środa, 25 lutego 2015

Bal Białych Nocy


"Ekscytująca, romantyczna, pełna przygód opowieść fantasy" - taka rekomendacja od samego Ricka Riordana widniejąca na okładce książki to nie przelewki. Ale "Szturm i Grom"? Pamiętałam jeszcze na tyle "Cień i Kość" aby wiedzieć, że ożywiona mitologia nie miała za wiele wspólnego z atmosferą a la imperialnej Rosji, gdzie szalała magia, ścierając ze sobą światło i mrok. Debiut Leigh Bardugo czytałam jednak w czerwcu 2013 roku, a co jeśli kontynuacja faktycznie tak wysoko stawia poprzeczkę? Przeczytałam więc i przekonałam się sama, ile słuszności może być w rekomendacji od ulubionego autora.

"Szturm i Grom" całkowicie przebija "Cień i Kość". Może wynika to z tego, że autorka przedstawiła już uniwersum Griszów i miała więcej swobody by dać popis swoim bohaterom. Warto wierzyć w drugą szansę, a jeśli jakieś serie świetnie ją wykorzystały to były to: "Morze Potworów" i "Szturm i Grom". Akurat ciekawie zestawiły się tutaj te dwa tytuły, gdyż "Szturm i Grom" zaraz z początku zabiera czytelnika na wody Morza Prawdziwego.

"- Darkling będzie cię ścigał po kres twych dni.
- Cóż, wobec tego ciebie i mnie będzie coś łączyć, prawda? Poza tym lubię mieć potężnych wrogów. Czuję się przez to istotny."

"Szturm i Grom" nie zachwyca od samego początku. Alina i Mal uciekli aż za Morze Prawdziwe. Oboje pracują, a ich życie jest szare jak popiół przemysłowego miasta. Alina słabnie, nie używając swoich mocy. Trwa to dosłownie chwilę, zanim na powrót dopadnie ich Darkling i zawlecze na pokład statku by polować na lodowego smoka. Kolejny wzmacniacz to szaleństwo, a znikąd pomocy. Jednak załoga Sturmhonda jak i sam kapitan zaskoczą Alinę. Droga nadal będzie wiodła jednak do Ravki - opuszczonej ojczyzny.

Alina wraca do Małego Pałacu i reformuje cały system funkcjonowania Griszów, którzy jako klasa społeczna po próbie przewrotu Darklinga stracili zaufanie dworu jak i społeczeństwa. Przyzywaczka Słońca razem z księciem Mikołajem (młodszy następca tronu) w połączeniu Pierwszej (ludzie) i Drugiej Armii (Griszowie) widzą możliwość przeciwstawienia się Darklingowi i jego armii żołnierzy stworzonych z cienia.

"Ciemność nadciąga.
- Proszę, nie...
Za późno. Ciemność mnie schwyciła."

Darkling i Alina to bardzo ciekawa relacja. Ona jest Przyzywaczką Słońca, on zdołał ożywić cień. Ona wypełnia świat światłem, on pogrąża go w ciemnościach. Lecz i promień światła może śmiertelnie ciąć, tak jak mrok otumanić umysł. Ona to światło, on to mrok - lecz może to jedna i ta sama moc? Są tylko teorie, natura i pochodzenie mocy nie są wyjaśnione, a autorka zmusza do stawiania intrygujących hipotez. To niewątpliwa cecha dobrej lektury.

W drugim tomie trylogii rozpoczyna się kolejny niebezpieczny wątek opowieści w postaci tworzącego się kultu świętej, która zginęła i powstała do życia raz jeszcze w Fałdzie Cienia. Alinę jak i czytelnika szokuje takich rozwój wydarzeń, ale okazuje się prędko, że w żywotach innych świętych są i przemilczane fakty. Alina za nic nie chce przyjąć tej roli, ale w kraju o realiach przypominających imperialną Rosję to nieuniknione. To jednak w żywocie jednego ze świętych można odnaleźć drogę do ostatniego wzmacniacza mocy i choć nikt nie powinien mieć takiej potęgi, te trzy obiekty mają być złączone, a tak przynajmniej kusi Alinę Darkling. Choć bohaterka nie chce mu zaufać, noszenie dwóch wzmacniaczy powoduje pustkę, bohaterka czuje się niekompletna, a głód potęgi wzrasta, odmieniając osobowość i przesuwając nieustannie granice. Alina to niezwykle świadoma bohaterka, ze sporą dawką zgromadzonej już mądrości życiowej. Trafia jednak na szarość między mrokiem i światłem, gdzie trudno odnaleźć właściwy kierunek.

"- To dlatego chcesz mi dać drugi wzmacniacz? [...] Może zapomniałeś, ale próbowałam cię zabić.
- I ci się nie udało.
- Niech żyją drugie podejścia."

