Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

niedziela, 26 kwietnia 2015

Czwarta Rocznica Zakładki do Przyszłości

ROCZNICOWO: Dokładnie cztery lata temu, a było to 26 kwietnia 2011, odważyłam się nie tylko założyć bloga, ale i opublikować na nim pierwsze wrażenia z lektury. Fragment tej recenzji trafił potem na drugi tom serii Żelaznego Dworu, co tym bardziej zawsze miło mi się kojarzy.

KIEDY TO BYŁO? Kwiecień to takie czas, kiedy student czuje już powoli oddech sesji, która gdzieś tam się skrada... widziana tylko kątem oka. Powinno się już raczej zabierać do nauki przed egzaminami, prawda? Ogarnąć jakoś ten materiał z semestru? Cóż poradzić, że właśnie wtedy człowiek nabiera jeszcze większej chęci by żyć, budzą się siły kreatywne i zmuszają by tworzył... i tak powstał blog.
(Myślałam już nad tym od jakiego czasu, onet mnie odstraszył, a blogspot... zachęcił, więc się przemogłam)

NAKŁADKA: Tak się składa, że 26.04 to też imieniny jednego z domowników (dzień wcześniej są też urodziny), które wiążą się zawsze z... ogromnym zamieszaniem i nerwami by zdążyć z przygotowaniami i przetrwać najazd (tak, najazd) rodzinny. Pomyślałam sobie, ale... zakładać bloga akurat tego dnia? Po chwili jednak nadeszła inna myśl: A dlaczego nie? Niech ten dzień będzie też dla mnie wyczekiwaniem czegoś optymistycznego. Niejeden już raz w historii nakładano na tradycję starych obyczajów... daty tych nowych.


GRA O TRON: W sumie to tak o tym za wiele nie myślałam, że mniej więcej tydzień przed założeniem bloga miał swoją premierę pierwszy odcinek "Gry o Tron". Jakoś przez ten czas nie kojarzyłam tych dat ze sobą. GoT kojarzy mi się z czymś zupełnie innym. Początek każdego sezonu oznacza zawsze, że nie tylko "Winter is coming", ale i sesja. Wiem, że kiedy sezon dobiegnie końca, będą już egzaminy. To taki mój serialowy wyznacznik, odmierzający także uczelniany czas.

LICZBY: To samo stwierdzenie pojawia się w każdym podsumowaniu roku, ale muszę je powtarzać nieustannie, bo to wciąż prawda: Gdyby nie Zakładka, nie czytałabym aż tyle. Mimo ogromnych problemów z czytanie w edukacji wczesnoszkolnej (nie tylko dysleksja, lecz i dysortografia... czy wspomniałam o wymownie zlepków "pt" czy przekształcaniu "r" w "l"?), książki i czytanie kochałam jeszcze zanim czytać się nauczyłam, a zanim to (płynne czytanie) wyćwiczyłam... była to droga wyboista i jakże długa.

ULUBIEŃCY: Przełom nastąpił wraz z "Kamieniem Filozoficznym" i cyklem HP, kiedy zaczęłam "pochłaniać" powieści... Trwałam jednak wciąż przy ulubionych seriach, które czytałam praktycznie na okrągło. Rzadko dołączałam do nich coś nowego, nie za często jakaś propozycja przebijała moich dotychczasowych ulubieńców z kart książek. Czułam też, że szukając nowych "ulubionych bohaterów"... tak jakby zdradzam tych starych ;)

O takich liczbach przeczytanych książek - mogłam jednak tylko pomarzyć:
2011 - 89
2012 - 93
2013 - 94
2014 - 80

Znajdzie się zapewne pełno osób, które rocznie czytają o wiele więcej, ale dla mnie ten wynik pozostaje i tak ciągłym przypomnieniem, że tyle nie czytałam w poprzednich latach. Zakładkę założyłam będąc na drugim roku licencjatu (filologia angielska), zaś od tego czasu ukończyłam już magisterkę (też z anglistyki), a teraz tworzę kolejny rozdział licencjatu ... tym razem po niemiecku. Mam nadzieję, że pracując i studiując (marzy mi się jeszcze podyplomówka, a potem... się zobaczy) nadal znajdę czas aby wciąż sporo czytać.

KTO CZYTA: Ile razy znajduję Zakładkę na liście linków na innym (może właśnie jednym z Waszych!) blogu, jestem niesamowicie i jakże mile zaskoczona. Myślę sobie wtedy: "Ojej, ktoś zdał sobie trud, aby dodać link do mojej strony". A ile razy jest aktualizowana poprzez nowy wpis, widzą ją także inne osoby, które Zakładki nie znają :) Dziękuję więc za każdy komentarz, tutaj czy na FB, oraz za każdy raz, kiedy Zakładka pojawia się na liście odwiedzanych przez Was blogów.

Jakie rzeczy Wam kojarzą się z rocznicą Waszego bloga? 
Kiedy zakładaliście bloga? Jaki towarzyszył temu nastrój? 

Wciąż zapraszam do udziału w konkursie (TUTAJ), a jeszcze przed długim weekendem... kolejny konkurs :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Dzień Książki z Zakładką do Przyszłości [konkurs]

Dziś 23 kwietnia, powszechnie wśród książkoholików znany jako Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Dla mnie ta data oznacza jednak zawsze także to, że już za trzy dni przypadać będzie kolejna rocznica blogowania. By włączyć się jednak już dziś w to doroczne książkowe święto, organizowane przez UNESCO, przygotowałam konkurs.

NAGRODY: To książki pochodzące ze zbiorów własnych. Egzemplarze są w stanie bardzo dobrym, czytanie tylko raz. Jedynie "Klub Karmy" to egzemplarz recenzencki i taki posiada napis na okładce.

Do wyboru są trzy tytuły:
I   - "Demony miłości" - Eve Edwards  (RECENZJA)
II  - "Ars Dragonia" - Joanna Jodełka   (RECENZJA)
III - "Klub Karmy" - Jessica Brody      (RECENZJA)

ZASADY: Konkurs zostanie rozstrzygnięty poprzez losowanie. Wygrywa jedna osoba.
Swoje szanse można zwiększyć, nick pojawi się wówczas więcej razy (do max 5 razy) w puli, jeśli:
- "zaobserwuje się" Zakładkę w Google Plus / lub Bloglovin,
- polubi fanpage na FB,
- doda komentarz na temat jednej z blogowych recenzji (książki / filmu / czy serialu).

ZGŁOSZENIE: Należy zgłosić się w komentarzu pod tym postem wg wzoru
nick:
e-mail:
tytuł: (który z trzech tytułów chce się przeczytać - można podać tylko numer I, II albo III )
udostępniam: (tutaj podać link - można udostępnić na FB, Google Plus, Twitterze itp)
obserwuję jako / polubione jako: (opcjonalnie - nie jest to wymagane)

MINI REGULAMIN:
1. Organizatorem i sponsorem konkursu jestem ja, właścicielka bloga Zakładka do Przyszłości.
2. Konkurs trwa od czwartku 23 kwietnia do poniedziałku 4 maja 2015 (do północy), wyniki ogłoszę w terminie trzech dni od zakończenia konkursu.
3. Zwycięzca ma tydzień na kontakt w celu podania danych do wysyłki.
4. Nagrody zostaną wysłane po otrzymaniu adresu korespondencyjnego.
5. Udział może wziąć każdy, nawet osoby nie posiadające bloga. Tych z was, którzy bloga nie prowadzą, poproszę jednak o podanie imienia w komentarzu.
6. Konkurs tylko dla osób mieszkających na terenie Polski.
7. Jeśli zgłosi się mniej niż 20 osób, książki przechodzą w pulę następnego konkursu.

Życzę powodzenia! Świętujcie dziś jak najlepiej - czyli spędzając Dzień Książki na czytaniu :)

#worldbookday2015  #worldbookday


WYNIKI! Nagroda powędruje do EMILKI (emisia_88@o2.pl)
Wszystkim bardzo dziękuję za udział i zgłoszenia. Jeszcze w tym tygodniu konkurs, a do wygrania będą nowe książki :) Zapraszam!

wtorek, 21 kwietnia 2015

Wiedza z bajek na dobranoc

"I przepraszam za to, co powiedziałam, że tylko słuchasz rozkazów. To nieprawda. Słuchałeś tylko swojego sumienia. Teraz to rozumiem. Naprawdę."

Ogrom Muru Tytana rzuca cień na życie mieszkańców futurystycznego miasta. Korzystają z dobrodziejstw najnowszej technologii, ale potężna budowla przypomina o historii, z którą mieszkańcy dawnych Stanów Zjednoczonych jeszcze się nie rozliczyli.

