już zaliczać, ale mimo to określenia takie jak "komers", "mam do niej romans" czy "My dosłownie... jak po węgiel i lecimy dalej" to z całą pewnością nie określenia moich czasów, a rozpoznawalne bezbłędnie przez rodziców.
Lubię kiedy już sam tytuł jest na tyle tajemniczy, że zapowiada zagadkę do rozwikłania. I choć może się wydawać, że zostaje to nawiązanie do fabuły określone na samym początku, to dopiero ostatnie strony przynoszą całościowy obraz jego znaczenia.

"Pocztówka z Toronto" - Dariusz Rekosz 
[ POWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE ]
Seria tematyczna: Niebieskie migdały
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 144
W kolejności: NR 28/2013/04/08 (210) 
Ocena: "Pocztówka z Toronto" to powieść w jednym tomie, objętościowo idealna na jeden dzień lektury. Ciepła opowieść o trudach codzienności jest skierowana do młodszej młodzieży, ale może się spodoba i dorosłym, którzy dostrzegają inne jej wartości.

P.S.: Jak tam podsumowanie czwartego miesiąca tego roku ?
Dla mnie kwiecień to liczba 7 :)
Wreszcie wiosenna pogoda. Z jednej strony nic się nie chce, z drugiej więcej siły na czytanie, dzięki zwiększonej dawce promieni słonecznych.
Najlepsze powieści tego miesiąca to: "Tam gdzie śpiewają drzewa" - Laura Gallego oraz "Podwieczność" - Brodi Ashton.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

"Skoro mój los i tak już przesądzony"

"Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Po drugiej stronie ostatnich stu lat. Już wtedy wiedział, że za nim pójdę? Że pozwolę mu zaprowadzić się do Podwieczności?"

Opowieść rozpoczyna się, gdy Nikki, podobnie jak Persefona, powraca na Powierzchnię, ale tylko po to by móc się właściwie pożegnać. Poprzednio odeszła nagle, zostawiają bliskich bez słowa wyjaśnienia.
Gdy jednak przebywając w dziwnym świecie pełnym cieni, zapomniała nawet swoje własne imię, nadal pozostała jej w pamięci twarz młodzieńca, którego kochała.Wspomnienia dawnego życia dało jej prawie sześć miesięcy na Powierzchni i kolejną, choć krótkotrwałą szansę.
Ktoś jednak podąża jej śladem - Wieczny, z którym spędziła ostanie sto lat i nie ma tutaj mowy o żadnej przenośni. Czas ziemski ukradł jej pół roku ostatniej klasy szkoły średniej, ale dziewczyna i tak podejmuje próbę. Stała obecność Cole'a to nie tylko pewność dopilnowania sekretu Podwieczności, ale i próby przekonania Nikki do powrotu z własnej woli, zanim siłą pochłonie ją ciemność tamtego świata.
Nikki wiele straciła i choć próba nadbudowania poszarpanych więzi z ojcem, młodszym bratem, przyjaciółmi, a w szczególności z Jack'iem, jest skazana na porażkę to bohaterka nie rezygnuje. Liczy się każdy dzień, który pozostał. Każdy dzień jako szansę dostrzega też Cole, gdyż z czasem coraz bardziej oczywistym się staje, że przypadek powrotu Nikki jest wyjątkowy i rzadko spotykany.

"Skoro mój los i tak już [...] przesądzony"
"Podwieczność" to opowieść o próbie znalezienia odkupienia w czasie, który pozostał. To ten czynnik właśnie sprawia, że wyprawa do świata Podwieczności jest tak nastrojowo inna od reszty powieści z nurtu historii YA z mitologią w tle.

Mit o zejściu Persefony do zaświatów zostaje przeciwstawiony opowieści o pamięci, oddaniu i miłości Orfeusza i Eurydyki, dla której to bohater schodzi do podziemnego świata, skąd nikt nie powraca. W każdej mitologii drzemie w tej wersji "Podwieczności" ziarno prawdy, a wierzenia starożytnych greków są traktowane na równi z relacjami zapisanymi pod postacią hieroglifów stulecia temu w Egipcie.

W literaturze raz jeszcze odżywają stare mity, układając się w nowe, porywające historie.
Można powiedzieć, że to kolejna powieść z cyklu "rozerwani między światami", ale tak nie jest. Ponownego opowiedzenia mitu o Persefonie podejmowało się już wielu autorów. Byli "Porzuceni" Meg Cabot, "Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker", "Strąceni", a także "Spętani przez bogów". Wiele oczekiwałam po reinterpretacji Brodi Ashton i nie zawiodłam się. Była to najbardziej przepełniona emocjami opowieść z nich wszystkich. Czegoś takiego właśnie szukałam.

"Chcę, żebyś zadała sobie pytanie: kto pierwszy porzuca nadzieję? A kto nigdy się nie poddaje?"
Gdy bliżej pozna się Jack'a, zrozumiałe się staje przywiązania Nikki do jego osoby, ale choć Cole jest częściowo czarnym charakterem tej historii - pozostaje to jednak nadal kusząca alternatywa. Tak naprawdę jest to ten typ książki, gdzie z trudem przychodzi nam wybrać.
Tak też i było dla Nikki, gdyby życie jednej z Wiecznych nie było okupione skradaniem uczuć, a tym samym energii, innym po to by samemu przetrwać.

Bohaterka pamięta jednak czas, gdy nagromadzone uczucia straty, zdrady i porzucenia były zbyt silne by z nimi żyć. Pamięta dlaczego wtedy chciała aby ktoś je odebrał, zabierając też i ból. Pamięta też, dlaczego przyszło jej zapłacić cenę, która nadejdzie, gdy Podwieczność znów się o nią upomni. Powody i wydarzenia, jakie doprowadziły ją do takiej decyzji wraz z Nikki musi sobie także przypomnieć i czytelnik, dlatego wiele zdarzeń poznajemy przez retrospekcje, uzupełniającą teraźniejszość.
Powieść to skrawki wspomnień - tych dobrych i złych - wplecione w akcję chwili obecnej na drodze do odkupienia.

"To jak ostatni sen przed przebudzeniem się na wieczność. Bo tylko tym jest życie na Powierzchni, Nik. Dla ciebie to już tylko sen. To już nie jest rzeczywistość."
Mocny plus tej historii to wyważony przez większość fabuły udział poszczególnych wątków: poszukiwania prawdy i drogi ratunku, wspomnienia, wypróbowanie różnych sposobów by ponownie się pożegnać i oczywiście scalanie złamanych serc. Finał jest naturalnie zdominowany przez ten jeden główny, będący także przesłaniem całości: wieczność to bardzo długo, ale miłość też potrafi zdać próbę czasu.
Niezaprzeczalny udział w sukcesie tej opowieści ma też styl pisania autorki - delikatny, nostalgiczny, ale porywający.

