Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

wtorek, 28 czerwca 2016

"Głos w ciemności"


Za takie powroty do serii należy nagradzać! Po prawie dwóch latach czytelnicy doczekali się finału historii The Lying Game. O wiele krótsza niż siostrzana seria autorki (Pretty Little Liars) jest już w całości w polskim przekładzie. Dwa finałowe tomy (piąty i szósty) zadebiutowały w maju tego samego dnia. Wrażenia z lektury przedostatniego tomu w ośmiu punktach.

#1 Tytuł piątej części przygód Emmy Paxton w oryginale to wyrażenie pochodzące z języka angielskiego ("cross my heart and hope to die"), które wypowiada się by dowieść rozmówcy, że to co się mówi, zostało powiedziane szczerze i jest prawdą (link). Podobny kod mają ustalony członkinie elitarnego klubu Gry w Kłamstwa. To hasło, które oznacza koniec zabawy. Gra skończona, nikt dalej nie kontynuuje intrygi by przestraszyć pozostałych. Taki znak musiał zawieść, kiedy chodziło o życie Sutton... która teraz śledzi rozwój wydarzeń już jako duch.

#2 Śledztwo natomiast dalej dzielnie prowadzi jej zaginiona siostra bliźniaczka - Emma. Choć w książkowej wersji (zupełnie inaczej niż w serialu) siostry nigdy się nie spotkały, to okazuje się, że był jednak taki moment, że wiedziały jednak o swoim istnieniu... póki obie jeszcze żyły.

#3 To przedostatni tom w serii Gry Kłamstw. Główny podejrzany jest to Rebecca Mercer - biologiczna matka Sutton i Emmy. Kto zna serialowy bieg wydarzeń, ten bardzo się zdziwi. Tutaj dla tej postaci przewidziany został zupełnie inny scenariusz, który bohaterki zawiedzie na korytarze oddziału psychiatrycznego. Sprawa Becky powoduje, że Emma zamiast do Ethan'a coraz bardziej zbliża się do Thayer'a. Konflikt między młodzieńcami już wisi w powietrzu. Pobiją się oni więcej niż raz. To tylko przybliżenie wątku, który tak eksponowany był w serialowej wersji historii.

#4 Uwielbiam nawyk narratorki do wymyślania nagłówków prasowych do zdarzeń, dotyczących bezpośrednio jej życia. Takie rozmyślania to źródło poczucia humoru tej opowieści. Pomagają też spojrzeć w zaskakujący sposób na całość historii bliźniaczek.

#5 Dziewczyny urządzają kolejną imprezę (jak w każdym tomie) w przeddzień następnego numery w Grze Kłamstw. Ktoś znowu przekroczył granicę, o czym trzeba tej osobie przypomnieć. Niespodziewanie Nisha zostaje przyjęta do elitarnej świty Sutton. Jak dla arcywroga z dawnych czasów skończy się ten awans? To wątek aż na dwa tomy opowieści.

#6 Tematycznie opowieść coraz bardziej zbliża się do tematu duchów, a tym samym mocniej wyczuwanej przez innych obecności Sutton. W tym tomie aż trzy osoby mają świadomość obecności echa dziewczyny, które nieustannie towarzyszy swojej siostrze bliźniaczce w jej śledztwie. Odbędzie się też seans spirytystyczny w kanionie... który chyba jest tym miejscem, gdzie wszystko się ostatecznie rozegrało.

#7 Nadal jest tu zastosowany schemat właściwy dla wszystkich części. Dzięki pięciu tomom wyeliminowano już wiele osób z najbliższego kręgu Sutton: rodziny i przyjaciół. Może i lekko schematycznie, ale opowieść uświadamia, jak często niewłaściwie łączymy fakty, kierując się tylko podejrzeniami czy emocjami chwili. Szczególnie dotyczy to Emmy, która jako jedyna działa pod tak dużą presją - tylko ona wie, że Sutton nie zostanie już odnaleziona żywa.

#8 Niezrozumiały jest sekret rodziny Mercer'ów. Skoro pan i pani Mercer to w istocie dziadkowe Sutton, to dlatego było to trzymane w tajemnicy? Becky jest ich córką, która podrzuciła do rodziców swoje dziecko... i najwidoczniej nie powiadomiła ich o istnieniu drugiego. Już w młodzieńczym wieku niestabilna emocjonalnie Rebecca postanowiła wychować tylko jedną z dziewczynek. Piata część "Gry w Kłamstwa" ujawnia powód dla którego Rebecca porzuciła potem małą Emmę, skazując ją tym samym na tułaczkę po licznych rodzinach zastępczych.

#9 Pan Mercer poinformował Sutton o części historii Becky, sekret ten dalej niesie przez życie Emma... i przy okazji odkrywa też kolejną część rodziny. Tylko na ile można zawierzyć słowu matki, skoro jej postrzeganie miesza stale niestabilność emocjonalna? Czy Emma wreszcie natrafi na ślad mordercy i wygra z nim w jego własnej grze? Odpowiedzi z całą pewnością nie tylko w tomie piątym, ale i szóstym. Śpieszę do lektury następnej części, bo chcę już wreszcie poznać ten finał!


