Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

niedziela, 31 sierpnia 2014

"Reign": Szkocja w cieniu Anglii

Elżbieta I - gloria i chwała i rozgromiona hiszpańska armada. Niebywałe panowanie i sukces na kartach angielskiej historii. W tle są tutaj jednak także losy Mary I Stuart, ale o szkockiej królowej (mimo iż dziś Szkocja i Anglia to jedno państwo) nie usłyszy się aż tak wiele dobrego. Może punkt zainteresowanie zmieni "Reign", bo ja już (a historii Wielkiej Brytanii mam za sobą łącznie cztery semestry) Mary lubię o wiele, wiele bardziej. W serialu jest to także genialna kreacja Adelaide Kane (wcześniej jako siostra Dereka w Teen Wolf), która jak nigdy odnalazła się właśnie w tej roli młodej delfiny.

Produkcja stacji CW to naprawdę dobra historia opowiedziana na nowo, a jednocześnie jest to opowieść taka, która zmusza skłania do przedefiniowania znanych historii. "Reign" (tu moje pierwsze wrażenia) do takich należy, choć nie stanowi wiernego odwzorowania prawdziwych losów autentycznych postaci, prezentuje życie Mary - widziane nie tylko w cieniu korony Anglii. To także jeden z tych seriali "historycznych", gdzie fakty mocno wymieszały się z fikcją, i mimo iż można spoilerów poszukać w opracowaniach losów dawnych monarchów (np. anglojęzycznej Wikipedii) to nadal wiele jest w stanie nas zaskoczyć.

Podobno Reign bezkonkurencyjnie wygrało z dwoma innymi produkcjami stacji CW: ekranizacjami "Rywalek" i "Delirium". Jeśli chodzi o antyutopijny świat, gdzie miłość uznano za chorobę, to odcinek pilotażowy streścił praktycznie cały tom pierwszy trylogii. Z "Rywalek" udostępniono natomiast tylko parę scen, ale pozmieniano masę rzeczy - jak i w przypadku "Delirium". Tak więc wróciłam do przerwanego wcześniej (a pierwsze 10 odcinków oglądałam jeszcze na bieżąco) "Reign".

Wcześniej przerwałam na epizodzie 10, a szkoda! Otóż od jedenastki wszystko się zdecydowanie rozkręca! Francis nadal za nic mnie do siebie nie przekona, a Bash i Mary mogli być tylko przez moment razem. Tak więc zdecydowanie jestem ... Team Mary - momentami mam serdecznie dość obu tych kandydatów, a potem znowu jakoś staję się TeamBash ile razy patrzę na Francisa.


A gdzieś tam w tle hasają sobie innowiercy po ciemnych lasach otaczających zamek. Lecz i na francuskim dworze panuje zamęt, kiedy umysł króla dotyka szaleństwo, choć i tak jest bezpieczniej odkąd jeden duch z zamkowych tajnych przejść już zniknął - choć nie wiadomo czy na dobre. Czasem wydawało mi się, że scenarzyści zapomnieli o pewnej postaci, którą w tych sekretnych korytarzach zagubili (Olivia - choć niemiła była, więc żali mi raczej nie było). Potem jednak postać nagle wracała z masą zapominanych historii.

"Reign" to także opowieść o damach dworu Mary, które miały pomagać, a najczęściej (mimo przyjaźni ze swoją królową) jednak jej szkodzą. Numer jeden to Kenna, której początkowo za nic polubić nie mogłam. Młoda dama dworu szybko stała się kochanką króla, mając nadzieję, że zdetronizuje poprzednią. Początkowo nie skojarzyłam, że aktorkę już znam - i to z ekranizacji pierwszego tomu serii "Jutro". Tak więc jako dawna Ellie (Caitlin Stasey) jest o wiele lepsza w odbiorze, niestety po pewnym czasie zupełnie rujnuje mi TeamBash, ale nie porzucam nadziei na mój OTP. Numer dwa to Lola, czyli jak podejrzewałam ale i tak musiałam się upewnić, dawna Zuzanna Pevensie z Narnii. Lola początkowo była skromna i oddana, lecz z czasem niewiarygodnie namieszała... tak namieszała, że pozostaje tylko podziwiać spokój ducha Mary (jeśli o Francisa chodzi, tam nieustannie wymagany jest taki stan). W miarę sprawdza się numer trzy, czyli Greer of Kinross, ale raczej w tym względnie, że najmniej szkodzi. Dama numer cztery, więc Aylee, poległa w boju.

Jak widać dramaty na drugim planie często dominują plan pierwszy. A Mary łatwo nie jest, kiedy cały czas na głowie na nieustannie spiski z dworu i spoza (Ci Anglicy...) zazwyczaj z swoją teściową Catherine de' Medici w roli głównej. Król Henryk II nie przetrwał sezonu pierwszego, więc o tyle jeden problem zniknął, ale przyśpieszył także inne wydarzenia na horyzoncie, a Mary (ta historyczna) życie miała krótkie i niełatwe (na tym świecie łącznie 45 lat).

POWRÓT: Po tym jak zobaczyłam inne produkcje, które "Reign" zdetronizowało (czyli telewizyjne adaptacje "Delirium" i "Rywalek") o wiele bardziej doceniam ten serial. Sporo produckji z jesiennej ramówki wypadło, a miałam tam swoich ulubieńców (TTP czy OUATIW), kiedy to właśnie "Reign" tak prędko dostało zgodę na sezon drugi, że... jakoś tak zawiesiłam oglądanie.

OCENA: Sezon 1 "Reign" (czyli odcinki11-22) obejrzałam w ramach wakacyjnych seansów serialowych  Tak się cieszę, że wróciłam do tej serii, dlatego polecam raz jeszcze, jeśli także mieliście moment zwątpienia. "Reign" to u mnie miłość od drugiego wejrzenia, ale czasem warto spojrzeć dwa razy :)

Może ktoś z Was ogląda/ czeka na nowy sezon? Czego oczekujecie po II sezonie? Kogo chcecie widzieć częściej?
KONTYNUACJA: Sezon 2 wraca 3 października.

Z PODOBNEJ KATEGORII: Z tej tęsknoty za dworem i za "Reign" zabrałam się za inny, może w nie tak dowolnej interpretacji jak ten stacji CW, serial - "Biała Królowa", aczkolwiek magia jest tu nadal w akcji.
Obrazuje on lata wcześniejsze niż życie Mary Stuart i pokazuje sytuację z innej strony, tym razem z perspektywy Anglii, gdzie toczy się wojna dwóch róż, która poprzedza bezpośrednio dynastię Tudorów. To opowieść o Białej i Czerwonej Królowej oraz o pewnym Twórcy Królów - ale o tej historii innym razem - już w całości ;)

DZIŚ 31 SIERPNIA! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA BLOGERA!

piątek, 29 sierpnia 2014

Mara Dyer i Michelle Hodkin

Oto kolejna z cyklu kreatywnych zapowiedzi wydawniczych. Tym razem jako goście wystąpią Mara Dyer i Michelle Hodkin. Co ciekawe poza opowieścią o Marze, Michelle odnosi się także do rzeczywistych wydarzeń, które zainspirowały jej powieść. Jest więc też tak zwana "opowieść w tle". Teraz kilka słów o tym, czego ona dotyczy.

W roku 2007 Michelle Hodkin miała 24 lata i właśnie zdała swój egzamin adwokacki. Została dopuszczona do praktyki przy procesie sądowym, który wymagał przesłuchania tysięcy ofiar terroryzmu w Stanach Zjednoczonych i Izraelu.

Pewnego dnia, w drodze na przesłuchanie w Nowym Jorku, dała się wciągnąć w rozmowę dotyczącą swojej pracy - co zdarza się dość często przy takim zawodzie (kto, nie chciałby o coś zapytać prawnika czy też usłyszeć jedną z historii z sali sądowej). Rozmówczyni Michelle momentalnie podjęła temat.

Okazało się, że jej nastoletnia córka i jej przyjaciele mieli wypadek, a dziewczyna jako jedyna przeżyła. Cierpiała na zespół stresu pourazowego, który Michelle Hodkin zna aż nazbyt dobrze, dzięki swojej profesji. Kobieta mówiła o procesie, który chcą razem z mężem wnieść przeciwko właścicielowi nieruchomości, gdy za nią pojawiła się jej córka, a jej obecność momentalnie wywarła wpływ na autorkę. Dziewczyna była piękna, lecz jednocześnie niczym nawiedzona.


