czwartek, 29 października 2015

Jesienny Konkurs z "Następcami"

To konkursowy Czas! Tym razem do wygrania będzie film, o którym na Zakładce było głośno. Pojawiły się recenzje książek, wrażenia z filmu oraz wpis w cyklu "W Morzu Ciekawostek". Wiecie już pewnie, jaki to tytuł?

NAGRODA: To świeżutka premier DVD filmu "Następcy", który można było zobaczyć wcześniej tylko na Disney Channel. Tym razem dostępna jest nie tylko w polskiej, ale także i angielskiej wersji językowej. Do tego można włączyć oczywiście angielskie lub polskie napisy. Film może też posłużyć jako materiał do nauki języków obcych, gdyż posiada także inne wersje językowe plus napisy w tym języku, a do wyboru są: niemiecki, francuski, hiszpański i włoski.
O filmie możecie poczytać także na stronie galapagos.com.pl

ZASADY: Nagroda powędruje do tego, kto najlepiej uzasadni swój wybór oraz spełni formalne wymagania zgłoszenia. Wygrywa jedna osoba.

POTRZEBA:
- "zaobserwować" Zakładkę w Google Plus / lub Bloglovin / albo też polubić fanpage na FB,
- dodać komentarz na temat jednej z blogowych recenzji (książki / serialu / filmu / cyklu np. W Morzu Ciekawostek).

ZGŁOSZENIE: Należy zgłosić się w komentarzu pod tym postem wg wzoru
nick:
e-mail:
udostępniam(tutaj podać link - można udostępnić na FB, Google Plus, Twitterze itp)
obserwuję jako / polubione jako:
skomentowany post:
odpowiedź na zadanie konkursowe: 

ZADANIE KONKURSOWE:
Uzasadnij krótko dlaczego to właśnie do Ciebie powinni powędrować "Następcy" na DVD.
A) Z jakiego powodu chcesz zobaczyć ten film?
lub
B) Jeśli już seans masz za sobą, to napisz czemu pragniesz zobaczyć go ponownie :)

WSPARCIE:
O filmowych "Następcach" na blogu przeczytać można sporo. Zbiór ciekawostek można przejrzeć TUTAJ. Wprowadzenie do tego ze światów Disneya znajduje się przy RECENZJI "Wyspy Potępionych", zaś pierwsze wrażenia z filmu są TU.

MINI REGULAMIN:
1. Organizatorem konkursu jestem ja, właścicielka bloga Zakładka do Przyszłości. Sponsorem nagrody jest wydawca płyty DVD "Następcy" w Polsce - Galapagos Sp.z.o.o.
2. Konkurs trwa od piątku 30 października do środy 11 listopada 2015 (do północy), wyniki ogłoszę w terminie trzech dni od zakończenia konkursu.
3. Zwycięzca ma tydzień na kontakt w celu podania danych do wysyłki.
4. Nagroda zostaną wysłana po otrzymaniu adresu korespondencyjnego.
5. Udział może wziąć każdy, nawet osoby nie posiadające bloga. Tych z was, którzy bloga nie prowadzą, poproszę jednak o podanie imienia w komentarzu.
6. Konkurs tylko dla osób mieszkających na terenie Polski.

Życzę powodzenia! 
Jeśli zaś u Was także organizowany jest obecnie jakiś konkurs, śmiało dodajcie o tym info w komentarzu.

WYNIKI:
Film "Następcy" na DVD obejrzy Ola Pawlak!
Gratulacje i proszę o adres do wysyłki na maila

poniedziałek, 26 października 2015

"Nieskończoność trwała"

"Musimy się spotkać we Śnie"

Michael swoje życie do tej pory dzielił między to spędzane We Śnie albo Na Jawie. Można powiedzieć, że w naszym przypadku jest bardzo podobnie, prawda? Niekoniecznie. Rzeczywistość Michaela to świat przyszłości. Czas spędzony Na Jawie ogranicza on zaś do minimum. To smutny i szary obraz dnia codziennego. Zaś We Śnie - cóż to tam zaczyna się prawdziwe życia - choć jednocześnie jest i najbardziej sztuczne. Snem nazywa się rzeczywistości całkowicie wirtualne... Technicznie jednak aż nadto realne. Analogia nazwy do znanego nam stanu snu nie pozostaje tu zupełnie bez znaczenia.

GAME ON: Michaela poznajemy, gdy znalazł się on dokładnie między młotem a kowadłem. Nie było też w tym za wiele jego winy. Może troszkę. Która jednak osoba, o umiejętnościach hakerskich, nie pomagałaby sobie manipulacjami w kodzie, by przeżycia z gry uatrakcyjnić? Pamiętacie jeszcze te proste gry, gdzie jeden tylko kod zabierał Was na odległy poziom czy nieznaną dotąd lokalizację? Michael manipuluje takimi właśnie kodami.... tylko, że w największej z wirtualnych rzeczywistości. VirtNet to nowy dom wszystkich pokoleń przyszłości.

CEL - GŁĘBIA ŻYCIA: Michaelowi dano wybór bez możliwości dokonania wyboru. Chłopak marzył by kiedyś być jednym z najlepszych i dostać się do jeszcze bardziej zaawansowanego z wirtualnych światów zwanego jako "Głębia Życia". Natrafił jednak na ślad terrorysty w rzeczywistości gier - Kaine'a. Przez to spotkanie znalazł się zarówno na celowniku niebezpiecznego gracza, który raz na zawsze potrafi człowieka wyeliminować z gry (tym samym pozbawiając go prawdziwego życia na Jawie), jak i wzbudził zainteresowanie służ SVN. To oni zarządzają dostępem do VirtNetu. Jeśli Michael nie pomoże znaleźć im Kaine'a, zabiorą mu całe wirtualne życie. Gdyby zdecydował się owego hackera poszukać, ten dotkliwie doświadcza swoje ofiary i nie gra według żadnych znanych komukolwiek zasad.