Słodko-gorzki i lekko melancholijny nastrój, gdzie wpleciona została ta opowieść, przemieszana z nadzieją tkwiącą w półprawdach zawartych w mitach z początków czasów, to propozycja nie do odrzucenia.
Zostaje w pamięci i każe dzielnie wytrwać w czekaniu na tom drugi i następny.
Zapowiada się mocno wyczekiwana trylogia.
"Podwieczność" - Brodi Ashton 
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
[TRYLOGIA]
1. Everneath
(1.5 Neverfall)
2. Everbound
3. Evertrue- USA 2014
Ocena: Jedna z najlepszych propozycji wydawniczych tego roku. Najlepsze wykorzystanie mitu o zejściu do Podziemia. Piękna i nastrojowa opowieść o miłości i drugich szansach.
Okładka: Trafne nawiązanie do oryginalnego projektu, a jednocześnie indywidualna całość, piękna i tajemnicza sama w sobie.
W kolejności: NR 27/2013/04/07 (209)

Zwykle nie dedykuję recenzji, ale ta jest dla Tirindeth - dziękuję raz jeszcze! Dobrze wiesz za co ;)

PREMIERA: 22 maj 2013

Za możliwość przedpremierowego zejścia do świata "Podwieczności" dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

piątek, 26 kwietnia 2013

Stosik - Rocznicowo II

26 kwietnia 2011 roku o godzinie 21:06 wrażeniami z lektury "Żelaznego Króla" w recenzji "Witajcie w Nigdynigdy" rozpoczął się projekt Zakładki do Przyszłości (wtedy jeszcze pod nazwą Kessieandbooks). To już druga rocznica blogowania i bardzo się cieszę, że ten projekt nadal trwa.

Każda recenzja to przemyślenia i refleksje, to unikatowe spostrzeżenia, a czasem nawet i złote myśli ;)
Prowadzenie Zakładki do Przyszłości to dla mnie szansa na czytanie więcej i odkrywanie nowych tytułów. To także pozostawanie na bieżąco z nowościami i radość z pojawienia się zapowiedzi nowych propozycji.
Taki uzbierał się w tym roku rocznicowy stosik (widzicie coś dla siebie, a może coś co już przeczytaliście?):


- "Podwieczność" - Brodi Ashton  [PAPIEROWY KSIĘŻYC]  
podgląd okładki w lewym dolnym rogu
- "Z innej bajki" - Jodi Picoult, Samantha van Leer [PRÓSZYŃSKI I S-ka]  Recenzja
czytałam w ebooku, a kiedy przyszło wydanie książkowe okazało się, że tak jak w oryginale zachowano przepiękne ilustracje baśni wewnątrz baśni
- "Angelfall" - Susan Ee  [FILIA]  Recenzja
powieść zupełnie inna niż się spodziewałam, mam nadzieję na dobrą kontynuacje
- "Nieustraszony" - Cornelia Funke [EGMONT]
właśnie doczytuję i oceniam pozytywniej niż tom pierwszy, gdyż ta część skupia się wreszcie na profesji Jakuba jaką jest poszukiwanie zaginionych (i niebezpiecznych) artefaktów w świecie baśni, gdzie jednak wdziera się również epoka pary i żelaza
- "Osaczenie" - Kelley Armstrong  [ZYSK i S-ka]
również czytam i stwierdzam, że jest lepiej niż w poprzedniej serii tej autorki (tej o duchach)
- "Pocztówka z Toronto" - Dariusz Rekosz  [KONKURSOWE -FB]
- "Normalne marzenia" - Kiersten White  [ZAKUP WŁASNY na ŚWIATOWY DZIEŃ KSIĄŻKI]
tutaj troszkę się rozczarowałam - chodzi o wydanie. Podejrzewałam, że będzie ze skrzydełkami, ale wyszło bez... a wiele wskazywało na to, że będzie tam fragment mojej recenzji pierwszego tomu. Mam nadzieję, że  nadrobi to treść.
- "Partials. Częściowcy" - Dan Wells  [JAGUAR]

Radość z kolejnego roku blogowania nie była by taka sama, gdyby nie udział całej blogosfery. To recenzje innych blogerów zachęcają do poszukiwania polecanych tytułów, to przez was lista książek do przeczytania z dnia na dzień rośnie. Od niedawna także śledzę oblicza powstawania recenzji zza kulis dzięki FB.

Dziękuję za każdy komentarz i chwilę spędzoną właśnie u mnie.
Będę starała się zrewanżować w komentarzach i odwiedzinach u was - zarówno na blogach jak i kontach na FB dla nich przeznaczonych.

P.S.: Z powodu zjazdu Konkurs Rocznicowy przeniesiony na Weekend Majowy :)
Wkrótce informacji tutaj oraz na FB

niedziela, 21 kwietnia 2013

"Miejsce, gdzie śpiewają drzewa"

"Wędrowny sokół kołujący nad srebrnym zamkiem na niebieskim tle" to herb królów Nortii. Teraz "obok pierwotnej złotej wieży" znosi się zielone drzewo na rycerskim emblemacie rodu Rocargis - to opowieść o córce księcia z tego rodu, w której to życiu zdrada i miłość, wierność i poczucie obowiązku, wolność i szczęścia przeplatają się w nieustającej walce.

Viana ma marzenia i szczęście by móc je spełnić. Jako córka księcia poślubi rycerza, którego kocha i zna od dawna. Powieść rozpoczyna się w święto zimowego przesilenia, gdy uczta trwa na królewskim zamku, a by świętować zebrały się wszystkie szlacheckie rody.
Tej nocy z ust wędrownego bajarza rozbrzmiewają słowa pieśni-baśni o miejscu, gdzie podobno śpiewają drzewa. To wtedy też pojawia się posłaniec z ostrzeżeniem o zbliżającej się inwazji, lecz zostaje zignorowany. Przecież powszechnie wiadomo, że wojny należy prowadzić wiosną.
Gdy nadchodzi zima, przybywają z nią i najeźdźcy z północnych krain.
Wojska barbarzyńców są niepokonane, a serca obywateli królestwa pogrążone w żałobie po straci ojców, braci i snów, którzy nie zdołali powrócić już z tej wojny.