EXODUS: To kolejna antyutopijna opowieść, w której znajdziemy Stany Zjednoczone podzielone na dwie części. Tym razem przyczyną izolacji Zachodu od Wschodu było rozprzestrzenianie się wirusa  ferae, który doprowadzał do mutowania się zwierzęcego DNA z ludzkim. Początkowo wyglądało to jak wścieklizna, do momentu aż nie ujawniły się skutki ugryzienia i powstawanie hybryd. Zdrowa część społeczeństwa skryła się na Zachodzie kraju, pozostawiając Wschód pogrążający się w szaleństwie, gdy ferae doprowadzało do zezwierzęcenia nie tylko wyglądu zewnętrznego, ale i umysłu.

NARRACJA: Bohaterka i jedyna narratorka wydarzeń, Lane,  jest już z tego pokolenia, które nie pamięta wzniesienia ogromnego Muru Tytana. Budowla powstała osiemnaście lat temu, więc dla szesnastoletniej Lane i jej przyjaciół jest to rodzaj atrakcji, ale i symbol strachu, gdyż mur stanowi granicę kwarantanny - ochrony przed plagą. Co się kryje w Dzikiej Strefie? Lane będzie wkrótce miała okazję sama o tym się przekonać.

LOS PRZEMYTNIKA: Wszystkie dobre opowieści akcji zaczynają się od tajemnicy i szantażu. Choć to może i dość utarty obecnie schemat to nadal się sprawdza, napędza fabułę i nadaje jej odpowiednie tempo. Lane zostaje zgarnięta z imprezy u znajomych przez zespół prewencyjny. Wszyscy się od niej odwracają, bo wiedzą, że może oznaczać to tylko jedno: została zainfekowana ferae. Okazuje się jednak, że problemem jest nie Lane a jej ojciec - przemytnik dzieł sztuki ze wschodu kraju. Zgromadzone dowody przeciw niemu zostaną wymazane, jeśli... wykona on jeszcze jedno zlecenie. Tylko Lane nie ma pojęcia, gdzie jest jej ojciec - co więcej, nie miała pojęcia, że jest przemytnikiem! Szybko się okaże, że by odwrócić wydanie wyroku śmierci, Lane sama podejmie się realizacji zlecenia.

WIEDZA Z BAJEK NA DOBRANOC: Ojciec, szmugler dzieł sztuki, zwykł opowiadać swojej jedynej córce bajki na dobranoc, ale jak się okazuje ta antyutopijna rzeczywistość wiele się od tych baśni nie różni. To jednak wiemy, dopiero gdy przekroczymy olbrzymi Mur Tytana i granicę kwarantanny - wprost do Dzikiej Strefy. Lane była szkolona, ale nieświadomie. Ojciec zapisał ją na lekcje surwiwalu - tylko czy taka wiedza wystarczy? Bardziej przydają się niebezpośrednie wskazówki co do osób i miejsc, przekazywane przed snem.

TRÓJKĄT: Lane, ze swoją urodą nieskażoną wirusem oraz ciałem, które nie znaczą jeszcze blizny, to fenomen to tamtej stronie mury. Już na początku nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim swoją determinacją (oraz tym, ze sporo osób znało jej ojca przemytnika) zyskuje sobie towarzyszy podróży. Są to strażnik Everson oraz Rafe, wychowany w Dzikiej Strefie. Rozwój relacji między bohaterami powoduje to, że działa tutaj coś w rodzaju trójkąta, ale nie jest to wątek mocno rażący. Niemniej Lane w czasie podróży... powiedzmy, że ma na co popatrzeć.

WYTRZYMAŁOŚĆ BATERII W KOMÓRCE: Lane pracowała w schronisku dla zwierząt, może właśnie dlatego tyle empatii skierowała w stronę mieszkańców Dzikiej Strefy. Może to właśnie jej narracja tak zmienia obraz tego świata, lecz sama Dzika Strefa to już raczej Kraina Czarów niż futurystyczny świat pełen ludzi w jakimś stopniu zmutowanym przez wirusa ferae. Początkowo wyglądają oni jak obywatele różnych planet z Gwiezdnych Wojen. Taki spory mix wszystkiego i miszmasz, z którym czytelnik jakoś musi sobie poradzić. Lane sporo z wizyty w Dzikiej Strefie stara się nagrać... i wiem, że to świat przyszłości, ale wytrzymałość baterii w komórce, noszonej na łańcuszku na szyi, budzi podziw... Czasem wydawało się aż, że autorka zapomniała na dłuższy moment, że Lane włączyło rozdziały temu nagrywanie.

ZWODNICZY UROK BAŚNI: W połowie powieści (i wizyty w Dzikiej Stefie) zrobiło się tak bajkowo, że miałam wrażenie, że bohaterka jest co najmniej w Krainie Czarów a nawet w okolicach Szmaragdowego Grodu w krainie Oz. Lane po prostu zachwycała się kolejnymi mutacjami, a trudno się ich bać, skoro wyglądały jak postacie z aktorskiej wersji "Czarnoksiężnika z Oz". Trudno było w tym dopatrzeć się antyutopii... a ona tam niewątpliwie jest. Dopiero, kiedy pryska czar odmienności mieszkańców Dzikiej Strefy, opowieść wraca do gatunku, w jakim się rozpoczęła.

ZWIERZEŃ CZAS: Dziwna jest też troszkę struktura tej powieści, w której obce bohaterom postacie czują się niejako zobligowane do tego by podchodzić do trójki bohaterów głównych i na start zaczynać im przedstawiać historię swojego życia. Nikt nie musi tutaj wyciągać z nikogo informacji - wszystko zdaje się podane jak na tacy... aż nadchodzi ścisły finał i tutaj znowu dałam się zaskoczyć autorce. Także choć wiele rzeczy zdaje się w "Nieludziach" zbyt oczywistych, to Kat Falls trzyma asy w rękawie do ostatnich stron swojej opowieści.

GATUNEK: Sporo odnośnie tej historii wyjaśnia notka "O Autorce", zamieszczona na ostatnich stronach. Z jej lektury dowiemy się, że Kat Falls tworzy "lekkie powieści fantastycznonaukowe" - gdzie kluczowe jest słowo "lekkie". W "Nieludziach" jest to ta bajkowa oprawa, która towarzyszy opisowi przeróżnych mutacji ludzkiego DNA ze zwierzęcym.

INNE POWIEŚCI: Co jeszcze się odnosi do tej notki to spostrzeżenie, że nie przetłumaczono tytułu serii "Dark Life"... która ma już swój przekład na język polski. Seria nazywa się Podwodny Świat i liczy sobie dwa tomy: "Mroczny Dar" (Dark Life) oraz "Osada" (Rip Tide). Taka informacja jest niezbędna, jeśli są to wcześniejsze publikacje, a czytelnik chciałaby sięgnąć także do innych powieści tej autorki. Tak się składa, że "Mroczny Dar" mam już od jakiego czasu, więc powinnam się za niego zabrać ;)


"Nieludzie" – Kat Falls
[SERIA] Tom I
Wydawnictwo: GW Foksal  [PRZEDPREMIEROWO]
W kategorii: Antyutopijne opowieści
Stron: 400
Wiek głównej bohaterki: 16 lat
W kolejności: NR 29/2015/04/06 (385)
OCENA: "Nieludzie" to lekka antyutopijna opowieść, która wprowadza w świat, gdzie ludzkie DNA zmutowało się z zwierzęcym. Empatia i zachwyt bohaterki światem za granicami kwarantanny sprawia, że całość przypomina raczej wyprawę do Oz czy też Krainy Czarów. Córka przemytnika wiedzę i ostrzeżenia czerpie z bajek, które ojciec opowiadał jej na dobranoc, nieświadomie przekazując jej tajniki szmuglerskiego fachu. Gdy czar pryska, świat zgliszczy ogarnięty szaleństwem wirusa często przypomina zmagania z chordami zombie. Choć "Nieludzie" to powieść lekko niejednolita, pełna jest wydarzeń i akcji, do tego potrafi zaskoczyć nie jeden raz: czy to przy poznawaniu przeszłości korporacji Tytana czy też w czasie wizyty na dworze króla Chicago.

PREMIERA: 22 KWIETNIA 2015

Czytaliście już jakieś powieści Kat Falls? 

sobota, 18 kwietnia 2015

"A ty, kochanie, jesteś duffem"

Albo kogoś takiego znasz
Albo masz wśród przyjaciół
Albo nim właśnie jesteś
D U F F - czyli najbrzydsza i najgrubsza z przyjaciółek
a dokładniej to tło, na którym pozostałe przyjaciółki wyglądają o wiele lepiej, z góry skazana na brak fajnego chłopaka, który patrzeć będzie tylko na owe przyjaciółki.