BOHATEROWIE WIRTUALNEGO ŚWIATA: Poza Michaelem nie ma w tej serii aż tak dużo postaci. Są agenci SVN, ale nie pojawiają się zbyt często. Michael zaskarbił sobie za to przyjaźń dwójki innych hakerów - Sary i Brysona. Razem postanawiają przemierzyć nieznane i zakodowane zakamarki VirtNetu by odkryć lokalizację legendarnej już Ścieżki, która prowadzić może do Kaine'a - osoby numer jeden na liście terrorystów przyszłego świata. James Dashner nie rozciąga niepotrzebnie serii i zarówno Kaine'a jak i dawnego legendarnego gracza (który lata temu zaginął) Michael i reszta ekipy spotykają jeszcze w pierwszym tomie. O ile sławny gracz mnie zaskoczył, o tyle wizualizacja Kaine'a troszkę już rozczarowała.

PODOBIEŃSTWA: Początkowo obawiałam się troszkę, że to powieść podobna fabularnie do książki "Player One". Ernest Cline tak wykreował świat bohatera, że ten praktycznie tylko wstawał na moment by się posilić, pospać czy wykonać inne niezbędne codzienne czynności, a potem zaraz wracał do wirtualnego świata, który nie tylko bardziej był atrakcyjny od rzeczywistości, ale też w nim ludzie praktycznie żyli. Podobnie wygląda życie Michaela z tym wyjątkiem, że nie mieszka on w slumsach lecz w pustym apartamencie. Kolejne podobieństwo stanowiła postać legendarnego gracza, którego osiągnięcia wszyscy próbowali prześcignąć. Tak było i w pierwszym tomie Doktryny. Jeszcze jedna wspólna dla obu historii rzecz to gry, które popularne były kiedyś, ale młodsze pokolenia ich nie znają.... Muszą je jednak poznać, by odkryć tajemnicę, bo to tam ukryto różne wskazówki w kodzie. Na całe szczęście James Dashner lepiej poprowadził swoją opowieść, która choć składa się z obrazu różnych gier, to dąży do czegoś innego.

JAK PRÓBY LABIRYNTU: W przetrwaniu liczy się zarówno inteligencja, zdolności jak i spryt. Michael, Sara oraz Bryson nie wiedzą tak naprawdę, w jakiej grze biorą udział. Ci, którzy wysyłają ich na misję, nie mogą im pomóc... aż do ścisłego finału. Podobno wysłano też inne grupy hakerów, które mają te sam cel. Każda z kolejnych prób, jakie stawia przed bohaterami Ścieżka, jest coraz trudniejsza. Brzmi znajomo? Na podobnej zasadzie rozgrywały się Próby Labiryntu w poprzedniej trylogii tego autora. Obie powieści mają elementy przypominające bardziej scenerię gier komputerowych niż typowo powieści. Zarówno Thomas jak i Michael - obaj nie są świadomi swojej roli, która zaczyna się na długo przed tym... niż sięgałaby ich pamięć.

OD STRONY TECHNICZNEJ: Objętościowo "W sieci umysłów" jest o wiele mniejsze od któregokolwiek z tomów "Więźnia Labiryntu". Podział wewnątrz książki także może zaskoczyć. Otóż rozdziały są dość krótkie, a do tego zostały podzielone na jeszcze krótsze.... sceny czy też fragmenty. Jaki jest sens zastosowania takiego podziału, nawet po zakończeniu już lektury trudno jest odgadnąć.  "W sieci umysłów" to poręczne i małe wydanie (choć w żadnym wypadku pocket, gdyż czcionka jest z tych większych), które można czytać zawsze i wszędzie.

MINUSY W PLUSY: W czasie lektury szybka zmiana przeróżnych scenerii typowo wyjętej z gier może lekko nużyć. Kiedy jednak prześledzi się raz jeszcze całość fabuły, takie przeskoki są jednak zaliczane jako plus. Dzięki nim dowiadujemy się o wojnie grendlandzikiej w 2020 roku - co dla bohaterów było już wieki temu (co pozwala choć trochę określić czas akcji wydarzeń). Może latający krąg, labirynt wewnątrz wulkanu czy oblężenie średniowiecznej fortecy z użyciem laserów... to scenariusz troszkę zbyt mocno zaczerpnięty z logiki gier...mimo to autorowi nie brak wyobraźni i nie raz potrafi nas zaskoczyć.

PODSUMOWANIE: James Dashner w swojej nowej serii uaktywnia kolejną wizję antyutopijnego świata. Nie jest to wizja rzeczywistości tak zniszczonej ani jakże bezwzględnej jak ta znana z "Więźnia Labiryntu". Tym razem jest to inna prognoza przyszłości, w której najbardziej zaawansowane technologie potrafią naśladować życie, a w wielu przypadkach nawet je prześcignąć. To opowieść o sztucznej inteligencji zyskującej własną świadomość i pragnącej czegoś więcej niż tylko żywotu tworu ludzkiego. Znalazł się tu też świetny motyw gry - rzeczywistości wirtualnej, działającej jednak na zasadach podobnych do snu. James Dashner jako autor znany jest z szybkiego tempa akcji, zabawnych dialogów i zaskakujących zwrotów akcji - to także znaki rozpoznawcze jego nowej serii - Doktryny Śmiertelności.

"W sieci umysłów" - James Dashner
SERIA: DOKTRYNA ŚMIERTELNOŚCI #1
Wydawnictwo: Albatros
W kategorii: Antyutopijne / sztuczna inteligencja
Stron: 384
Tytuł: "W sieci umysłów" nabiera znaczenia dopiero po rozegraniu się finałowej sceny. Nie jest to jednak przypadkowy czy też poetycki tytuł - ma on konkretne znaczenie i odniesienie do fabuły
W kolejności: NR 62/2015/10/04 (418)

DOKTRYNA ŚMIERTELNOŚCI to trzy tomy:
1. W sieci umysłów  2. The Rule of Thoughts  3. The Game of Lives  

* Za oceanem opublikowano już tom drugi, natomiast trzeci zapowiadany jest jeszcze na ten rok.