Viana z dziewczyny, która miała wszystko, staje się kolejną damą, która straciła ojca i narzeczonego. Straciła wszystko oprócz nadziei. Często z odwagi płynącej z serca, często przy pomocy sprzymierzeńców staje się symbolem rodzącego się buntu u podnóża Wielkiego Lasu, skrywającego sekret opowiadanych wciąż legend.

Każda dobra książka posiada tajemniczy tytuł, okładkę lub cytat ją rozpoczynający, których to znaczenie staramy się odkryć w czasie lektury.
Co się zaś tyczy tych "miejsc, gdzie śpiewają drzewa" to jest to nawiązanie do "Niekończącej się opowieści". Choć oczekiwałam czegoś innego po tej tajemniczej legendzie, gdy już bohaterowie dotarli na miejsce (a nie dzieje się to tak znowu od razu), okazało się równie niepowtarzalne jak w pierwowzorze, do którego nawiązywało.

Viana z damy staje jako banitka w szeregach rebeliantów. Uczy się być bohaterką swojej własnej legendy, a nie pozwalać aby to inni napisali jej opowieść. Najazd barbarzyńców nie występuje tylko z nazwy, ale w każdym z aspektów, którego konsekwencje musiała ponieść młoda, niezamożna dama, bez protektoratu ojca lub brata, który mógłby ją ochronić.

Powieść Laury Gallego to w zdecydowanym stopniu przewaga opisów, w o wiele mniejszym dialogi. Historia poprowadzona jest w taki sposób, że nie stanowi to przeszkody dla wartkiej akcji.

Ta jednotomowa opowieść to również idealna propozycja dla czytelników znudzonych już lekko amerykańskim stylem powieści dla starszej młodzieży, gdzie z czasem większość zdarzeń jest już schematyczna, a przez to przewidywalna. Na stronach "Tam, gdzie śpiewają drzewa" nic takie nie jest.
Wydarzenia i zwroty akcji pozostają nieprzewidywalne do samego końca, zaś Viana, Uri, Wilk i wiele innych bohaterów nieustannie nas zaskakują.

Narracje prowadzi w większość powieści Viana, wiele dowiadujemy się z relacji innych, ale jest i sam twórca tej powieści-legendy, który szepcze nam czasem i o tym, jak blisko było do nagłego zakończenia tej historii.
Koniec jest w gorzko-słodkim stylu, a epilog kończy się zataczając koło - również w czasie uczy, kiedy to rozbrzmiewają losy tej nowej legendy, opowiadanej już setki lat później.
"Tam gdzie śpiewają drzewa" - Laura Gallego
[POWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo Dreams
W oryginale: Donde los árboles cantan
Stron: 400
W kolejności26/2013/04/06 (208)
Ocena: Dla mnie to najlepsza z dotychczasowych propozycji oferty Wydawnictwa Dreams (która pokonała również "Baśniarza"). Czułam się podobnie zauroczona jak podczas lektury powieści Canavan, troszkę jakbym na chwilę znalazła się w 'Grze o Tron', jednocześnie było to coś całkowicie nowego.

Za możliwość podróży nawet "Tam, gdzie śpiewają drzewa" dziękuję Wydawnictwu Dreams.

środa, 17 kwietnia 2013

"W oddali, dostrzegam urywki apokalipsy"

"Jako dziewczynka zawsze wyobrażałam sobie, że jestem Kopciuszkiem. Ostatnie poczynania zamieniły mnie chyba w złą wiedźmę.
Tyle tylko, że Kopciuszek nie żyła w postapokaliptycznym świecie podbitym przez mściwe anioły."

Pierwsze, co niewątpliwie przyciąga do "Angelfall", to przepiękna okładka. Została ona wykonana przez serbskiego artystę, który wysłał swoją pracę na konkurs na okładkę dla tego tytułu. Gdy tylko autorka zobaczyła projekt, wiedziała, że to jest ta właściwa. W czasie lektury obraz ten nabiera stopniowo coraz większego znaczenia i wiadomo już doskonale dlaczego, pozostają na niej jedynie anielskie skrzydła.

Same zaś anioły ukazane zostały jako obcy najeźdźcy - tak samo wątpiący w istnienie stwórcy jak ludzie.
Mocno jednak przekonani są o wyższości swojej rasy nad ludzkim gatunkiem, a tym samym swych racji do zniszczenia znanego nam świata i uczynienia go swoim.

"Moja misja w dużej mierze przypomina skok nad przepaścią - kto nie wierzy, że mu się uda, na sto procent spadnie."
Czytając "Angelfall" widać inspiracje innymi książkami czy też filmami, ale to tylko początek dla innej już opowieści. W głównej bohaterce - Penryn z całą pewnością jest coś z Katniss. Obie bohaterki, w najbardziej krytycznym momencie życia, nie mogą liczyć na pomoc rodziców, gdzie brak już ojca, a matka przechodzi załamanie nerwowe. Jednak z matką Penryn sytuacja jest o wiele, wiele gorsza. W dniach apokalipsy kobieta urzeczywistnia swoje szalone wizje umysłu cierpiącego na schizofrenię. Odpowiedzialność za rodzinę spada na ich siedemnastoletniej Penryn. Zarówno Katniss jak i bohaterka "Angelfall" mają młodsze siostry, które muszą ochronić. Page łagodną osobowością przypominam Prim. Jak i ona ponosi jedne z najcięższych konsekwencji wojny czy też rewolucji.
Katniss podąża na arenę w miejsce siostry. Page zostaje porwana, a Penryn wyrusza na jej poszukiwanie.
Posapokaliptyczna Kalifornia jest jak arena przepełniona zmutowanymi tworami tego nowego świata.
Uff... a gdzie tutaj nasz dobry anioł ?

"- Jak ci na imię?" [...]
- Przyjaciele nazywają mnie Gniew - odpowiada poza kolejnością Raffe. - A wrogowie mówią do mnie Błagam Miej Litość."
Raffe okazuje się być sprzymierzeńcem z przymusu - wrogiem, z którym trzeba współpracować by ocalić życie siostry na drodze do gniazda aniołów. W czasie tej podróży Penryn ma okazję poznać różne spektra natury aniołów. Tajemniczy anioł, skłócony z innymi ze swojego rodzaju, nie ujawnia wiele dotyczącego swoich uczyć czy motywacji. Karty zostają odkryte dopiero pod sam koniec opowieści tego tomu.