"Aż po grób" - Sara Shepard
TYP: Seria tom 5
WYDAWNICTWO: Otwarte / Moondrive
W KATEGORII: THRILLER
STRON: 296
W ORYGINALE: Cross My Heart, Hope to Die  (2013)
W PRZEKŁADZIE: 2016
W KOLEJNOŚCI: NR 22/2016/06/04 (456)
DO POCZYTANIA: prolog i dwa pierwsze rozdziały (LINK)
OKŁADKA: Piękna seria fotograficzna dla tych okładek, dla piątego tomu widziałabym jednak inne tłumaczenie tytułu.
REKOMENDACJE: Szkoda pozostawiać serię, której finału nie miało się szansy poznać. Na całe szczęście The Lying Game można już skreślić z tej listy. Bardzo polubiłam narrację Emmy. To chyba jeden z głównych powodów, które sprawiają, że tak chętnie powracam do kolejnych tomów tej serii. Każda z części serii ma swojego głównego podejrzanego. Tom piąty pomaga rozstrzygnąć, w jakim stopniu sprawa Becky mogła być powiązana ze zniknięciem Sutton. 
DLA KOGO: Lektura polecana dla fanów serii, serialu oraz bliźniaczej historii - Pretty Little Liars.

SERIA:
1. Gra w Kłamstwa                      2. Nigdy, przenigdy              3. Pozory mylą
4. Kłamstwo doskonałe               5. Aż po grób                       6. Słodka zemsta

P.S.: Znacie siostrzaną opowieść dla Pretty Little Liars? Czytaliście książkowy pierwowzór? Może znacie już finał tej serii?

środa, 22 czerwca 2016

Zanim się pojawiłeś [w kinie]


W myśl zasady, że do kina chodzę najczęściej na ekranizacje książek, musiałam wybrać się na pewien czerwcowy seans. Kiedy w lutym pojawił się zwiastun filmu, jak najprędzej zaopatrzyłam się w książkę. Taka historia! Taka obsada! Koniecznie trzeba przeczytać! I choć teraz zobaczyć ten tytuł można w praktycznie każdej księgarni, to wcześniej nie tak łatwo było dostać choć jeden jego egzemplarz. O jakiej opowieści mowa?

ZANIM SIĘ POJAWIŁ [FILM]:
Louisa właśnie straciła pracę w kawiarni - zajęcie, które bardzo lubiła. Teraz w pośredniaku przechodzi od jednej gorszej oferty do następnej. Brakuje już zajęć, których mogłaby się podjąć (co grozi wyrejestrowaniem i utraceniem zasiłku) aż pojawia się nowa oferta - opiekunka dla osoby niepełnosprawnej. Jest to zajęcie dobrze płatne, a Lou skończyły się już opcje wyboru. Zjawia się więc na progu domu Traynor'ów i ku jej zdumieniu pracę dostaje.

Nie będzie się zajmowała żadnym staruszkiem - jako pacjent trafił się jej Will Traynor. Co ciekawe Will nie znalazł się na wózku ze względu na liczne sporty ekstremalne, które w jego dotychczasowym życiu były po prostu normą. Zadecydował przypadek, a teraz cała rodzina i opiekunowie młodego pana Traynora będą musieli zmierzyć się z wszelkimi konsekwencjami.

Louisa i Will to bohaterowie powieści "Zanim się pojawiłeś". Całość wrażeń z lektury, czyli powieść w 8 punktach znaleźć można pod tym linkiem.

ZANIM SIĘ POJAWIŁ [BILET DO KINA]: 
Praca i życie prywatne czasem tak na człowiek wpływają, że nie ma nawet siły by zebrać się i iść do kina na ekranizację książki, którą tyle miesięcy wcześniej już przeczytał. Powinnam chyba dodać, że to nowe kino (Cinema 3D) jest oddalone od mojego domu o... 15 minut drogi? Co za los. Nie zmobilizowałam się na Tani Wtorek w Heliosie, to ratunkiem była tania Środa w Cinema 3D. Była to moja pierwsza wizyta w kinie tej sieci (sala mniejsza, ale wygodna). Tym bardziej się cieszę, że zdecydowałam się jednak zobaczyć ten film, bo zdecydowanie było warto!

ZANIM SIĘ POJAWIŁY [NAPISY KOŃCOWE]: 
Ekranizacja zawsze jakieś części książki wytnie. Nawet jeśli ma formę serialu, pewne jest to, że wiele rzeczy ulegnie zmianie (co i tak jest bez znaczenia... gdyż i tak będziemy to oglądać). W pracach nad "Zanim się pojawiłeś" nie uwzględnienie pewnych wątków sprawiło, że cały film ma bardziej łagodny i empatyczny wydźwięk. Historia wydaje się przez to złagodzona w porównaniu z książkowym pierwowzorem. Nie będę ukrywać, że po obejrzeniu trailera, ale jeszcze przed przeczytaniem książki, wierzyłam w zupełnie inny finał dla tej historii. Zakończenie powieści w taki sposób było zrozumiałe, ale przez to i tak nie wyzbyłam się pewnego rozgoryczenia. Nie byłam pewna, czy chcę widzieć powtórkę całości na dużym ekranie. Może to tak dobra gra aktorska? A może tak duża dawka empatii, jaka emanuje z kinowej adaptacji? Zdecydowanie miał na to wpływ uwzględniony w ekranizacji epilog powieści. Cokolwiek to sprawiło, film w odbiorze jest mniej gorzki niż pierwowzór. Brak obecności jakich scen mógł wywołać taki efekt?

