Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Green. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Green. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 listopada 2014

"W [bardzo] śnieżną noc"

Trzy opowiadania. Dwie bohaterki i jeden bohater. Trzy historie rozgrywające się w tym samym mieście Gracetown, gdzieś na południu Stanów, jadąc z Wirginii w drodze na Florydę.

Opowieść rozpoczyna Jubilatka Dougal. Trzeba uprzedzić, że z powodu posiadania takiego właśnie imienia woli być nazywana Julią, a autorka obdarowała ją niesamowitym poczuciem humoru. Swoje Boże Narodzenie ma spędzić z chłopakiem i jego rodziną, kiedy odwiedza ją prawnik rodziny by oznajmić, że jej rodzice zostali aresztowani, a ona ma się udać niezwłocznie do dziadków na Florydę. Dlaczego znaleźli się w więzieniu, tego nie zdradzę, ale historia jest przezabawna, jeśli wdać się w szczegóły. Gdy pociąg ulega awarii pod Gracetown, los Julii przetnie się z historią Stuarta, który zaprosi obcą dziewczynę do domu... Zanim dotrą do ciepłego azylu czterech ścian i zapasów świątecznych potraw, czeka ich długa i pełna przygód droga.

Potem historię przejmuje Tobin i jego dwójka przyjaciół, w tym najlepsza przyjaciółka Diuk, do której w czasie wyścigu, by jako pierwsza drużyna zdołali dotrzeć z Twisterem do Waffle Haus (gdzie zadekowała się drużyna cheerleaderek) zaczynie czuć coś więcej. Szybka akcja, gdzie opowieść jest jak wyścig, a wieloletnia przyjaźń przeradza się w miłość. Obecne także typowe poczucie humoru dla John'a Greena.

Do finału książki poprowadzi opowieść Addie, która chcąc sama się ukarać zerwała ze swoim chłopakiem. Problem w tym, że Jeb to zdecydowanie ta jedyna miłość jej życia. Addie wspomina, zapłakuje się, ale postanawia się też pozbierać i walczyć - nie tylko z wściekle poranną zmianą w Starbucksie. W międzyczasie będzie też musiała odbić miniaturową świnkę dla swojej przyjaciółki i zaprzeczyć oskarżeniom, jakby świat kręcił się wyłącznie wokół jej osobistego dramatu.

Mamy tutaj zbiór opowiadań, który w Stanach miał swoją premierę już w styczniu 2008 roku. Opowiadań tych nie można czytać w przypadkowej kolejności, gdyż one powiązanie ze sobą i ułożone w chronologicznym ciągu wydarzeń. Praktycznie wszystkich bohaterów poznajemy w pierwszy opowiadaniu, a spotykamy ich także w trzecim - tym finałowym. Akcja wszystkich historii łącznie trwa przez czas świąteczny: zaczyna się przed Wigilią a kończy dzień / dwa po niej.

Kiedy brałam do ręki ten zbiór opowiadań, nie zdawałam sobie sprawy, do jakiego stopnia autorzy musieli ze sobą współpracować, aby stworzyć taki zbiór. Po pierwsze jest tutaj wspólne miejsce akcji, po drugie autorzy kontynuują opowieść poprzednika w swojej własnej historii, po trzecie użyczają sobie bohaterów, których każdy z nich opisuje na swój sposób, jednak zachowując koncepcję swojego kolegi / koleżanki po fachu.

Warto przyjrzeć się też tym trzem autorom opowiadań, które tutaj przedstawiono.
1. Zacząć trzeba chyba od pana Green'a, którego nazwisko najbardziej może przyciągać do lektury tej książki. Jeśli tylko o John'a chodzi, to jest to jego praca z tego samego czasu co "Papierowe miasta" (2008), a wcześniejsza niż "Szukając Alaski" (2005) czy "19 razy Katherine" (2006). "GNW" opublikował w 2012 roku, więc jego opowiadanie "Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy" czasowo mieści się gdzieś pośrodku jego dotychczasowej pisarskiej kariery.
2. Lauren Myracle powinna być mi już znana z innej krótkiej opowieści, która ukazała się wraz z innym w antologii "Bale Maturalne z Piekła", ale patrząc po raz pierwszy na jej nazwisko nic mi się z nim nie skojarzyło. Kilka jej książek dla młodszej młodzieży jest już na naszym rynku.
3. Podobnie sytuacja ma się z Maureen Johnson, której jedną książkę już kiedyś zaczęłam, lecz nie wciągnęła mnie za bardzo, więc wcześniej wróciła do biblioteki miejskiej. Myślę, że po tym ponownym spotkaniu z jej twórczością wrócę raz jeszcze do lektury "13 małych błękitnych kopert". Tym bardziej, że Maureen jest współautorką jednego z opowiadań napisanego razem z nikim innym jak z  Cassandrą Clare, a ich wspólne opowiadanie "The Fall of the Hotel Dumort" ukaże się w Kronikach Bane'a już w styczniu!