Sama autorka twierdzi, że 'Angelfall' nie podpada pod żadną z książkowych kategorii. To mroczniejsze  fantasy, young adult, z elementami paranormalnymi, wizja post-apokaliptyczna, urban fantasy, horror, romans, i powieść przygodowa w jednym.
Ostatnie pięćdziesiąt stron jest jak z 'Obcego'.

Dla mnie pozostaje to jedna z tych powieści rozgrywająca się zaledwie kilka dni po rozpoczęciu apokalipsy. Nie wiadomo jednak z czyjego rozkazu została rozpętana i czyją wolą jest widzieć ten upadek. Z całą pewnością "Angelfall" to niecodzienna próba podejścia do tego tematu i zasługuje na uwagę.
"Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata" - Susan Ee
[TOM 1 - SERIA]
RECENZJA PREMIEROWA
Wydawnictwo Filia
Stron: 310
W kolejności25/2013/04/05 (207)
Ocena: Jak na taki ciężki ładunek emocjonalny Penryn radzi sobie zaskakująco dobrze, a wraz z nią i czytelnik. Rozdziały pełne są tutaj akcji, ale nawet najdłuższe z nich można zaliczyć do krótkich. Styl na postapokaliptyczną powieść z elementami horroru jest wyważony i lekki. Strony bywają pełne makabry, ale czyta się je dość prędko.

Za możliwość poznania pierwszej z powieści Susan Ee dziękuję wydawnictwu Filia.

Tutaj jedna z ciekawszych zapowiedzi książki stworzona przez fanów.
Klaus dodaje istotny wkłady w TVD, ale osobiście nie przypomina Raffe. Reszta jest całkiem udanym odzwierciedleniem nastroju "Angelfall". Jest też tutaj fragment trailera TMI i choć trafnie użyty, to o wiele bardziej wolę Nefilim w wizji Cassandry Clare niż tych ukazanych w powieści Susan Ee ;)

czwartek, 11 kwietnia 2013

"Twój drugi, elektryczny puls"


Michael Vey ma już zdecydowanie dość, gdy po raz kolejny ląduje zamknięty w szkolnej szafce do góry nogami. Na rozmowę do dyrektora zostaje wezwany on i to na niego spada kara. Jest to tym trudniejsze do zniesienia, że Michael potrafi się obronić, lecz nie może. Obietnica, którą złożył matce, zobowiązuje go do zachowania sekretu. Michael jest bowiem zdolny wytworzyć ładunek elektryczny o mocy, która zabija.
Każde ujawnienie tajemnicy to kolejna przeprowadzka. Chłopak ma już jednak dość, świadków ujawnienia zgromadzonej mocy jest kilku i choć udaje się przy tym zdobyć cennego sojusznika, to na trop bohaterów  wpada organizacja, która ich poszukuje i być może jest też odpowiedzialna za niecodzienne umiejętności.
Było ich siedemnaście. Teraz już tylko dwojga brakuje do finalizacji projektu.

Pulsowanie energią, resetowanie umysłów, elektrolokacja, czyste uderzenie pioruna czy przepływ emocji zmieniany wedle życzenia: uśmierzający ból lub wywołujący tortury. W pierwszym tomie tej serii mamy istną plejadę elektryczności.
Różnorodności zdolności bohaterów, rozważanej tylko w granicach samej elektryczności, uświadamia jak wiele w otaczającym nas świecie, a nawet w naszym ciele, jest zależne od funkcjonowania przepływów takich impulsów (oczywiście w o wiele mniejszym natężeniu).

To również klasyczna sytuacja, w której młodzi bohaterowie mogą liczyć tylko na siebie, a wsparcie policji i pomoc ze strony dorosłych opiekunów na nic się zda.
Znany jest też wątek ośrodków treningowych, gromadzących młodzież o szczególnych zdolnościach. Tutaj walka toczy się na elektryczność, przejawianej w przeróżnej postaci, a akademia dla wybranych mieści się w Pasadenie, w słonecznej Kalifornii.

Klimatycznie przygody bohaterów tej młodzieżowej powieści Evansa przypominają serię Maximum Ride. Tam także grupa nastolatków staje naprzeciw organizacji roszczącej sobie prawa do panowania nad światem.

Poruszona zostaje kwestia moralności i tworzenia fałszywych wspomnień: jaka jest cena i czym sumienie można kupić ?
Zaufanie do rodziny i przyjaciół, którzy od lat udowadniają, że są go godni i prawdy, te przed laty zatajone, a wymagające ujawnienia - uczucia mieszają się, a trzeba dokonać wyboru.

Michael zmaga się też z zespół Tourette'a. Często występujące w sytuacjach stresowych tiki skutecznie utrudniają mu jeszcze dodatkowo życie.
Można liczyć na wiarygodny opis tych przeżyć, gdyż sam autor książki (jak i jego nastoletni syn) żyją z tym zespołem.

- Richard Paul Evans sam o swojej powieści dla młodzieży - TUTAJ
- Pierwsze dwadzieścia stron książki można przeczytać TU
"Michael Vey Więzień celi nr 25" - Richard Paul Evans
[RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]
Wydawnictwo Fabryka Słów
Stron: 368
W kolejności: 24/2013/04/ (206)
Ocena: Przygodowa seria młodzieżowa z elektrycznością w przeróżnej postaci.
Zmniejszona ilość opisów na rzecz dialogów. Zdecydowanie dobra i szybka akcja, szczególnie w scenie finałowej. Sporo żartów sytuacyjnych, które czynią opowieść lekką.
Profil książki na FB - można spodziewać się niespodzianek :)
PREMIERA: 12 KWIETNIA 2013
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.

środa, 10 kwietnia 2013

W Dniach Końca - Odliczanie do 'Angelfall'

Dokładnie za tydzień, w środę, premiera debiutanckiej powieści Susan Ee "Angelfall".
Dzisiaj troszkę informacji o tajemniczej autorce i jej książce.

Pierwsze, co niewątpliwie przyciąga, to przepiękna okładka.
Została ona wykonana przez serbskiego artystę, który wysłał swoją pracę na konkurs na okładkę dla tego tytułu. Gdy tylko autorka zobaczyła projekt, wiedziała, że to jest ta właściwa.

Jak dużo będzie książek w tej serii ?
Susan przypuszcza, że około pięciu. Obecnie trwają prace na tomem drugim.