Epilog jest tu niezbędny!
Jakich scen nie zobaczycie w kinie? Oto krótka lista (PLUS SPOILERY):
- zamiana pokoju Lou na większy (mikroskopijnej komórki), co doprowadziło do...
- zaostrzenia konfliktu z siostrą (która chciała zajmować duży pokój, nawet jak jej nie było... ale przecież miała regularnie wracać z dzieckiem na weekendy - to gdzie miałaby spać? W tej komórce?)
- skali napięcia, jakie panowało u Louisy w domu (ojciec stracił pracę, ładniejsza i mądrzejsza siostra zapragnęła wrócić na studia... kosztem pracy Lou - na której polegała teraz rodzina)
- niedoceniania Lou przez jej najbliższych (do momentu aż znalazła posadę w roli opiekunki)
- wypowiedzenia umowy o pracę przez Lou (na wieść o Szwajcarii, mimo trudnej sytuacji finanowej w rodzinie... bo dziewczyna nie przyjęła swojej 'prawdziwej roli' tak łatwo do wiadomości, jak może się wydawać z filmowego seansu)
- próby perswazji do powrotu do pracy w czasie awantury u sąsiadów w ogródku (widowiskowe wyrzucanie rzeczy przez okna)
- historii przemiany Lou i utraty wspomnień z labiryntu w cieniu zamku (także prawdziwych powodów, dla których pozostawała w rodzinnym mieście i czemu tak niewiele zwiedzała)
- zdrady Patricka przy wybuchu afery w mediach (w kwestii Szwajcarii)

RÓŻNE ŚWIATY W JEDNEJ EKRANIZACJI:
Mamy tutaj "Grę o Tron", "Igrzyska Śmierci" i "Doktora Who". Serialowa Daenerys (Emilia Clarke) tak świetnie sprawdziła się w roli Louisy! Już sama mimika twarzy to cały przekaz emocji. Choć to może być zrozumiałe: w "Grze o Tron" bohaterowie rzadko mogą pozwolić sobie na empatię... a życie postaci do najłatwiejszych nie należy. Filmowy Finnick Odair (Sam Claflin) też świetnie się spisał. W jego kreacji widziałam Willa, choć w trakcie lektury inaczej go sobie wyobrażałam. Mamy też znaną postać z "Doktora Who" i choć fajnie jest zobaczyć, jaka więź łączyła Lou i Treenę na ekranie to... nie tak wyglądało to w powieść. Przynajmniej nie na niej początku, a zdecydowanie bliżej finału całej historii.

PODSUMOWANIE:
Dobrze jest wybrać się do kina (mimo zmęczenia i braku sił) by przekonać się, jaki obraz przeczytanej powieść zobaczymy na ekranie. Z całą pewnością do takich przypadków będzie należał film "Zanim się pojawiłeś". Seans jest tu możliwy przed lekturą, ale szczególnie zalecany model to ten, kiedy książkę już znamy i mamy pełny obraz historii.

Widzieliście już "Zanim się pojawiłeś"? A może macie już za sobą także lekturę tej powieści?

wtorek, 14 czerwca 2016

Korytarzem w mrok: "Cień pozostał"

"- Ale teraz jest inaczej. [...] Przynajmniej czasami. Tylko w nocy, na korytarzu, przez te ciemności, i w naszych snach, ale za dnia śmiejemy się, uczymy, chodzimy na lekcje. Wszystko jest zwyczajne, sympatyczne...
- Bo teraz i my jesteśmy tego częścią [...] Nie rozumiesz, Kit? Stałyśmy się częścią cienia. Żyjemy w nim od paru tygodni i przyzwyczaiłyśmy się do niego."

Kit Gordy zostaje wysłana do szkoły z internatem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby testy wstępne do Blackwood zdała pomyślnie także jej najlepsza przyjaciółka, a dziewczęta mogłyby rozpocząć nowy rok szkolny razem.

Tak się jednak nie stało. Poznajemy więc bohaterkę w momencie, kiedy jest odwożona do szkoły madame Duret. Na widok okazałego (a la zamkowego) budynku na tle ognistego zachodu słońca, Kat ogarnia niesamowite i przerażające uczucie zimna - wewnętrznego chłodu. Mimo błagań, jej matka i ojczym postanawiają się wybrać w podróż poślubną po Europie, a córkę pozostawić w pięknie odremontowanym pałacyku elitarnej placówki. Jak bardzo elitarnej okazuje się już następnego dnia, kiedy łączą ilość uczennic na semestr zimowy ma wynosić tylko... cztery osoby. Z jakiego powodu madame Duret zebrała w szkole tak małą liczbę uczennic?

"Kit nie mogła oderwać wzroku od świecących okien, które tańczyły przed nią jak setki miniaturowych słońc. Zadrżała, bo poczuła w sercu lodowaty chłód."

Początek opowieści przebiega spokojnie. Choć bohaterkę nieustannie nawiedzają dziwne sny, wszyscy zsyłają to na stres wywołany nowymi doświadczeniami. Lekcje są indywidualne, nauczycieli zaledwie trzech, a program nauczania coraz bardziej wymagający. Mrocznego przeczucia słusznie nie powinno się lekceważyć.

Całość intrygi rozpoczyna moment, kiedy to w młodych uczennicach budzą się niespodziewanie talenty. Pierwsze uczucie to zachwyt, potem dopiero nadchodzi moment zastanowienia. Jakie jest źródło owej ukształtowanej już w pełni umiejętności, skoro nigdy wcześniej nie była ćwiczona?

Malarstwo, poezja, muzyka czy skomplikowane teorie matematyczne. Jak z rękawa pojawiają się nowe obrazy, wiersze, utworzy czy twierdzenia godne największych umysłów tego świata, których twórcy już dawno temu odeszli. Skąd przychodzi ta wiedza? Czy tylko z uśpionego umysłu w stanie snu? Może za całość odpowiada posiadłość Blackwood?

"Dokąd zmierzam? Czy osiągnę coś w życiu? Będę szczęśliwa? Czy zasługuję na miłość?"

Elektryk nigdy nie dojechał, znikome jest łącze telefoniczne czy internetowe, a brama wjazdowa na drogę do pobliskiego miasteczka stale zamknięta. Wszystkie listy wychodzące z Blackwood zadają się nie dochodzić do adresatów, a każdej nocy towarzyszą niezmiennie nowe koszmary. Konfrontacja z nauczycielami i potwierdzenie przerażających przypuszczeń udowadnia, że rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym to stawka jest najwyższa z możliwych - to cena życia i zdrowia psychicznego.