W przypadku "W sieci umysłów" najlepszą rekomendacją byłoby podanie jednego ze zwrotów akcji. Zrobić tego nie mogę, ponieważ to spory spoiler i dotyczy wydarzeń ścisłego finału tomu pierwszego. Jednocześnie jednak szczegół ten nastawia powieść na zupełnie nowy kurs, którego potencjał będzie można odkryć dopiero w kontynuacji. Kierunek jest tak dobry, że tom drugi musi w tym przypadku okazać się lepszym od pierwszego. To dla mnie tego typu seria, gdzie część wprowadzająca wypada słabiej, ale musi zostać przedstawiona by odpowiedzieć historię dalej.

piątek, 23 października 2015

W Morzu Ciekawostek: Następcy


Wiedzieliście, że właśnie dzisiaj przypada data premiery "Następców" na DVD? Jeśli więc nie mieliście okazji zobaczyć tej pełnometrażowej produkcji Disneya, istnieje już taka okazja. Zapewne film będzie dostępny zarówno w oryginalnej (angielskiej) jak i polskiej wersji językowej. Na co warto zwrócić uwagę oglądając Następców? Oto dziesięć szczegółów, które nie powinny umknąć fanom. Zaglądamy więc raz jeszcze na Wsypę Potępionych, gdzie złe wychowanie jest w najlepszym stylu.

#1 Mal nosi takie samo imię jak jej matka, czyli w oryginale - Maleficent. Diabolina (polskie tłumaczenie tego imienia) nie przekaże jej jednak pełnego imienia do chwili, kiedy córka nie udowodni, że jest wystarczająco zła by nosić takie miano. [źródło]

#2 Dzieci (Następcy) to w żadnym wypadku wierne kopie swoich rodziców. Ale co w przypadku, kiedy rodziców otacza tak rozpowszechniona (dobra) zła sława? Choć Mal, Evie, Jay i Carlos to zupełnie inne osoby niż ich rodzice, ich mroczne dziedzictwo zostało odzwierciedlone w barwach, które noszą te postacie w filmie. Na plecach - na kurtkach czy też bluzach - widnieją nawet emblematy reprezentujące poszczególnych złoczyńców. Jest więc tam smok, serce i korona, kobra oraz kości. [źródło]

#3 Obecność piosenek w tym filmie wcale nie odejmuje blasku tej historii - nie czyni ją także mniej poważną, mimo iż to produkcja skierowana do dzieci i młodzieży. Nic nie stoi na przeszkodzie by zainteresowali się nią także Ci wszyscy, którzy lat mają już sporo, ale nadal kochają baśnie - szczególnie w nowych odsłonach. Utworów bardzo dobrych jest tutaj kilka ("Rotten to the core", "Did I mention", "Set it off", "If only"), które idealnie uzupełniają opowieść - warto się w nie dobrze wsłuchać.

#4 Już zamarzyła się kontynuacja? Nie tak dawno temu potwierdzono, że "Descendants 2" zawita na ekrany telewizorów już za rok (latem 2016). To nie wszystko, bo także Melissa de la Cruz napisze kolejną książkę z tego cyklu (wydano już "Wyspę Potępionych"), która ukazać ma się w maju 2016.

#5 Są już trzy kreacje córki Maleficent. Mamy obraz z serialu ONCE i Lily, która także potrafi zmieniać się w smoka. W internetowej serii Ever After High także pojawia się postać córki Złej Wróżki, której nie zaproszono na bal. Tutaj jest to bardziej "wróżka" w tradycyjnym rozumieniu tego słowa - wiecie, skrzydła i te sprawy. Najciekawszą z kreacji zaprezentował na ten moment właśnie Disney w postaci dziewczyny o fioletowych włosach i zielonych oczach smoka.

#6 Kostium i kreacja Mal ma być taka jak "zbrudzony cukierek" (dirty candy). Wcześniej była to sama słodycz i mogłaby być... gdyby słodkość nie upadła na ziemię. Takie barwy dominują w stroju dziewczyny: fiolety, błękit, zieleń i czerń. Ile historii charakteru przedstawić można poprzez sam strój postaci? Jest to też bezpośrednie odniesienie do sceny, w której Mal zabiera dziecku cukierek... ale to jej matka (Maleficent) rzuca go na ziemię zanim... odda płaczącemu brzdącowi. Metafora tego, że to rodzice sami (celowo czasem) psują swoje pociechy? Na Wyspie Potępionych złe wychowanie jest w najlepszym stylu.

#7 Jedni powiedzą, że to bajka, gdzie prześpiewa się połowę fabuły, zamiast ją na poważnie opowiedzieć. Inni (Ci którzy choć raz próbowali uczyć się i zapamiętywać dłuższe układy choreograficzne - choćby na zajęciach takich jak step dance czy zumba, gdzie wszystko musi być zgrane w czasie z resztą grupy by robiło pełne wrażenie) będą w stanie docenić ogrom pracy, wysiłku i czasu, jakie cała ekipa zainwestowała w dopracowanie tych numerów tanecznych. Nie było im łatwo, gdyż pracowali pod nadzorem osoby odpowiedzialnej za High School Musical. TUTAJ można zobaczyć ujęcia z długiego okresu ćwiczeń, który poprzedzał kręcenie filmu. Na te same utwory, które usłyszycie w filmie, spojrzycie zupełnie inaczej - zapewniam.