Jaka to kategoria ?
Sama autorka twierdzi, że 'Angelfall' nie podpada pod żadną z marketingowych kategorii. To mroczniejsze  fantasy, young adult, z elementami paranormalnymi, wizja post-apokaliptyczna, urban fantasy, horror, romans, i powieść przygodowa w jednym.
Jeśli sama miałaby wymyślić kategorię, byłoby to coś w stylu mrocznego urban fantasy z thrillerem :)

Inspiracja dla fabuły
"Angelfall" zawiera w sobie dość nietypową wizję aniołów: to narzędzie zagłady ludzkości. Co autorkę zainspirowało do przelania takiego pomysłu na papier ?

Susan od dłuższego czasu wiedziała, że pragnie napisać coś własnie o aniołach. To istoty fascynujące. Klasyczny obraz aniołów kojarzy się z niesieniem niszczenia dla całych miast, który może przemienić człowieka w słupy soli.
Tutaj autorka odwołuje się częściowo do fragmentu Starego Testamentu i opowieści o Żonie Lota, która mimo przestrogi w czasie ucieczki, obejrzała się w stronę niszczonej Sodomy. Zastygła, przemieniając się w słup soli.

W objawieniach rasa aniołów to zwiastuny zagłady. Innym jeszcze razem są to cherubinki oraz aniołki. To też istoty kochające ponad wszystko i chroniące od nieszczęścia.
Zdaniem autorki są one jak wampiry czy jednorożce i muszą mieć niesamowity dział promocji.

Jak jednak wyglądałby współczesny świat, gdyby zstąpiły do niego anioły ? Czy oznaczałoby to tylko śmierć i zniszczenie ? A może pozostałoby troszkę miejsca na przygodę i miłość ?
Jeśli jeden z anielskich wojowników spotkałby na swojej drodze niecodzienną ofiarę tej apokalipsy ?
Susan napisała "Anfelfall" aby się tego dowiedzieć.

Dużo swoich badań, potrzebnych do napisania powieści, opierała na fragmentach biblijnych, które jej zdaniem, pozostawiają wiele miejsca na interpretacje.

Inspiracji dla głónej postaci - Penryn - jest sporo.
Troszkę w niej Buffy, troszkę z Katniss i z  Ripley ( bohaterka filmów i powieści z serii Obcy).
Inspiracją stała się też prawdziwa osoba, dziewczyna znana jeszcze z czasów szkolnych. Zawsze siedziała na tyłach klasy, wszyscy ją lubili, ale nikt tak naprawdę nie znał. Lubili ją nauczyciele, lubili i uczniowie, ale nigdy nie wiadomo było tak do końca, jakie siły kształtują taki charakter.

W ekranizacji  (gdyby powstała) w postaci Penryn autorka widziałaby Chloe Moretz albo Hailee Steinfeld.
 Raffe (nasz anioł w powieści) to Maybe Christian Bale lub... Alex Pettyfer!!! XD
"Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata" - Susan Ee
Wydawnictwo FILIA

PREMIERA: 17 KWIETNIA 2013

Informacje przetłumaczono, opracowano i streszczono na postawie fragmentów wywiadów: badassbookreviews.com
Korzystają z: link

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"W sztuce wystawianej przez nieskończoność"

"A gdyby bohaterowie bajki żyli własnym życiem, kiedy książka jest zamknięta ?
Gdyby akt czytania był tylko wielokrotnym odtwarzaniem tego samego scenariusza... i nie przeszkadzał bohaterom snuć własnych marzeń, nadziei i aspiracji bez związku z rolami, które odgrywają ?"

Gdy "niebo pęka wzdłuż" dla bohaterów baśni tej powieści rozpoczyna się bajka. To wielokrotnie odtwarzany scenariusz, tylko na potrzeby czytelnika. Zazdrościmy bohaterom ulubionych powieści ich życia pełnego przygód, ale może to czasem oni zazdroszczą nam, bo sami uwięzieni są w jednej tylko, powtarzającej się historii i znudzeni już są grać swoje role.


Delilah McPhee wielokrotnie czyta baśń w ukryciu. Jej znajomi jak i rodzina zgodnie uważają, że już stanowczo nie czas na bajki w liceum. Historia jednak nadzwyczaj przyciąga, nawet gdy zna się już ją praktycznie na pamięć. W końcu bariera zostaje przerwana, a kontakt z bohaterem głównym nawiązany. Teraz trzeba tylko spełnić jego prośbę i pomóc mu...wydostać się z owej bajki.

Historia ukazana jest z trzech perspektyw: czytelnika czyli nas, Delilah i akcji wkoło oraz narracji Oliver - głównego bohatera baśni wewnątrz baśni.
Oliver to szczególny książę, gdyż nie przypadło mu w darach od wróżek męstwo. Królowa, a jego matka, po stracie męża starała się by młody książę nie zakosztował nigdy smaku bitwy. Oliver mimo to wyrusza w przepełniony magią świat, wcześniej jednak składa obietnicę by nigdy nie walczyć. Do odwrócenia złego losu używa swojej mądrości i sprytu.

Klucz do rozpoczęcia przygody to zauważyć szczegół, który nie pasuje do historii...a tak się składa, że jest nim główny bohater, gdyż uznał, że to właśnie on nie pasuje do swojej baśni najbardziej.

"Z innej bajki" to też tytuł powieść czytanej przez bohaterkę i ostatnia książka znanej autorki kryminałów Jessamyn Jacobs. Za autorem też skrywa się pewien sekret.

Bajka, funkcjonująca jako odrębna rzeczywistość i za kulisami żyjąca własnym życiem, to motyw często wykorzystywany. Transfer do i z bajki jest dobrze już znany z Atramentowej Trylogii. Także w "Innej bajce" są odwołania do atramentowej krwi.

Jodi Picoult w duecie z córką stworzyła bajkę wewnątrz bajki. Książka jako egzemplarz sam w sobie ma w fabule także duże znaczenie, gdyż stanowi wrota czy też ramy baśniowego świata. Spadając poprzez strony, by zdążyć na rozpoczęcie następnej sceny (gdy czytelnik przerzuca kartki), można zaczepić się o 'ogon' literki czy też rozerwać sobie tunikę.
Poza księciem Oliverem poznajemy wiele innych bajkowych postaci, których osobowość przeczy temu, co narzuciła im bajka jak i fabuła. Sprzeczności te zapewniają wiele zabawnych sytuacji, ale i bez tego całość każdej z narracji jest bardzo lekka.