Jak wypadają Ci autorzy, kiedy porównamy ich opowiadania? Maureen Johnson rozbawiła mnie serdecznie i z całą pewnością jest to najbardziej zabawna z zamieszczonych tu historii. Romantyczna także, ale przede wszystkim jednak przezabawna. Następne miejsce, a może nawet ex aequo, zajmuje druga pani, czyli Lauren Myracle. "Święta patronka świnek" to najpierw bardzo romantyczna opowieść, a potem zabawna rozpoczynająca się przygoda. Nasz John Green znajmuje tutaj niestety miejsce ostatnie, choć opowiadanie to ma wszystkie wyznaczniki tak charakterystyczne dla jego stylu. Fabularnie będzie chyba najbardziej zbliżone do "19 razy Katherine".
"W śnieżną noc" - John Green, Maureen Johnson, Lauren Myracle
W oryginale: Let It Snow: Three Holiday Stories
PRZEDPREMIEROWA RECENZJA
W kolejności: NR 73/2014/11/05 (349)
Kategoria: Bez Wątków Paranormalnych
Ocena: Są to opowiadania wprost idealne na wprowadzenie w świąteczny nastrój. Zdecydowanie przekonałam się do twórczości Maureen Johnson i Lauren Myracle, dlatego muszę nadrobić lekturę innych ich książek, które dostępne są już na naszym rynku.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Za miesiąc już Świątecznie

Za troszkę ponad miesiąc będą już święta. Co Was wprowadza w ten szczególny świąteczny nastrój i kiedy? Oto moja lista takich impulsów, które zwiastują już niewątpliwie magię świąt.

1. SERIALE: W tym roku szczególnie na prowadzenie wychodzi ONCE (Dawno, dawno temu) poprzez swój zimowy wątek, w którym kontynuowana jest opowieść znana z produkcji Disney'a "FROZEN" (Kraina Lodu - OPINIA O FILMIE). Twórcy pokazują, że nadal dobrze radzą sobie z przeplataniem różnych baśniowych światów, więc do "Krainy Lodu" dołączy także Królowa Śniegu i nie jest nią Elsa. Właśnie wyemitowano odcinek ósmy, który trwa prawie dwie godziny. Wiele razy odwiedzamy w tym sezonie także Arendelle w retrospekcji.
2. PIOSENKI: Nic lepiej (i szybciej) nie wprowadza świątecznego nastroju niż znane przeboje, które zwiastują święta. Nie ma znaczenia, czy usłyszysz je o wiele za wcześniej w centrum handlowym czy też bardziej bliżej czasu świąt w radiu. Muzyka łagodzi obyczaje - nie sposób się na nią gniewać (chyba, że to akurat taki gatunek muzyki za którym szczególnie się nie przepada).

3. KARTKI ŚWIĄTECZNE: Kartki z życzeniami to u mnie w rodzinie tradycja. Zawsze wysyłamy je po całej rodzinie, nawet jeśli nie dostajemy takich od wszystkich, do których je wysyłamy ;) Kartki oczywiście zakupuję na długo przed czasem, kiedy są jeszcze po niższej cenie, a potem zaraz przed Nowym Rokiem, kiedy ponownie tanieją - także praktycznie zawsze mam zapas. (Dotyczy to także Wielkanocy)

4. ORZECHY i SŁODKOŚCI: Orzechy tak mi się właśnie kojarzą ze Świętami, a z całą pewnością w tym czasie o wiele lepiej smakują. Pistacje wygrywają u mnie zawsze, a że barwy świąt to czerwony i zielony, więc jest tym bardziej świątecznie.

5. KSIĄŻKI: Odpowiednia lektura w odpowiedni czas - mało jest rzeczy, które mogą przebić coś takiego. W tym roku stosownie wcześniej ukazać ma się zbiór opowiadań "W śnieżną noc". Mogę już śmiało potwierdzić, że to jest właśnie to, czego potrzeba by poczuć zwiastun magii świąt. Pierwszy opowiadanie ze zbioru (autorstwa Maureen Johnson) jest bezkonkurencyjnie najlepsze. Po prostu przezabawne i z pewnością potrafi poprawić humor. Na dniach wrażenia z lektury w przedpremierowej recenzji :)


RODZAJ: Opowiadania zebrane w jednym tomie
TEMATYCZNIE: Świąteczne opowiadania o miłości
DLA KOGO: Ciepła i inteligentnie dowcipna książka do czytania w blasku choinki. Wspaniały świąteczny prezent nie tylko dla miłośników książek Johna Greena!

Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą minipowieści. Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. Na pocztówkach wygląda to zwykle malowniczo, ale w rzeczywistości bardzo komplikuje życie. I na pewno nikt nie spodziewa się, że przedzieranie się przez zaspy samochodem rodziców, nieplanowana kąpiel w przeręblu albo nieprzyzwoicie wczesna zmiana w Starbucksie mogą prowadzić do odnalezienia miłości. Jednak śnieżną noc, kiedy działa magia świąt, zdarzyć może się wszystko...

Z ZAGRANICZNYCH OPINII:
#1 „Trio znanych autorów budzi do życia magię świąt w trzech uroczych, wzajemnie ze sobą powiązanych opowieściach o miłości i przyjaźni. Starannie skonstruowane, czułe, ale nie czułostkowe historie o młodzieńczych uczuciach przepełnią ciepłem serca czytelników”. SLJ
#2 „Zabawne miłosne perypetie, wyraziści bohaterowie i dowcipnie opisany świat współczesnej młodzieży to niewątpliwe atuty tej pisarskiej współpracy”. Kirkus Reviews

Niezależnie od tego ile jeszcze dni do spędzania w szkole/ na uczelni/ w pracy - odpowiedni nastrój i perspektywa wolnego, świątecznego czasu pomoże nam dotrwać :)
Co Was wprowadza w świąteczny nastrój? Jestem bardzo ciekawa! Dajcie znać!

___________________________________________________________________
KONKURS - ZAPOWIEDŹ
Do tego będzie jeszcze konkurs! Do wygrania oczywiście "W śnieżną noc".
Sprawdzajcie bloga, FB oraz Instagrama po więcej wskazówek - szczegóły jeszcze w tym tygodniu :)

sobota, 9 sierpnia 2014

"Chodźmy odwiedzić arcyksięcia."

Każda z opowieści od tego autora to historie mieszczące się w całości w jednym tomie: tak było z "GNW", "Papierowymi Miastami" czy "Szukając Alaski". Bohaterem tej powieści jest Colin, który właśnie ukończył szkołę średnią i szuka sposobu na życie (po kolejnej nieudanej próbie z kolejną już dziewczyną o imieniu Katherine), więc można z przymrużeniem oka uznać, że to New Adult ;) Żart! :D Poznajmy Colina i historię K-19.
"[...] istnieje ogromna różnica między określeniami 'cudowne dziecko' i 'geniusz'.
Cudowne dzieci bardzo szybko uczą się tego, co inni już wiedzą, geniusze zaś odkrywają to, czego nikt inny jeszcze nie wie. Cudowne dzieci kują, geniusze tworzą. Znakomita większość cudownych dzieci wcale nie wyrasta na cudownych dorosłych. Niestety Colin miał niemalże absolutną pewność, że on sam należy do tej nieszczęsnej większości."

Colin został ogłoszony mianem cudownego dziecka, ale nie geniusza. Ma zdumiewającą pamięć do zapamiętywania przeróżnych faktów i informacji, a do tego niezwykle szybko się wszystkiego uczy. Nie oznacza to jednak, że nie spędza sporo czasu na nauce - tak właśnie wygląda jego rzeczywistość, w której kilkanaście godzin dziennie poświęca na czytanie czy naukę języków obcych. Bohater dostrzega związki w interesujących go faktach i automatycznie je zapamiętuje, nawet jeśli dla reszty wygląda to tak jakby zapamiętywał masę nudnych i niepotrzebnych (poza tym aby zabłysnąć) informacji.

"Wspominał [...] to, jak się czuł, gdy przychodził do niej po lekcjach i obserwował przez okno, jak czyta. [...] Tęsknił za swoją wyimaginowaną przyszłością."
Bohater nie tylko innym z czasem wydaje się nieciekawy, ale też sam sobie. Rodzice przez całe jego dzieciństwo mieli cichą nadzieję na wychowanie geniusza - on sam także. W szkole nigdy nie był lubiany, dochowując się tylko jednego ale jakże wiernego przyjaciela Hassana (to już osobna opowieść). Całe rozczarowanie dopełnia fenomen kolejnych dziewczyn o tym samym imieniu - Katherine. Każdej początkowo jego inteligencja i bystrość wydawała się atrakcyjna, po czym z czasem blakła by ostatecznie uznać ją za nudną i Colina porzucić.