#8 W polskiej wersji językowej dubbing wypadł nawet dobrze. Głosy dobrane zostały w taki sposób, że mimo iż nie przypominały tych z oryginału, to brzmiały całkiem całkiem (jak już człowiek się przestawił). Zdziwiło mnie za to, że nie zdecydowano się na tłumaczenie tekstów piosenek. Dosłownie ani jednej! To opowieść musical i połączenie fabuły z tekstem utworów jest kluczowe. Jeśli ktoś nie zna wystarczająco dobrze angielskiego, niestety traci ten aspekt historii Następów. Ciekawe czy w wersji DVD, kiedy wybierze się opcję "język angielski z napisami polskimi".... zobaczymy tłumaczenia tekstów piosenek? Trzeba się przekonać!

#9 Pojawiło się już kilka z odcinków animowanej kontynuacji losów Następów w Auradonie. Można je obejrzeć TUTAJ (obecnie tylko w angielskiej wersji językowej). Krótkie epizody to część kampanii reklamowej dla całej serii produktów z logo Następców. O wiele bardziej czekam jednak na filmowe i książkowe kontynuacje ich przygód.

#10 O fabule, stwarzaniu świata oraz modzie w "Następcach", czyli kolejnych ciekawostkach, przeczytać można na stronie galapagos.com. Dlaczego Wyspa Potępionych wygląda jak slamsy? Z jakiego powodu tak rozwinął się tam handel wymienny? Czy ten filmowy świat może w jakiś sposób przypominać lata 70? Czy Auradon może mieć jakieś wady? Odpowiedzi szukać należy we fragmentach wywiadów z twórcami.

W SKRÓCIE:
  • Książkowy prequel historii - to "Wyspa Potępionych" autorstwa Melissy de la Cruz (RECENZJA)
  • Główne wydarzenia - to już filmowa opowieść w wersji aktorskiej (WRAŻENIA Z FILMU)
  • Pojawiły się dwie książki (RECENZJA) - napisane na podstawie wczesnej wersji scenariusza. W nich znajdziemy perspektywę Mal oraz innych Następców na wydarzenia, które widzieliśmy w filmie. Jest i parę dodatkowych informacji.
  • Dalsze przygody - to seria animacji pod tytułem "Wicked World", publikowanych co tydzień na YT
  • Wszystko to w oczekiwaniu na: kolejną powieść Melissy de la Cruz oraz drugi musicalowy film

Ile z tych ciekawostek odnośnie Następców już znaliście?
Czekacie na kolejne losy tych bohaterów? 

piątek, 16 października 2015

Trzy pytania #pobandzie

JAK CZĘSTO MYŚLIMY O PISANIU? Czy jest choć jedna osoba, która czytając dobrą książkę nawet przez moment skrycie nie marzyła o byciu pisarzem? Niezależnie od zainteresowań, wykonywanego zawodu czy posiadania smykałki do pisania uważam, że snucie takich marzeń nie jest zupełnie pozbawione sensu. Osobiście pisanie to dla mnie zarówno hobby, relaks, zabawa czy też forma terapii.

Pisanie to przede wszystkim zabawa. Czasem to jedna wymiana zdań między bohaterami zaczyna dialog, ale dyskusja toczy się już dalej sama. Ile przy wymyślaniu takich scen jest dobrej zabawy! Mogę to tylko porównać do oglądania dobrego filmu / serialu / czytania zajmującej powieści. Piszemy tak by zaskakiwać samych siebie oraz innych. Gramy sami z sobą, a najciekawsze w tej grze jest właśnie to, że nie zawsze wiemy, gdzie zaprowadzi nas początek jakiejś sceny. Pomysły przychodzą także w czasie pisania. Żeby się jednak tego dowiedzieć, trzeba grać!

Pisanie niezwykle relaksuje. Można oczyścić umysł z nagromadzonych lub przewalających się w nim nieustannie myśli. Przecież pisząc coś regularnie w pamiętniku tak po prawdzie adresujemy wiadomość do samych siebie z przyszłości. Myśleliście tak kiedyś o tym? Sama często się tak właśnie czuję, gdy znajdę jakieś przypadkowe notatki, spisane pod wpływem chwili. Zastanawiam się wtedy, jak bardzo się zmieniłam lub też nie zmieniłam wcale od tamtego czasu.

Tutaj pojawia się też automatycznie terapeutyczna funkcja, jaką niesie ze sobą pisanie. Opisać wszystko to, co nas martwi i niepokoi, to jak pozbyć się części emocjonalnego napięcia i ciężaru. Nawet jeśli spisanie tego wszystkiego nie pozwoliło nam znaleźć rozwiązania to i tak było warto. Można to przyrównać do wygadania się przyjacielowi na temat problemu, w którego rozwiązaniu on nie może pomóc, lecz ważne było aby ktoś tego wysłuchał. Wypowiedzieć swoje troski na głos... lub spisać je by przemyśleć potem - jest w tym niewątpliwa odwaga.

Pisanie można uznać za hobby kiedy... szukamy sposobów by doskonalić swoją technikę pisania i, jak w przypadku każdego hobby, uczymy się nieustannie nowych rzeczy. Jako źródło "tajemnej wiedzy o kunsztu pisarskim" często wykorzystywałam wywiady z pisarzami (tymi ulubionymi i tymi, których książek jeszcze nie czytałam) oraz masę różnego rodzaju tekstów. To właśnie J.K.Rowling w jednym z wywiadów (Widzicie? Znowu wywiady!) powiedziała, że trzeba czytać jak najwięcej - także najróżniejszych gatunków literackich. Jest to potrzebne by stwierdzić jasno, co nam się nie podoba, a czego chcielibyśmy przeczytać więcej. Wiemy także jak sami pragniemy coś (może nawet książkę) napisać w przyszłości.