Matka dziewczyny i Michelle wymieniły informacje, i autorka zgodziła się skierować ją do innego prawnika, który będzie specjalistą w tego typu sprawach. Kiedy kobieta się odwróciła, jej córka posłała autorce spojrzenie od którego przechodzą dreszcze. Spojrzenie, które powiedziało jej, że w sprawie owej dziewczyny jest coś o wiele więcej na rzeczy niż ktokolwiek by przypuszczał.

Przeskok do 14 maja 2009 roku. Autorka znów była w Nowym Jorku, tym razem nie na przesłuchanie, ale na ceremonię ukończenie szkoły jej brata. W czasie uroczystości, coś przypomniało jej o tamtej dziewczynie i kazało się zastanowić, co się z nią stało.

Później tego samego dnia autorka zadzwoniła do matki dziewczyny, ale telefon był nieczynny. Szukała po nazwisku, ale nie mogła jej nigdzie znaleźć.
Tamtej nocy zaczęła też pisać pierwsze słowa opowieści o Marze Dyer. Pisała aż do piątej po południu dnia następnego, kiedy miała już 5,000 słów. Historia wzrastała, z tamtą dziewczyną w jej centrum. Autorka nigdy nie użyje jej prawdziwego imienia, więc pozostała znana jako Mara - imię to oznacza "gorycz" w języku hebrajskim.

Kilka tygodniu później Michelle zaczęła otrzymywać paczki.

Zdjęcia chylącego się ku ruinie budynku. Szkicownik pełen rysunków. Autorka nadal pisała. Wyłoniła się z tego historia opowiedziana w dziele ludzkich rąk i pamiątkach - historia z życia, które wydaje się nie istnieć w świecie jaki znamy, tylko w czymś znajdującym się pod jego powłoką. Michelle nadal otrzymuje koperty i paczki.

Aż jednego dnia otrzymała list od nastoletniej dziewczyny. To, co opisywał, było oczywiście niemożliwie.
Ale zgaduję, że tak naprawdę to nigdy nie wiadomo.

Jak wiele w tej książce zaczerpnięte jest więc z rzeczywistości?
Historia jest zakorzeniona w realnym świecie na tyle na ile to tylko możliwe. Autorka używa lokalizacji prawdziwych miejsc. Budynek, który się zawalił, naprawdę istnieje. Autorce wysłano jego zdjęcie. Z powodów prawnych oczywiście nie ma miasta o nazwie Laurelton, a i nazwę budynku zmieniono. Michelle wtopiła prawdę w fikcję.

Michelle Hodkin studiowała prawo, a wiele doświadczeń nabytych w czasie pracy w tym zawodzie pomogło jej w pisaniu owej debiutanckiej powieści.

A jaka też wyszła z tego powieść będzie można się już przekonać wraz z dniem premiery: 10 września (OPIS WYDAWCY) Teraz wiecie już troszkę więcej o kulisach powstania tej książki.
Kto ma ochotę poznać Marę Dyer i Michelle Hodkin? 

Opowieść zamyka się w trylogii:
1. The Unbecoming of Mara Dyer - "Mara Dyer. Tajemnica" -> 10.09.2014 Polska
2. The Evolution of Mara Dyer - już wydana w Stanach
3. The Retribution of Mara Dyer - premiera za oceanem 4 listopada tego roku

Tłumaczenie w celach informacyjnych i promocyjnych na podstawie źródeł:
http://www.maradyer.com/books.html
http://novelnovice.com/2011/09/22/qa-the-unbecoming-of-mara-dyer-author-michelle-hodkin/

czwartek, 28 sierpnia 2014

"Pozwolę ci odejść. Jeśli zostaniesz."

"[...] i uciekałam w cień"
Egzemplarz "Jeśli zostanę" udało mi zdobyć z wymiany i trochę jeszcze czasu minęło zanim zdobyłam się na lekturę tej powieści. Oczywiście wielokrotnie mi ją polecano i zachwalano. Parę godzin przed północą, która rozpocznie dzień urodzin pomyślałam sobie, że zrobię sobie taki drobny prezent i wezmę z półki (w domowej biblioteczce) to, co od dawna chciałabym przeczytać. Wypadło na Gayle Forman.

"Czuję, jakbym otrzymała dar."
Wydawałoby się, że to będzie smutna historia. Tego raczej spodziewałam się po opisie. Opowieść okazała się jednak zupełnie inna, mimo podjętego tematu, jest radosna i spokojna.
Nie oddala się od akcji rozgrywającej się w teraźniejszości, czyli konsekwencji pewnego feralnego wypadku samochodowego. Konsekwentnie wprowadza nas w historię życia Mii, a było jej czego pozazdrościć. Wspaniali rodzice, krewni, znajomi muzycy i fani rocka, a także objawiający się talent muzyczny - gry na wiolonczeli wraz z cichą gwarancją przyjęcia do najbardziej prestiżowej szkoły muzycznej w kraju.
Akcja toczy się na dwóch poziomach, ale nie są one od siebie odizolowane: pobyt w szpitalu, ale poza ciałem (taka rola towarzysząca), plus retrospekcja wspomnień. Coś jak filmowe "Przebudzenie" - świetny film, gdzie główne role grają Hayden Christensen (jeden z moich ulubionych aktorów) i Jessica Alba.

"Nie jestem pewna, czy jeszcze należę do tego świata. Nie jestem pewna, czy chcę się obudzić."
Mia od chwili wypadku podąża za swoim ciałem. Można to zakwalifikować jako wątek opowieści o duchach, gdyż nie zawsze musi podąża za sobą (swoją fizyczną powłoką), ale ma możliwość udania się też w inne miejsca, także te we wspomnieniach. Tak poznajemy jej przyjaźń z Kim, która zaczęła się od niechęci i nienawiści i dowiadujemy się o miłość i jej chłopaku Adamie. Uczucie to także nie miało łatwego początku, jako iż dziewczyna uważała, że chłopak skrycie się z niej naśmiewa. Choć młodych połączyła miłość do muzyki, to sporo także nieustannie dzieliło.

"Teraz widzę, jak jesteście z Mią podobne. Dwie Kasandry."
Mia miała wspaniałą rodzinę, a do tego najlepszą przyjaciółkę i sympatię, w dodatku obdarzona była także talentem, który pozwalał jej błyszczeć wśród innych uzdolnionych. W powieści Mia musi podjąć decyzję: powrócić do pozostałej części rodziny, dotkniętej takim smutkiem, czy też postawić kropkę nad "i" właśnie w tym momencie, ruszyć dalej z tego przejściowego stanu, w którym się znalazła, by poszukać rodziców i miejsca dokąd oni wcześniej przeszli.
Historia spisane niezwykle ładnym stylem, który nie jest jakiś specjalnie wyszukany czy nadmiernie emocjonalny, ale trafny i sprzyjający dobrej lekturze. Autora bezsprzecznie potrafi opowiadać zajmujące historie.

"...inspiruje mnie na wiele sposobów i każdego dnia udowadnia, że istnieje nieśmiertelność."
Może wchodząca (12 września) do kina ekranizacja będzie okazją dla wydawnictwa by zdecydować się na publikację nie tylko jeszcze jednej edycji książki (z filmową okładką i zmienionym tytułem), ale przede wszystkim do zabrania się za kontynuacją tej historii w sequelu "Where She Went"? Wydanie z okładką kinową zawsze swoją drogą, ale we wrześniu powinniśmy mieć okazję przeczytać także o dalszej losach Mii, szczególnie jeśli twórcy zdecydowaliby się je uwzględnić w tej adaptacji.


Co do zmiany tytułu na "Zostań jeśli kochasz" to nie wiem czy zmiana ta była aż tak niezbędna? Przecież "Jeśli zostanę" brzmi o wiele bardziej tajemniczo, dodatkowo zapowiada jakiś sekret. Jest to także bezpośredni przekład z języka angielskiego. Podejrzewam, że dystrybutor filmu w Polsce tej zmiany dokonał, tak jak było to w przypadku "Ciepłych ciał" przemianowanych na "Wiecznie żywy" kiedy ekranizacja weszła do kin, choć tu bardziej rozumiałam przypuszczalne powody do zmiany tytułu. Natomiast "Zostań jeśli kochasz" i "Jeśli zostanę" to dla mnie tytuły tożsame, w tym, że ten nowy to także niezły spoiler dla fabuły, bo kiedy się książkę czyta, nie ma takiej pewności, co wybrać może Mia.