"Morał z tej historii jest taki, że nie pamiętamy, co się stało. To, co pamiętamy, staje się tym, co się wydarzyło."
Tym razem chłopak ma nadzieję stworzyć coś własnego, a nie tylko uczyć się i odtwarzać to, czego nauczyli się już inni. Colin ma zamiar stworzyć formułę matematyczną, dzięki której można przewidzieć szansę powodzenia czy też rozpadu danego związku - innymi słowy - kto kogo z czasem rzuci.
Razem z Hassanem robią sobie wolne (od życia, codzienności, powtarzających się problemów) i wyruszają w podróż by zatrzymać się w miejscowości Gutshot, w stanie Tennessee. Tam będąc przez dłuższą chwilę odkryją nie tylko tajemnice innych, ale także coś z prawdy o własnych sekretach.

"Tymczasem Hassan śpiewał piosenkę: Jesteśmy na tropie / w potokach łez / ja zginę pierwszy / lecz ty zginiesz też."
Colin jest mocno wycofany, lecz nieustannie stara się go socjalizować jego przyjaciel Hassan. Przyjaźń tych dwóch to główny wątek "uczuciowy" w tej powieści, o wiele bardziej niż rozpamiętywanie poprzednich K-19. Z czasem pojawi się też inna dziewczyna (Lindsey), ale to już opowieść na finał. Trójkę przyjaciół (Colin, Hassan, Lindsey) połączyło wspólne zadanie: utrwalanie wspomnień mieszkańców o Gutshot, a mieścina ta ma swoje sekrety do odkrycia, jeden z których będzie dotyczył sławnego arcyksięcia i pierwszej wolny.

"- Chcę tylko osiągnąć coś, co się będzie liczyło. Być kimś, kto się liczy. Mieć jakieś znaczenie." - to zdanie, które wypowie także Augustus kilka lat później w powieści "GNW" (19xK to powieść z 2005, podczas gdy GNW z 2012). U Colina występuje ten sam problem, ale jest jeszcze czas by coś z tym zrobić. W "GNW" jest to o tyle bardziej dramatyczne, że czas już się skończył, dlatego też opowieści mają zupełnie inny wydźwięk.

"Colin nauczył się w Gutshot jednego: że nie można powstrzymać przyszłości przed nadejściem. I po raz pierwszy w życiu uśmiechnął się na myśl o tej ciągle nadchodzącej, nieskończonej przyszłości, która się przed nim rozpościerała."

Nie mogę Colina winić za to, że ciągle się alienuje, bo idzie czytać czy też pogłębiać swoją wiedzieć w samotności - sama tak przecież często robię :) Pomijając ten fakt, nie polubiłam jakoś szczególnie bohaterów tej powieści. Ciekawy jest Hassan, który to wpada na pomysł wyruszenia z przyjacielem w podróż donikąd, a jej celem będzie uleczenie skutków i smutków zranionego serca Colina. Przyjaźń tych dwojga o wiele bardziej dominuje powieść niż wątek miłosny, udowadniając swoją siłę. "19 razy Katherine" to w większym stopniu opowieść o przyjaźni niż leczeniu rozterek złamanego dziewiętnaście razy serca.


"19 razy Katherine" - John Green
[ OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE ]
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 304
Miejsce akcji: Tennessee, Gutshot
W kolejności: NR 46/2014/07/08 (322)
Ocena: To już kolejne powieść autora "GNW" wydana na naszym rynku. Z pewnością sięgną po nią fani autora, a tym którzy jeszcze go nie znają, polecam jednak zacząć od zekranizowanej w tym roku powieści lub też od "Papierowy Miast" (z planami by i ta trafiła na wielki ekran). Potem spokojnie można sięgać już po kolejne powieści tego pisarza, w których zawsze można liczyć na sporą dawkę poczucia humoru i refleksji nad samymi początkami dorosłego życia.
P.S.: Tak sobie myślę, że jeśli byłaby to opowieść o Katherine Pierce (TVD), to wystarczyłaby ona jedna spokojnie za wszystkie te osiemnaście (tak nie w istocie 19) pań, a tytuł nadal by pasował :)

sobota, 14 czerwca 2014

"TFIOS"

"TFIOS" czyli The Fault in Our Stars

Udało się i zobaczyłam dziś ekranizację powieści ""TFIOS" - jednym tylko słowem: świetna adaptacja. Nic dodać, choć wiem, że parę ważnych scen, które pamiętałam z książki (RECENZJA), tam nie wystąpiło. Lecz nadal twierdzę, że nic dodać, nic ująć w przypadku tej ekranizacji, po prostu trzeba zobaczyć (oczywiście najpierw przeczytać!). Co prawda nie zdarza mi się płakać w miejscach publicznych, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy przez większość tego filmu. Adaptacja godna polecenia jak mało która.