Są oczywiście i sławne kursy kreatywnego pisania. Nie są jednak one aż tak powszechne. Alternatywą są poradniki w formie takich kursów, które tworzą osoby prowadzące zajęcia z kreatywnego pisania. Jako taka książka reklamowane jest "Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller". Jestem właśnie w trakcie lektury tego poradnika i wkrótce pojawi się moja opinia na jego temat. Oto czym kusi sama zapowiedź:

„Po bandzie” to pierwszy kompleksowy polski poradnik dla pisarzy początkujących, średniozaawansowanych, a także dla tych, którzy uważają się za zaawansowanych i myślą, że o pisaniu wiedzą już wszystko.

Z książki dowiesz się między innymi:
- jak zacząć i jak doprowadzić swój pisarski projekt do szczęśliwego końca
- jak wykreować fascynujących, niezapomnianych bohaterów
- jak ułożyć fabułę, poprowadzić narrację i zbudować najlepszy możliwy dialog
- jak napisać scenę erotyczną oraz wykreować porywającą intrygę
- jak być dowcipniejszym pisarzem i w pełni wykorzystać poczucie humoru, które masz
- jak uniknąć pisarskiego bloku i kontynuować mimo przeciwności
- dlaczego wybór miejsca akcji jest kluczowy i jak tworzyć najlepsze dekoracje
- czy zasada „Pokazuj, nie stwierdzaj” zawsze się sprawdza.

Dodatkowo książka zawiera rozmowy:
- ze specjalistką od prawa autorskiego – żebyś wiedział, jaka umowa jest dla Ciebie najlepsza
- z agentką literacką – żebyś mógł zdecydować, czy warto mieć agenta OD RAZU, czy lepiej poczekać
- z redaktorką wydawnictwa – żebyś wiedział, na czym tak naprawdę polega współpraca z wydawcą i redaktorami.

Książka przedstawia najnowocześniejsze podejście i jest dziełem opartym w dużej mierze na teorii i praktyce Jakuba Winiarskiego, pisarza od kilku lat będącego też najskuteczniejszym polskim nauczycielem „creative writing”, którego uczniowie, jak Marta Zaborowska, Nikodem Pałasz czy Katarzyna Kołczewska zdobywają serca czytelników. Zaproszona do projektu Jolanta Rawska wzbogaciła „Po bandzie” o inny punkt widzenia – wszystko po to, aby każdy mógł wybrać, co dla jego pisania najlepsze. [źródło]

TRZY PYTANIA I ODPOWIEDZI
Gdy pojawiła się możliwość zadania własnych trzech pytań autorowi powyższego poradnika, długo się nie wahałam. Było (i nadal jest) kilka takich kwestii związanych z pisaniem, na którymi się zastanawiam, i nie mogę znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Obie opcje wydają się mieć plusy i minusy... która jednak jest lepsza? Wybrałam i sformułowałam swoje wątpliwości, a oto i moje trzy pytania do Jakuba Winiarskiego. Wszystkie związane są oczywiście z kreatywnym pisaniem.

1. Czy uważa Pan, że pisanie powinno stać się przyzwyczajeniem? Czy lepiej jest pisać choć trochę, ale codziennie? Może lepszym rozwiązaniem jest zasiadanie do pisania tylko wtedy, gdy wpadnie nam do głowy jakaś myśl, pomysł na wątek lub wymiana zdań między bohaterami - taki praktycznie gotowy już materiał?

Jakub Winiarski: To indywidualna sprawa i nie ma jednej reguły, jaka mogłaby obowiązywać wszystkich. Ja mogę woleć siadać do pisania codziennie. A ktoś może uważać – i ma do tego prawo – że pisać należy tylko w wyjątkowych momentach, w natchnieniu nieodpartym. Nie mam prawa narzucać w tej sprawie swojego zdania i nie chciałbym, żeby komuś wydawało się, że może mnie coś narzucić. Każdy powinien poznać swój rytm pisania, swój sposób siadania do biurka, że tak powiem. Dla jednej osoby będą to momenty w ciągu dnia, dla kogoś innego bite godziny odsiedziane bez wątpliwości, że można by w tym czasie robić coś innego. Każdy ma swój styl pracy, który powinien znaleźć.

2. Często pomysły na fabułę przychodzą we fragmentach. Jednego dnia powstaje zapis wymiany zdań między bohaterami, innego znów miewa się pomysł na ciekawy opis krajobrazu lub też przemyślenia głównego bohatera. Czy należy potem takie "skrawki" scen obudowywać (tak troszkę) na siłę? Czy czekać może, aż wpadniemy na pomysł, jak te fragmenty połączyć?

J.W.: Jedna z moich warsztatowiczek, Sonia Zohar, opowiadała w wywiadzie, jaki przeprowadziłem z nią na mojej stronie www.literaturajestsexy.pl, że bała się, iż fragmenty nigdy się jej nie złożą w powieść. W końcu jednak coś się przełamało i poukładała książkę z tych kawałków, jakie się jej pisały od dłuższego czasu. To znaczy, że można i tak. Jeśli ktoś jest zdeterminowany i dąży do ukończenia książki, prędzej czy później znajdzie metodę, dzięki której połączy to, co wydawało się nie do połączenia. Powiedzmy, że trzeba do tego trochę siły. Nie fizycznej, ale psychicznej. Takiej siły, która pomaga się nie poddawać.

3. Powieść nie powstaje z dnia na dzień. Często w jej skład wchodzą fragmenty, które napisaliśmy nawet kilka lat wcześniej. Sami zmieniamy się w czasie jej tworzenia. Co jednak z tymi fragmentami powieści, które zwyczajnie już nam się nie podobają lub też nie pasują dłużej do wizji, jaką mamy na opowiedzenie historii? Pozostawić je i zachować na później, bo mogą kiedyś jeszcze się przypadać? Czy może odrzucać, selekcjonując dokładnie to, co chcemy pokazać w powieści?