"Jeśli zostanę" - Gayle Forman 
W oryginale: If I stay, 2009
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia, 2010
Stron: 248 (spory druk)
W kolejności: NR 52/2014/08/06 (328)
Para: Mia / Adam
Ocena: Bardzo ciepła i spokojna opowieść wspomnień. Świetnie napisana, nieprzesłodzona, w której znajdą się scen i śmieszne sytuacje, które długo można potem przywoływać z pamięci - gdyż bohaterowie ani fabuła nie ulatują tak łatwo :)
Ciekawostka: Aktora, która tutaj wciela się w postać Mii, zagra także w ekranizacji "Piątej Fali".

- PRZECZYTAJ ZANIM OBEJRZYSZ -
Oto trzy adaptacje, które mam w planach zobaczyć jeszcze w czasie wakacji (tak, tych studenckich): Oczywiście wszystkie z tych książek - już przeczytane :)
22.08.2014 - "Dawca Pamięci" [The Giver] -> przeczytane w wakacje 2011 roku
12.09.2014 - "Zostań, jeśli kochasz" [If I Stay]  -> przeczytane na dzień urodzin
19.09.2014 - "Więzień labiryntu" [The Maze Runner]  -> przeczytana cała trylogia, gdyż nie wyobrażam sobie iść na ten film tylko po lekturze tomu pierwszego (w sierpniu doczytałam tom trzeci), to jak nie znać zakończenia "Igrzysk Śmierci", a jedynie pierwszy tom.

Wybieracie się na któryś z tych filmów? Czytaliście już te książki? A może udało się Wam zobaczyć "Dawcę Pamięci"?  Trailer pokazuje, że podkręcili bardzo wiek bohaterów ;)

wtorek, 26 sierpnia 2014

"Wszystkie cienie Ziemi"

"Błogosławiony" wyruszył w poszukiwaniu bliźniaczej planety - cienia naszej Ziemi, gdzieś tam w odległym morzu gwiazd, w milionach innych słońc. Długo leciał by potem przestać stulecia na orbicie planety, która miała stać się nowym domem. Teraz Amy i Starszy sprawdzą czy ta bliźniacza Ziemia, tak podobna choć tak inna, spełni marzenia wszystkich i wystarczy by nadać życiu sens.

Przyznam, że w planach dla finału mam zawsze co najmniej parę scenariuszy. Błogosławiony mógł przecież ponownie wrócić na miejsce startu i przez parę pokoleń orbitować nad naszą Ziemią, która przez te wszystkie lata uległa zmianie. Czy polski projekt okładki to jakaś wskazówka dotycząca fabuły tego tomu? Może Błogosławiony jednak wyląduje i utworzy na powierzchni planety pierwsze z miast? Beth Revis przyszykowała zupełnie inny zamysł dla finału wszystkich tajemnice tej międzygwiezdnej serii.

Najbardziej pozostały w pamięci wydarzenia z tomu pierwszego, fabułę "Miliona słońc" pamiętam już nieco mniej i, choć to dobra seria, to nie spodziewałam się takiego spektakularnego początku! Lądowanie, zaraz potem szybka procedura odmrożenia zamrożonych naukowców z Sol-Ziemi, spotkanie Amy z rodzicami, fauna i flora nowej planety, odkrycie opuszczonej koloni i jej tajemnic. Stanowczo dzieje się tu najwięcej z trzech tomów, a autorka jest w swoim żywiole. Ptery wprowadzają klimat a la Terra Nova. Jest i owa zagubiona kolonia - niczym powtórka z niewyjaśnionej kart historii podboju Ameryki. Załoga statku musi zmienić się w kolonistów. Jaki okaże się być prawdziwy cel misji bohaterów, gdy już znikną wszelkie tajemnice?

Mało które serie są idealne, tutaj też jest parę minusów. Pierwszy z nich to podążanie za wcześniejszymi schematami: tajemnicze morderca i ich sprawca, pozostawione przez Oriona wskazówki i powolne dochodzenie po nitce do kłębka - tak samo jak w poprzednich częściach. Choć w trójce na szczęście w większości przesłania to akcja na Centauri-Ziemi. Kolejny minus to rodzice Amy, a w szczególności jej ojciec, jako postacie nazbyt przerysowane, a przez to sztuczne - jak i ich zachowanie oraz wygłaszane kwestie. Poza tym ludzie urodzeni na statku to (poza Kit i paroma innymi wymienionymi z imienia) taki zbiorowy bohater, do tego niestety pozbawiony woli, której brak przyczynia się do kłopotów z dostosowaniem do życia na zewnątrz.
W momencie w którym pokazali się kosmici o cebulastych głowach byłam pewna, że Beth lekko już poniosło. Odetchnąć można jednak z ulgą, bo autorka zafundowała nam raczej scenariusz z "Star-crossed" niż z "Archiwum X". Wodze fantazji jednak popuszczone, gdy mowa już o "hybrydyzacji", kiedy dla mnie w pierwszej kolejności owy termin stanowi oczywiste skojarzenie z samochodami a nie ludźmi.

Jest i fidus w roli głównej przez cały czas trwania tej serii. Choć wydarzenia pozostają nieustannie emocjonujące to zakończenie wątków nie zawsze wydaje się łączyć z ich wprowadzeniem, przez co potem sam finał jest jakby dopisany - i pozostaje przy tym uczucie, że zupełnie taki nie był, kiedy autorka pisała tom pierwszy. Finałowe starcie to pełno ofiar, których jest tu tak dużo, że aż człowiek się zastanawia czy autor robi tak tylko w celu by uczynić finał jeszcze bardziej widowiskowym.
Jeszcze nasi główni bohaterowie. Amy jest momentami godna podziwu... by w chwili następnej znowu stać się mocno irytująca. Amy i Starszy razem to jednak o wiele lepsze rozwiązanie, a sceny z udziałem obojga są bardziej dopracowane  niż te w wykonaniu każdego z bohaterów indywidualnie. Jest próba utworzenia trójkąta... ale szczęśliwie jest to tylko próba.
Można też dostrzec podobieństwa w indywidualnej misji (takiej w jedną stronę), która ma wszystkich uratować w wykonaniu Starszego (jak Perry w "Wielkim Błękicie"). Następne mamy zaliczenie w poczet poległych by potem cudem się odnaleźć po czasie i to także dobrze rozpoznawalny schemat.
Ekspertem nie jestem, ale nieustannie mam wrażenie, że wątki związane z bezpośrednim poruszaniem się w przestrzeni kosmicznej (łącznie i wprawianie statków w ruch, przerwanie skafandra lub jego brak) są tutaj mocno naciągane.

Początek zapierał dech w piersiach, podobnie jak ujawnienie przeszłości Błogosławionego i innych misji wyprawionych z Sol-Ziemi. Potem było niezaprzeczalnie emocjonująco, ale z pomysłami i zakończeniem już nie tak wyśmienicie. Dla całości ocena jedna: międzygwiezdna seria, którą warto poznać.

"Cienie Ziemi" - Beth Revis  
W oryginale: Shades of Earth
Wydawnictwo: Publicat  /  OPIS WYDAWCY
W kategorii: Odyseja kosmiczna/ antyutopia
W kolejności: NR 51/2014/08/05 (327)
Para: Amy i Starszy
Interaktywna mapa statku - Klik!
W skrócie: Różne były losy tej serii, cieszę się jednak bardzo, że została ona wydana w całości. Pierwsze tomy (z tych rewelacyjnych, co to wprowadzają w całkiem nieznany świat) są zazwyczaj nie do pobicia, ale "Cienie Ziemi" zasługują na pochwałę. Poprzez wątki tajemniczych morderstw, które mają miejsce w każdym z tomów można powiedzieć, że to także thriller młodzieżowy i nie tak wcale łatwo przychodzi odgadnięcie tożsamości mordercy, nawet jeśli przez chwilę przewija się on pośród możliwych kandydatów.
P.S.: Zapomniałam jak wygląda Starszy! Serio! Dobrze, że autorka przypomniała to dosłownie w finałowej scenie tej serii ;)
W ramach wakacyjnego projektu: POZNAJ FINAŁ SERII

Ta Międzygwiezdna Trylogia to:
1. "W ochłani"  / 2. "Milion słońc"  / 3. "Cienie Ziemi"

Znacie już historię Amy i Starszego? Na którym tomie serii "W otchłani" jesteście? A może znacie już jej finał? Jak wrażenia?