Zanim rozeszła się wiadomość o polskim przekładzie powieści Kody Keplinger, świat obiegł już zwiastun ekranizacji "Duff" (KLIK). Już w nim można zobaczyć szkic tej opowieści. Koncepcja "duff" okazuje się być trafna i to bardzo. Zawsze w grupie znajdzie się bowiem taki ktoś, na tle kogo pozostali wyglądają... powiedzmy sobie szczerze: korzystniej. Przyznać jeszcze trzeba, że choć nie powinno się porównywać z innymi - porównywaliśmy się, porównujemy się i będziemy to robić także w przyszłości.
Błędnym jest jednak założenie, że "Duff" to opowieść tylko o metkach, jakie łatwo przypina się w szkole średniej oraz udanej próbie wyrwania się z zaszufladkowanych kategorii, do których przydziału dokonuje elita najpiękniejszych i najbardziej wysportowanych uczniów liceum. Takie wrażenie można mieć po obejrzeniu zapowiedzi filmu, książka patrzy na całość z o wiele szerszego spektrum.

FABUŁA: Bohaterką główną i jedyną narratorką wydarzeń jest Bianca Piper. Opowieść rozpoczyna się w czasie imprezy, na której od Wesleya, podrywacza znanego z tego, że nie przepuści żadnej okazji, Bianca dowiaduje się, co znaczy słowo "duff" oraz, że to określenie dotyczy także jej. Ale czy na pewno?

Bianca miałaby być duffem dla Casey i Jessici. Tak może się wydawać, ale kiedy poznamy historię relacji dziewczyn, wiemy, że jest to prawdziwa przyjaźń a nie świadomy dobór znajomych. Casey i Bianca znają się od dzieciństwa, a Jessica to dziewczyna, która kiedyś sama wiele doświadczyła. Bianca jednak coraz bardziej zaczyna wątpić w prawdziwe intencje tej przyjaźni, kiedy nieustannie widzi jak bardzo różni się od swoich przyjaciółek. Opinia Wesleya nie pomaga, metka duffa dręczy, a do tego dochodzi jeszcze pogarszająca się sytuacja w domu.

"Jessica nienawidziła negatywnego podejścia do życia. Nie znosiła go tak bardzo, że nigdy by nie powiedziała, że go nienawidzi. To byłoby zbyt negatywne."

Kolorowe plakaty filmowe zwiastują komedię, opowieść lekką i zabawną. Tymczasem "Duff" jest bardziej jak te dwie okładki w ciemniejszej tonacji: ma swoją mroczną stronę. Dowiadujemy się, że matki Bianci coraz częściej nie ma w domu, a jej ojciec choć na razie jakoś się trzyma, to nosi w sobie piętno alkoholika, który picie rzucił jeszcze przed narodzinami córki. Jak ten stan rzeczy zmieni niespodziewany pozew rozwodowy ze strony żony?

Bianca znajduje sposób na odreagowanie stresu i jest to taka opcja, która z literatury Young Adults zmienia "Duff" zdecydowanie w powieść New Adults, choć bez jakiegoś dużego naszpikowania opisami erotycznymi. Z czasem okazuje się, że nie wszystkie rodziny szkolnych znajomych są idealne, za fasadą pięknej willi kryje się samotność, a każdy znajduje sposób by nagromadzenie negatywnych emocji odreagować: jedni lepiej, drudzy gorzej. Co jednak kiedy sekrety spędzania pozalekcyjnych godzin zaczną wychodzić na jaw?

"- Nalej mi jeszcze jedną, Joe. - Pchnęłam w kierunku barmana pustą szklankę. Złapał ją z łatwością.
- Już ci wystarczy.
Wywróciłam oczami.
- To cola."

SZANSA DOBREJ EKRANIZACJI: Nie miałam jeszcze okazji obejrzeć ekranizacji, ale z samego opisu filmu i zwiastunów widać (szczególnie po lekturze powieści) dość jasno, że nie będzie to przeniesienie akurat tej historii na ekrany. Może raczej użycie tylko niektórych jej aspektów czy wątków. W wielu amerykańskich filmach zobaczymy zwyczaj "metkowania" ludzi w szkołach średnich. Tak było w kultowej produkcji "Wredne dziewczyny" czy też "Easy A" - sama Bianca dość często odwołuje się do piętna "Szkarłatnej litery" czy toksycznych relacji z "Wichrowych Wzgórz".


Koncepcja "Duff" zapewne dlatego skusiła filmowców do sięgnięcia po powieść Kody Keplinger, bo tworzy wizję powtórzenie sukcesu "Wrednych dziewczyn". Problem jednak w tym, że "Duff" to powieść niejednolita, choć początek i zakończenie przypomina gatunkiem komedię, to środek jest dość mroczny - skupia się na ucieczce w nałogi przed stanem rzeczywistości: bohaterowie szukają zapomnienie w alkoholu albo w seksie. Zdziwię się, jeśli pewne wątki pojawią się w ekranizacji, ale też pozytywnie się zaskoczę. Zwiastuny wskazują, że jest to raczej opowieść o kolejnej przemianie z przeciętnej dziewczyny, wręcz tej najbrzydszej z grupy (tytułowego duffa) w obiekt pożądania, którego siły nie można lekceważyć.

"Duff. Ta brzydka i gruba" - Kody Keplinger
[OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
W oryginale: "The DUFF: Designated Ugly Fat Friend", 2010
Wydawnictwo: Mira
W kategorii: Bez wątków paranormalnych 
W kolejności: NR 28/2015/04/05 (384)
OCENA: Powieść Kody Keplinger niewątpliwie zaskakuje. Początkowo wydaje się, że to kolejna komedia z akcją w szkole średniej. Dość szybko jednak historia podejmuje o wiele poważniejszą tematykę. Zakończenie opowieść, po mroczniejszym epizodzie, mimo to powraca do typowej komedii romantycznej. Przez te przeskoki powieść wydaje się lekko niejednolita. Trudno jednak odmówić historii uroku, bohaterce sarkastycznego poczucia humoru, a autorce tego, że zaskoczyć potrafi.
Zobaczcie jeszcze (świetny i zabawny!) wywiad pewnej znanej blogerki z aktorami, którzy wcielili się w książkowych bohaterów - a ciekawa jest to obsadza, bo i aktor znany z serialu "The Tomorrow People" a obecnie z "The Flash" obok aktorki z "Dziewięciu żyć Chloe King".

czwartek, 16 kwietnia 2015

Misja Języki Obce #1

PAMIĘĆ: Żeby poprawić pamięć można grać w różne gry: takie tradycyjne lub też dostępne poprzez (darmowe) aplikacje (przykładowo pobierane ze stron Google Play). Choć każdy trening poprawiający kondycję naszej pamięci jest wartościowy to dla mnie najczęstszym materiałem do pracy i zabawy są słówka w języku obcym

FISZEK ŚWIAT: Przyznam szczerze, że mam już tych różnego rodzaju fiszek w domu pełno. Jeszcze więcej jest tych wykonanych samodzielnie, wliczając w to także zbiory z czasów, kiedy profesjonalnie opracowane fiszki dla tak szerokiej oferty językowe to było tylko marzenie. Dziś mamy praktycznie do wyboru do koloru, a raczej do języka :)

CO PRZYCIĄGA UWAGĘ: Podczas wizyty w salonie (Empik) moją uwagę przyciągnął tytuł do nauki języka niemieckiego. Samodzielnie opracowanych fiszek by zapamiętać rekcję (stałe połączenie czasownika z przyimkiem plus przypadkiem) wyprodukowałam już sporo, ciekawiło mnie jednak jak wyglądać będzie opracowanie przygotowane przez wydawnictwo. Powiem jeszcze całkiem szczerze, że skusiła mnie nie obietnica nagrań mp3 do pobrania (te oferowane są już do większości tytułów) lecz dołączony program do utrwalenia wiadomości. Takiego zestawu (fiszki + nagrania + program do nauki) jeszcze nie spotkałam, zaryzykowałam więc i kupiłam ten zestaw.

PRZEGLĄD: Sto fiszek to nie jakaś ogromnie duża liczba, jeśli sięgamy po język, którego już wcześniej się uczyliśmy. Po przejrzeniu całego zestawu z tych zaproponowanych 100, chciałabym sobie powtórzyć 44 fiszki, z czego nowość stanowić może zarówno jakieś słowo (użyte w przykładowym zdaniu) lub sam czasownik z rekcji.