J.W.: Kundera często powtarza, że artysta powinien umieć posprzątać wokół swojego dzieła. Lubię to zdanie i uważam, że jest słuszne. Nie ma co liczyć, że coś, ci się nam nie podobało raz i drugi, nagle nam się wyda genialne. Nie ma co gromadzić nieudane fragmenty. Selekcjonowanie, odrzucanie tego, co zbędne, to ważna umiejętność. Warto ją ćwiczyć. Choćby na własnych starych tekstach i fragmentach.

Mam nadzieję, że moje pytania także rozwiały część z Waszych wątpliwości! 
Zastanawialiście się kiedyś nad takimi problemami o jakie zapytałam? 
Może zapytalibyście jeszcze o coś innego?

Tutaj także LISTA BLOGÓW, na których ukazały się odpowiedzi na inne zadane pytania - warto sprawdzić każdy z nich, gdyż pytać można było o kwestie dowolne - oczywiście związane z pisaniem:
ewelinadyda.booklikes.com
naczytane.blogspot.com
redakcja-essentia.blogspot.com
soy-como-el-viento.blogspot.com
thievingbooks.blogspot.com
zapiski-okularnicy.pl
zycnadalzpasja.blogspot.com

Info: Jeśli na Waszym blogu także ukazały się odpowiedzi na trzy pytania #pobandzie, to śmiało dodajcie link w komentarzu. Bardzo chętnie zerknę na to, o co pytaliście Jakuba Winiarskiego. Dodatkowo uzupełnię też listę.

P.S.: W przyszłym tygodniu rozpocznie się KONKURS, w których do wygrania będzie właśnie "Po bandzie". Ponieważ to podręcznik do kreatywnego pisania... zadanie także będzie kreatywne i związane z pisaniem :) Informacji szukajcie także na FB Zakładki do Przyszłości

wtorek, 13 października 2015

"Wolni od kolejnej klątwy"

"[...] widziały to, co rozciąga się za lasem - niebezpieczny i niemający końca świat Dobra i Zła. Miały szczęście, że powróciły i raz na zawsze zatrzasnęły drzwi pomiędzy rzeczywistością a fantazją... Tak przynajmniej myślała. Jedno życzenie i brama znowu się otwarła."

Była sobie wiedźma, którą wszyscy uważali za księżniczkę. Rola jej przyjaciółki przypadała dziewczynie, która dla wszystkich była niczym wiedźma, a okazała się godna wstąpienia do Akademii Dobra. Był tam też oczywiście i książę, który nieźle się w tym wszystkim zamotał. Można śmiało powiedzieć, że wszyscy uczniowie jak i nauczyciele w Akademii Dobra i Zła nie wiedzieli jak postąpić, gdy zło i dobro zamieniły się miejscami... choć w sercu zawsze znały przynależne im strony konfliktu. Czy w świecie baśni można być tylko dobrym albo złym bohaterem? Swoje role wciąż próbują zdefiniować bohaterowie tej serii.

CIĄG DALSZY NASTĄPI: W przypadku drugiego tomu ciekawi okładka oraz to co się stało z dwoma Akademiami, po ucieczce Czytelniczek z tej baśni. Jaki będzie powód ich powrotu do świata ożywionych baśni... w tym ich własnej? Czytelniczki wróciły wprawdzie do domu, ale nie potrafiły się już tam odnaleźć do tego stopnia, że jedna z nich wypowiedziała życzenie, które baśń na nowo aktywowało. Akcja (tomu drugiego) zostaje wznowiona rok później, gdy zbliża się rocznica porwania dziewcząt do świata baśni.

"Myślała o snach, które przeklinała, o sercu, którego starała się wyprzeć, sercu powtarzającym jej od początku prawdę o przyjaciółce."

TYTUŁ: Zanim dowiemy się, dlaczego tom drugi otrzymał tytuł "Świat bez Książąt" trzeba przebrnąć przez sporą część lektury, nie wiedząc w zasadzie, co się dokładnie dzieje. Kto kogo atakuje i dlaczego? Gdzie można by szukać ratunku, skoro nie wiadomo, kto jest sprzymierzeńcem a kto wrogiem w aktualnej rozgrywce? Wiadomo tylko, że ktoś skutecznie chce pozbyć się Sofii. Sam ten fakt w zasadzie nie dziwi aż tak bardzo, jeśli miało się okazję dziewczynę bliżej poznać (przy lekturze pierwszego tomu trylogii).

"Sekretu tak straszliwego, tak niewybaczalnego, że mógłby zniszczyć baśń."

TRZY STRONY KONFLIKTU: Akademia Dobra i Zła ma jednak bohaterów wielu. Jest ich w zasadzie tak dużo jak wiele jest baśni. Za Sofią nie przepadałam, ale cenię sobie to, co czasem potrafi sobą zaprezentować ta bohaterka. Jeśli na coś się uprze, dokona tego mimo niemożliwości takiego osiągnięcia. Poza nią mamy jeszcze księcia Tedrosa (syn Króla Artura), którego polubimy za wierność kodeksowi, nakazującego heroizm zawsze i wszędzie... Ale także za to, że kiedy trzeba potrafi zaakceptować również inny porządek rzeczy czy punkt widzenia niż ten klasycznie w baśniach przyjęty. Była wiedźma (Sofia), był książę... jest i księżniczka. Agata, nawet jeśli zakwalifikowana jako postać po stronie Dobra, to przede wszystkim Czytelniczka nie pochodząca ze świata magii. Szybko odnajduje się w nowej sytuacji i podąża za głosem rozsądku, a co za tym idzie także poczucia odpowiedzialności. Za wszelką cenę ucisza głos serca.... ale tylko do czasu.

"- Oby wasza miłość była dla was spełnieniem i pozwoliła wam  żyć długo i szczęśliwie... [...] ponieważ to wy wybraliście tę miłość. Wy wybraliście takie zakończenie waszej opowieści."