Wierzę, że na bajki zawsze jest czas i nigdy nie jest się na nie za starym z prostej tylko zasady: bajki są ponadczasowe i uniwersalne. To my się zmieniamy, a gdy nasze osobowości ewoluują, ciekawie jest przekonać się, jak dziś odczytujemy i postrzegamy te same baśnie, które w dzieciństwie recytowaliśmy praktycznie z pamięci.
"Z innej bajki" - Jodi Picoult, Samantha van Leer
[POWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
W oryginale: Between the Lines
OPIS wydawcy - KLIK
Stron: 312 (w wersji epub 204)
Ocena: Powieść klimatycznie zbliżona do serii "Taka sobie wróżka" i jej kontynuacji "Prawie dobra wróżka". Ciepła, pełna humoru opowieść o magii czytania oraz przemycająca w fabułę sporo uniwersalnych wartości.
Troszkę szwankowała mi tylko sama Delilah, ale rekompensowała to prawdziwie dobra baśń o księciu ukazana z perspektywy niezależnego już obserwatora.
W kolejności: NR 23/2013/04/ (205)

Dla wydania ebook:
To mój pierwszy ebook przeczytany w całości na czytniku, ale nie dlatego tylko będę darzyć powieść sympatią.
Słowo o takim wydaniu:
- W wydaniu epub są kolorowe czcionki dla zmiany narracji
- Niestety nie ma ilustracji, które stylizują powieść już samym wyglądem na baśń. Mam nadzieję znaleźć je w wersji papierowej, gdyż są przepiękne.
- Ebook ma mniej stron i liczę na to, że te brakujące to właśnie ilustracje ;)
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

sobota, 6 kwietnia 2013

"Po remedium" - Delirium finał

Przyjaciółki rozdzielone wyborami i losami rewolucji.
W każdym tomie jest innowacja, która czyni z nich oddzielne części w obrębie jednej opowieści.
Tom pierwszy do relacja Leny, tom drugi podzielono na przeszłość i teraz, a finał to HALENA - czyli podział narracji między Lenę i Hannę - i narracja ta jest zaskakująco ciekawa.

Początek 'Requiem' to wybór między zobowiązaniem wobec starej, nagle utraconej, a teraz niespodziewanie odzyskanej miłości i wobec tego nowego uczucia, które nie miało szansy się w pełni narodzić. Alex pokazał Lenie, że w miłości nie ma choroby, przed którym miałby uchronić ją zabieg. To Lena udowodniła później Julianowi, że zabieg to niewłaściwa ścieżka.Bohaterka serii jest ogniwem łączącym obie przeszłości. Teraz trylogia ma swój finał, a trójką się domyka ;)

W ostatnim tomie do narracji dołącza Hanna, która coraz częściej wraca do historii starej przyjaźni, znajdując się w wirze weselnym przygotowań. Jej opowieść to ukazanie alternatywnych losów opowieści: co się dziele w umyśle ludzi wyleczonych i uchronionych od delirii. Czy zabieg podziała w jej wypadku ?
Zranione serce boli - miłość boli tak, że bohaterowie zastanawiają się czy aby nie byłoby łatwiej oddać się w ręce chirurgów i nie musieć już nikogo ranić swoim wyborem.

Ten tom zawiera bardzo płynne przejścia w narracji. Lauren Oliver ma w tym doświadczenie i to widać. Kiedy Hanna zasypia, na początku następnego rozdziału Lena się budzi. Dwie narracje tworzą całość, co stwarza poczucie jedności bohaterek i tej opowiadanej historii. Dawne przyjaciółki pozostają świadome swoich losów, nawet jeśli nie mogą być pewne faktów, mimo iż dzieli je odległość, wybrane strony konfliktu i zabieg.

Fabuła zbudowana jest na odwołaniu się do znanych wątków z kanonu literatury: reinterpretacji baśni o Sinobrodym, przesłaniu jednej z przypowieści o królu Salomonie czy też losów bohaterki, którą tornado porwało do innego świata.

'Requiem' na tle innych antyutopijnych rzeczywistości
Walki w lesie - starcie cywili z wojskiem czy grupa nastolatków kontra żołnierze -mocno przypominała mi to, z czego znane jest seria JUTRO. Pary 'sparowane' są na podobnej zasadzie jak w "Dobranych". Schronienie dla rebeliantów znalezione w głuszy to wspólny wątek wielu antyutopii. Jednak w połączeniu z ucieczką przed zabiegiem, który w jakiś sposób odmienia osobowość, kojarzy się już jednoznacznie z o wiele wcześniejszą serią "Brzydcy, Śliczni, Wyjątkowi".
Lauren Oliver pisze przepięknie i jej styl sprawia, że każda opowieść płynie wartko i lśni jak rzeka w słońcu w tajemniczym zakątku lasu. Jest jak opowiadany sekret. Niemniej to jedna z tych lżejszych antyutopii. Nie ma tu szeroko omówionych struktur nowego społeczeństwa, a całość skupia się bardziej na uczuciach bohaterów. Jeśli przyrównuje ją do serii Scotta Westerfelda, to tamta seria wypada lepiej, gdzie akcja bardziej zaskakuje i szybciej płynie.

Jednak z całą pewnością Trylogia Delirium wyróżnia się spośród innych serii: miłość pozostaje nieobliczalnym czynnikiem, którego wpływ trudno jest przewidzieć.
Doprowadza do rozpaczy i szaleństwa - bo kochamy
Czyni z innej, obcej osoby cel i sens istnienia - bo miłości zaznaliśmy
Budzi zazdrość i prowadzi do zemsty - bo nigdy nie było nam dane.

Jeśli w adaptacji uchwyci się przesłanie serii o miłości postrzeganej w przyszłości w kategoriach zagrożenia i choroby oraz dlaczego mimo wszystko warto o nią walczyć - to będzie udana ekranizacja. To opowieść warta zekranizowania i owszem - taka ekranizacja już się kręci.