WYGLĄD FISZKI: Fiszki tematycznie podzielone są także na kategorie, w zależności od tego użycia jakiego przypadku (Dativ, Akkusativ, Genitiv, a może tylko Nominativ) wymaga dany czasownik. Tradycyjnie mamy tu czasownik w bezokoliczniku plus przykład użycia tej rekcji w zdaniu, a na odwrocie tłumaczenia zawrotu i zdania przykładowego. Co jeszcze bardzo jest przydatne, w przypadku języka niemieckiego ale nie tylko, dla każdego czasownika podano jego formy Imperfekt oraz Perfekt (dwóch czasów przeszłych) - niezależnie od tego, czy jest to czasownik odmieniający się regularnie czy też nie. Dzięki temu powtarzamy nie tylko rekcję, ale i formy czasów.
Dodatkowym ćwiczeniem: może być też przekształcanie zdania przykładowego tak by było w innym czasie niż wyjściowy (w jakim je zaprezentowano).
DODATKI (I POMOC TECHNICZNA): Teraz najważniejsza część, czyli ten aspekt tego produktu, który skusił mnie do zakupu. Troszkę miałam problemów natury technicznej: po pierwsza skąd pobrać ten program? Choć na stronie wydawnictwa (KLIK!) mamy screeny z prezentowanego programu, nie ma tam bezpośredniego linku / pola by kod zrealizować (sam kod jest zamieszczony na skrzydełku opakowania fiszek). Jest za to formularz kontaktowy, z którego skorzystałam - i otrzymałam błyskawiczną odpowiedź oraz pomoc. Kody do fiszek można zrealizować w Strefie Gratisów (LINK).
PROGRAM: Dodatek ten nazywa się Aktywny Trening i są w nim skumulowane nagrania mp3 z ćwiczeniami z zdaniami typu wielokrotnego wyboru. Można dobierać tłumaczenie lub wykonywać ćwiczenie ze słuchu, w którym trzeba rozpoznać, który czasownik z rekcji został wypowiedziany (łatwe ćwiczenie na rozpoznawanie). Manipulować możemy zarówno liczbą pytań (20 albo 40) lub samemu dobrać zestaw, zaznaczając czasowniki bezpośrednio z listy nagrań. Jeśli chodzi o nagrania mp3 to czytane jest słówko (tutaj czasownik plus przyimek) jak i zdanie (to samo przykładowe użycie czasownika jak na fiszce w zestawie).
Jest też opcja by samemu nagrywać słówka i dodawać ich tłumaczenia, choć mnie akurat ona nie interesuje, gdyż wolę mieć za model nagrania idealnej wymowy native speaker'ów (rodowitych użytkowników języka).

W SKRÓCIE: Opcja dodatkowego programu, który jeszcze bardziej urozmaici powtarzanie materiału, poznanego dzięki przeglądaniu fiszek, to bardzo ciekawa alternatywa dla tradycyjnych zestawów z serii fiszek językowych. Nagrania mp3 to pobrania, by utrwalić wymowę obcych słów i zwrotów, to już praktycznie standard. Program Aktywny Trening nie zajmuje dużo miejsca, posiada przyjemny interfejs i zachęca do powtarzania materiału. By przenieść same nagrania mp3 na odtwarzacz, co zwykle się zaleca, raczej bym się na to nie zdecydowała, ale jeśli przykłady wymowy są w postaci nagrań - a te przeniesione w ramy programu komputerowego by można było komponować z nich ćwiczenia - to znaczenie zwiększa moją szansę by do nich sięgnąć.

REKCJA CZASOWNIKÓW
Język: Niemiecki
Ilość: 100 fiszek
Poziom trudności: A2 - B2
Wydawnictwo: EDGARD  (opis wydawcy)
Cena: 9,99
UWAGA: Zaciekawił mnie akurat język niemiecki, ale warto też posprawdzać na opakowaniach fiszek (do nauki innych języków obcych) czy nie zawierają one aby programu do pobrania. To miła forma urozmaicenia nauki przy tak korzystnej cenie - programy do nauki oferowane są zwykle przy większych (i droższych) zestawach.

Jakie metody Wy stosujecie aby poprawić swoją pamięć? 
Może macie jakieś sprawdzone gry / aplikacje ? 
Być może też uczycie się aktualnie z jakiegoś zestawu fiszek? :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Geek Girl: Modelka z przypadku

"Pierwsza zasada magii jest również jej jedyną zasadą. Magia zdarza się wtedy, gdy jej nie szukasz."

Harriet Manners nigdy nie chciała zostać modelką, nawet nie chciała jechać na te targi do Birmingham, lecz czego się nie robi dla najlepszej przyjaciółki. Właściwie to nawet dla Nat Harriet by tego nie zrobiła, została sprytnie wmanewrowana, choć sama też podstępem próbowała wyjazdu uniknąć. Nat zależy na targach, gdyż mają się tam pojawić łowcy z agencji do spraw modelingu. W ich oko wpada jednak nie ta dziewczyna, która od dzieciństwa marzyła o chodzeniu po wybiegu, lecz nasza Harriet - zupełnie na nie, jeśli o kwestie mody chodzi, i absolutnie na tak, gdy mówimy o obsesyjnym zainteresowaniu poszczególnymi dziedzinami nauki. Choć modeling to skradzione marzenie najlepszej przyjaciółki, przez co robi się z tego kłopotliwa sprawa, jest to także szansa na pozbycie się etykiety geeka, która potrafi być uciążliwa i krzywdząca.

Gdy rozpędza się niespodziewana przygoda z modelingiem, dowiadujemy się w międzyczasie sporo o dotychczasowym życiu Harriet. Sama główna bohaterka pełna jest poczucia humoru, ale jej rodzice? Trudno powiedzieć, kto kogo przebija. To chyba nie jest aż tak ważne, gdyż liczy się to, jak bardzo "Geek Girl" potrafi czytelnikowi poprawić humor.

"No dobrze, zanim wsiądziemy do tego autokaru, pewnie chcielibyście się dowiedzieć o mnie paru rzeczy.  Albo i nie. Może myślicie sobie o rany, Harriet, leć z tym dalej, nie mamy całego dnia!"

Nic więc nie zdradzając ze szczegółów tej historii, a można dać się zaskoczyć zmiennym biegiem fabuły, lecimy dalej z wrażeniami z lektury "Geek Girl" :)

INNE ZE ŚWIATA MODY: Troszkę trafiło się już tych powieści o nastoletnich modelkach. Jest oczywiście opowieść pióra Meg Cabot. Tutaj gra toczy się jedna o wyższą stawkę niż milionowe kontrakty, choć niewątpliwie w szantażowaniu argument ten jest przydatny. W "Top Modelce" dochodzi do zmiany ciał...a konkretnie do transplantacji mózgu, a przy tym i osobowości, zwyczajnej dziewczyny i pewnej ślicznej gwiazdki wybiegów. Emerson można by określić mianem geeka, komputerowego w szczególności. W stu procentach jest zaś ona osobą niezainteresowaną modą - podobnie jak w przypadku Harriet.

WĄTKI AUTOBIOGRAFICZNE: Można czytać o świecie nastoletnich modelek, ale ile będzie z tego prawdy, a ile zwyczajnej fikcji w wykonaniu autora? Powieść Holly Smale tak bardzo ciekawiła, bo autorka ma doświadczenie w modelingu. Holly mając piętnaście lat została wyłapana przez agencję modelek. Przez dwa lata chodziła po wybiegach, lecz nie lubiła tego zajęcia (źródło). Brytyjka stwierdza, że może gdyby była modelką nie jako nastolatka a troszkę starsza osoba, z bardziej ukształtowaną osobowością, zupełnie inaczej odbierałaby świat mody. Tymczasem nastoletnia Holly była bardzo niepewna siebie i nieśmiała... co skutkowało tym, że nieustannie uważała, że ktoś popełnił błąd zatrudniając właśnie ją.

NIEWĄTPLIWE PLUSY: "Geek Girl" to jedna z lepszych książek, jakie czytałam od początku 2015 roku. Powieść cechuje przezabawne sytuacyjne poczucie humoru. To książka idealna na rozładowanie negatywnych emocji. Jej lektura to także taki moment, kiedy można się ucieszyć, że "Geek Girl" to zaledwie początek serii (łącznie sześć tomów). W tej powieści stosowanie zakładek nie ma większego sensu, bo na każdej praktycznie stronie znajdzie się jakiś cytat lub dialog wart wyróżnienia.
Rozdziały są mikroskopijne, co oznacza, że mają zaledwie po parę kartek, dzielą powieść nie tylko na sceny, ale także jeszcze poszczególne sceny na pomniejsze fragmenty. To zdecydowanie przyśpiesza tempo lektury. Historia Harriet jest może i lekko przerysowana, momentami też troszkę naiwna (tutaj niestety wątek miłosny), ale często i bardzo prawdziwa - w sprawach, które modelingu nie dotyczą, a raczej życia.
Ponieważ Harriet jest tytułowym geekiem, zapowiadano już w opisie powieści, że historia naszpikowana jest ciekawostkami i różnymi naukowymi faktami... jest i owszem, tylko za bardzo nie da się tego odczuć, bo albo to już wiemy, ale jest to taki po prostu fakt, a w o wiele mniejszym stopniu jakaś ciekawostka. Moje jedyne zastrzeżenia do tej powieści to: wątek miłosny oraz wybór interesujących (geekowych) faktów.