Była też tu szansa na wątek romantyczny, ale to taka historia, gdzie na pierwszym planie jest gatunek powieści. Mamy mgliste wskazówki, czego może dotyczyć prawdziwa działalność szkoły. Teraz przypominam sobie, że wiele książek podejmuje podobny schemat dla historii... a zostały napisane i wydane wiele lat po tej (przykładowo będą to "Najciemniejsze Moce" od Kelly Armstrong (2008), w której po raz pierwszy natknęłam się na zbliżony wątek).

Lois Duncan odpowiada za powieść, na podstawie której nakręcono znany wielu film - "Koszmar minionego lata". Z lekkim szokiem przeczytałam notkę biograficzną na odwrocie książki. Amerykańska autorka znana jest ze swoich thrillerów i horrorów. Jedną z jej powieści jest też "relacja z poszukiwań mordercy jej 18-letniej córki". Po dziś dzień nie został on odnaleziony ani ukarany. Do tragedii doszło w roku 1989, czyli na dużo wcześniej zanim powstało wiele jej powieści - w tym "Korytarzem w mrok."

"Mimo jego wad tak bardzo ukochałam ten świat,
Że choć nosi blizny, jest dla mnie cudem nad cudami,
I chociaż jego chwałę głosi chór aniołów w aureoli,
Odchodzę dziś w smutku i wbrew własnej woli."

Niesłuszne jest okładkowe porównanie do serii o Harrym Potterze. Poza szkołą z internatem i wątkami paranormalnymi nie ma między tymi opowieściami za wiele punktów wspólnych. Można do nich zaliczyć żółtą czcionkę dla tytułu w polskim wydaniu książki (niczym "Zakon Feniksa", prawda?).

Do tej powieści nie trzeba jednak w ten sposób przekonywać. Ten thriller młodzieżowy obroni się świetnie sam. Jest to historia aż z roku 1974 i widać w niej styl, którego mogłyby mu pozazdrościć obecnie wydawane powieści młodzieżowe: trafnie, zgrabnie i nie przedłużając, a cały czas na temat. Napięcie serwowane jest stopniowo, od początku zawiązania konfliktu poprzez jego eskalację aż do finału, który jak to w thrillerach musi pozostać mglisty. Kto przeżył? Kogo udało się uratować? Czy Blackwood wznowiło swoją mroczną działalność w innym miejscu? Była już szkoła we Francji, potem w Anglii, a następnie w Stanach Zjednoczonych? Gdzie pojawi się kolejna?

"Korytarzem w mrok" - Lois Duncan
TYP: opowieść w jednym tomie
WYDAWNICTWO: Czarna Owca / OPIS
W KATEGORII: THRILLER (WĄTKI PARANORMALNE)
STRON: 199
WYDANE W ORYGINALE: 1974
W PRZEKŁADZIE: 2016
W KOLEJNOŚCI: NR 21/2016/06/03 (455)
REKOMENDACJE: To książką, której lektura zajmuje zaledwie jeden dzień - nie tylko przez małą liczbę stron, ale i wciągającą fabułę, przekonujący styl i zwartość wydarzeń w akcji historii. Napisana wiele lat temu z łatwością konkuruje z powieściami wydawanymi obecnie. To dobra lektura dla wielbicieli opowieści z dreszczykiem - zarówno młodzieży jak i dorosłych. Warto przeczytać, jeśli zastanawialiście się choć przez chwilę, gdzie można dojść idąc "Korytarzem w mrok".

Ciekawie byłoby zobaczyć ekranizację tej powieści. Sam tekst książki jest już jak gotowy scenariusz. I czy pamiętacie taką wizję szkoły, gdzie byłoby tylko czworo uczniów i troje nauczycieli? 
Znacie "Koszmar minionego lata"? Właśnie zbliżają się wakacje :)

niedziela, 12 czerwca 2016

Syrena: Los mojej stuletniej klątwy

Ocean - piękna, potężna i niezbadana tak do końca siła. Niesie ze sobą życie, ale i je obiera. Czy może ponownie oferować dar życia - nawet jeśli tylko jako cień drugiej szansy?

Syreną się jest albo staje się nią w wyniku klątwy. Tym razem jest to drugi przypadek. Jednocześnie syreny to piękne, niebezpieczne i niezniszczalne kobiety. Ich ciało okrywają piękne suknie, odzwierciedlające obecny nastrój oceanu. Nie ma tutaj ogonów ze lśniącymi łuskami, jest za to śpiew - ten, który wabi na pewną zgubę.

Mitologia - taka w tradycyjnej formie czy też współczesnych jej reinterpretacji - zawsze przyciąga i warta jest uwagi. Kiedy ukazywały się kolejne tomy "Rywalek", było już wiadomo, że Kiera Cass napisała także opowieść w jednym tomie o... syrenach. I już w tamtym momencie zapadła decyzja, by książkę bezwzględnie przeczytać - jak tylko się pojawi. Oto i jest - podobnie jak wrażenia z jej lektury.

Start książki to bardzo dobre wprowadzenie dla całej historii jak i jej bohaterów. Poznajemy syrenie siostry w momencie, kiedy dołączyć ma do nich kolejna osoba. Jednocześnie syreny mogą być bowiem tylko cztery. Zaraz jednak akcja (fale oceanu) zabierając bohaterki na spotkanie kolejnej katastrofy morskiej... którą same mają spowodować swoimi głosami. Taka jest ich rola, cena uratowanego życia, a zarazem i forma spłacania długu.

[Źródło]
Główna narratorka wydarzeń wcale nie zostaje syreną zaraz przed wspomnianym zatonięciem statku. Nie będzie to najmłodsza ani najstarsza z syren, tylko ta środkowa - niewyróżniająca się poprzez żaden szczególny talent - Kahlen. Co będzie ją wyróżniało i uczyni z niej bohaterkę tej morskiej opowieści?