Dwoje głównych aktorów można było już razem zobaczyć na ekranie całkiem niedawno - a dokładniej w świecie "Niezgodnej". Tam aktorzy odegrali rodzeństwo, ale w ""TFIOS"" to zupełnie inna bajka. Beatrice i Caleb Prior tutaj nie istnieją, a ożywają Hazel Grace Lancaster i Augustus Waters.
Hazel, Gus, Frannie, Van Houten czy Lidewij to role niezaprzeczalnie idealnie oddane na ekranie. Bohaterowie z książki ożyli w postaciach tych aktorów.

Kilka ciekawostek w tematyce tej ekranizacji (o niej już ani słowem - trzeba przeczytać i obejrzeć!):
1. Sam John Green tak się zaangażował w promocję filmu (nawet występuje w jednej ze scen - niestety tej dodatkowej do DVD, a sam autor cieszy się, że wycięto ją z filmu), że trudno by odgadnąć, iż  ekranizacji swojego dzieła w wydaniu Hollywood nie chciał. Zdanie jednak zmienił i adaptacji doczekają się także "Papierowe miasta" (moim zdaniem druga najlepsza powieść tego autora po "TFIOS").

2. Woodley po przeczytaniu "TFIOS" napisała nawet maila (podobno był on objętościowo spory) do Greena, w którym opisała jak bardzo książka ją poruszyła, jak zależy jej na tej historii i aby wiernie oddać postać Hazel, lecz nie od autora książki zależy wybór odtwórców ról. Woodley wygrała mimo wszystko dzięki swojej grze aktorskiej.

3. Książka przenosi swoją akcję do Amsterdamu i tam też kręcono właśnie te sceny. Wiele dialogów z książki zostało w całości przeniesionych na duży ekran, czasem coś dodano - ogólnie zmieniono na lepsze, poprawiono jak twierdzi nawet sam autor :) Oglądając ten film czułam się jak w świecie tej książki, dokładnie jakby właśnie czytała "GNW". Na tym prostym przykładzie widać jasno i wyraźnie, jak udany może być film i jak dobra może być adaptacja książki, jeśli tylko zachowa się wierność pierwowzorowi.
4. "Gwiazd naszych wina" to najlepsza książka tego autora i zapewne trudno będzie napisać coś lepszego czy choćby równie dobrego. Ten sam charakterystyczny styl opowiadania historii losów jakże poplątanych można znaleźć także w jego innych książkach.
W jakiej kolejności czytać te książki? Trzeba pamiętać, że każda to opowieść w jednym tomie, więc można samemu doprać kolejność.

Lista od najbardziej ulubionych (w nawiasie rok publikacji w Stanach):

I. Gwiazd Naszych Wina (2012) - przed wyjściem do kina koniecznie!
II. Papierowe Miasta (2008) - następne w kolejce do adaptacji i zdecydowanie nadające się na film akcji, gdzie jest spora dawka napięcia - plus RECENZJA MIAST
III. Szukając Alaski (2005)  WSPOMNIENIA Z LEKTURY

I jest jeszcze dopiero co wydana powieść "19 razy Katherine" (z roku 2005 w USA). Ciekawa jestem, gdzie też ona znajdzie się w moim prywatnym notowaniu książek tego autora ;) Do wygrania będzie jeden egzemplarz tej oto powieści już wkrótce na blogu, więc trzymajcie rękę na pulsie :)

5. Ponieważ Helios w moim rodzinny mieście nie zdecydował się grać tego jakże udanego filmu, to obejrzałam go w Multikinie (Poznań) a tam przed seansem, w czasie reklam i zwiastunów, pokazano zapowiedź "Hopeless"! Super, że premiery książkowe wchodzą do kin, ale jeszcze lepiej byłoby gdyby od wydawnictwa był to jednak jakiś zwiastun - niczym trailer do tej powieści, skoro kampania dotarła już do kin.

Jeśli mielibyście ułożyć powieści Greena od najlepszej, to jak wyglądałby wasz ranking?
Byliście już w kinie? Jak wrażenia? :D
Czytajcie, oglądajcie - warto :) W tym zwiastunie do dialogów przypisano numery stron z książki, jako dowód bezpośredniego źródła dla adaptacji.

