Dlaczego tak bogato zdobiono ściany miejskich kamienic? Co znaczą fantazyjne zdobienia i umieszczone tam postacie, wyjęte jakby ze świata mitologii? Dziś czasem trudno jest już dociec historii ich powstania.
Odpowiedzi można znaleźć w działalności grupy Ars Dragonia Architektów Wschodu, której poczynania opisywały archiwa tajnych akt pruskich. To też opowieść o rodzinnym darze i pracy trzech pokoleń.
Najbardziej ciekawe, a także stanowiące opowieść samą w sobie, są właśnie tłumaczenia dokumentacji z Tajnych Akt Pruskich. Początkowo to tylko tłumaczone z niemieckiego na język polski dokumenty dotyczące śledztwa, które w rzeczywistości pokazują działalność organizacji Ars Dragonia na przestrzeni wieków. Jednocześnie ukazują one też historię Polski, która traci by następnie odzyskać niepodległość. Choć Ars Dragonia zostaje uznana za organizację sprzyjającą dążeniom niepodległościowym, to tak naprawdę jej członkowie troszczą się tylko o to (na ile mogą przewidzieć przyszłość), aby znaleźć się w zbliżających się lata po odpowiedniej stronie granicy.
"Wiedział doskonale, co się stanie, gdy już będzie po drugiej stronie czasu."
FABUŁA
Pomysł na fabułę jest bardzo dobry. Kto nie zamyślił się choć raz i nie przystanął by podziwiać architektoniczne piękno starych kamienic? Czy chodzi tylko o zewnętrzny pokaz najwyższej formy sztuki, aktualną wówczas modę... a może o coś jeszcze? Ożywienie świata postaci uwiecznionych, lecz i uwięzionych, w kamieniu stwarza wiele możliwości dla poprowadzenia opowieści.
Tu sporo niespodzianek, z tych niełatwych do przewidzenia, znalazło się też w finale opowieści. Mimo to "Ars Dragonia" jawi się jako lekko chaotyczna opowieść. Nie ułatwia tego też podział historii na tak długie rozdziały, które powinny być nazwane raczej częściami.
Piękne ilustracje, jako dodatek do powieści, pomagają rozeznać się wśród tylu licznych strażników portali. Każdy jednak z tych bytów jest odrębny, nie ma klasyfikacji, więc musi zostać zapamiętany - taka różnorodność dobrze by się pewnie sprawdziła, gdyby powieść zaadaptować w postaci mangi czy anime. W postaci książki mocno to wszystko przemieszane.
BOHATEROWIE
Nie przepadam specjalnie za modelem opowieści, gdzie jeden z głównych bohaterów nieustannie (i na własne życzenie) popada w kłopoty, a zadaniem reszty jest go ratować i minimalizować straty. Najczęściej w roli tej obsadzony jest młodszy z bohaterów, którego w krąg błędnych decyzji wpędza młodociany gniew i upór.
"Nawet oni sami nie wiedzą. Jak wielką moc osiągnie takie skumulowanie zgromadzonej tam energii? Podobno będzie można nawet zajrzeć w przyszłość!"
Dla Sebastiana (to właśnie nasz nastoletni bohater, ale nie jedyny narrator tych wydarzeń) walka między siłami dobra i zła
Sebastian został już wcześniej wykluczony z gry o władzę nad tajemnymi portalami mocy przez swojego ojca, kiedy to w wizji zobaczył, że syn może w przyszłości pozbawić go życia. Odesłał więc dziecko do Stanów. Teraz dziecko wraca jako nastolatek i jeśli są jakieś kłopoty, które może sprawić, to z całą pewnością się do nich przyczyni. Sebastian odrzuca wszystko i wszystkich (poza Luną). Nie ma ochoty słuchać wyjaśnień ojca, ale za to chętnie wkracza w inny świat, który nader chętnie pokazują mu wrogowie, licząc na to, że chłopak jeszcze bardziej zachwieje równowagą.
"Wszyscy uważają się za spadkobierców budowniczych piramid i gotyckich katedr."
Trudno przychodzi polubić Sebastiana, jeszcze trudniej zrozumieć jego ciągły upór i niechęć aby poznać historię swojego dziedzictwa z obu perspektyw. Pełno jest w literaturze młodzieżowej postaci w wieku nastoletnim, które to potrafię często o wiele lepiej niż dorośli ocenić niebezpieczeństwo sytuacji i określić swoją (właściwą) w tym całym zamieszaniu rolę.
"Makówki mogły wypluć z siebie niewidoczne prawie ziarenka, które zdołałyby uśpić każdego. Na bardzo długo.[...] A gdy dostawały się do oka, wywoływały sen na jawie - nawet do końca życia."
I dopiero konfrontacja z magią i wizyta w innym wymiarze będą mogły nauczyć Sebastiana pokory, czyniąc z niego bohatera, jakiego potrzebuje chaotyczny świat portali. Zakończenie tomu pierwszego można interpretować na przynajmniej dwa sposoby, więc trudno ocenić czy opowieść wróciła do samego początku i zaczynamy od startu, czy też może konsekwencje do jakich doszło nie okażą się jednak tylko snem. A może to sam finał nie miał dokładnie takiego przebiegu, jaki przedstawił nam Sebastian? Losy młodego pokolenia Ars Dragonia jeszcze nie do końca rozstrzygnięte.
"Ars Dragonia" - Joanna Jodełka(początek serii)
Wydawnictwo: Egmont WYWIAD z autorem plus zdjęcia kamienic
Stron: 292
W kategorii: Literatura polska / młodzieżowa
W kolejności: NR 37/2014/06/05 (313)
W skrócie: Kto patrzy na nas i obserwuje ze ścian starych kamienic? Ciekawa odpowiedź na to pytanie w pierwszym tomie tej serii. Jest to także opowieść, która pozwala zapoznać się z historią Poznania, a miejscem akcji. Kiedy miasto to znajdowało się w granicach Polski, a kiedy nie? Ile razy może zmienić się nazwa jednej i tej samej ulicy?
Świetny pomysł, lekko chaotyczna fabuła, ale i tak całość zachęca by zwrócić uwagę na zdobienia budynków w okolicy :)
W każdym mieście znajdą się fantazyjne wzory na kamienicach, a i w moim tak jest :) KLIK - SMOK!