wtorek, 14 lutego 2017

Star of the Universe - Pył i gwiazdy

Myślałaś, że jesteś tylko pyłem. A byłaś nie pyłem, lecz gwiazdą - celem życia dla innej osoby

Po sukcesie "Goblina" temat żniwiarzy, w ich roli przeprowadzania ludzkich dusz poprzez zaświaty, stał się bardzo popularny. Podobną tematykę podejmuje mini drama "Star of the Universe", w którym bohaterka pragnie powstrzymać los i uratować życie swojemu idolowi - piosenkarzowi i twórcy poruszających hitów.

Imiona pary bohaterów zostały dobrane w taki sposób aby oznaczały dwa tytułowe słowa: "wszechświat" (piosenkarz) i "gwiazda" (bohaterka). Całość historii oparto zaś na prostej koncepcji - gwiazdy święcą nawet wtedy, kiedy mija noc i świat wypełnia światło dnia. Tak samo jest z obecnością bliskich, których nie ma już wśród żywych - ich nieustanne wsparcie towarzyszy tym, którzy pozostali.

Poznajemy Byul w dniu jej śmiertelnego wypadku. Dziewczyna przechodzi na drugą stronę, gdzie zostaje zatrudniona jako jeden ze żniwiarzy. Nie rozumie swojego powołania do tej pracy, nie przeprowadziła też jeszcze żadnej duszy, a kiedy tylko może stara się je zawracać. Nie taka jest jednak rola żniwiarzy. Sprawa komplikuje się tym bardziej, kiedy rozchodzi się plotka o tym, że wkrótce na drugą stronę przejść ma jednej z najbardziej znanych piosenkarzy - Woo Joo. W tej chwili jest to kwestia osobista - najbardziej wyrazistym wspomnieniem Byul z jej poprzedniego życia jest fakt, że cały jej świat stanowiła właśnie ta osoba.

Wpadając w niezwykłe tarapaty bohaterka podejmuje grę z przeznaczeniem. Wcześniej (wraz z duchem - przyjaciółką, którego nie przeprowadziła... a wręcz się z nim zaprzyjaźniła) towarzyszyły piosenkarzowi. Jako niewidzialne istoty świetnie nadawały się do poznawania jego sekretów. Teraz Byul wyprasza sobie szansę powrotu do świata żywych by życie Woo Joo spróbować ocalić. Ma tego dokonać nim spadnie pierwszy śnieg, a jednocześnie nie spełnił powodów, dla których chciała znowu żyć - swoich życzeń: przeżyć pierwszą miłość, pierwszy pocałunek, udać się nad morze i do parku rozrywki, móc się pożegnać i wybaczyć osobie, która odebrała jej życie w wypadku. Czy się to uda, kiedy nie będzie już niewidzialna, a znów będzie człowiekiem?

Próbowałam wcześniej oglądać już kilka mini dram. Parę tytułów rozpoczęłam, lecz nie zaciekawiły mnie na tyle by kontynuować dalej seans. Jedna z nich była częścią kampanii reklamowej (First Kiss for the Seventh Time) i choć zatrudniała wiele sławnych aktorów, fabularnie była tak skonstruowana, że nie zdałam sobie nawet sprawy iż wyemitowany odcinek był tym finałowym i podsumowującym losy bohaterów - tak otwarte otrzymała zakończenie. Do "Star of the Universe" podchodziłam więc z sporym dystansem, ale produkcja zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie.

Pierwsze dwa odcinki to tutaj świat żniwiarzy - przebywanie w miejscach wypadków, szpitalach, zerkanie na zegarki odmierzające czas do przejścia duszy na drugą stronę i ... chodzenie na koncerty Woo Joo. Prawdziwą wartość tej historii widać od epizodu trzeciego, kiedy bohaterka porzuca strój żniwiarza i wraca do świata żywych ze swoją misją ocalenia ludzkiego życia. I to właśnie jej idola. Zachwyt i nieśmiałość szybko znikają, a pojawia się naprawdę interesująca relacja. Woo Joo początkowo nie chce widzieć szalonej fanki, potem jednak dostrzega w tym szansę: oto niezobowiązująca sytuacja, która pomoże mu przełamać kryzys i stworzyć nowe utwory. To, co zaistnieje między bohaterami (gwiazdą i wszechświatem) staje się o wiele poważniejszą siłą niż można by początkowo przypuszczać. Z każdym odcinkiem sytuacja stacje się coraz bardziej dramatyczna, kolejne powody znikają (symbolizowane przez gwiazdki na nadgarstku), a pojawia się coraz to większa chęć życia. Wszystko w tej kwestii jednak już przesądzone... ale czy na pewno?

"Star of the Universe" to niesamowita opowieść zaczynająca się bardzo niepozornie. To tak sprytnie splątane losy bohaterów, którzy okazują się być ze sobą powiązani już wcześniej - choć o tym nie wiedzieli i nie dotyczy to tylko głównej pary. To rozwój akcji, który trudno jest przewidzieć. To dowód, że nawet jeśli przeznaczonym nie dane było spotkać się wcześniej, nic nie jest do końca jeszcze rozstrzygnięte. Wreszcie to zakończenie przy którym potrzeba chusteczek. Idealna propozycja serialowa na czas Walentynek i nie tylko.


CIEKAWOSTKA: Całość stanowi część serii stacji MBC o tytule “Three Color Fantasy”. Wszystkie tytuły to mini dramy, tematycznie jednak ze sobą niezwiązane (inni bohaterowie i miejsca akcji). Kolejna ukarze się w lutym (Vivid Romance), a następna w marcu (Queen of Ring). W pierwszym i ostatnim tytule będą wątki nadprzyrodzone.

"Star of the Universe"
Stacja: MBC
Emisja: 23 stycznia do 10 lutego 2017
Rodzaj: mini drama
Ilość odcinków: 6
Czas trwania odcinka: 30 minut
Wciąga od: trzeciego epizodu
Można obejrzeć: TUTAJ (napisy ang)
Do obejrzenia przekonało mnie: przepiękny plakat i pozytywne rekomendacje zagraniczne
Podobne tematycznie: drama Goblin (RECENZJA)


Mini drama to dobry początek dla przygody z serialami koreańskimi - TUTAJ powody, dla których warto zakochać się w tych opowieściach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zawsze i chętnie czytam wszystkie komentarze.
Staram się na nie odpowiadać. Zostaw po sobie ślad!