poniedziałek, 1 czerwca 2015

"Jako labirynt bez końca"

"Sam na sam z osobą, którą się stała. Długie tygodnie letnich wakacji jawiły się jako labirynt bez końca, bez wyjścia."

Kiedy książka przyciąga nie tylko za sprawą okładki, ale już samego tytułu i opisu, wiadomo od razu, że sporo osób po nią sięgnie. Każdy chce choć troszkę znać odpowiedź na pytanie: Do czego odnosi się tytułowe "Bez końca" (a w oryginalne różnie mocno działające na wyobraźnię "Never Endling")? Wiadomo już, że przejaśniające się niebo nad skalistym wybrzeżem to jedna z greckich wysp - a jednocześnie miejsce wakacyjnych wspomnień. I jak to w thrillerach młodzieżowych bywa - dramatycznych.

Martyn Bedford osadza akcję swoje powieść na fikcyjnej (a przynajmniej Google jej nie zidentyfikował) wyspie Kyritos. Z drugiej strony patrząc nie powinno to nikogo dziwić, bo czy aby nie za często na mapie Stanów Zjednoczonych autorzy dodają fikcyjne miasta? O ile łatwiej jest więc dodać jedną skalną wyspę i uczynić ją wakacyjnym kurortem dla obcokrajowców? 

To tam właśnie poznajemy historię Siobhan (w skrócie Shiv). Jest to model opowieści, która przez cały czas swojego trwania rozdzielona jest na dwa czasy i dwie teraźniejszości. Przed i Po to tutaj "Przed Kyritos" i "Po Kyritos", co już samo sprawia, że nazwa tego wakacyjnego raju (obiecane w broszurach turystycznych) brzmi nader złowieszczo. Tak też jest. Nie wiemy bowiem, co dokładnie się stało, lecz jasne jest iż piętnastoletnia Shiv czuje się winna nieszczęśliwego wypadku swojego (wówczas dwunastoletniego) brata. Czy naprawdę jest winna? Odpowiedź na to pytanie, zarówno dla Shiv jak i dla czytelnika, ma zapewnić 60 dniowy pobyt bohaterki w Klinice Korsakoffa. Terapia ta ma być inna niż wszystkie - na co liczy zarówno Shiv jak i czytelnicy.

"Bez końca" to przede wszystkim historia niezwykłej więzi, jaka łączyć może tylko rodzeństwo. Siv i Declan taka para, która nawet jeśli nie byłaby ze sobą spokrewniona, to i tak zaczęłaby spędzać razem czas. Ona jest starszą siostrą, on jej młodszym bratem... ale zdarza się, że i ona potrzebuje jego pomocy. Razem z rodzicami tworzą obraz szczęśliwej i w żadnym wypadku nie dysfunkcyjnej rodziny, która spędza wakacje w kolejnym egzotycznym miejscu. To mają być wakacje jak z folderu - czy i takie się okażą?

Powieść, która zapowiadała się zarówno z okładki jak i z opisu, na emocjonujący thriller młodzieżowy jest tak po prawdzie ukazaniem drogi do normalności przez terapię w odizolowanym ośrodku. Zanim zaczną się dodatkowe teorie dodam, że we wspomnianym zakładzie nie ma uknutej żadnej intrygi - są jedynie zajęcia grupowe, monotonia codzienności jak i troszkę alternatywna terapia na drodze do uzdrowienia, która z czasem... przybiera ekstremalne formy według zasady, że by odbić się dobrze od dna, trzeba najpierw na nie dotrzeć. Zagadkę stanowią początkowo tylko pozostali nastoletni "rezydenci", a z czasem już tylko czas wakacji rodzeństwa na pewnej greckiej wyspie. Główne źródło napięcia w powieści to kolejne wspomnienia i pytanie... w którym momencie został popełniony błąd. Czy będzie to właśnie to wspomnienia, ta lokalizacja, te osoby?

Narracja prowadzona jest nieustannie (może by rzec "Bez końca") w czasie teraźniejszym i... w osobie trzeciej. Całość w tym przypadku tworzy troszkę dziwne wrażenie. Czasami zdaje się bowiem, że bohaterka główna (i jedyny narrator wydarzeń teraźniejszych jak i przeszłych) mówi w osobie pierwszej by nagle... powiedzieć o sobie w trzeciej osobie - choć takie wrażenie mogło też być celowym zabiegiem ze strony autora. Narracja jest też w czasie przeszłym, ale tylko we wspomnieniach - te fragmenty czyta się też lepiej.

"Bez końca" to moja pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, choć mam już w biblioteczce powieść "Filip, Filip", ale nie została ona jeszcze przeczytana. Nie nawiązałam emocjonalnej więzi z Shiv ani z żadnym z pozostałych bohaterów (choć zapamiętaj jej najlepszą przyjaciółkę - jednocześnie jednego z rezydentów kliniki - Caron za jej bezkompromisowe poczucie humoru).

Liczyłam po części na thriller i może przez to wydawało mi się, że akcja nie ma tak szybkiego tempa, jakie mieć powinna. Jest to bowiem zupełnie inny rodzaj powieści - historii o wybaczeniu sobie, a przez to także uzdrowieniu duszy. Mimo iż "Bez końca" rewelacyjnym thrillerem nie jest, to porusza ważną problematykę coraz młodszych wiekowo osób, które w skutek różnych okoliczności znalazły się w stanie głębokiej traumy na tak wczesnym etapie swojego życia. Jako taką opowieść "Bez końca" mogę śmiało polecić, jako zaś pasjonujący thriller młodzieżowy już nie za bardzo.

"Bez końca" - Martyn Bedford
[ OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE ]
Wydawnictwo: GW Foksal / OPIS WYDAWCY
W kategorii: Tajemnice Pamięci - Thriller młodzieżowy
Narrator: Shiv - lat 15
Czy jest wątek miłosny? Tak jest i niezła z nim intryga oraz zamieszanie, "Bez końca" nie posiada jednak typowego wątku romantycznego - bo on sam stanowi tu tło dla innych wydarzeń. Samego tajemniczego Nikosa obsadzałam już w roli mordercy jeszcze przed lekturą książki, ale.. jak już pisałam - to nie ten typ historii.
Stron: 318
W kolejności: NR 34/2015/05/05 (390)

Jeśli zaś interesuje Was bardzo emocjonujący thriller młodzieżowy, pełen akcji i rozgrywający się w odosobnionej klinice, gdzie personel ewidentnie ma coś na sumieniu, a główna bohaterka pozbawiona została wspomnień, więc już sama dociec musi prawdy -> to gorąco polecam "Tabula Rasa" (WRAŻENIA Z LEKTURY)

3 komentarze:

  1. Czytałam "Flipa", nie było źle. Ale póki co tę pozycję sobie daruję, może za jakiś czas.

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  2. "Filipa" ma na półce i chętnie porównam z wrażeniami z "Bez końca" - może będę pozytywnie zaskoczona? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W ogóle nie moje klimaty hahaha Mam jeszcze mnóstwo książek do przeczytania i nie mogę pozwolić sobie na nowości...

    OdpowiedzUsuń

Zawsze i chętnie czytam wszystkie komentarze.
Staram się na nie odpowiadać. Zostaw po sobie ślad!