Źródła ploteczek
http://blogs.wsj.com/speakeasy/2014/06/06/five-little-known-facts-about-john-green-and-the-fault-in-our-stars/
http://www.andpop.com/2014/06/04/five-facts-fault-stars/

środa, 25 września 2013

"Natura labiryntu"

"Tyle ostatnich kwestii"
Miles to zwyczajny młodzieniec z nietypowym hobby - lubi czytać biografie, ale nie dzieła, sławnych ludzi i zapamiętywać ich ostatnie słowa. Również fakty z ich życia przenosi by porównywać je do swojej rzeczywistości. Chcąc choć trochę odmienić dotychczasowe życie towarzyskie decyduje się na szkołę z internatem - miejsce z tradycją w jego rodzinie, gdyż dużo krewnych tam uczęszczało. Sławne były także ich numery, czyli kreatywne formy łamania regulaminu i to najlepiej bez ponoszenia kary.

Za sprawą swojego współlokatora chłopak także będzie miał szanse zapisać się w historii szkoły. Miles wpada bowiem we wszystkie tarapaty związane z nową grupą znajomych, wkrótce przyszłych przyjaciół, a wśród nich najbardziej przyciągającą osobowość posiada dziewczyna imieniem Alaska.

"I wiele mil od snu mnie dzieli"
Od samego początku miejsce tytułów rozdziałów zajmują tu liczby i odliczanie. Do czego ? Chyba nie trudno sobie wyobrazić do jakiego typu wydarzeń może w swojej powieści odliczać John Green .

"Szukając Alaski" to debiut Johna Greena. Cieszę się jednak, że wydawnictwo nie publikowało tych powieści w kolejności chronologicznej. Każda z książek to inna, oddzielna historia. Czytając jednak książki od pierwszej napisanej przez autora do tej najnowszej można zaobserwować rozwój pisarza, a wraz z nim opowiadanych przez niego historii.

"Znajdź rozwiązanie tej łamigłówki"
Z trzech dotychczas wydanych książek ten debiut literacki najbardziej przypomina "Papierowe Miasta"- tylko, że tam (choć fabuła tego nie zapowiadała) można było liczyć na bardziej pozytywne zakończenie.
Alaska swoim temperamentem i gotowością do wycinania numerów przypomina Margo. Zbliżona jest też fascynacja głównego bohatera obrazem dziewczyny.

"A więc to właśnie jest pytanie, z jakim pozostawiam was na koniec: Jakie macie powody, by nie tracić nadziei?"
Bohaterowie to młodzi ludzie, którzy sporo rozrabiają. Mają już swój światopogląd, odszukane życiowe pasje i cenią sobie u innych zarówno osobowość jak i intelekt. Ich problemy nie dotyczą tylko obecnych uczuć czy związków, ale także poszukiwania odpowiedzi na pytania ważne w szerszej perspektywie życia. Sprzyjają temu zajęcia z religioznawstwa, tradycja szkoły, gdzie pozornie teoretyczna wiedza i fakty historyczne znajdują zastosowanie w codziennym życiu, w każdym jego dniu.
"Szukając Alaski" - John Green 
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 320
[RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]
W kolejności: NR 71/2013/09/09 (253)
W kategoriachBez wątków paranormalnych, 
Powieść w jednym tomie
Ocena: Fani autora znajdą tutaj styl opowiadania niezwykłych historii o codzienności, który podbił ich serca w poprzednich książkach. Tych, którzy jeszcze twórczości Johna Greena nie znają, zachęcam do zapoznania się z "Papierowymi Miastami" oraz właśnie ekranizowaną historią "Gwiazd naszych wina" jeszcze przed premierą "Szukając Alaski".

PREMIERA KSIĄŻKI: 9 październik
Konkurs: wkrótce na blogu - a wraz z nim możliwość wygrania właśnie "Szukając Alaski" ;)

czwartek, 11 lipca 2013

Oblicze [papierowej] miłości

Wstępne potwierdzenia listy przyszłych studentów już rozesłane, a szkoła średnia w Orlando, na Florydzie, odlicza już tylko dni do balu na zakończenie liceum. To jednak w tym spokojnym czasie rozpoczyna się historia o Papierowych Miastach.

Narratorem tej opowieści jest Quentin, który zawsze na korytarzach wypatruje Margo. Jednego z wieczorów tych ostatnich dni szkoły dziewczyna zjawia u niego w pokoju i angażuje w jedną z niesamowitych historii, które krążą potem tygodniami wśród szkolnych murów. Kiedy plan zostaje wykonany, nastaje kolejny dzień i Quentin zyskuje nadzieję, że może ta noc pełna przygód będzie początkiem czegoś nowego.

Tego jednak dnia Margo znika i nikt się owym zniknięciem nie przejmuje. To już jeden z kolejnych razów i
zarówno rodzina jak i policja nie mają już ani siły ani ochoty na poszukiwanie dziewczyny, która w świetle prawa jest już pełnoletnie i może iść gdzie tylko chce.