REKOMENDACJE: To taki rodzaj książki do której będę wracać jeszcze wielokrotnie i którą z przyjemnością będę widzieć na półce z moimi ulubionymi powieściami. Zdolność podnoszenia na duchu, rozśmieszania i zawartego w niej poczucia humoru mogę porównać tylko do sposobu, w jaki działa na mnie narracja Kerstin Gier w "Czerwieni Rubinu". Pierwszy tom z serii Geek Girl to opowieść o tym, czy skradzione marzenia mogą stać się naszymi własnymi oraz czy metamorfoza w modelkę to szansa na zmianę siebie, kiedy jeszcze poszukujemy drogi do tego, kim chcielibyśmy się w przyszłości stać.

"Geek Girl" - Holly Smale
[SERIA] Tom I z VI
Wydawnictwo: Jaguar
W kategorii: Young Adults (moda na wybiegu)
W kolejności: NR 27/2015/04/04 (383)
Następny tom: "Geek Girl. Japońska katastrofa" (co może być o tyle ciekawe, że znów autorka przeniesie własne doświadczenia w fabułę powieści, gdyż sama spędziła dwa lata ucząc języka angielskiego w Japonii) - premiera już na początku maja (06.05). Jak dobrze, że tak prędko! Mam nadzieję, że utrzyma się takie tempo dla wydawania kolejnych tomów tej właśnie serii :)

Seria Geek Girl:
1. Geek Girl     2. Model Misfit     3. Picture Perfect      4. All That Glitters
* Jeśli jednak wierzyć Wikipedii, seria będzie liczyć aż sześć książek, a tom 5 i 6 zostaną wydane w roku 2015.

Mieliście już okazję poznać "Geek Girl"? Może pamiętacie inne powieści, w których występował modeling w roli głównej?

sobota, 11 kwietnia 2015

"To jest pociąg do Babylon"

"Czy nie jest tak, że o naszej wartości decyduje zdanie innych osób? [...] Potrafisz dobrze pisać - ale tylko dlatego, że kiedyś powiedział tak jeden z wykładowców, a twoja mama była tego samego zdania. Jesteś dobrą przyjaciółką, bo ktoś tak ci mówi. A jeśli nikt tego nie mówi, prawdopodobnie nie jesteś."

FABUŁA: Aubrey ucieszyła się, gdy "przetrwała" Rachel. Imię jej dawnej najlepszej przyjaciółki nawet po tylu latach wywołuje niesmak i gorzkie wspomnienia. Jak szybko przekuwa się przyjaźń w nienawiść? A może było to zupełnie inne oblicze uczucia, które wszyscy określali mianem przyjaźni? Obecnie jednak życie Aubrey chciałoby wieść wielu. Jest w tej historii od samego początku i druga strona medalu. Można bowiem dostać się na wymarzoną uczelnię (Brown z prestiżowej Ivy League) i znaleźć pracę w zawodzie (dziennikarstwo), w miejscu gdzie tyle osób chce mieszkać (Nowy Jork), a jednocześnie nie rozprawić się z błędami przeszłości i cały czas ciągnąc jej ciężar za sobą w dorosłe już życie.
Aubrey wraca na pogrzeb byłej najlepszej przyjaciółki, bo tego oczekuję po niej inni... Ale i mają pretensje: dlaczego nie było z Rachel owej przyjaciółki, kiedy ta najbardziej jej potrzebowała?

"Wszystko jest subiektywne, wszystko zależy od tego, kto opowiada."

Ważniejsze pytanie jest jednak: jaka była owa Rachel, która nagrała ostatnią wiadomość (pożegnalną) na poczcie głosowej swojej byłej najlepszej przyjaciółki? Długo by opowiadać, ale jeśli znacie choć trochę zarys fabuły "Pretty Little Liars" to Rachel była to taka wersja Alison DiLaurentis. Jej taktyka to: przyciągnąć do siebie ludzi poprzez znajomość ich sekretów, szantażować gdy nadarza się okazja, a na co dzień zapewniać o swojej przyjaźni, okazjonalnie upokarzając owych "przyjaciół" w szerszym gronie. Aubrey trafnie oddała ten rodzaj toksycznej przyjaźni w słowach: "że czułam się tak potrzebna i bezużyteczna jednocześnie."

"- To co robiłaś na peronie?
- Nie wiem. Może chciałam pojechać do Babylon.
Dlaczego do Babylon?
- Nie wiem. Ostatnia stacja. Koniec życia."

Konfrontacja prawdziwej siły Aubrey nadejdzie wraz z powrotem do rodzinnego miasteczka. Ile książek nie czytam, powrót do dawnego miejsca zamieszkania jest dla bohaterów istną traumą. Aubrey wyrywa się z pracy by pobyć w domu, niekoniecznie związane jest to już z faktem, że pójdzie na pożegnanie najlepszej byłej przyjaciółki. Jako czytelnicy nie wiemy jednak co zakończyło ową przyjaźń, jaki był jej przebieg ani tym bardziej jak się owa więź zaczęła. Klucz do tych odpowiedzi spoczywa w rękach narratorki.

Aubrey podejmuje opowieść od początku, ale nie zaprzestaje narracji wydarzeń z teraźniejszości, choć często się mocno się one przeplatają. Rozdziały dzielą się między akcję rozgrywającą się współcześnie (rok 2014) i retrospekcję (wydarzenia wcześniejsze i te z ostatniej klasy liceum - rok 2009). Okazuje się z czasem, że zarówno Rachel jak i Aubrey miały sporo na sumieniu, a wszystkie te doświadczenia okraszone były zawsze sporą dawką alkoholu, dymu papierosowego oraz ...innych nastoletnich form rozrywki. Narratorka zresztą nawet w teraźniejszości ma z tym problem, a do zestawu dołączyły jeszcze leki na stany przeciwlękowe. Co jednak się wydarzyło, że Aubrey musiała trafić na terapię?

"- No ale?
- Ale co?
- Kochasz go?
- Nie wiem. Może. Chyba tak. - Czułam, że moje wargi wyginają się w uśmiechu, ale go powstrzymałam. Każdy przejaw słabości oznaczał wystawienie się na okrucieństwo Rachel. Musiałam się zachowywać jak gdyby nigdy nic. Zawsze musiałam się zachowywać jak gdyby nigdy nic."

PROBLEMATYKA: Istotne jest w przypadku literatury New Adult aby pokazać, że jeśli pisarz zaserwuje bohaterowi taką dawkę traumatycznych doświadczeń, musi też umożliwić mu znalezienie skutecznej i długotrwałej pomocy. W tej powieści mamy (znów) do czytanienia z PTSD, jak chociażby w przypadku Mary Dyer, ale i wielu innych powieściach. U Aubrey diagnoza ta połączona jest, co ważne, z dwutygodniową terapią (plus możliwością dalszej kontynuacji). Rozpoczęcie i zakończenie owych sesji z psychologiem stanowi początek i finał powieści. A co było w międzyczasie?

Tematyka podjętego leczenia jest bardzo ważna, szczególnie, że tak wiele powieści typu New Adult serwuję wersję, iż dwie skrzywdzone i zranione osoby, które połączyła miłość, poprzez okazaną sobie wyrozumiałość i wsparcie potrafią się nawzajem uleczyć... Co z uwagi na horror, jaki twórcy NA zgotowali dla swoich bohaterów, jest niemożliwe. Obecność drugiej bliskiej sercu osoby jest kluczowa, ale nie potrafi zastąpić profesjonalnej pomocy. Nawet jeśli się uważa (tak jak Aubrey czy jej chłopak Adam), że jest się całkowicie "teropioodpornym", można się po latach samemu zaskoczyć. I nawet jeśli NA zafunduje czasem happy end, to tylko powieść, a potrzebna jest realna ocena życia.

