"Gwiazd naszych wina" pokazuje i udowadnia, że miłość jest uniwersalna. Stanowi pojęcie wykraczające ponad wszystkie bariery. Nie można powiedzieć, że komuś się należy, a innym nie. Nie ma racji stwierdzenie, że jednym jest wpisana w przeznaczenie w gwiazdach, dla innych z różnych względów pozostając poza zasięgiem, jedynie w sferze marzeń.
Trudno jest pisać o cierpieniu, chorobie i śmierci. John Green zestawia je z siłami przeciwstawnymi: miłością, przyjaźnią i szczęściem - nawet jeśli tylko chwilowym. Ta powieść, już z samej podejmowanej tematyki, miałaby prawo być przygnębiająca, przytłaczająca i przejmująco smutna. I nie pomija autor tych aspektów choroby, przez które przechodząc młodzi bohaterowie. Jednocześnie jednak znajdują w sobie radość, siłę na dowcip - nawet jeśli przez lekki sarkazm. Myślałam, że opowieść będzie z tych rozdzierających serce, gdyż powinna nie pozostawiać złudzeń. I tego nie robi, ale równocześnie porusza w sposób pozytywny.
"To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce."
Sama w sobie opowieść Hazel, bohaterki i głównej narratorki "Gwiazd naszych winy", zostaje zestawiona z "Ciosem udręki", powieści wewnątrz powieści. Dla Hazel to ta jedyna i doskonała książka. To w niej odnajduje odbicie tego, co sama przeżywa, kiedy płuca niejednokrotnie odmawiają współpracy. Jak każdą ulubioną lekturę czytała ją wielokrotnie, a fragmenty potrafi cytować z pamięci (zresztą nie tylko z tej książki).
Hazel ze względu na postępujące stadium choroby, wycofała się z typowego życia szkolnego kilka lat wcześniej. Obecnie uczęszcza na wykłady na miejscowej uczelni, ale resztę zdecydowanie sobie odpuściła. Nie ma depresji, lecz nie widzi w tym sensu. Czas spędza w domu, jednak rodzice nieustannie naciskają na wyjście poza cztery ściany.
Pierwszego dnia tej właśnie powieści Hazel ulega ich prośbie, decydując się na udział w kolejnej sesji w pobliskim kościele, i poznaje Augustusa.
Ich złączone życiowe ścieżki odmienią znacznie dni, które pozostały.
I choć można snuć liczne przypuszczenia, nie wiadomo ile tych wschodów i zachodów słońca jeszcze nam zostało: chorym czy zdrowym.
Dżiny spełniające marzenia (spokojnie, zero elementów nadprzyrodzonych), kanały Amsterdamu pełne białych kwiatów oraz walka o to, co po nas zostaje - co uczynimy ze swoim życiem tu i teraz by przedłużyć jego bieg, nawet kiedy nas już nie będzie dla tego świata.
Jedyne co przeszkadzało mi w czasie lektury to zdrobnienie imienia jednego z głównych bohaterów. Augustus - w zdrobnieniu Gus. Skojarzenie z guzami nasuwa się samo. Wiem, że w języku angielskim takie konotacje znaczeniowe nie występują, w polskim są jednak jednoznaczne.
"Cena świtu"
Każdy początek ma już w sobie zapowiedź końca. "Gwiazd naszych wina" otrzymuje zakończenie takie jak "Cios udręki", a które Hazel tak pragnęła przedłużyć i wyjaśnić losy innych bohaterów, nawet gdy tamta bohaterka (śmiertelnie chora Anna) przerywa swoją opowieść: nie mogąc już pisać lub żegnając się ze światem. Pozostaje zaakceptować i takie wyjaśnienie w "Gwiazdach", ale jest przecież i trzecia opcja, bo nie sposób powiedzieć ile dni pozostało do końca.
Zachęcam do lektury, jeśli w tytule, zapowiedziach i opiniach odnajdujecie sekretną wiadomość, że jest to książka właśnie dla was.
"Gwiazd naszych wina" - John Green[POWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo Bukowy Las
Ilość stron: 312
OPIS WYDAWCY - KLIK
Ta powieść to jeden z moich Must Have. po prostu muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńChyba jednak dam się skusić :D Po tylu pozytywnych recenzjach chcę się na własnej skórze przekonać o fenomenie tej powieści :P
OdpowiedzUsuńW poniedziałek do mnie przybyła, więc już niedługo nareszcie się z nią zapoznam. Po tych wszystkich recenzjach marzyłam o tym, żeby po nią sięgnąć i wreszcie będzie mi to dane ;)
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam. Świetna!
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, a książkę mam na swojej liście do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMuszę mieć tę książkę i koniec :)
OdpowiedzUsuńNo a ja właśnie nie lubię takich historii i póki co bronię się rękami, nogami i głową żeby po to nie sięgnąć ;P
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że ja też. Ciekawią mnie, ale zazwyczaj nie sięgam po nie.
UsuńTutaj czułam, że jest inaczej i nie żałuję, że przeczytałam.
Kusisz ;)
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej "za":D
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie, poszukam
OdpowiedzUsuńNa półeczce mam, czeka na swą kolej. Muszę ją koniecznie przeczytać, nie znam osoby, która nie byłaby nią zachwycona <3
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu i smutna lektura jest potrzebna. W ramach katharsis. Interesująca pozycja, niemniej nie sięgnę po nią w najbliższym czasie, bo nie mam odpowiedniego nastroju.
OdpowiedzUsuńKsiążkę posiadam i muszę się w końcu za nią zabrać, ale czekam na ten konkretny "czas", kiedy to będę na nią gotowa ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, a książkę chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOd dawna chcę ją przeczytać
OdpowiedzUsuń