Jeszcze jako człowiek urodziła się w zupełnie innych czasach niż powraca potem by żyć wśród ludzi. Znajduje sposób na pogodzenie się ze swoim losem... póki on trwa, lecz nie może też znieść utraty możliwości na znalezienie romantycznej miłości - nie tylko tej siostrzanej czy łączącej ją z siłami natury. Ostatecznie tym, co Kahlen wyróżnia, i zwróciło uwagę Matki Ocen by ją ocalić za pierwszym razem, okazała się być niesamowita uczuciowość i empatia. Gdzie zawiodą bohaterkę te cechy charakteru? Czy okażą się jedynie powodem dla przedłużenia stuletniego wyroku?

Syrena, której głos ludzi wiedzie na zgubę, ucząca jako wolontariuszka w szkole dla głuchoniemych dzieci? Idealne połączenie mitologii i współczesności. Wątek trwa dość krótko, ale to ciekawy pomysł. Kiedy Kahlen już zbliża się do końca swojego stuletniego wyroku na usługach Oceanu, natrafia na szansę na zyskanie odwzajemnionego uczucia prawdziwej miłości. Wkrótce jej serce zabije mocniej, ale czy warto buntować się tak blisko końca klątwy?

Gdy w fabule pojawia się ta wielka miłość, tak mocno oczekiwana przez bohaterkę, że aż i przez czytelnika, akcja jak na złość zwalnia. Akinli (imię młodzieńca) prowadzi prawdziwe monologi, Kahlen ma swoje przemyślenia, część z nich tylko komunikuje, zapisując na kartce. Szybko wpada to w powtarzalny schemat: on się domyśla (choć nie wie), lecz wyczuwa, wtedy ona się uśmiecha, on podsumowuje całość żartami. Docenia się szybko więc czas, jaki wcześniej miał miejsce w historii: trójka bohaterek poprzez stulecia umykała od wojny, by zachować sekret, ale i cieszyć się życiem... Nawet taką jego formą i każdym momentem, kiedy Matka Ocean nie wymagała, by syreny śpiewały ku zgubie innych. Kiera Cass zaskakuje przebiegiem tej opowieści. Tym razem na opowiedzenie historii jest tylko jeden tom, a nie serię, więc akcję trzeba przyśpieszyć. Pomyśleć już nawet przez moment można, że Kahlen powtórzy los baśniowej Małej Syrenki...

"Syrena" to historia w jednym tylko tomie, która potrafi obejmować bardzo rozległy okres czasu.
Klątwa syren trwa sto lat zanim zostaną one zwolnione ze swojego obowiązku, spłacą dług ocalonego życia i będą mogły powrócić do swojej drugiej szansy... tym samym zapominając sto lat służby dla Matki Ocean. Sekret takiej wagi musi pozostać sekretem. Kto tej tajemnicy grozi... tego pochłonie ocean: niezależnie czy będzie to syrena czy też człowiek.

Nadchodzi taki moment w tej opowieści, że książę o niczym nie wie, syrena wszystko zapomniała, a pamięta tylko czytelnik. Czy ta reinterpretacja baśni będzie miała swój szczęśliwy finał? Wiele można przewidzieć w tym względzie, jeśli zna się już (także lekko baśniowy) styl Kiery Cass. To zupełnie inna opowieści niż "Rywalki", choć znajdą się elementy wspólne w budowie charakteru bohaterek. Mimo iż Akinli mojego serca nie zdobył i w Kahlen przydałoby się więcej buntu, to ciepła opowieść z nagłymi zwrotami akcji. Idealna dla fanów "Rywalek" i ciekawa dla poszukiwaczy mitologicznych wątków we współczesności.

"Syrena" - Kiera Cass
TYP: Opowieść w jednym tomie
WYDAWNICTWO: Jaguar
W KATEGORII: MITOLOGIA (SYRENY)
WYDANA W ORYGINALE: 2009 
POLSKI PRZEKŁAD: 2016
W KOLEJNOŚCI: NR 20/2016/06/02 (454)

CIEKAWOSTKI TEMATYCZNE: 
Zawsze podobała mi się baśń o Małej Syrence - ta bliższa oryginałowi wersja, w której choć bohaterka odchodzi, nie przełamując swojej klątwy, to jej dusza przybiera po prostu inną formę. Nie istnieje ona już jako syrena, za to zostaje włączona w grono dobrych wróżek (takich morskich), które opiekują się rybakami i wszystkimi, którzy wypływają w dalekie morza i oceany. Taką wersję najczęściej czytałam w dzieciństwie - nawet wykonałam plastyczny projekt ilustracji do niej do szkoły :)

Przez to właśnie zamiłowanie do różnych wersji tej baśni nawet jako osoba dorosła oglądałam seriale typowo dla młodszej grupy odbiorców (A co? Nie można? Jasne, że można!), w których występował taki motyw: przemiany w syrenę pod wpływem klątwy... którą to z czasem bohaterowie zaczynają postrzegać jako dar. Takim tytułem było "H2O", które doczekało się nawet serii spin-off.

Historia zatacza krąg. W tym tygodniu zobaczyłam, ze w najnowszych odcinkach gościnnie wystąpiła nawet jedna z aktorek - tych z pierwszej serii (akurat podpisywanie książek z autorem w tej scenie). Co łączy ten serial z "Syreną" od Kiery Cass? Przede wszystkim więź między syrenami, które ze względu na łączącą je klątwę, stają się dla siebie praktycznie siostrami.

P.S.: Oglądaliście kiedyś H2O? Może jakieś inne seriale / filmy / powieści typowo o syrenach?

niedziela, 5 czerwca 2016

"I wtedy przyszedł Maj"

Źródło
"I wtedy przyszedł maj
Zamieszał w moim sercu
Zgubiłam cały żal
Poczułam co to szczęście [...]"