Można powiedzieć, że tematycznie książka jest podobna do bardziej rozreklamowanych powieści, takich jak "Czerwona Królowa" czy "Szklany tron". Dla mnie jest ona jednak o wiele lepsza, zarówno jeśli brać pod uwagę sposób, w jaki został "Szturm i Grom" napisany jak i stopień, w jakim historia wciąga. Nawet wątek miłosny, który zrodził się z przyjaźni od czasów dzieciństwa (a takich wątków nie lubię) tutaj nie wywołuje u mnie sprzeciwu. Jest tyle scenariuszy, które powstają ze względu na postacie takie jak Sturmhond, Darkling czy też Mal, a ja mogę spokojnie tylko przyglądać się jak rozegra to autorka, bo ta historia jest na tyle dobra, że nie muszę tu tworzyć do niej swoich własnych alternatywnych wersji, w porównaniu do tego co pisze autor.

Pod tym co napisał Rick Riordan można się już tylko podpisać. Na rekomendację amerykańskiego autora zwróciłam dopiero uwagę, zabierając się do jej lektury. "Szturm i Grom" przeczytałabym niezależnie od tego, gdyż o serii przypominała mi nie tyle fabuła, ile przepiękna wręcz okładka. Wydarzenia i postacie pamiętałam, ale jednocześnie byłam świadoma tego, że czegoś mi w tomie pierwszym trylogii brakowało, by chcieć wracać do tej lektury. Teraz "Szturm i Grom" wymusza powrót do "Cienia i Kości" by raz jeszcze spojrzeć na ten zimowy świat z obcych, a jednocześnie tak dobrze znanych map. Warto też ufać sprawdzonym pisarzom, za których każdą powieść się zabieramy.

"Szturm i Grom" - Leigh Bardugo
TRYLOGIA GRISZA: Tom II
W oryginale: Siege and Storm, 2013
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
W kolejności: NR 14/2015/02/07 (370)
W porównaniu do pierwszej części: o wiele lepsza!
W ramach wyzwania: Kiedyś przeczytam (S), OKŁADKOWE LOVE, biblioteczne Wariant I - poziom III

Trylogia Grisza:
1. "Cień i Kość"       2. "Szturm i Grom"       3. "Ruina i Rewolta"

Ciekawostki: Leigh Bardugo pisze już kolejną serię w uniwersum Griszy. Premiera "Six of Crows" to październik tego roku. Może i u nas ktoś się pokusi o wydanie tej powieści? Miejscem akcji ma być Ketterdam, który znamy już z map zamieszczonych na wewnętrznej stronie okładki "Szturmu i Gromu" [info].

W RELACJI DO INNYCH SERII:
Nowość na rynku to "Czerwona królowa", ale ja wyżej oceniłabym "Szturm i Grom". Serie porównałam, gdyż sporo je łączy, jednak Alina to bohaterka o wiele bardziej racjonalna w postępowaniu ze swoją wyjątkową mocą. Jeśli występuje w fabule książę, to jego osobowość ma być zniewalająca: połączenie zuchwałości, dobrego żartu i oddania sprawie. Taki jest Mikołaj, a tego brakowało mi w postaciach aż dwóch książąt w "Czerwonej królowej". W obu powieściach jest przejęcie władzy, lecz to "Szturm i Grom" zachwyci tu wykonaniem. Co różni te dwie historie to także kampania reklamowa i jak dużo się o nich mówi. Wszystko, czego mi brakowało w "Czerwonej królowej", znalazłam w powieści "Szturm i Grom", więc odpowiedź na pytanie, która seria jest lepsza, nasuwa się już sama.

6 komentarzy:

  1. Pamiętam, że I tom był to mój pierwszy egzemplarz recenzencki, książka mnie oczarowała, ale teraz fabuła kompletnie mi się zatarła. Muszę powtórzyć jedynkę i szybko sięgać po II. ;) Rekomendujący Riordan to nie przelewki. ;)


    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No przyznam szczerze, że jestem ciekawa dalszych losów Aliny i Darklinga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest to książka w moim stylu, ale cieszę się, że Tobie się spodobała.


    www.maialis.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantasty to nie jest gatunek, w którym lubuję się na co dzień. Mimo to nie skreślam powyższej trylogii. Być może kiedyś po nią sięgnę, ale niczego nie obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że do tej pory byłam dość sceptycznie nastawiona do tej powieści. Wszystko dlatego, że po lekturze "Cienia i kości" obiecywałam sobie naprawdę wiele, a otrzymałam dużo mniej (chociaż nie mogę powiedzieć, aby mi się nie podobała). Mimo tego ostatni zdobyłam "Szturm i grom" na fincie, bo nie lubię pozostawiać serii niedokończonych, i miałam odłożyć ją na długie później. Twoja recenzja uświadomiła mi jednak, że nie warto czekać i patrzeć przez pryzmat pierwszego tomu. :P Mam nadzieję, iż będę tak samo usatysfakcjonowana z lektury jak Ty :D

    OdpowiedzUsuń

Zawsze i chętnie czytam wszystkie komentarze.
Staram się na nie odpowiadać. Zostaw po sobie ślad!