TYTUŁ i jego PRZEKŁAD: Zabawna sprawa. Byłam przekonana, że tytuł tej książki brzmi nie inaczej jak "Ostatni pociąg do Babilonu". Zapowiadało się na opowieść z akcją bez wątków paranormalnych, rozgrywającą się w czasach współczesnych, nici więc raczej z odniesień do mitycznego Babilonu. Zabawny jest jednak fakt, że Babilon to po angielsku właśnie Babylon. Dlaczego więc może być film pod tytułem "Miłość w Nowym Jorku"... a nie w "New York"? Nowy Jork to nazwa utarta, ale Babilon chyba także za taką można uznać? Dla mnie ta powieść zostanie już pod tytułem "Ostatni pociąg do Babilonu" - to po prostu brzmi lepiej ;)

TYP HISTORII: Opowieści w jednym tomie są jak znajomości bez zobowiązań - przeczytać można, a nie jest się automatycznie wplątanym w losy danej serii, przy tym śmiało liczyć na finał historii i ujawnienie sekretu. Tak jest przynajmniej z większością opowieści, jeśli zaś chodzi o tej finał powieść to mamy tu otwarty tych zakończenia. Obiecanej tajemnicy, z początku samej historii, nie usłyszymy. Nie żebym bardzo chciała usłyszeć jej treść (jest dość upiorna), ale obietnica finału tego wątku budowała napięcie CAŁEJ powieści.

W SKRÓCIE: Opowieść o błędach młodości i dorosłym życiu Aubrey Glass nie jest jedną z tych lekkich lektur, które można poczytać na odprężenie. Zaczyna się od samobójstwa, a poprzez wspomnienia schodzi na tematykę przemocy seksualnej i późniejszej już walki z PTSD. Początkowo jest to dość mrocznie, z czasem powieść bardziej skupia się na wspomnieniach z lat licealnych, a kończy się pojednaniem bohaterki samej ze sobą oraz z otaczającą ją rzeczywistością.


"Ostatni pociąg do Babylon" - Charlee Fam
[OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo: Jaguar
W kategorii: New Adult / szkoła średnia 
Stron: 320
W kolejności: NR 26/2015/04/03 (382)
CIEKAWOSTKI: To pierwsza książka, którą widzę bez podziękowań. Jest co prawda dedykacja, ale strony z listą osób, które "należy" wymienić by im podziękować, nie znajdziemy ani pod koniec ani też na wstępie do opowieści.
Z OKŁADKI: "Pozycja obowiązkowa dla fanów Alice Sebold i Johna Greena". Nie czytałam jeszcze nic od Alice Sebold, ale czytałam praktycznie wszystkie powieści Johna Greena i jakoś nie widzę tego nawiązania. Jeśli do czegoś bym porównała debiut Charlee Fam to do powieści "Trzynaście powodów" i w odniesieniu tym byłby uwzględniony tylko podobny nastrój obu historii.

Czytaliście już może opowieść Aubrey Glass? Jak wrażenia?

P.S.: Jutro relacja z lektury niesamowitej powieści "Geek Girl", którą już teraz serdecznie polecam!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Kopciuszek w Starterze


POWÓD DO LEKTURY: Od czasu premiery książkowych "Igrzysk" zawsze zwracam szczególną uwagę na ten gatunek powieści. Może właśnie dlatego, że antyutopijne opowieści potrafią lepiej uzmysłowić skalę danego problemu, który istnieje już obecnie, poprzez pokazanie go w futurystycznej przyszłości. Choć to historie opowiadające o tym, co dopiero być może będzie, jest to także rodzaj refleksji nad rzeczywistością dnia dzisiejszego. Co może się stać, jeśli nie znajdzie się rozwiązania dla danego problemu? W powieści "Starter" jest to kwestia starzejącego się typu społeczeństwa oraz znacznego przedłużenia średniej wieku dla pracy, przejścia na emeryturę i ... ogólnie życia.

BRAKUJĄCE POKOLENIA: Stany Zjednoczone właśnie mierzą się z konsekwencjami niedawnej wojny bakteriologiczna, która usunęła część populacji, znajdującej w wieku od 20 do 60 lat. Nie tak miało być. Szczepionkę podano najmłodszym i najstarszym, gdyż to oni byli najbardziej podatni... a to oni jako jedyni przetrwali. Zniknęło pokolenie rodziców, pozostali najmłodsi i ich dziadkowie. O ile komuś się poszczęściło na tyle, by mieć jeszcze dziadków. Powstało więc bardzo podzielone społeczeństwo, gdzie młodzi i silni mogli odebrać miejsce starszym... szczególnie, że sto przeżytych lat życia w tej wersji przyszłości to dopiero początek. Choć wydłużono średnią wieku, nie udało się jednak zachować młodości ciała... ale i na to antyutopijna przyszłość ma już swoja odpowiedź.

ŻYCIE NA WYNAJEM: Do świata podzielonego na Starterów (najmłodsze pokolenia) i Enderów (pokolenie dziadków) wprowadza nas Callie. Dziewczyna wraz z młodszym bratem i przyjacielem ukrywają się w pustostanie. Lepsze to niż trafienie do ośrodka. Ten stan nie może jednak trwać wiecznie, gdyż Tyler (młodszy bra Callie) potrzebuje lekarstw i pomocy, na które nie ma środków, gdyż w tym świecie obowiązuje ustawa o ochronie zatrudnienia dla (bardzo licznego) starszego pokolenia, a młodsze sieroty praw nie mają żadnych.
Rozwiązaniem problemu bohaterów wydaje się być firma Prime Destinations, która zajmuje się wynajmem ciał nastolatków dla starszego pokolenia. Z opuszczonych biurowców, dosłownie z rudery, Callie przeniesie się do rezydencji w Beverly Hills, choć nie będzie z tego nic pamięć, a czas wynajmu odbierze zaledwie jako sen. Obudzi się za to o wiele, wiele bogatsza. Co jednak, jeśli ocknie się zbyt wcześnie?

PODOBIEŃSTWO HISTORII:
I. Wynajem: Pierwsze i natychmiastowe skojarzenia przemysłu zajmującego się "wynajmem ciał" to serialowa opowieść z lat 2009 - 2010 (OPINIA). Tam w dwóch sezonach, które także uwzględniają antyutopijną koncepcję świata, poznajemy historię Echo i tego jak znalazła się w Domu Lalek (Dollhouse). Bohaterka żyła, cóż jak żyła, aż ktoś uznał, że jej ciało i młodość można o wiele lepiej wykorzystać. Teraz jako Echo, nie pamiętając nic sprzed czasu zanim znalazła się w Domu Lalek, przyjmuje kolejne osobowości. W tym świecie osobowość można zgrać na dysk, a osoba która wynajmuje lalkę może na nowo spotkać kogoś, kogo kiedyś znała, lub też umówić się na idealne spotkanie, z kimś o pożądanych cechach charakteru. Choć "Starter" ma w swojej fabule także próbę zabójstwa czy też obalenia organizacji zajmującej się wynajmem, to tak daleko jak twórcy "Domu lalek" w swojej koncepcji nie idzie.
II. Relacja dawna - najemca: Nagłe usłyszenie głosu czy też poczucie czyjejś (dodatkowej) obecności w ciele dawcy to zwrot akcji bardzo dobrze znany wszystkim, którzy czytali już "Intruza" (OPINIA). Walka o przejęcie kontroli, a raczej o jej odzyskanie, nad własnym ciałem i sprzeczne interesy obu rezydentów (oryginalnego i rentera / Duszy) to chwile, które decydują o przyszłości fabuły w obu książkowych historiach.
III. Młodsze rodzeństwo w tarapatach: Callie robi wszystko by ochronić młodszego brata - Tylera. Tak jak Katniss by ocalić Prim, w czasie "Piąta fala" Cassie walczy o przetrwanie swoje i młodszego braciszka. Tutaj rodziców także zabrała zaraza. Ma się te dodatkowe atrakcje z tym młodszym rodzeństwem w antyutopijnym świecie.
IV: Starsze konta młode pokolenie: Świat, w którym w młodym pokoleniu widzi się zagrożenia, a obywateli jako dzieci już zamyka w zakładach o zaostrzonym rygorze, to schemat czytelnikowi bardzo dobrze już znamy, przykładowo z "Deklaracji" (OPNIA), gdzie także występuje problem Długowieczności.

KOPCIUSZEK W ANTYUTOPII: Tego wątku z całą pewnością nie spodziewałam się w "Starterze" znaleźć, a jest on tutaj i to całkiem sporo miejsca mu poświęcono. Jakoś trudno to sobie wyobrazić? Otóż Callie, przebudzona wbrew zasadom w ciele swojej renterki, żyje jej życiem. Po pierwsze nie chce złamać warunków najmuj (i nie dostać zapłaty), po drugie otrzymuje ostrzeżenie od osoby, która jej ciało wynajęła. Niczym Kopciuszek (Callie) poznaje księcia, idzie z nim na bal, ukrywając przy tym swoją prawdziwą tożsamość. Książę oczywiście księciem nie jest, ale synem senatora. Jeśli o ten baśniowy motyw chodzi, to jest tu nawet osławione zgubienie pantofelka! W "Starterze" motyw Kopciuszka stanowi jednocześnie dość przewrotny i lekko mroczny wątek powieści, jeśli patrzeć już na całość fabuły.