Jak bardzo cenię sobie sztukę gry trafnie dobranych słów w powieściach, to samo tyczy się wierszy i piosenek. Ten utwór bardzo, ale to bardzo kojarzy mi się z wakacjami. Tak, wiem, że przerwa letnia to dopiero końcówka czerwca, ale... tej właśnie piosenki słuchałam kiedyś (dawno temu), pędząc samochodem pomiędzy polami kwitnącego na żółto (aż po horyzont) rzepaku. I jechałam wtedy akurat na wakacje. Wówczas chyba jeszcze szczęśliwie wolna od alergii na wszelkiego rodzaju cuda, co to pylą... Ale miało być pozytywnie!

Czas szkoły i studiów już minął, lecz... nikt nie cieszy się tak z wakacji - jak nauczyciele. Co będzie dalej, zobaczymy... Życie jest pełne możliwości, prawda? Jedną z nich jest możliwość przeczytania sporej ilości książek. I to właśnie robimy, prawda?

Rok 2016 pokazuje mi, że pracując nie da się czytać aż tyle co wcześniej, lecz... opracowuję powoli na to jakiś system (może jakieś praktycznie porady?).
Tak więc MAJ W LICZNIE PRZECZYTANYCH KSIĄŻEK:


NR 17/2016/05/01 (450) "Niebezpieczne kłamstwa" - Becca Fitzpatrick
NR 18/2016/05/02 (451) "Nevermore. Otchłań" - Kelly Creagh
NR 19/2016/05/03 (452) "Mimo moich win" - Tarryn Fisher

Ukazały się dwie recenzje przedpremierowe. Pierwsza z nich opisywała wrażenia z "Niebezpiecznych kłamstw" (LINK) - powieści bez wątków paranormalnych, za to z programem ochrony świadków na pierwszym planie. Druga to premiera sprzed paru dni, czyli "Mimo moich win" (LINK). To zaskakująca historia, w której trudno rozsądzić o winie... a przewidzieć bieg wydarzeń mało kto potrafi. Czym jest Klątwa Pierwszej Miłości? Odpowiedzi w tej właśnie nowej serii - jej autorka ma na swoim koncie duet pisarski z Colleen Hoover, więc to coś z pewnością dla fanów jej twórczości.
Każdy czytelnik czuje choć troszkę satysfakcji, kiedy doczytuje finał serii, w maju udało się poznać zakończenie mrocznej opowieści o snach rozpoczętej w "Nevermore". Tom trzeci (Otchłań) zabiera nas na dłużej w rzeczywistość snów i tam każe wywalczyć sobie szczęśliwe zakończenie. W jakim stopniu uda się je osiągnąć? Fani twórczości Poego powinni szczególnie chcieć poznać odpowiedź na to pytanie.


MAJ i SPOTKANIE Z AUTOREM
Tak! Udało się! Nie pojechałam na Targi (w weekendy też praca), ale za to spotkałam autora, który na Targach także miał się pojawić! I to spotkałam wcześniej, bo 17 maja. Jeżeli czytaliście "Jeźdźca miedzianego", wiadomo o kim już mowa. Paullina Simons była akurat w kilku miastach Polski (w tym moim rodzinnym), promując swoją najnowszą powieść - "Samotna gwiazda". Na zdjęciu właśnie moment podpisywania tej książki... Ale co było naprawdę cudowne to iść na takie spotkanie i móc zadać autorowi pytanie po angielsku i zrozumieć w pełni na nie odpowiedź.

Samo spotkanie było bardzo ciekawie prowadzone. Paullina Simons opowiadała o swoich wspomnieniach z Rosji, o różnych aspektach promocji książek i samym procesie ich pisania.

Przepis na napisanie książki? Pisać codziennie minimum jedną stronę. Napisać ją do samego końca, a dopiero potem edytować wszystko i przemieniać. Samo pisanie według autorki trwa rok (jej książki mają sporo stron), i następny potrzebny jest na edycję i doszlifowanie wszystkiego, zanim przekaże się powieść do wydawnictw.
Ciekawa i ważna porada, jeśli lubi się pisać. Ja osobiście uwielbiam, choć pracowałam według innego schematu (jest pomysł / wena / nastrój - piszę, ale wtedy po więcej niż kilka stron), ale radę zamierzam brać sobie częściej do serca. A potem, kto wie, jak to będzie? Marzenia są właśnie po to aby je spełniać, czyż nie?

Bardzo chciałam przeczytać "Jeźdźca miedzianego" w całości przed tym spotkanie. Mam połowę książki w tym momencie i "Samotną gwiazdę" oczywiście w planach :)

Pojawił się jeden wpis z cyklu "W Morzu Ciekawostek" - tym razem opisujący nową grupę bohaterów, która zyskuje coraz więcej miejsca i uwagi. Nowi bohaterowie to młodzie dorośli: albo są właśnie na studiach albo weszli już w dorosłe życie. Wiele stacji serialowych wyznacza ich jako odzwierciedlenie swojej grupy odbiorów. Może część z tych serialu już znacie? Może dodalibyście jakieś nowe tytuły?

NOWE KSIĄŻKI 
Część książek, które przybyły w maju do domowej biblioteczki można było zobaczyć w TYM STOSIKU. Potem doszło jeszcze kilka dodatkowych tytułów w maju (edytuję teraz listy - prawdziwa inwentaryzacja - stanu domowej biblioteczki), ale to temat na następny stosik. Są wśród nich:

-"Silver. Pierwsza księga snów" - Kerstin Gier (RECENZJA)
-"Korytarzem w mrok" - Lois Duncan
-"Beta: Nowe pokolenie" - Rachel Cohn
-"Promyczek" - Kim Holden

W ramach prezentów na Dzień Dziecka dotarły też:
-"Lot 305" - A.G. Riddle
-"Fobos" - Victor Dixen
-"Aż po grób" - Sara Shepard
-"Słodka zemsta" - Sara Shepard

Żaden z tych tytułów nie został zakupiony po cenie okładkowej. Tak to już jest - zakup książek trzeba jakoś usprawiedliwić, a najlepszym usprawiedliwieniem jest promocja: najpierw była na Bonito, obecnie trwa na Arosie.