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Same dobre gwiazdy"

Szkolne lata już dawno za mną, lecz pamiętam, że mimo iż książki zawsze kochałam, to lektury nie zawsze oznaczały samą przyjemność jaka powinna być powiązana z czytaniem.
Przyczyną jest presja czasu na przeczytanie danego tytułu czy też zbyt szczegółowe pytaniami z lektury, wcale niedotyczące jej tematyki lecz będące tylko detalami niekoniecznie istotnymi dla fabuły. Przecież możliwość przedyskutowania danego tytułu i wymienienia wrażeń nie tylko z kolegami z grupy, ale i skonfrontowanie odczuć odnośnie utworu z nauczycielem prowadzącym, to jedne z ciekawszych zajęć.
Wiele jest też lektur do wyboru, przez co pomija się często te najlepsze tytuły. Takim oto sposobem ominęła mnie lektura "Hobbita", a przecież jest to prawdziwe cudo (które przeczytałam dopiero w zeszłym roku przed wyjściem do kina na ekranizację). Podobnie ma się sytuacją z serią o Ani z Zielonego Wzgórza, gdzie z pierwszego tomu czytaliśmy zaledwie fragmenty (te zamieszczone w podręczniku). Ekranizacje kolejnych części emitowanych w telewizji widział chyba każdy, ale to nie to samo co lektura serii.
W zeszłym roku miałam okazję zacząć przygodę z twórczością Lucy Maud Montgomery poprzez "Błękitny Zamek". Kiedy w ten weekend zobaczyłam więc reklamę nowej kolekcji od Wydawnictwa Literackiego wszystkich powieści tej autorki, dziś rano pobiegłam już po tom pierwszy - ten jeszcze w cenie 5,99 zł w ładnej twardej oprawie. Kolejne tomy będą się ukazywać co drugi wtorek w cenie 13,99 zł.
Oczywiście można wybierać - tutaj spisałam daty poszczególnych premier - były zamieszczone na końcu pierwszego tomu.

SERIA O ANI Z ZIELONEGO WZGÓRZA
25.08.2014 - Ania z Zielonego Wzgórza (od dzisiaj!)
09.09.2014 - Ania z Avonlea (tom 2)
23.09.2014 - Ania na Uniwersytecie (tom 3)
07.10.2014 - Ania z Szumiących Topoli (tom 4)
21.10.2014 - Wymarzony dom Ani (tom 5)
04.11.2014 - Ania ze Złotego Brzegu (tom 6)
18.11.2014 - Dolina Tęczy (tom 7)
02.12.2014 - Rilla ze Złotego Brzegu (tom 8)
16.12.2014 - Opowieści z Avonlea (tom 9)
30.12.2014 - Pożegnanie z Avonlea (tom 10)
13.01.2015 - Ania z Wyspy Księcia Edwarda (tom 11)

SERIA O EMILCE
27.01.2015 - Emilka z Księżycowego Nowiu (tom 12)
10.02.2015 - Emilka szuka swojej gwiazdy (tom 13)
24.02.2015 - Dorosłe życie Emilki (tom 14)

SERIA O PAT
10.03.2015 - Pat ze Srebrnego Gaju (tom 15)
24.03.2015 - Miłość Pat (tom 16)

SERIA O SARZE
07.04.2015 - Historynka (tom 17)
21.04.2015 - Złocista droga (tom 18)

KOLEJNE TYTUŁY
05.05.2015 - Czary Marigold (tom 19)
19.05.2015 - Dzban ciotki Becky (tom 20)
02.06.2015 - Błękitny zamek (tom 21)
16.06.2015 - Kilmeny ze starego sadu (tom 22)
30.06.2015 - Jana ze Wzgórza Latarni (tom 23)
14.07.2015 -  Spełnione marzenia (tom 24)

W nawiasie podany jest numer poszczególnego tomu w tej serii wydawniczej.
Mieliście okazję przeczytać wszystkie przygody Ani?
Może tak jak ja znacie je tylko z telewizji czy poznaliście jedynie we fragmentach?
Ja już zabieram się za lekturę części pierwszej - klasyka zawsze w cenie :)

piątek, 22 sierpnia 2014

"Zanim zdejmiemy Zatarcie"

"Jeśli wszystko to, co uparcie przedstawiali jako prawdę, faktycznie nią było, nie chciał stanąć w obliczu swoich wspomnień, nawet gdyby mógł. Nie rozumiał tej osoby, którą - jak twierdzili - był wcześniej."

Trochę minęło już czasu od lektury "Prób ognia", a od grudnia 2012 roku pozapominało się sporo. Największy problem jest zawsze z mniej charakterystycznymi bohaterami drugiego albo trzeciego planu, których po takim czasie nie pamięta się już praktycznie wcale. Jeśli historia była jednak wystarczająca poruszająca, głównego bohatera i najważniejsze punkty jego historii pamiętamy doskonale - a Thomasa nie da są zapomnieć, choć "Więzień..." jak i "Próby ognia" obfitują w masę akcji i jej punktów zwrotnych.

- LEK NA POŻOGĘ -
W finałowej części trylogii Thomas budzi się w siedzibie DRESZCZu. Po dniach spędzonych w izolacji prowadzący poprzednie próby pozwalają mu spotkać się z resztą swojej grupy i oferują przy tym możliwość odzyskania wspomnień. Tylko, że Thomas nie jest pewny czy chce na powrót stać się tamtą osobą, która - jak się już wcześniej okazało - pomogła zaprojektować próby labiryntu.

Do tej pory nie wiadomo wciąż czy próby już się zakończyły, jak zapewnia DRESZCZ, czy może trwają nadal. Wszystko to by znów zmapować jeszcze więcej "wzorów aktywności mózgu związanych ze wszystkimi znanymi ludzkimi emocjami" Odpornych  i skonstruować lek na Pożogę - chorobę stopniowego szaleństwa umysłu, która ogarnęła już większą część świata.
Ponieważ Teresie nadal nie można ufać, a ja bardzo cenię Thomasa także za to, że jednak nie odpuścił wszystkiego dawnej przyjaciółce, gdyż i ja (razem z głównym bohaterem) czułam się mocno dotknięta pod koniec wydarzeń tomu drugiego, Thomas konstruuje ścisłą grupę zaufanych osób, mając nadzieję, że tym razem sprzymierzeńców dobrał dobrze. Nie pozostaje dużo możliwości zawarcia sojuszu, a pośród wrogów DRESZCZu można wybrać tylko z dwóch opcji: organizacji Prawej Reki czy też obecnej pani Kanclerz Paige.

"Thomas nie odpowiedział, odczuł gorzki ciężar rzeczywistości. Jeśli naprawdę mieli uciec do zwyczajnego świata, musieli zacząć żyć jak zwyczajni ludzie. Ale czy to w ogóle było możliwe w świecie, gdzie istniała Pożoga?"

Potrzeba znalezienie leku okazuje się jeszcze większa, gdy bohaterowie Prób obserwują upadek
jednego z ostatnich chronionych wieloma murami miast - Denver. Podobnie jak w "Niebie w ogniu" droga do wolności także tutaj wiedzie przez to miasto. Po raz pierwszy w tej serii mamy też okazję ujrzeć kawałek normalnego świata, innego niż zaprojektowany na czas kolejnych Prób labirynt czy dotknięte przez rozbłyski słoneczne pasy Pogorzeliska.

"czuł smutek na myśl o tym, że świat przypuszczalnie wróci do normy po rozbłyskach słonecznych, ale wtedy będzie już światem bezludnym."