Serialowa adaptacja - "Delirium" na ekrany

Lena - Emma Roberts (znam, lubię i cieszę się, że niedoszła 'Clary' znalazła się jednak w innej ekranizacji)
Julian Fineman - Gregg Sulkin (Pretty Little Liars - brat Ezry - informacja dla wtajemniczonych)
Alex Sheathes - Daren Kagasoff (The Secret Life of the American Teenager)
Hana Tate -  Jeanine Mason (tutaj spora zmiana, ale to bardziej upodabnia bohaterki do sióstr)

Dlaczego ekranizacja serialowa bywa lepsza niż kinowa adaptacja ?
Serialowe adaptacje ostatnich lat to w większości projekty zakończone sukcesem. Kolejny już sezon The Vampire Diaries czy Pretty Little Liars. Mając więcej czasu, można pokazać większy wycinek świata przedstawionego w powieści. Niestety wprowadza się też szereg zmian. I "Delirium" ta zasada dotyczy. Wcześniej wprowadzone zostają niektóre postacie (Julian), a ich losy wymieszane z postaciami, których w książkowej wersji nawet nie spotkali. Książka ma czas się rozkręcić stopniowo, serial nie ma - od samego początku musi przyciągnąć widownie, zazwyczaj już po pierwszym odcinku. I na pilot "Delirium" właśnie czekamy.
"Requiem" - Lauren Oliver
[TRYLOGIA] Tom 3
Tom 1 - 'Delirium', Tom 2 - 'Pandemonium'
Wydawnictwo: Otwarte / Moondrive
W kolejności: NR 22/2013/04 (204)
Ocena: Przed tomem finałowym serii zawsze stawiane są spore wymagania - to on nadaje ostateczny kształt trylogii. Zakończenie jest tutaj bardzo otwarte, choć znaczą część wątków zamknięto. Czuję jednak niedosyt, bo zbyt dużo (jako czytelnik) muszę sobie sama dopowiedzieć, a wolałabym wiedzieć :)
Najlepszy tom w trylogii: jednak będzie to 'Pandemonium'

ZAKŁADKA NA FB
Zapraszam do wpisywania w komentarzach odwołań do swoich kont na FB. Bardzo chętnie poznam także 'kulisy' tego, co robicie poza blogosferą ;) Można też dać mi znać w komentarzach także tu: KLIK

wtorek, 2 kwietnia 2013

'Intruz' w kinach


Dzisiaj, około południa, chciałam dokonać rezerwacji na kolejny premierowy piątek. Zgodnie z zasadą, że do kina wybieram się przeważnie na ekranizacje. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że seans jest już na dziś.Porzuciłam, co robiłam, i do kina pośpieszyłam (na szczęście jeszcze wolny jeden dzień). Z dwóch ekranizacji, jakie widziałam w tym roku ("Piękne Istoty" i "Wiecznie żywy"), ta jest niezaprzeczalnie najlepsza.

Rok 2008. Wracam do domu autobusem i zaczytuję się w nowej powieści pani Meyer, w dzień premiery z rana zakupionej w empiku. Meyer znałam już oczywiście z wampirzej sagi i tym częściej zadawałam sobie pytanie: jak można przedłużać losy tamtych bohaterów, a nie historii Dusz, Żywicieli, Łowców i Uzdrowicieli ? To właśnie "Intruz", seria licząca sobie po dziś dzień tylko jeden tom, zasługiwała bardziej na kontynuacje. To w niej widziałam większy potencjał.

Mamy rok 2013. Zainteresowanie powieściami z pogranicza antyutopii i postapokalipsy (i ponownie scence-fiction) trwa. Może przeniesienie powieści na kinowe ekrany dostarczy pani Meyer motywacji by stworzyć obiecany tom drugi i trzeci - oba godne pierwszej części ?

Kiedy wybieramy się na ekranizacje przeczytanych powieści, mamy już w głowie punkty z listy, które odhaczamy. Było to, było tamto, a zaraz będzie pewnie to... O, nie ! Jak mogło nie być akurat tego ?!

Prawie pięć lat po przeczytaniu powieści to sporo czasu. To była jednak wyjątkowo dobra opowieść, bo całkiem sporo z niej zapamiętałam. O czym opowiada książka dowiedzieć się można z recenzji "Oczami innej duszy" (pisana niestety jednak sporo po przeczytaniu powieści, blog ma dopiero trzy lata i nie zdarza mi się wracać do pełnych recenzji wcześniej czytanych cykli, serii i powieści).

Najbardziej liczyłam na wspomnienia z innych planet. Wanda widziała ich tyle przez swój prawie kompletny cykl istnienia. I choć dane jest tych parę ujęć z przestrzeni kosmicznej (najwięcej na napisach końcowych) to konkretnych wizualizacji wspomnień brak.
Skoro można było zobrazować wspomnienia Melanie sprzed schwytania, to czemu nie Wandy przed przybyciem na Ziemię ? Opowieść to perspektywa Wandy. Zbyt duże wyzwanie jak na dzisiejsze standardy ? Nie sądzę. Niewątpliwy minus.
Reszta to już same plusy. Idealne odwzorowanie pozostałości ludzkiego oporu, skrytego w siedzibie rebeliantów, ostatnim bezpiecznym azylu, gdzieś pośród amerykańskich piasków pustyni.

Podwójne role nigdy nie są łatwe. To spore wyzwanie, bo w zagraniu dwóch, odmiennych osobowości nie pomogą efekty specjalne, lecz gra aktorska.Gdy patrzę na Katherine i Elenę jasno widzę dwie, inne osoby, mimo iż portretuje je ta sama aktorka. W "Intruzie" ta sztuczka także się udała.

Ian i Jared - do nich przekonałam się dopiero oglądając film, szczególnie co do Ian'a. Cała trójka wywiązała się ze swoich ról.
Dobrze widać konflikt, poświęcenie i miłość. Była też straszna i zarazem rozpaczliwa scena przy wodospadzie w jaskini. Był i upór wujka Mel, który pozwolił Wandzie żyć. Zobrazowano Dusze jako pokojowo nastawioną rasę, nie zapominając o determinacji Łowców. Jest epilog, zwiastujący dalsze losy bitwy o przyszłość. Jest i Wanda w nowym wcieleniu - tutaj możecie być dość mocno zaskoczeni.
Spora wierność ekranizacji, zachowany nastrój opowieści i historia dobra, nawet jako film sam w sobie. Jednym słowem - polecam :)


PREMIERA: 5 KWIECIEŃ 2013
Kilka scen akcji, walki i ucieczki, w wykonaniu Saoirse Ronan przypomniało mi inny film z jej udziałem. Polecam film "Hanna" (z 2011 roku) w recenzji "Zabrakło mi tylko serca" ;)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

"Dziewczyna z Wieży"


Odliczania do burzy to wyraźna część wspomnień z mojego dzieciństwa.
Obserwowanie mas chmur jak się zbierają na horyzoncie, przeistaczają swoją barwę, aż po niebie poniesie się grzmot. Potem już, oczekiwanie w zupełnej ciszy i bezruchu, kiedy nagle zrywają się kolejne podmuchy silnego wiatru. Byle tylko dotrwać do pierwszy kropel deszczu, spadających na twarz i wystawione ręce.