Jak zawsze przed swoim zniknięciem Margo pozostawia wskazów i tym razem Quentin jest pewien, że zostały one przeznaczone dla niego, bowiem wiele lat temu, w czasach dzieciństwa, on i Margo przyjaźnili się. Dawno temu znaleźli też w parku zwłoki mężczyzny i być może zdaniem Margo to Quentin jest jedyną odpowiednią osobą by odnaleźć ją samą - lub to, co z niej zostało.

Oliwy do ognia, a paliwa dla wyobraźni dostarcza jeszcze wiadomość: "Pójdziesz do papierowych miast i już nigdy nie powrócisz."

Zwrot, jaki przybiera ta opowieść, powoduje, że momentami mamy wrażenie jakbyśmy zbliżali się do finału mrocznego kryminału. Jest tajemnica zniknięcia, jest i niesamowite napięcie towarzyszące rozszyfrowaniu pozostawionych wskazówek. Sami musimy jednak odkryć znaczenie tytułowych "Papierowych Miast", a tych może być kilka.

Co cechuje powieści tego autora to ich zakończenia, które trudno nazwać happy end'em bo zbyt blisko im do realności. "Papierowe Miasta" to historia, która o wiele dogłębniej niż inne pokazuje jak często bardziej kochamy wyobrażenie o innej osobie niż ją samą.

Bohaterowie jego powieści to zawsze młodzi, inteligentni ludzie, u progu dorosłości, którzy choć mają już wyrobione zdanie na wiele spraw, to często zmuszeni są zrewidować swoje poglądy i jeszcze raz poddać w wątpliwość naturę otaczającej ich rzeczywistości - a najbardziej z niej ludzkie charaktery.


"Papierowe Miasta" to opowieść oparta o inne działo literatury amerykańskiej "Źdźbła trawy" Walta Whitmana. To między wierszami jednego z jego utworów Quentin stara się odnaleźć drogę do odnalezienia zaginionej dziewczyny. Ponieważ nie mamy okazji przerabiać tych wierszy w szkole, dodatkowy urok "Papierowych Miast" to interpretacja znaczenia w kontekście nie tylko przedstawionej historii dwojga młodych ludzi, ale także i życia.

Okładkowa zapowiedź obiecuje wyprawę przez całe wschodnie wybrzeże i niesamowicie nie mogłam się tego doczekać, następuje ona jednak dopiero w trzeciej z części wewnątrz książki i prowadzi do finału "Papierowy Miast".

Nie mogłam zbyt bardzo polubić Margo, jednak nie przeszkadzało to w zrozumieniu motywacji działań głównego bohatera. Poza tym są tam inne postacie: Radar, Ben czy Lacey - których nie sposób zapomnieć jak i samego Quentina oraz jego wyobrażenia o Margo.

Czy "Papierowe Miasta" można porównać do powieści "Gwiazd naszych wina" ?
Nie można, gdyż to dwie zupełnie inne historie, opowiadające co prawda o miłości nie bez przeszkód, ale z innym tłem akcji i zupełnie odmienną problematyką. To jednak ten sam niesamowity styl autora, jego wyśmienite poczucie humoru i ujęcie życiowych prawd - trafne jak mało które.

Czasami zdaje mi się, że w przypadku właśnie powieści obyczajowych mamy do czynienia z większą ilością możliwości i o wiele więcej może w nich zaskoczyć niż w przypadku opowieści z fantastycznymi wątkami, których tyle scenariuszy już widzieliśmy i coraz lepiej umiemy je przewidzieć - a nie ograniczają tutaj wyobraźni prawa rządzące codziennością.
"Papierowe miasta" - John Green
W oryginalePaper Towns 
[POWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo Bukowy Las -> OPIS
Stron: 400
W kolejności:
Ocena: Historia, która o wiele dogłębniej niż inne pokazuje jak często bardziej kochamy wyobrażenie o innej osobie niż ją samą. John Green niewątpliwie potrafi zająć czytelnika i w żadnym momencie jego opowieści nie przemyka myśl, że historia się dłuży. Nie ma czasu straconego na lekturze jego książek.
Ciekawostki:
- Powieści tego amerykańskiego autora poznajemy w odwrotnej do chronologicznej kolejności.
- Każda z trzech historii: Gwiazd naszych wina, Papierowe Miasta, Szukając Alaski - to opowieści w jednym tomie. Można je czytać w niezależnej kolejności.