- TO JEST JUŻ FINAŁ -
To finał więc i będzie bezpośrednie spotkanie z twórcami/ głównodowodzącymi DRESZCZu. Dowiedzieć się można już na wstępie, dlaczego akurat te osoby wybrane zostały na Streferów.
W finałowym tomie następuje walka o to, czego bohaterowie pragną, a czego nie chcą sobie przypomnieć ze swojej przeszłości. Thomas chce dokonać czegoś dobrego, ale jednocześnie nie nosić codziennie ciężaru tego, czego wcześniej mógł się przypuszczalnie dopuścić pracując dla DRESZCZu. Problem w tym, że tą niesamowicie bogatą i wpływową organizację stać na kolejne testy, w razie gdyby obecny eksperyment się nie powiódł. Thomas część przypomina sobie sam, ale części nie można już poznać - chyba, że zdecydujemy się zawierzyć relacji innych bohaterów - taki opcja tylko pozostaje.

Czy DRESZCZ mimo wszystko miał słuszność robiąc wszystko to by uzyskać jak najwięcej zmiennych do finalnego wzoru, a cel w ostatecznym rozrachunku uświęca środki? Bohaterowie, jak i czytelnik, muszą zdecydować sami.

                                                   - JEŚLI WYBIERAMY SIĘ DO KINA -
Finał serii to zupełnie inna opowieść niż jej początek. Każdy tom odkrywa zupełnie inny aspekt i część poznawanego dopiero świata przyszłości. Jednak dopiero po lekturze całej trylogii można zasiąść w fotelu kinowym z pełną świadomością losów tej historii. Oglądając ekranizację ze znajomością tylko pierwszego tomu to świadomość zaledwie ułamka tej tajemnicy, a w tym przypadku znajomość końca zmienia znacząco perspektywę odbioru początku.

- PLUS I MINUSY ORAZ TO CO NIEDOPOWIEDZIANE - 
Właściwie to sam epilog "Leku..." (raptem dwie strony) ujawnia największe sekrety przeszłości jak i przyszłości tego, o czym już nie przeczytamy. To notatka od DRESZCZu i nawet Thomas nie będzie mieć takiej pewności, jak czytelnik, który przeszedł z nim całą tą drogę od pierwszej strony "Labiryntu" do ostatniej "Leku". Nie wszystko jednak wyjaśniono, choć są ku temu poszlaki w zachowaniu bohatera i tego, co zaczął już kwestionować w obrazie ujrzanego raju.

Przez całą trylogię wydarzenia poznajemy tylko z perspektywy Thomasa, ale to wyjątkowo dobry narrator. Cieszę się, że J.Dashner nie pokusił się o dodanie innych punktów narracji - na co w kolejnych tomach serii decyduje się coraz to więcej autorów (Rachel Caine, Richelle Mead, Cassandra Clare); a zazwyczaj jest to zbędne, gdyż bohaterowie drugiego planu niekoniecznie sprawdzają się jako narratorzy, przy czym seria na tym nie zawsze zyskuje. Duży plus za konsekwencję.

W serii tej krótkie rozdziały skutecznie przyśpieszają tempo akcji. W fabule w krótkim czasie pojawia się jednak także wiele powtórzeń - niczym podobnych do siebie etapów pewnej gry. Alternatywny tytuł dla tego tomu powinien brzmieć: "Elektromiotacz", tak dużo poświęcono mu w tym tomie uwagi. Mimo kilku minusów to niezwykle emocjonująca seria z świetnym bohaterem osadzonym w roli głównej.


"Lek na śmierć" - James Dashner
[TRYLOGIA] Tom III
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc (z nieba spadł)
W kategorii: Antyutopia / Postapokaliptyczne
Stron: 387 (średniej wielkości czcionka)
W kolejności: NR 50/2014/08/04 (326)
Ocena: Thomas to jeden z moich ulubionych bohaterów z fali nowych antyutopijnych opowieści. Polubiłam go praktycznie od samego początku, a to przyczyniło się reż do tego, że tak bardzo chciałam poznać losy tej historii. Szybka akcja przyciągnie fanów GONE (przerażających tworów wyobraźni autora, które funduje bohaterom jest tutaj pełno), a przemiana jaką sprowadza na ludzi Pożoga to coś dla fanów historii, gdzie panoszą się stwory niczym zombie (Las Zębów i Rąk). Jak wypadł tom trzeci jako finał? Nic nie jest emocjonujące tak jak tom 1, ale 2 i 3 stoją na dobrym poziomie. Teraz pozostaje czekać aż do labiryntu wejdziemy w kinach :)
W ramach wakacyjnego projektu: POZNAJ FINAŁ SERII

TRYLOGIA LABIRYNTU
1. Więzień Labiryntu  / 2. Próby Ognia  / 3. Lek na Śmierć Pożogę
PREMIERA FILMU - 19 WRZEŚNIA  (Tak, tak - Teen Wolf i Stiles zdecydowanie!)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

"Część naszej legendy"

"[...] i w porę, o wchodzie księżyca w pełni, będę stać w kamiennym kręgu Stonehenge. I zrobię to wszystko, co przewidział dla mnie los."

Kto ma ochotę na podróż w czasie do Londynu 1813 roku, może śmiało udać się w stronę "Ukrytej bramy". Londyn to miejsce, gdzie Anna chciałaby spędzić troszkę więcej czasu - ma jednak na myśli Londyn czasów obecnych. Wkrótce bohaterkę czeka powrót na studia (to italianistyka - ze względu na Sebastiana), a Wenecję para podróżników (w czasie) miała szczęście poznać już bardzo dobrze.
Tym razem misja musi być szczególnie ważna, bo przeznaczono na nią wyższy niż zwykle nakład środków wynosząc Annę i Sebastiana do stanu wysokiej arystokracji. Nasza para znowu (czyli jak zwykle) utknie na dłużej w minionych wiekach do czasu wykonania zadania. Bramy czasu znikają jedna po drugiej, kiedy jeden ze Starców upatrzył sobie rok 1813 jako ten jedyny, który ze wszystkich momentów historii świata ma przetrwać i trwać, nieustannie się powtarzając.

"Jesteśmy tylko podróżnymi"
Anna i Sebastiano to zgrany zespół, choć trzeba przyznać, że często działają w tajemnicy przed sobą. W 1813 grają rodzeństwo, a brakować nie będzie zalotników jak i młodych dam chcących wżenić się w tak majętną rodzinę wszelkimi dostępnymi sposobami. Anna na pewien czas utraci swój dar przewidywania zbliżającego się zagrożenia, jednak sny nieustannie będą pokazywać jej to, co pozostać może po wymazaniu wszystkich znanych epok.

Każdy tom tej serii to także nowi bohaterowie - najczęściej nietypowi przedstawiciele epok, do których odbywa się dana misja w czasie. Jednym z nich będzie pewien znany malarz, którego obrazy okażą się pomocne dla bohaterów (nie tylko dlatego, że wiele lat później warte są fortunę i można je sprzedać). Będzie jeszcze wynalazca, którego parowa machina odmienić może bieg gry Starców.

" Zdawało mi się, że jestem w Downton Abbey, tylko sto lat wcześniej"
Anna to jedna z lepszych narratorek, to właśnie dzięki niej ta historia jest taka lekka. Jej wstawki z Piratów z Karaibów czy Przeminęło z Wiatrem by zrekompensować braki wiedzy historycznej, której potrzeba aby opowiadać o alternatywnym życiu na na Barbadosie/Antylach/Indiach Zachodnich to tylko jedno z licznych źródeł humoru tej opowieści. Do tego dochodzi jeszcze wykorzystywanie słów znanych tylko z nowoczesności by zdemaskować innych podróżników, co przeważnie prowadzi do powstania przezabawnych sytuacji.

Nie czyta się momentami tej serii jednak aż tak lekko ze względu na długość rozdziałów, które są właściwie sporymi częściami na które podzielona jest książka. Część scen często się powtarza a do tego trochę opisów epoki można by opuścić, gdyż nie wnoszą za wiele do fabuły, a zdarza się, że skutecznie spowalniają akcję. Dodatkowo autorka przybrała w opisach taki styl jakby seria ta miała być skierowana do młodszej grupy wiekowej - zupełnie niepotrzebnie, biorąc pod uwagę wiek Anny i Sebastiana oraz postęp ich relacji z każdym tomem przygód w czasie. Taki już styl obrała jednak ta autorka od początku swojej serii.