Maj to rónież finał różnych seriali: w tym szczególnie emocjonowały mnie "The Flash" (sezon II), "ONCE" (sezon V) oraz "Stitchers" ( sezon II). Dwa pierwsze powrócą dopiero na jesień, co do losów #Camsten jeszcze nie wiadomo, czy fani poznają ciąg dalszy. Na seriale potrzebny jest osobny wpis - takie planują się już "W Morzu Ciekawostek".

Jak Wam minął maj 2016 roku? Byliście na jakiś spotkaniach z autorami? 
Ile książek udało się Wam przeczytać? Polecacie coś w pierwszej kolejności z tych stosikowych?

środa, 1 czerwca 2016

Silver - Srebrny jest odcień księżyca


Chaotyczne sny i nagle... przyciągające uwagę drzwi. Dlaczego by nie uratować siebie z niekończącej się gonitwy wydarzeń i zobaczyć co jest po drugiej stronie? Może to ratunek? A może czeka tam na nas o wiele lepszy sen? Zaraz... skoro to wszystko sen, rozpoczyna się niesamowita przygoda. Możemy zbadać coś, czego nie odkrył jeszcze nikt. Które drzwi tym razem odtworzysz? I dokąd Cię zaprowadzą? Czas zajrzeć do Pierwszej Księgi Snów.

[ RECENZJA PRZEDPREMIEROWA ] 

Nowa powieść Kerstin Gier przyciągała wzrok projektem okładki już od czasu swojej zagranicznej premiery. Graficznie (taka okładka jest także w polskim wydaniu) przywodziła ona na myśl poprzednią niezwykle udaną młodzieżową opowieść z wątkiem paranormalnym. Kiedy tak dobrze wspomina się Trylogię Czasu (Czerwień Rubinu, Błękit Szafiru, Zieleń Szmaragdu), trudno obojętnie przejść obok premier kolejnych książek tej pisarki. Jaka jest "Silver" i o czym opowiada?

Pojawiają się tajemnicze drzwi do snów.. a właściwie to do świadomego śnienia, czyli stanu w którym jesteśmy świadomi, że to co nas otacza to sen i ... nie powoduje to u nas przebudzenia. Śnimy dalej, tylko wiedząc, że otaczający nas świat to rzeczywistość snu. Ten aspekt badań nad snami wykorzystała autorka jako podstawę swojej nowej trylogii. Sny to bardzo osobista, a jednocześnie tak wspólna sprawa. Dla każdego są unikatowe i indywidualne, jednocześnie występują w nich powtarzające się motywy. Jakie naprawdę są ludzkie sny? Czy rację ma Carl Gustav Jung i jego teoria o istnieniu archetypów (także wykorzystana w innej serii o Marze Dyer)? Czy to tylko chaotyczny zbitek wydarzeń dnia codziennego, które próbuje przetworzyć śpiący mózg? Może prawda leży gdzieś pośrodku? Takie podejście do tej sprawy ma też Liv Silver, a że kocha tajemnice do rozwikłania, nie zamierza się poddać - już szczególnie, gdy nadarza się taka okazja.

Wracamy do początku. Zanim jeszcze rozpoczął się sen. Liv wraz z młodszą siostrą przybywa do Londynu (znajome miejsce akcji, Podróżnicy w Czasie, prawda?). Sprawy komplikują się już w czasie odprawy na lotnisku, nie wspominając o tym, co czeka siostry dalej. Jest nowa szkoła (ale kolejna na liście - przy tylu przeprowadzkach po całym świecie), nowy dom.... i nowa część rodziny do zaakceptowania, jak się z czasem okazuje. Całość codziennych problemów przesłania jednak kwestia snów - bo choć zawsze trochę dziwne (jak to sny tylko potrafią) tym razem występują w nich osoby, które Liv dopiero poznać miała i które... pamiętają rozmowy mające miejsce we "wspólnym śnie" już po przebudzeniu. Tajemnicze inkantacje po łacinie, cmentarne sny, hasła przeprowadzające przez drzwi i sekretna księga, od której to wszystko się zaczęło. A pamiętajcie, że Liv dopiero zaczyna odkrywać cząstkę prawdy. Czy sny mogą wpływać na rzeczywistość?

Na zakładce okładka drugiego tomu
Fani Kerstin Gier biorąc ten tom do ręki zadają sobie pytanie: Czy to seria na miarę Trylogii Czasu tej niemieckiej autorki? Śmiało można powiedzieć, że historia Gwen o podróżach w czasie na ten moment zdecydowanie wygrywa. Jej bohaterowie są starsi i bardziej dojrzali w stosunku do wydarzeń, które ich spotykają. Czegoś takiego nie ma w "Silver". Liv - główna narratorka - będzie za moment (dosłownie) miała już szesnaście lat, tymczasem jej zachowanie jest stanowczo zbyt dziecinne. Choć cenię sobie poczucie humoru we wszystkich powieściach Gier (to niesamowity plus, jeśli książka wciąga fabularnie, a do tego potrafi jeszcze wywołać szeroki uśmiech na twarzy), tak wydarzenia mające miejsce w Pierwszej Księdze Snu są potraktowane z nadmiernym przymrużeniem oka. Przez to wszystko wygląda zbyt niepoważnie, a nie taka jest ta historia. To jedna z wad historii Kerstin Gier, że niepotrzebnie przemienia się wszystko w komedię. Poczucie humoru jest w cenie, ale nie każda scena czy dialog musi śmieszyć. Historia traci przez to na znaczeniu, zamiast zyskiwać w oczach czytelnika.

