czwartek, 2 lutego 2017

Na granicy "Księgi snów"


"– Na progu śmierci istnieją rozmaite formy życia [...] Głęboka, średnia i lekka śpiączka. Ale tutaj, Sam, bliżej centrum... – doktor Saul zakreskowuje okręgi oznaczone jako „sen” i „brak świadomości” – ... znacznie bliżej przytomności znajdują się obszary, na których teraz żyje twój ojciec. Widzisz? Bliżej życia niż śmierci. Rozumiesz?"

Gdyby wyobrazić sobie stany świadomości jako nakładające się na siebie obszary coraz to większych kręgów, szybko można byłoby przywołać obraz znany z "Boskiej komedii". Czy przebywając ścieżkę od świadomości lub nieświadomości poruszamy się jedynie w graniach wytworów ludzkiego umysłu czy też zbliżamy się do granicy zupełnie innego ze światów?

Henri, Eddie i Sam - to trzy osoby, które dzielą się w powieści swoimi przemyśleniami o stanach na granicy świadomości: między jawą a snem, między rzeczywistością a być może innym światem. Trzy historie pozornie ze sobą niezwiązane, szybko okazują się biec do jednego punktu.

Henriego poznajemy na moment przed wypadkiem, w wyniku którego zapada w stan śpiączki. Uratował życie by za chwilę sam stać się ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Sam to jego syn, a także osoba, do której tego dnia Henri śpieszył na spotkanie. Młodzieniec często wymyka się ze szkoły na oddział intensywnej terapii, zamiast przygotowywać się do egzaminów. Tam pragnie poznać ojca, którego wcześniej nie miał okazji za często spotykać. Do dyspozycji ma rady nie tylko dwóch znakomitych lekarzy, ale i własne zdolności: emocje osób widzi jako kolory, a patrząc na śpiącą osobę zobaczyć może przebłyski jej snów. Pozostaje jeszcze Eddie - dawna miłość Henriego, który zostawił ją po tym, jak wyznała mu swoje uczucia. Z nowym narzeczonym u boku redaktorka powieści antyutopijnych otrzymuje powiadomienie o stanie Henriego i zdumiewającym fakcie, że to w jej rękach pozostawił decyzje dotyczące jego stanu zdrowia. To w "Księdze snów" połączą się na stale ich losy.

Choć to dopiero moje pierwsze spotkanie z twórczością Niny George od pierwszy stron jej powieści widać, że autorka nie podejmuje się łatwej tematyki. "Księga snów" spaja losy trzech narratorów, których połączył temat śpiączki. Jedna osoba jej doświadczyła, jedna jest nadzwyczaj wyczulona na emocje z pogranicza stanów świadomości, inna jeszcze została zawezwana jako opiekun i świadek.

Niemiecka pisarka musiała dokładnie zgłębić temat, który opisuje - widać to w konwersacjach lekarzy prowadzących leczenie bohaterów. Choć styl powieści nie jest bardziej wyszukany, tematyka tej książki powoduje, że nie czyta jej się szybko - a do pewnych cytatów chce się wrócić by na chwilę chociaż nad nimi się zastanowić. Nie jest to też lekka lektura pełna przygód, raczej stanowiąca refleksje opowieść o tym, czego jeszcze na temat życia wciąż nie wiemy. Bardzo chętnie podejdę do lektury "Lawendowego pokoju" czy "Księżyca nad Bretanią". Wszystko, co snów dotyczy, jest mi bardzo bliskie, dlatego też był to dobry wybór na pierwszą do przeczytania z powieści tej autorki.

"Księga snów" - Nina George
TYP: opowieść w jednym tomie
W oryginale: Das Traumbuch, 2016
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 424
Okładka: To zazwyczaj połowa sukcesu, by przekonać czytelnika do danej lektury. W przypadku "Księgi Snu" (polski przekład mamy wcześniej niż ukazał się anglojęzyczny) świetnie dobrane zdjęcie wyraża ten obszar za mgłą, którego nie znamy, a gdzie prawdopodobnie leży sen i stany z jego pogranicza. Choć ścieżka zalana jest już częściowo wodą, nie oznacza to wcale, że nie ma powrotu. Czy warto powrócić na ląd czy też przekonać się wreszcie o tym, co leżało od zawsze tuż poza naszym zasięgiem?

PREMIERA: 2 LUTY 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zawsze i chętnie czytam wszystkie komentarze.
Staram się na nie odpowiadać. Zostaw po sobie ślad!