"- Powinnam jeszcze spojrzeć w lustro przyszłości?"
Zdaje się, że "Ukryta brama" to już tom finałowy (napisałam do autorki maila aby o to właśnie zapytać). Ujawniona została wreszcie rola Starców i niestety znowu jest to wątek (jak w kilku innych opowieściach o podróżach w czasie) powiązany SPOILER! z kosmosem i obcą cywilizacją. Na tym tle tylko Trylogia Czasu pozostaje dostatecznie oryginalna w swojej wizji, a pod względem akcji i humoru również detronizuje inne serie, które pokusiły się o wykorzystanie tego wątku. Jeśli byłyby natomiast następne części serii Eva Völler, musiałaby zostać uwzględniona spora zmiana zasad gry Starców, którą obalono skutecznie pod koniec "Ukrytej bramy". Jak to w podróżach w czasie bywa: czas pokaże :) Czekam więc na maila :)


"Ukryta Brama" -  Eva Völler
W oryginale: Das verborgene Tor
[TRYLOGIA] Tom 3
Wydawnictwo: Literacki Egmont
W kategorii: Podróże w czasie na wesoło
Stron: 336 (spora czcionka)
Para: Anna i Sebastiano
W kolejności: NR 47/2014/08/01 (323)
Rekomendacja: Z perspektywy czasu patrzymy na całość serii z dużo większym sentymentem. Mimo tych kilku wspomnianych punktów polubiłam tą historię z udziałem intergalaktycznego translator i zwierciadeł czasu opowiadaną w pełnej humoru narracji Anny.
Dla: fanów Trylogii Czasu (od Czerwieni Rubinu)

Trylogia + docelowe miejsce podróży w czasie:
1. Magiczna gondola (Wenecja)
2. Złoty most             (Paryż)
3. Ukryta Brama     (Londyn)

PYTANIE: Mieliście już okazję przeczytać książki Evy Völler? Który tom uważacie za najlepszy? :)

piątek, 15 sierpnia 2014

"Być nadzieją świata"

" [...] a potem polecimy do Wielkie Błękitu. Zaczęliśmy razem i razem skończymy."

Zaledwie pół roku minęło od rozpoczęcia przygody Arii poza światem kopuły. Warunki atmosferyczne w świecie przyszłości raz jeszcze ulegają zmianie. Okazuje się, że plemię Fal, żyjące teraz w systemie nadmorskich jaskiń, w ciemnościach i tak nie mogłoby zostać wiecznie. Plan jest taki: wykraść statki transportowe, odbić Cindera i poznać współrzędne Wielkiego Błękitu. Aria, Perry, Roar i ich sojusznicy muszą się postarać, w chwili obecnej wszystkie te atuty są w rękach wroga.
W świecie, gdzie emocje można wyczuć lub też zobaczyć dzięki nadzwyczaj rozwiniętym zmysłom, wyjątkowo ciężko jest przechytrzyć przeciwnika.

"Obierzcie właściwy kurs i odnajdźcie swój Wielki Błękit. Wiem, że Wam się uda."
Jaki prezentuje się finałowy tom tej trylogii? Przez jedną trzecią książki bohaterowie siedzą w areszcie, co powoduje oczywiście spowolnienie akcji. Powieści z tej eterowej serii kojarzyły mi się z podróżą, a przez to przemieszczaniem się, odkrywaniem nowych krajobrazów i elementów świata przyszłości, który wykreowały częściowo eterowe smugi na niebie. Bohaterowie pokonywali niesamowite odległości. Taki dłuższy postój w jednym miejscu jednak nie za bardzo nadaje się na finał. Można by to śmiało skrócić. Jeśli więc liczy się na nową rzeczywistość w Wielkim Błękicie to zdecydowanie nie przez 3/4 tej powieści. Kiedy bohaterowie znowu znajdą się w ruchu (nawet nie bezpośrednio, tylko poprzez przemieszczenie się stacji Komodo) historia znów nabiera smaku i tempa. Ujawniony zostaje też sekret pochodzenia niezwykłe rozwiniętych zmysłów u ludzi spoza grona Osadników. Okazuje się też, że Aria już w tomie poprzednim miała okazję poznać swego... ojca.

"- Powiedz mi, co mam powiedzieć. Co powiedzieć, żebyś pragnęła mnie tak, jak ja pragnę ciebie?
Te słowa przyprawiły ją o dreszcz. Uśmiechnęła się.
- Podziałało. - Przyciągnęła go do siebie i pocałowała."

To kolejny raz naprzemienna narracja Arii i Perry'ego. Perry jest niezaprzeczalnie powiązany z Arią. Momentami można odnieść wrażenie, że nie jest związany z nią (jako jej osobowością, charakterem) tylko uzależniony od samej obecności dziewczyny. Perry bardziej odczytuje jej emocje z kolorów aury niż jest w stanie przewidzieć, wiedząc jak dziewczyna może zareagować. To jedyny mankament związany z tą literacką parą. Mimo wszystko związek ten wypada dobrze, a jakby na to nie patrzeć, takie przywiązanie tworzy z czasem romantyczny nastrój.

"-Co ci się stało?
- To? To rana postrzałowa.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby dać się postrzelić?
- Chciałam wzbudzić twoje współczucie.
Często się w ten sposób przekomarzali, ale gdy Aria uważnie spojrzała Roarowi w oczy, ścisnęło jej się serce."

To chyba nie tak bardzo relacja Perry - Aria jak Aria - Roar czyni serię wyjątkową. Nie tak często spotyka się bowiem taką przyjaźń między najlepszym przyjacielem a dziewczyną głównego bohatera. Więź Arii i Roara jest niezaprzeczalnie szczególna i przyczyniła się nawet do rzucania podejrzeń na naturę tej więzi w tomie poprzednim - nic jednak nie udowodniono, bo i udowadniać nie było czego ;) Nawet finałowa scena trylogii nie należy do pary zakochanych, a do pary przyjaciół, co o czymś świadczy.

"I to my mamy zaczynać wszystko od początku? My mamy być nadzieją świata?
- Nie ma nikogo innego - powiedziała Aria. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że to nie najlepsza odpowiedź. - Wszyscy jesteśmy zdolni do strasznych rzeczy, Soren. Ale możemy naprawiać swoje błędy. Sama nie wiem... Muszę w to wierzyć. W przeciwnym razie co nam pozostanie?"

Jeśli chodzi o ścisły finał to wykorzystuje on sporą ilość trików znanych z innych opowieści, filmów czy książek - taka mieszanka. A cała tajemnica Wielkiego Błękitu? Pomijając widok na chroniącą do niego dostępu barierę raczej zwyczajna. Bardziej niezwykły był krajobraz eterowy, choć bohaterowie nie mogli już tam dłużej pozostać. Trylogia rozpoczęta "Przez Burzę Ognia" to zdecydowanie jedna z tych lżejszych tematycznie antyutopii, zarówno tematycznie jak i stylem.

"Aria uwielbiała, kiedy mówił jej, o czym myśli. Z każdą poznaną myślą Perry'ego darzyła go głębszym uczuciemTo był najwspanialszy rodzaj zakochiwania się i zastanawiała się, czy on się kiedykolwiek skończy."

"Wielki Błękit" - Veronica Rossi
[TRYLOGIA] TOM 3 - finał
Wydawnictwo: Otwarte / Moondrive
Stron: 367
W kategorii: Antyutopijne
W kolejności: NR 48/2014/08/02 (324)
Ocena: Zainwestowałam w "Wielki Błękit" z racji przeczytania dwóch poprzednich części trylogii, zawsze warto poznać finał czytanej serii. Powieść Veronici Rossi to dobry przykład, jak odpowiedni podział historii na rozdziały może niesamowicie przyśpieszyć akcję i tempo czytania. Nawet jeśli rozdziały mogą wydawać się zbyt krótkie. To jedna z tych lżejszych antyutopii, z ciekawą wizją świata przyszłości opanowanego przez eter oraz historią pewnej miłości i przyjaźni.
Ciekawostki: Kolejny przykład zamiany imion: tutaj Cinder to imię męskie, w Sadze Księżycowej żeńskie.