Zapowiedź: Szukając Alaski
 John Green "debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, porównywaną z Buszującym w zbożu J. D. Salingera".
To powieść dla myślących o myślących młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania. Niezapomniana opowieść o odkrywającym życie Milesie zakochanym w szalonej Alasce.
PREMIERA: WRZESIEŃ 2013
Projekt naszej okładki został załączony na zakładce - którą można dostać razem z egzemplarzem "Gwiazd naszych winy" czy "Papierowych miast" ;)

środa, 13 marca 2013

Cena jutrzejszego świtu

"Czasami wydaje mi się, że wszechświat chce zwrócić na siebie uwagę."

"Gwiazd naszych wina" pokazuje i udowadnia, że miłość jest uniwersalna. Stanowi pojęcie wykraczające ponad wszystkie bariery. Nie można powiedzieć, że komuś się należy, a innym nie. Nie ma racji stwierdzenie, że jednym jest wpisana w przeznaczenie w gwiazdach, dla innych z różnych względów pozostając poza zasięgiem, jedynie w sferze marzeń.

Trudno jest pisać o cierpieniu, chorobie i śmierci. John Green zestawia je z siłami przeciwstawnymi: miłością, przyjaźnią i szczęściem - nawet jeśli tylko chwilowym. Ta powieść, już z samej podejmowanej tematyki, miałaby prawo być przygnębiająca, przytłaczająca i przejmująco smutna. I nie pomija autor tych aspektów choroby, przez które przechodząc młodzi bohaterowie. Jednocześnie jednak znajdują w sobie radość, siłę na dowcip - nawet jeśli przez lekki sarkazm. Myślałam, że  opowieść będzie z tych rozdzierających serce, gdyż powinna nie pozostawiać złudzeń. I tego nie robi, ale równocześnie porusza w sposób pozytywny.

"To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce."
Sama w sobie opowieść Hazel, bohaterki i głównej narratorki "Gwiazd naszych winy", zostaje zestawiona z "Ciosem udręki", powieści wewnątrz powieści. Dla Hazel to ta jedyna i doskonała książka. To w niej odnajduje odbicie tego, co sama przeżywa, kiedy płuca niejednokrotnie odmawiają współpracy. Jak każdą ulubioną lekturę czytała ją wielokrotnie, a fragmenty potrafi cytować z pamięci (zresztą nie tylko z tej książki).

Hazel ze względu na postępujące stadium choroby, wycofała się z typowego życia szkolnego kilka lat wcześniej. Obecnie uczęszcza na wykłady na miejscowej uczelni, ale resztę zdecydowanie sobie odpuściła. Nie ma depresji, lecz nie widzi w tym sensu. Czas spędza w domu, jednak rodzice nieustannie naciskają na wyjście poza cztery ściany.
Pierwszego dnia tej właśnie powieści Hazel ulega ich prośbie, decydując się na udział w kolejnej sesji w pobliskim kościele, i poznaje Augustusa.
Ich złączone życiowe ścieżki odmienią znacznie dni, które pozostały.
I choć można snuć liczne przypuszczenia, nie wiadomo ile tych wschodów i zachodów słońca jeszcze nam zostało: chorym czy zdrowym.

Dżiny spełniające marzenia (spokojnie, zero elementów nadprzyrodzonych), kanały Amsterdamu pełne białych kwiatów oraz walka o to, co po nas zostaje - co uczynimy ze swoim życiem tu i teraz by przedłużyć jego bieg, nawet kiedy nas już nie będzie dla tego świata.

Jedyne co przeszkadzało mi w czasie lektury to zdrobnienie imienia jednego z głównych bohaterów. Augustus - w zdrobnieniu Gus. Skojarzenie z guzami nasuwa się samo. Wiem, że w języku angielskim takie konotacje znaczeniowe nie występują, w polskim są jednak jednoznaczne.

"Cena świtu"
Każdy początek ma już w sobie zapowiedź końca. "Gwiazd naszych wina" otrzymuje zakończenie takie jak "Cios udręki", a które Hazel tak pragnęła przedłużyć i wyjaśnić losy innych bohaterów, nawet gdy tamta bohaterka (śmiertelnie chora Anna) przerywa swoją opowieść: nie mogąc już pisać lub żegnając się ze światem. Pozostaje zaakceptować i takie wyjaśnienie w "Gwiazdach", ale jest przecież i trzecia opcja, bo nie sposób powiedzieć ile dni pozostało do końca.

Zachęcam do lektury, jeśli w tytule, zapowiedziach i opiniach odnajdujecie sekretną wiadomość, że jest to książka właśnie dla was.
"Gwiazd naszych wina" - John Green
[POWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo Bukowy Las
Ilość stron: 312
OPIS WYDAWCY - KLIK

Czytaliście ? Macie na swojej liście ?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...