REKOMENDACJA: Powieść Lissy Price z 2012 roku to antyutopijna historia pełna akcji. Choć mamy tutaj do czynienia z kombinacją wcześniej znanych już wątków (czy to z innych powieści czy też serialowych opowieści), można łatwo dać ponieść się fabule, a autorka potrafi zaskoczyć więcej niż parę razy. Po młodzieżowych antyutopiach zawsze spodziewam się opowieści pełnej napięcia i tutaj właśnie taką dostałam. Styl, w jaki opowiedziana została ta powieść, bardzo sprzyja tempu szybkiej akcji, rozdziały nie należą tu do zbyt długich, a  większe opisy zdarzają się nie za często. Czasem w jednym krótkim paragrafie streszcza się działania wpisane w ciąg całego dnia lub nagłą zmianę lokalizacji. Nie potrafiłam się jednak zidentyfikować z Callie ani bardziej przejąć jej zmiennym losem, może poza momentem, kiedy trafiła do osławionego ośrodka.

PLUS: Obecność reinterpretacja wątku Kopciuszka, napotkana w tej powieści, była bardzo miłym zaskoczeniem i niewątpliwie miała ona stanowić ozdobę tej książki, lecz jakoś nie emocjonowała w tym wydaniu tak jak zawsze. Z futurystyczną wersją tej baśni o wiele lepiej poradziła sobie Marissa Meyer w "Sadze księżycowej - Cinder". Tutaj są to tylko pojedyncze sceny, które zawierają jednakże ciekawe rozmyślania, jakie dziewczyna zwana Kopciuszkiem, mogła mieć, kiedy pojawiła się przed nią perspektywa poznania księcia. Jako antyutopijna przygoda "Starter" jak najbardziej się sprawdza, a zakończenie opowieści zachęca do sięgnięcia po kontynuację pod hasłem "Ender".


"Starter" - Lissa Price
[SERIA] Tom pierwszy z dwóch
Wydawnictwo: Albatros
OPIS WYDAWCY 
FRAGMENT DO POCZYTANIA (ROZDZIAŁ 1)
W kategorii: Antyutopijne
Stron: 400
Oprawa graficzna: Niejednego skusi taka lśniąca okładka i zapowiedź dobrej akcji - tego jestem pewna. Sama koncepcja okładki to tajemnica, a związana jest z pewnym szkicem. Jednocześnie białe włosy można odnieść do metafory całości tej historii: ponad stuletniej dusza, który wynajmuje sobie młode ciało do celów tylko jej znanych. Brzmi to może i bardzo upiornie ale książka nie jest przerażająca, przypuszczalnie dlatego, że opowieść skierowano do młodzieży.
W kolejności: NR 25/2015/04/02 (381)
PREMIERA: 8 KWIETNIA 2015

sobota, 4 kwietnia 2015

Wielkanocny Czas!

Za oknem raz wiosenne słońce i błękit nieba, a raz... prawdziwe białe święta. Kwiecień plecień w pełnym wymiarze, bo rzeczywiście jest trochę zimy a trochę lata. Najbardziej cieszę się już z tych letnich epizodów, gdyż od tego słońca człowiek chodzi cały pełen energii. W moim przypadku wystarczy tylko przebłysk słońca i skrawek niebieskiego nieba na horyzoncie aby już poczuć się o wiele lepiej :) Też tak macie?

Tym razem stosik jeszcze MARCOWY:
"Clariel" - Garth Nix
"Opal" - Jennifer L. Armentrout
"Próba ognia" - Josephine Angelini
"Nieskończoność" - Sherrilyn Kenyon
"Will Grayson, Will Grayson" - David Levithan, John Green
"Czarne jak heban" - Salla Simukka   (RECENZJA)
"Ostatni pociąg do Babylonu" - Charlee Fam

Zakup własny to:
"Kopciuszek" - Elizabeth Rudnick  (RECENZJA)
"Kopciuszek" - Brittany Candau  (RECENZJA)
"Oddychając z trudem" - Rebecca Donovan (od Biedronki)
"Utrata" - Rachel Van Dyken  (od Biedronki)

I jego KOLEJNA CZĘŚĆ:
"Przybysze" - Melissa Marr
"Tabula Rasa" - Kristen Lippert-Martin
"Krew aniołów" - Johanna Sinisalo
"Akademia dobra i zła" - Soman Chainani (RECENZJA)
"Geek Girl" - Holly Smale
"Byliśmy łgarzami" - E. Lockhart  (RECENZJA)
"Nieludzie" – Kat Falls
"Starter" -  Lissa Pric

Zakup własny:
"Rozważna i romantyczna" - Jane Austen (3 zł)
"Red Rising: Złota krew" - Pierce Brown
"Charlie" - Stephen Chbosky
"Talon" - Julie Kagawa
"Znajdę Cię, Crystal" - Joss Stirling

W ramach wymiany na LC:
"Taniec Cieni" - Yelena Black
"Chłopak nikt" - Allen Zadoff
"Lola i chłopak z sąsiedztwa" - Stephanie Perkins

MARZEC był to MIESIĄC BAŚNI i z tego cyklu ukazały się posty tematyczne:
PRZEDŁUŻENIE: Ponieważ cały czas napotykam na coraz to inne nawiązania do klasycznych baśni (chociażby w powieści "Byliśmy łgarzami" czy "Starter") i mam jeszcze pomysły na ten projekt, zdecydowanie należy go przedłużyć. Myślę, że czas także przyjrzeć się innej baśni, która doczeka się swojej aktorskiej wersji :)
PODSUMOWANIE MIESIĄCA i MARZEC W LICZBIE 9

NR 15/2015/03/01 (371) "Onyks" - Jennifer L. Armentrout  (zdecydowanie się rozkręca)
NR 16/2015/03/02 (372) "Zagubiony heros" - Rick Riordan (nie jest już tak jak w poprzedniej serii)
NR 17/2015/03/03 (373) "Coś do ocalenia" - Cora Carmack  (już finał serii!)
NR 18/2015/03/04 (374) "Kopciuszek" - Elizabeth Rudnick  (jeszcze przed seansem w kinie)
NR 19/2015/03/05 (375) "Kopciuszek" - Brittany Candau  (w dzień premiery, ale przed kinem)
NR 20/2015/03/06 (376) "Białe jak śnieg" - Salla Simukka  (podobnie jak u Carmack, akcja w Pradze)
NR 21/2015/03/07 (377) "Czarne jak heban" - Salla Simukka (finał serii i największe odniesienie do baśni)
NR 22/2015/03/08 (378) "Akademia dobra i zła" - Soman Chainani (podobnie jak w innych seriach)
NR 23/2015/03/09 (379) "Losing Hope" - Colleen Hoover (czyli co to jest midquel)


Na kwietniowej liście znalazła się już powieść "Byliśmy łgarzami" od E. Lockhart, a czyta się właśnie "Starter" (wrażenia z lektury jutro). Ile jeszcze wspaniałych premier szykuje się w tym miesiącu!

Na zdjęciach umknęła mi powieść "Eleonora i Park", którą po małych przejściach musiałam reklamować w empiku, ale nowy egzemplarz już jest :) Mam nadzieję, że lektura jest tak niesamowita jak wszyscy zapowiadają.

Do Was mam zaś jeszcze dwa pytania:
I. Jak Wy wspominacie marzec? Ile książek udało się Wam w tym czasie przeczytać?

II. Widzicie jakieś książki w stosikach, które może już przeczytaliście i szczególnie polecacie?

Tymczasem zaczytanych Świąt i dużo czas spędzonego z najbliższymi!
Widzimy się też na tumblr i FB Zakładki :)

czwartek, 2 kwietnia 2015

"Moja niepamięć"

"- Rozumiesz, Cady? Milczenie to warstwa ochronna, zabezpieczająca przed cierpieniem."

Już na samym wstępie powiem, że jeżeli jesteście przekonani do lektury powieści "Byliśmy łgarzami", to najlepiej zrobicie nie czytając żadnych recenzji aż do momentu, gdy sami nie zapoznacie się z całością książki E. Lockhart. Wyjątkowość tej powieści opiera się w dużej mierze na efekcie zaskoczenia i nie warto go sobie odbierać. Jeśli jednak nie jesteście jeszcze zdecydowani, czy taka lektura jak "Łgarze" to coś, co mogłoby was zainteresować - wówczas zapraszam serdecznie do moich wrażeń z tej literackiej podróży na pewną wyspę, która ożywa tylko i wyłącznie w środku lata.