CO BYŁO DALEJ: W tomie drugim (po całym początkowym zamieszaniu) Czytelniczki raz jeszcze przekraczają granice baśni. Po powrocie do niebezpiecznego świata żywych legend okazuje się, że Agata i Sofia zmieniły standardy, jakie teraz ceni się w tym zaczarowanym kręgu. Pokazały one, że baśń może mieć szczęśliwe zakończenie bez udziału księcia, a ich historię zapragnęły powtórzyć inne wiedźmy i księżniczki - już nie jako wrogowie, lecz sojusznicy. Książęta zostali wypędzeni, a Akademia Dobra i Zła zmieniła się zwyczajnie w otoczoną magiczną barierą Akademię dla Dziewcząt. Jej korytarzami przemykają błękitne motyle (te z okładki), a wszystko wewnątrz lśni. Po drugiej stronie fosy posępnie stoi drugi zamek - dawna Akademia Zła a obecna Akademia dla Chłopców.

"- To wszystko dlatego, że pomyślałaś życzenie.
- Nie, to wszystko dlatego, że poprzednio wybrałaś niewłaściwe zakończenie."

PRZYJAŹŃ KONTRA MIŁOŚĆ: Agata miała już wcześniej przeczucie, że wybrała tylko tak, jak powinna. Postawiła przyjaźń ponad szansą na romantyczną miłość. Kierowała się współczuciem, a nie głosem serca. Tylko czy to taki nowatorski temat? Można by tak pomyśleć, jeśli nie oglądałoby się wielokrotnie "Krainy Lodu". Tam jednak miłość siostrzana wskazana jest jako ta, która może równać się z uczuciem wielkiej miłości (w sensie romantycznym). Tutaj może być za to bardzo różnie. Klasyczne baśnie wykręcone w najbardziej niedorzecznych kombinacjach... to właśnie seria o Akademii Dobra i Zła. Czym mogło być to Zaklęcie Merlina, które okaże się sercem intrygi? Trudno byłoby wpaść aż na taki pomysł. Czytelnik musi być nieustannie czujny. Jaka droga wiedzie do odkręcenia niewłaściwego zakończenia baśni i czy aby wszyscy tego chcą?

"Dlaczego nie możemy wrócić do Dobra i Zła?"

NOWE WERSJE AKADEMII: W nowych wersjach dawnych Akademii przemianę przeszli przede wszystkim ich uczniowie. Akademia Chłopców, gdzie maskę Dyrektora Akademii nosi teraz podobno Tedros, to zagadka od powrotu Czytelniczek do tego świata. Co się dzieje wewnątrz? Jakie tam zaszły zmiany? Wizja czarnego zamku jawi się jako coś mrocznego. A jak jest w rzeczywistości? Tak jak wtedy, kiedy rządzą sami nastoletni chłopcy bez nadzoru nauczycieli. Początkowo nie wiemy ,co dzieje się w Akademii Chłopców, potem rozdwojenie akcji (oraz narracji) pozwala dostrzec wyraźnie obie Akademie.

NASZKICOWANA CHWILA: To jedna z tych powieści, gdzie zabieramy się za kontynuacje licząc także na kolejne ilustracje. Nie są aż tak potrzebne w książkach dla dorosłych, lecz pomagają wyobrazić sobie pewne sceny i postacie. Tutaj na początku każdego rozdziału wita nasz szkic, który zwiastuje to, co dopiero ma się wydarzyć w fabule. To taki malutki spoiler, ale jednocześnie wyrwana z kontekstu scena, której czasem nie sposób jeszcze do niczego przyporządkować. Takie zastosowanie ilustracji zmusza czytelnika do nieustannego zgadywania przebiegu wydarzeń z udziałem tej właśnie naszkicowanej "chwili".

REKOMENDACJE: Historia tak obfituje w najprzeróżniejsze zdarzenia i jest ich tak wiele, że nawet zaraz po zakończeniu lektury bardzo trudno byłoby dokładnie streścić jej przebieg. Można zapamiętać co zabawniejsze sceny i ogólny chronologiczny (lub nie całkiem) zarys wydarzeń. Ten chaos przeszkadzał mi o wiele bardziej w tomie pierwszym niż w "Świecie bez książąt". Co więcej muszę przyznać, że to właśnie tom drugi tej trylogii przekonał mnie do tej serii i wyczekiwania na finał baśniowych wydarzeń. Nadal pozostała pewna powtarzalność. Sofia praktycznie zawsze się zawaha i będzie liczyła na ratunek ze strony Agaty. Agata pobiegnie w ogień by ją ratować, a książę znów zostanie sam. Jednak wiedźma pozwoli by sprawy się skomplikowały, księżniczka nie przestanie skrycie pragnąć księcia, a książę? Niech przebieg wydarzeń tego tomu rozsądzą sami czytelnicy.

DLA KOGO: "Akademia Dobra i Zła" to nie książka dla dzieci, ale lektura raczej bardziej na zakończenie niż początek szkoły podstawowej. Z pewnością dla gimnazjum, choć i starsi czytelnicy będą się przy niej dobrze bawić... jeśli nie brać większości wydarzeń tak zupełnie na serio. Soman Chainani bawi się baśniami, często je przerysowując, ma jednak w tym swój cel. "Akademia Dobra i Zła" to zwariowana seria, która sprawdziła by się świetnie w formie anime. To tak zakręcona opowieść, że filmowa adaptacja może nie sprostać jej wymaganiom.


"Świat bez książąt" - Soman Chainani
TRYLOGIA: Akademia dobra i zła, TOM II
Wydawnictwo: Jaguar
W kategorii: Nowe aranżacje Baśni
Narracja: Jest tu wielu bohaterów, ale głównych trzech, dlatego też narracja zawsze będzie tu w trzeciej osobie (choć często wydarzenia opisywać będzie nie tylko Wiedźma, Agata czy Książę).
W kolejności: NR 58/2015/09/06 (414)
Czas: "Akademia Dobra i Zła" zadebiutowała za granicą w roku 2013, a już w lipcu tego roku został wydany finałowy tom trylogii. W polskim przekładzie w tym jeszcze roku ma ukazać się trzecia część opowieści.