Trylogia:
1. Przez Burzę Ognia    / 2. Przez Bezmiar Nocy   / 3. Wielki Błękit

wtorek, 12 sierpnia 2014

"Zasłużyliśmy na happy end."

"Zasłużyliśmy na happy end. Wszyscy. I wierzę, że on kiedyś nastąpi."

Wszystkim, którzy tęsknią za ukończoną już przygodą z serią GONE, trylogia Monument 14 zapewni niezmiernych wrażeń, a przynajmniej ja nie czuję się zawiedziona. Przede wszystkim to świetnie napisana powieść z akcją kolejnych stron zupełnie nie do przewidzenia, po którą warto sięgnąć.

"To się nazywa oksydacja termalna, smarkacze."
Grupa dzieci i młodzieży, która przetrwała pierwszy etap katastrofy w supermarkecie Greenway'u, dokonała znaczącego wyboru. Dzięki temu, że część z nich postanowiła zostać na miejscu, a część wybrać się na miejsce zbiórki w okolicach Denver, daje czytelnikowi wybór. Śledzimy oba warianty dalszy losów grupy, nie odrzucając żadnej z dostępnych opcji działania. Następuje w tym tomie słuszny podział narracji, do której poza Dean'em włączony zostaje jego młodszy brat Alex Grieder, znany w okolicy chłopak, który naprawi wszystkie sprzęty elektroniczne i rozpracuje każdy system. Grupa Niko i Alexa rusza z częścią maluchów autobusem, a Dean razem z Astrid (która jest w ciąży, choć nie z Dean'em, to ten nadal szaleńczo w jej zakochany, a Astrid... bez komentarza) i trójką pozostałych dzieci pozostają w Monumencie. Dla nich strony odliczają przeżyte dni, dla Alexa liczbę kilometrów jaka pozostała do bazy wojskowej.

"To był naprawdę dobry pomysł. A jeszcze lepszym pomysłem byłoby jakimś cudem się odkochać, żebyśmy mogli zacząć od początku."
To rozpaczliwe wybory mogące uratować życie i niezwykle szybka akcja, która nie daje szansy na zastanowienie. To świat niedalekiej przyszłości, który dotknęła katastrofa naturalna, a wraz z nią uwolniona do atmosfery została broń biologiczna, która działa zależnie od grupy krwi przemieniając ludzi.
Monument 14 to obraz rzeczywistości, który powinien przygnębiać, ale niespodziewanie daje nadzieję, gdyż rodzi wiele pozytywnych wartości. Może nie aż tak dużo, ale zdecydowanie tyle by ocalić życie grupie. Nie można nazwać tej opowieści smutną, jeśli pozna się styl autorki, która w takie szare i pełne ciemności dni rzeczywistości tej przyszłości potrafi wpleć momenty radosne i humoru.
Może się wydać, że opieka nad bandą dzieci, które bywają nierozważne i skrajnie irytujące (choć nadal nie aż tak jak niektórzy z wiekiem lat już 13) to zadanie ponad siły, jeszcze w obliczu całkowitego skażenia powietrza. Jednakże Emmy Laybourne (a trylogia ta to dopiero jej debiut pisarski!) jakimś cudem udaje się połączyć te wszystkie charaktery by opowiedzieć o prawdziwej przyjaźni, wsparciu i poświęceniu.

"Ona i jej brat zwykle byli tacy spokojni, jakby pogrążeni w marzeniach."
Bardzo dobra kontynuacja i zdecydowanie niezmarnowany potencjał. Wydawnictwo spisało się świetnie prezentują książki w pięknym, solidnym wydaniu, a przede wszystkim oddając do rąk czytelników kolejny tom w tak ekspresowym tempie. Zdecydowanie czekamy na finał tej trylogii!

Tytuł tego tomu może się wydawać tylko i wyłącznie opisowy, a odnosić się do wydarzeń pierwszego tomu. "Niebo w ogniu" w tytule to jednak bezpośrednie nawiązanie do ścisłego finału tego tomu. Na szczęście to jeszcze nie koniec tej przygody.


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

"Monument 14. Niebo w ogniu" - Emmy Laybourne
[TRYLOGIA] Tom II
Wydawnictwo: Rebis
W kategorii: Postapokaliptyczne
Stron: 280
W kolejności: NR 49/2014/08/03 (325)
Ocena: Niepozorne okładki i opis książki, a taka świetna seria! Jedynym jej minusem może być fakt, że szczególnie nie polubiłam niektórych bohaterów, lecz autora nieustannie igra z czytelnikiem, ujawniając nowe aspekty danych osobowości, zmuszając tym samym by rewidować poglądy na ich temat. A jaka niesamowicie wciągająca akcja! Pierwsza seria od tego wydawnictwa, która tak bardzo mi się spodobała i wciągnęła po trylogii "Lewiatan, Behemot, Goliat" od Scott'a Westerfelda. Już jutro premiera "Nieba w ogniu", a ja już dziś gorąco i zdecydowanie polecam!
Trylogia Monument 14:
1. Odcięci od świata           2. Niebo w ogniu          3. Wściekły wiatr

sobota, 9 sierpnia 2014

"Chodźmy odwiedzić arcyksięcia."

Każda z opowieści od tego autora to historie mieszczące się w całości w jednym tomie: tak było z "GNW", "Papierowymi Miastami" czy "Szukając Alaski". Bohaterem tej powieści jest Colin, który właśnie ukończył szkołę średnią i szuka sposobu na życie (po kolejnej nieudanej próbie z kolejną już dziewczyną o imieniu Katherine), więc można z przymrużeniem oka uznać, że to New Adult ;) Żart! :D Poznajmy Colina i historię K-19.
"[...] istnieje ogromna różnica między określeniami 'cudowne dziecko' i 'geniusz'.
Cudowne dzieci bardzo szybko uczą się tego, co inni już wiedzą, geniusze zaś odkrywają to, czego nikt inny jeszcze nie wie. Cudowne dzieci kują, geniusze tworzą. Znakomita większość cudownych dzieci wcale nie wyrasta na cudownych dorosłych. Niestety Colin miał niemalże absolutną pewność, że on sam należy do tej nieszczęsnej większości."

Colin został ogłoszony mianem cudownego dziecka, ale nie geniusza. Ma zdumiewającą pamięć do zapamiętywania przeróżnych faktów i informacji, a do tego niezwykle szybko się wszystkiego uczy. Nie oznacza to jednak, że nie spędza sporo czasu na nauce - tak właśnie wygląda jego rzeczywistość, w której kilkanaście godzin dziennie poświęca na czytanie czy naukę języków obcych. Bohater dostrzega związki w interesujących go faktach i automatycznie je zapamiętuje, nawet jeśli dla reszty wygląda to tak jakby zapamiętywał masę nudnych i niepotrzebnych (poza tym aby zabłysnąć) informacji.

"Wspominał [...] to, jak się czuł, gdy przychodził do niej po lekcjach i obserwował przez okno, jak czyta. [...] Tęsknił za swoją wyimaginowaną przyszłością."
Bohater nie tylko innym z czasem wydaje się nieciekawy, ale też sam sobie. Rodzice przez całe jego dzieciństwo mieli cichą nadzieję na wychowanie geniusza - on sam także. W szkole nigdy nie był lubiany, dochowując się tylko jednego ale jakże wiernego przyjaciela Hassana (to już osobna opowieść). Całe rozczarowanie dopełnia fenomen kolejnych dziewczyn o tym samym imieniu - Katherine. Każdej początkowo jego inteligencja i bystrość wydawała się atrakcyjna, po czym z czasem blakła by ostatecznie uznać ją za nudną i Colina porzucić.

"Morał z tej historii jest taki, że nie pamiętamy, co się stało. To, co pamiętamy, staje się tym, co się wydarzyło."
Tym razem chłopak ma nadzieję stworzyć coś własnego, a nie tylko uczyć się i odtwarzać to, czego nauczyli się już inni. Colin ma zamiar stworzyć formułę matematyczną, dzięki której można przewidzieć szansę powodzenia czy też rozpadu danego związku - innymi słowy - kto kogo z czasem rzuci.
Razem z Hassanem robią sobie wolne (od życia, codzienności, powtarzających się problemów) i wyruszają w podróż by zatrzymać się w miejscowości Gutshot, w stanie Tennessee. Tam będąc przez dłuższą chwilę odkryją nie tylko tajemnice innych, ale także coś z prawdy o własnych sekretach.