NAGRODZONA: Pierwsze co przyciąga uwagę do tej książki, jeśli nie wliczać wakacyjnej okładki, to nagroda przyznana przez użytkowników portalu Goodreads w kategorii najlepsza powieść young adult (fiction) opublikowana w 2014 roku. Niemałe nadzieje stwarza też rekomendacja od samego autora "Gwiazd naszych wina". Można też zobaczyć listę innych znanych autorów, którzy "Łgarzom" przyznali po pięć gwiazdek, a miedzy nimi Beth Revis, Jessica Brody, Kami Garcia i Margaret Stohl. Poprzeczka ustawiona jest więc od samego początku już dość wysoko.

MAPA I DRZEWO: Na wstępie do tej historii wita nas mapka wyspy Beechwood. Dowiadujemy się z niej już, że akcja rozgrywać się będzie u wybrzeży stanu Massachusetts i na granicy oceanu Atlantyckiego. Na Beechwood znajduje się aż pięć domów, z czego jeden przeznaczony jest dla służby. Jeśli chodzi o przystanie to są dwie, jednak także dla służby. Całość wyspy obiega ścieżka, a w poprzek przecinają ją liczne alejki wyłożone drewnianymi deskami. Po co tyle tych rezydencji? Odpowiedź zawiera już następna strona, która ukazuje drzewo genealogiczne rodziny Sinclairów. Całość zawiłości rodzinnych więzi lepiej uwidoczni się jednak już w czasie lektury.

HISTORIA RODZINNEJ WYSPY: Sinclairowie to nie byle jaka rodzina. Ich przodkowie byli jednymi z pierwszych kolonistów, którzy przypłynęli do wybrzeży Ameryki na statku "Mayflower". To także jedna z takich rodzin, które podziwia się tylko z daleka.

KRÓL I JEGO TRZY CÓRKI: Jedyną narratorką wydarzeń jest Cadence - najstarsza wnuczka, a jednocześnie ta pierwsza z reszty wnuków, które przyszły na świat. Cady uwielbia baśnie i to na ich podstawie, używając pewnego schematu ich opowiadania, przedstawia historię swoją i Sinclairów. Dziadek Harris to głowa rodziny. Tak więc (król) miał on trzy córki: Carrie, Bess i Penny. Cadence to pierwsza wnuczka, ale od najmłodszej z córek. Kuzynostwo w jej wieku to Johnny (jeden z synów Carrie) oraz Mirren (jedna z córek Bess). Jeszcze tylko Gat, który jest synem siostry partnera życiowego ciotki Carrie. Teraz mamy już ich czworo i możemy rozpocząć opowieść Łgarzy.

KAŻDE WAKACJE NA WYSPIE: Trzy siostry przybywają co wakacje na wyspę Beechwood by spędzić tam wakacje. Od Ósmego Lata zapraszano też Gata. Trójka najstarszych kuzynków plus ich przyjaciel zawsze sprawiała kłopoty aż do pewnego pamiętnego razu...

PIĘĆ CZĘŚCI: "Byliśmy łgarzami" to opowieść składająca się z części: Powitanie, Vermont, Lato Siedemnaste, Spójrzcie pożar oraz Prawda. Można by śmiało pomyśleć, że to Lato Siedemnaste będzie takie pamiętne, ale wręcz przeciwnie - cała tajemnica zawarła się w wydarzeniach i utraconej części wspomnień z wakacji Lata Piętnastego. Wszystko było tak jak zawsze, może poza faktem, że Gat kogoś miał, a wcześniej miał już serce Cadence. Wakacyjny pobyt na wyspie zakończył się o wiele szybciej niż zwykle, a Cady wylądowała z okropnymi migrenami... i została oddelegowana na zwiedzanie Europy. Łgarze istnieli tylko na czas wakacji, nie kontaktowali się ze sobą w roku szkolnym i nie zdziwiło (choć zraniło) Cadence, że na jej listy i maile nikt nie odpowiedział.

MOJA NIEPAMIĘĆ: Cadence nie wie, co jej się przytrafiło, ale wie, że jeśli umysł wyparł te wydarzenia to nie mogło być to nic błahego. Tenis, szkoła, studia - wszystko to przepadło przez sesje z lekarzami, szukającymi przyczyny jej migrenowych epizodów. Teraz Cady ubłagała powrót na wyspę, gdyż lato Szesnaste już straciła, a Lato Siedemnaste musi udzielić jej odpowiedzi, wypełnić luki pamięci i przywrócić to, co utracone.

NASTROJOWO:  Poprzez ten wątek sztuki odtworzenia utraconych wspomnień atmosfera jest tu troszkę jak w przypadku Mary Dyer (OPINIA), gdzie poskładać w całość trzeba resztki wspomnień z pewnego wypadku. Rodzina nie chce nic powiedzieć, lekarze zalecają aby pamięć owych wydarzeń mogła powrócić sama, we własnym tempie, kiedy osoba będzie na to gotowa. W efekcie każdy strzępek prawdy trzeba w praktyce wyrwać. Nie ma aż takiej intrygi jak w "Revenge" (serialowa Zemsta panny Thorne), ale jest to podobny nastrój, jeśli chodzi o rodzinę Sinclairów: utrzymacie sekretów to najważniejsza zasada, smutki topi się w procentach, a gra pozorów występuje tu na najwyższym poziomie, w którym niezbędne jest skrywanie prawdziwych emocji - bez względu na konsekwencje.

EFEKT ZASKOCZENIA: Powieść "Byliśmy łgarzami" czyta się niewiarygodnie szybko. Tak to już jest z powieściami, gdzie została dla czytelnika pozostawiona tajemnica, która musi odkryć. Przewidywałam różne możliwość i scenariusze dla niepamięci Cadence, a także tego co rodzina mogła przed nią zataić. Finałowego zwrotu akcji jednak nie brałam pod uwagę. Może dlatego, że powieść nagle przekroczyła granice gatunku. Sam zabieg ten jest znany głównie z filmów takich jak przykładowo "NG"*. Nie jest więc to jakiś nowatorski wątek, ale trudno przewidzieć jego nadejście, kiedy czyta się powieść.

W SKRÓCIE: Życie pięknych i bogatych sfer zawsze interesowało pozostałą resztę, która do tego zamkniętego świata nie miała dostępu. W tej rzeczywistości nazwisko znaczy więcej niż osobowość. Ojciec potrafi szantażować córki testamentem, a one same zabiegając o jego względy, popadają w nienawiść do siebie nawzajem. Tutaj siła kryje się w młodszym pokoleniu, która odmawia udziału w intrygach, szukając sposobu na pogodzenie rodziny. Prowadzony dotychczas styl ich życia uniemożliwia im jednak wygranie tej batalii, niosąc za sobą nieodwracalne konsekwencje. "Byliśmy łgarzami" to thriller młodzieżowy, który choć rozgrywa się w promieniach wakacyjnego słońca, to potrafi skrywać mroczniejsze sekretny niż bezgwiezdna noc.

"Byliśmy łgarzami" - E. Lockhart
W oryginale: We Were Liars, 2014
[OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal
Nagrody: w głosowaniu użytkowników portalu Goodreads w kategorii najlepsza powieść YA 2014
W kolejności: NR 24/2015/03/01 (380)
Stron: 248 (błyskawicznie się czyta, do czego także przyczynia się styl, który jest prosty ale i wciągający: część opisów jest bardzo obrazowa, a czasem nawet balansuje na granicy i nie wiadomo już, czy to tylko metafora czy też coś takiego rzeczywiście miało miejsce)
CIEKAWOSTKA: W opisie książki (klik!) możemy przeczytać: "Dwóch braci i ich piękna siostra zaprzyjaźniają się z charyzmatycznym rówieśnikiem o politycznych ambicjach". Łgarzy jest czwórka i faktycznie jest tam dwóch młodzieńców i dwie dziewczyny. Jednak Cadence, Johnny i Mirren są dla siebie kuzynami (choć szczerze przyznam, że spotkałam się już z określeniem, że "kuzyn / kuzynka to przecież prawie jak siostra/brat"). Gat nie jest z resztą w żaden sposób spokrewniony, choć on i Johnny odnoszą się do siebie jak bracia. Matka Johnny'ego (ciotka Carrie) jest w luźnym związku z wujem Gata. Tyle jeśli o opisy książek i więzi rodzinnego chodzi :)
_______________________________
*ten film to "Nieproszeni goście"

PREMIERA: 8 KWIECIEŃ 2015
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...