Podobieństw do Trylogii Czasu jest jednak więcej niż kilka. Miejscem akcji znów jest Londyn, wpleciono też sprytnie wątek narodowości niemieckiej i związane z tym tradycje czy ciekawostki (to bliski przecież temat dla autorki). Pojawiają się ożywające posągi. Nadal na planie pierwszym jest rodzina. Liv ma bardzo dobry (ekstremalnie można rzec nawet) kontakt z młodszą siostrą. Obie dziewczyny mają na swoim koncie wielokrotne przeprowadzki po krajach całego świata i może właśnie to spowodowało u nich tak mocną nić porozumienia i brak powstawania jakichkolwiek konfliktów. Matka dziewczyn wykłada literaturę i dzięki temu może pracować na wydziałach różnych uniwersytetów. Nie wszystkie doświadczenia są pozytywne, ale Liv docenia swój los i szansę by dowiedzieć się więcej o świecie. Jest trafnym obserwatorem. Panna Silver ma jeden spory minus w porównaniu do Gwen - jest bardzo bierna. Jeśli zaś taką postawę ma bohater, to cierpi na tym akcja powieści. Często zdarzają się przebłyski buntu (nawet jeśli tylko takiego cichego), co trzeba zaliczyć na plus. Miejmy nadzieję, że to dopiero początek ewolucji tej bohaterki.

Liv nie jest jednak jedynym bohaterem tej serii. Tak samo jak "Silver" to nie znowu pierwsza powieść młodzieżowa z tak przeważającym wątkiem snów... i obietnicy spełniania życzeń oraz sekretnych rytuałów. Podobnie jest przecież w serii o Kruczych chłopcach (pierwszy tom serii Maggie Stiefvater - "Król kruków"). Tak i w fabule "Silver" pojawia się czterech młodzieńców, których Liv bliżej poznaje nie na jawie (i szkolnym korytarzu), ale we śnie właśnie. Paczka składa się z przyjaciół w różnym wieku i o różnej osobowości. Wszyscy potrzebują też udziału Liv w sennych eskapadach. Dlaczego nowa dziewczyna jest tak ważna? Jej nowy przybrany brat (Grayson) jest w tej grupie i odradza jej udział, ale.... jak można przestać, będąc na tropie tajemnic, które tak się kocha? 

Jedna dziewczyna i czterech chłopaków, którzy wszyscy przewijają się w jej snach... A może to ona występuje w ich snach? Niezależnie od tego, kto śni o kim, wątek miłosny musiał się z czasem pojawić. Jest bardzo subtelny, ale to nie para, której historia mogłaby konkurować z opowieścią Gwen i Gideona. Choć w planach jest odniesienie do podróży w czasie i trwają już przygotowania do balu dla uczniów wyższego szczebla, a tematem ma być era wiktoriańska, całość nie buduje napięcia jakie towarzyszyło przygodom Gwendolyn.

Silver w tytule odnosi się do nazwiska głównej bohaterki. To jednocześnie jakby tytuł serii, bo słowo "Silver" pojawiać się będzie na okładkach kolejnych dwóch tomów. W przeglądzie zagranicznych okładek (faktyczny) nastrój opowieści oddaje ta z fioletowymi drzwiami. Liv ma włosy koloru księżycowego (Silver więc słusznie w nazwisku), a bieg historii początkowo przypomina powieść dla młodszej grupy młodzieży. Dzieje się tak także za sprawą wydania: książka ma sporo dodatkowych ozdobników na stronach, wstawki z bloga plotkarskiego o licealnych dramatach oraz spory rozmiar czcionki. Lepiej sprawdziłby się mniejszy objętościowo tom o standardowej wielkości czcionki, która nie sugeruje grupy docelowej. Nie ma komunikatu: To powieść dla dzieci! "Silver" nie zapowiada się (mam nadzieję!), na taką opowieść. Mierzy raczej tam, gdzie zakończyła się znana i lubiana Trylogia Czasu.

Bardzo trudno jest uniknąć porównań do ulubionych powieści, nawet jeśli są to książki od tego samego autora. "Silver" mnie nie rozczarowała, zwyczajnie spodziewałam się czegoś innego. Liv nie wzbudziła takiej sympatii jak losy Gwen. I choć sny jako motyw w powieści to rzecz o wiele bardziej mnie interesująca niż wątek podróży w czasie, to punkty nadal przypadają na opowieść o podróżnikach z nazwami kamieni szlachetnych w tytule. "Silver" to zaś z całą pewnością obowiązkowa pozycja dla fanów Gier i miłośników wątków podróży wewnątrz snów.

"Silver. Pierwsza księga snów" - Kerstin Gier
[TRYLOGIA] Tom I
Wydawnictwo: Media Rodzina  / OPIS WYDAWCY
W oryginale: czyli po niemiecku od wakacji 2013
W kategorii: SNY
Wydanie: Twarda oprawa, spora czcionka, bardzo ładne się prezentuje, ale jednocześnie mocno sugerujące młodszą grupę docelową czytelników
Przedpremierowo: Ponieważ wcześniej udało się zamówić na stronie księgarni Aros (podobnie z tytułem "Fobos")
W kolejności: NR 20/2016/06/01 (453)

PREMIERA: 2 CZERWCA 2016

P.S.: Piękna zakładka dołączona do tego tomu... zapowiada już premierę "Drugiej Księgi Snu" na wrzesień tego roku.  Całość trylogii jest już napisana i wydana w oryginale.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...