"Tymczasem Hassan śpiewał piosenkę: Jesteśmy na tropie / w potokach łez / ja zginę pierwszy / lecz ty zginiesz też."
Colin jest mocno wycofany, lecz nieustannie stara się go socjalizować jego przyjaciel Hassan. Przyjaźń tych dwóch to główny wątek "uczuciowy" w tej powieści, o wiele bardziej niż rozpamiętywanie poprzednich K-19. Z czasem pojawi się też inna dziewczyna (Lindsey), ale to już opowieść na finał. Trójkę przyjaciół (Colin, Hassan, Lindsey) połączyło wspólne zadanie: utrwalanie wspomnień mieszkańców o Gutshot, a mieścina ta ma swoje sekrety do odkrycia, jeden z których będzie dotyczył sławnego arcyksięcia i pierwszej wolny.

"- Chcę tylko osiągnąć coś, co się będzie liczyło. Być kimś, kto się liczy. Mieć jakieś znaczenie." - to zdanie, które wypowie także Augustus kilka lat później w powieści "GNW" (19xK to powieść z 2005, podczas gdy GNW z 2012). U Colina występuje ten sam problem, ale jest jeszcze czas by coś z tym zrobić. W "GNW" jest to o tyle bardziej dramatyczne, że czas już się skończył, dlatego też opowieści mają zupełnie inny wydźwięk.

"Colin nauczył się w Gutshot jednego: że nie można powstrzymać przyszłości przed nadejściem. I po raz pierwszy w życiu uśmiechnął się na myśl o tej ciągle nadchodzącej, nieskończonej przyszłości, która się przed nim rozpościerała."

Nie mogę Colina winić za to, że ciągle się alienuje, bo idzie czytać czy też pogłębiać swoją wiedzieć w samotności - sama tak przecież często robię :) Pomijając ten fakt, nie polubiłam jakoś szczególnie bohaterów tej powieści. Ciekawy jest Hassan, który to wpada na pomysł wyruszenia z przyjacielem w podróż donikąd, a jej celem będzie uleczenie skutków i smutków zranionego serca Colina. Przyjaźń tych dwojga o wiele bardziej dominuje powieść niż wątek miłosny, udowadniając swoją siłę. "19 razy Katherine" to w większym stopniu opowieść o przyjaźni niż leczeniu rozterek złamanego dziewiętnaście razy serca.


"19 razy Katherine" - John Green
[ OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE ]
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 304
Miejsce akcji: Tennessee, Gutshot
W kolejności: NR 46/2014/07/08 (322)
Ocena: To już kolejne powieść autora "GNW" wydana na naszym rynku. Z pewnością sięgną po nią fani autora, a tym którzy jeszcze go nie znają, polecam jednak zacząć od zekranizowanej w tym roku powieści lub też od "Papierowy Miast" (z planami by i ta trafiła na wielki ekran). Potem spokojnie można sięgać już po kolejne powieści tego pisarza, w których zawsze można liczyć na sporą dawkę poczucia humoru i refleksji nad samymi początkami dorosłego życia.
P.S.: Tak sobie myślę, że jeśli byłaby to opowieść o Katherine Pierce (TVD), to wystarczyłaby ona jedna spokojnie za wszystkie te osiemnaście (tak nie w istocie 19) pań, a tytuł nadal by pasował :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

O zimie w środku lata

Wakacje to czas, kiedy zazwyczaj tylko pozostaje czekać na powrót ulubionych seriali. Są także takie opowieści w odcinkach, które swoje premierowe odcinki nowych sezonów mają właśnie w upalne miesiące wakacji: Teen Wolf (sezon 4) czy Pretty Little Liars (sezon 5). Dlaczego w ogóle warto zabrać się za serial o wilkołakach i dogonić aktualnie emitowane odcinki - będzie można się dowiedzieć w następnym serialowym wpisie. Dzisiaj o zimowych zapowiedziach w środku lata :)

Serialowe hity i kiedy wracają:

Once (sezon 4 - motyw przewodni FROZEN) - 28/29.09.2014
Zanim w "Dawno, dawno temu..." pojawi się "Kraina Lodu" warto poznać jeden sezon serii spin-off, który rozgrywa się w Krainie Czarów. Stamtąd właśnie przeniesiono jedną postać do głównego show, a jest to Knave of Hearts (w skrócie Will albo po prostu Knave). Wiedza ta na pewno okaże się przydatna dla każdego, kto spróbuje przewidzieć przyszły bieg fabuły (a jest ktoś, kto nie próbuje przepowiedzieć przyszłości serialowych wątków? Większość robi to na 100%).

Jeśli zaś jakimś cudem nie widzieliście cudownej "Krainy Lodu" (FROZEN) to jest co nadrabiać. Kto już widział nową i niespodziewaną reinterpretację baśni o Królowej Śniegu może mieć zastrzeżenia co do wyboru aktorów do głównej obsady. Warto jednak pamiętać, że choć producenci ONCE trzymają się konwencji Disney'a, to klasyczne postacie otrzymują nowe wątki, a czasem i całe opowieści. Znani bohaterowie są także na nowo definiowani, przez co oglądanie takiego show to niesamowita frajda. Ponieważ jest to rodzinny serial (czyli można oglądać z pociechami) to dodatkowo sporo bohaterów okazało się (jak do tej pory) być ze sobą powiązanymi więzami krwi. Kto widział spin-off Wonderland i pamięta także, co Will opowiedział Alice o swojej siostrze... może mieć już pewne hipotezy. Czwarty sezon poza nowościami to także kontynuacja starych wątków, a tutaj czekają na nas Emma i Hook (po krótkiej podróży w czasie) jako para... już na poważnie. TUTAJ pierwsza scena z udziałem nowych postaci (Elsa i Anna, a tak przy okazji wiadomo już, że w planach jest ślub jednej z sióstr).

Jeszcze raz zachęcam także do zapoznania się z istniejącym sezonem OUAT in Wonderland. Strasznie polubiłam bohaterów i choć wiele można byłoby poprawić to zawsze chętnie do tej serii wracam. Alicja w Krainie Czarów to już jak wymieszanie kilku baśni. Jest zmiana rozmiaru, kiedy Alicja jest wzrostu Calineczki. Jest zwierciadło i zła królowa - jak w Królewnie Śnieżce. Całość dzieje się w bardzo długim śnie - niczym w zamku Śpiącej Królewny, a przyjdzie i zawalczyć ze smokiem. Znajdzie się plaża i walka o dotarcie do brzegu - niczym na wybrzeżach Nibylandii. W edycji OUAT baśń ta przeplata się z wątkami znanych z opowieści o Alladynie.

TVD sezon 6 - PRMIERA: 02.10.2014
Oto kreatywna zapowiedź Pamiętników Wampirów zza kulis :) Warto obejrzeć :) Dotyczy wyeliminowania Bonnie i Damona w finałowym odcinku sezonu piątego. Fabuła Pamiętników już tak mocno nie emocjonują, lecz może właśnie dzięki temu "przejściu" raz jeszcze spotkamy Katherine? To wątek, którego nie można tak po prostu odpuścić! Poza tym przywracanie postaci do życia to chyba już domena tej serii. I oczywiście cudowna obsada zawsze stanowi plus i powód do dalszego oglądania.

KINO: “Into the Woods” - 25.12.2014 (świat)/ luty 2015 (u nas)
Nowy sezon ONCE już pod koniec września, a w grudniu kolejna porcja wymieszanych baśni - tym razem w kinowym wydaniu. Film nosi tytuł “Into the Woods” (w naszej wersji "Tajemnice Lasu") i będzie opowiadał o konsekwencjach wypowiedzianych życzeń w baśniach takich jak: Kopciuszek, Czerwony Kapturek, Jaś i Magiczna Fasola oraz Roszpunka (aż powtórzyłam sobie ostatnio w całości "Zaplątanych"!). Rewelacyjna przemiana Kopciuszka znajduje się w tym zwiastunie!
Coś zdecydowanie na moją listę premier, na które czekam :) A kiedy kręcone są kolejne sezony seriali na jesień, to które z nich najczęściej wspominacie? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...