Do tej powieści czułam takie przyciąganie jak główna jej bohaterka łaknąca kolejnego już uderzenia pioruna, pomimo przykrych tego konsekwencji. Po części znalazłam w tej książce to, czego szukałam. Są opisy, gdy elektryczność - drzemiąca w bohaterce - przyzywa burzę. Jednocześnie pojawia się pytanie: gdzie jest ta niespodziewana nawałnica, kiedy czuć ją już w sercu, ale wciąż nie widać na krystalicznie czystym horyzoncie ?

"Dziewczyna, którą kochały pioruny" to Mia Price.
Jej relacja zdarzeń na pierwszych stronach tej powieści to pamiętnik po trzęsieniu "świata", czyli obraz tego, co pozostało ze słonecznej Kalifornii. Jeszcze jednak wcześnie zawarte zostało ostrzeżenie przed spotkaniem z piorunem i o tym, ile niespodziewanych scenariuszy może się wydarzyć, gdy ktoś otrzymuje figurę Lichtenberga.

"Puściłam wodę, aż zrobiła się lodowata, i ochlapałam nią twarz. Postacie z filmów zawsze tak robią, kiedy czują się przytłoczone sytuacją. Chlapią trochę wody na twarz, zgadza się ? Ale kobiety z filmów jakimś cudem nie psują sobie przy tym makijażu. Musi być w tym jakiś haczyk, bo ja skończyłam z oczami starej ćpunki."

Powieść podzielona jest, poza rozdziałami, na wewnętrzne części, a każda z nich rozpoczęta cytatem i odliczaniem pozostałych dni do kolejnej burzy.

"To była moja burza i chciałam ją przeżyć."
Mia wraca, po ogromny trzęsieniu ziemi w Los Angeles, do normalności, tylko że wiele w zwykłym cyklu dnia nadal odbiega od normy. Do liceum nie wracają już Ci sami uczniowie, ale (w większości przypadków) już przedstawiciele dwóch zwaśnionych organizacji: Wyznawców odzianych w biel i Tropicieli w czerni i czerwieni. Różni ich wizja końca, który zbliża się wielkimi krokami. Szkolne korytarze, podobnie jak ulice L.A. w przeddzień apokalipsy, stają się polem walki o kolejne młode osoby, bo burza ta nie przemieniła tylko metropolii L.A. w krajobraz z nowymi uskokami ziemi i wzniesieniami gruzu, zmieniła też ludzi.
Iskra czy też Światło - jakaś energia drzemie wewnątrz ziemi i ciała - a najpotężniejszą wśród nich wszystkich ma nasza Mia (bo miała ją i wcześniej).

"Ukradłam swoją przyszłość"
Powieść, choć opowiada o czasach sprzed apokalipsy, przybiera lekki styl. To pierwszy, duży plus, już na samym wstępnie, jaki otrzymała ode mnie ta opowieść za rozbrajającą narrację, nawet w tych najczarniejszych momentach swojej fabuły. Minus to niewątpliwie emocjonalnie oziębły Jeremy, tajemniczy rówieśnik Mii, nieopowiadający się za żadną ze stron konfliktu, dbający jedynie o bezpieczeństwo bohaterki.
Jennifer Bosworth 
Dar bohaterki to przyjmowanie kolejnych uderzeń pioruna. W innych bohaterach uderzenie pobudziło Iskrę jako samą możliwość jej wyczuwania lub też dodatkowe zdolności, jak wizje przyszłość czy skuteczne mieszanie w umysłach innych. Jest też zbiorowa świadomość ludzi zgromadzonych w ścisłym gronie Wyznawców czy Tropicieli. To nowość, plejada zdolności nadnaturalnych już mniej, ale nie ma ich na szczęście zbyt wiele.

"Kim się staniemy teraz, kiedy świat, jaki znałyśmy przestał istnieć?"
Coś niezaprzeczalnie jest też w obrazie młodych ludzi tańczący na szycie świata - jedynej ocalałej wieży wśród gruzowiska - na moment tylko przed kolejną katastrofą. Sporo różnych wątków znalazło swoje miejsce w tej książce: fałszywy prorok i zgromadzeni wkoło niego Apostołowie, próby scalenia rozpadającej się rodziny [i świata], dotarcie do matki otumanionej lekami i zdobywanie tychże nielegalnych leków na jeszcze bardziej nielegalnym czarnym rynku, a także kwestie natury politycznej. Były to zarzuty co do teraźniejszości, która przyczyniła się do tak złej organizacji po katastrofie - fakt, że USA jako superpotęga często zapomina o problemach wewnętrznych swojego narodu, ingerując mocno w utrzymacie pokoju w innych miejscach na świecie (słusznie czy też nie).

Dobrze się czytało powieści Jennifer Bosworth. Historia potrafi zaskoczyć, choć wiele można też przewidzieć. Znajdziemy odwołanie do Współczesnego Prometeusza i tego, co począć z darem boskiej iskry posłanej z nieba.
Ciągle przewijająca się wizja końca odwoływała się do jednej z kart tarota - samotnej wieży, z której spadają ludzie po uderzeniu pioruna i scenerię do podobnej sceny odnaleźć można w L.A. Może i Mia nieustannie wybiera tą samą kartę z talii, ale sama już wybiera swoje przeznaczenie.
"Dziewczyna, którą kochały pioruny" - Jennifer Bosworth 
[Struck] TOM 1
Wydawnictwo Amber
Stron: 368 (mały druk, czyli dość sporo tekstu)
Ocena: 4,75 / 5 (dobra historia i świetna narracja, ale czegoś mi zabrakło)
NR 21/2013/04 (203) -> od dziś numeracja recenzji (całość INDEX)

Zapowiedziane wątki rozwiązano w jednym tomie. W planach jest kontynuacja i chętnie poznam dalsze losy L.A. w narracji Mii, ale równie dobrze może to pozostać powieść w jednym tylko tomie.
Zwiastun niczym trailer filmowy i jednoznacznie rewelacyjny dopełnił tylko działa.

Na stronie wydawnictwa (TUTAJ) można przeczytać prolog, króciutki rozdział pierwszy i spory rozdział drugi i stwierdzić czy się podoba :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...