RECENZJA TOM 1 -> Klik!


Czytaliście już Akademię Dobra i Zła? Jak oceniacie taki pomysł na wykorzystanie baśniowych motywów? 

sobota, 10 października 2015

"Po drugiej stronie kartki"

By "Z innej bajki" znaleźć się "Po drugiej stronie kartki"

Co jakiś czas zdarzy się takie małe szczęście, że znajdzie się taką książkę, którą nie sposób wypuścić z rąk. Delilah też taką ma, ale fascynuje ją nie tyle fabuła owej powieści, co jej bohaterowie - a konkretnie jeden z nich. Oliver, a konkretnie książkę Z innej bajki, to miłość jej życia i to nie całkiem fikcyjna czy też nieodwzajemniona.

WCZEŚNIEJ: Książę chciał zaistnieć w prawdziwym świecie, a w tym samym czasie Delilah starała się dostać na karty powieści. Kiedy spotkanie tych dwojga wydawało się już niemożliwe, odnaleziono syna autorki tej szczególnej baśni, który... wyglądał tak samo jak Oliver i zgodził się z nim zamienić miejscami. Jak magiczny świat między stronami Z innej bajki przyjął wprowadzone, a wręcz narzucone mu, zmiany fabuły?

CZTERY MIESIĄCE PÓŹNIEJ: Ponad cztery miesiące - tyle czasu dokładnie minęło od wydarzeń pierwszego tomu. Bohaterów spotykamy, gdy Oliver jest już po przeprowadzce do rodzinnego miasta Delilah, a za moment na rozpocząć swój pierwszy dzień w liceum. Oczywiście rozważna Czytelniczka przygotowała go na scenariusze różnych sytuacji, ale Oliver... to wciąż prawdziwy książę z bajki. Ten szkolny (licealny) wątek to także przykład tego jak książkowe postacie (książęta) poradzą sobie w realnym życiu. Prowadzi to do szeregu śmiesznych sytuacji. Nasz książę z bajki (konkretnie to Z innej bajki) jest skrajnie romantyczny, z drugiej strony bywa naiwny jak dziecko, nieznające jeszcze zasad tego świata. Spokój, jak to w opowieściach już bywa, jest jednak zaledwie pozorny i historia zaraz wciągnie bohaterów w wir wydarzeń.

TERAZ: Książka, czyli jedyny pozostały już egzemplarz Z innej bajki, robi się całkowicie nieprzewidywalna, raz wciągając, to za chwilę wypluwając przeróżnych bohaterów. Wszystko rozgrywa się w myśl zasady: jedna osoba wychodzi ze świata książki, zaraz jedna zostaje do niego w to miejsce porwana. Następnie Z innej bajki rozpoczyna proces upodobnienia przyjaciół Delilah do odgrywania roli ich książkowych odpowiedników. Wszystkie transfery po obu stronach są głównym źródłem humoru tej powieści. Nie tak łatwo odnaleźć się w papierowym świecie, a chyba jeszcze zabawniej wypada fascynacja baśniowych postaci tym wszystkim, co my w dzisiejszych czasach uważamy za normalne i ogólnodostępne: elektryczność, centra handlowe czy komputery.

TRZY HISTORIE: Narracje podejmują tym razem aż trzy postacie. Są to Delilah, Oliver i Edgar - syn autorki magicznej książki, której bohaterowie tak mocno i wyraźnie przemówić potrafią do czytelników. Trudno wybrać najlepszego z tych narratorów, jednak bezsprzecznie największy urok z nich posiada Oliver - to książę z bajki, więc jakże by inaczej? Każdy z tych trzech bohaterów opowiada jednak inną część historii w taki sposób, że ich relacje się nie nakładają na siebie, a o wiele częściej uzupełniają. Mądre rozegranie ze strony autorek, bo nawet jeśli nie przepada się za Edgarem czy Delilah, to ich losy wciąż czytelnika ciekawią.

SERIA W TOMACH DWÓCH: Ta dwutomowa seria to historia bohaterów baśni, którzy mają świadomość powtarzalności swojej opowieści. Wiedzą, że biorą w niej udział w taki a nie inny sposób, bo tak zostali napisani. Są niczym aktorzy wyuczeni i przygotowujący się do nieustannego odgrywania swojej roli, gdy tylko otworzy się książka. W międzyczasie (w oczekiwaniu na czytelnika) mają jednak swoje pasje i zajęcia odmienne od tych z głównego przebiegu fabuły Z innej bajki. Posiadają przez to swoje tylko cechy osobowości - tak często inne od tych książkowych standardów.

I ZNÓW OD POCZĄTKU: Tak więcej coraz więcej książkowych postaci przybywa do realnego świata. W tym samym czasie przyjaciele Delilah zwiedzają baśniowe karty Z innej bajki. Jaki skutek będzie miała taka wymiana? Czy książę, którzy powstał z kart książki (w tym przypadku dosłownie), zdoła pozostać w realnym świecie, gdzie znajduje się jego ukochana?  Bardzo pomaga fabularnie tej opowieści pewnego rodzaju powrót do początku. W jednej chwili bowiem egzemplarz Z innej bajki oraz inne (bardziej dramatyczne sytuacje zewnętrznego świata) zmuszają bohaterów do przywrócenia poprzednich ustaleń. Przez to właśnie opowieść na nowo się rozpędza i jeszcze mocniej wciąga czytelnika. Rozwiązanie problemu staje się oczywiste... ale czy uda się zamierzony plan przeprowadzić?

KSIĄŻKA MATKI I CÓRKI: Drugi tom serii, czyli w oryginale "Off the Page", ukazał się za oceanem w maju tego roku. W tym tygodniu miała miejsce premiera polskiego przekładu. Wszyscy, którzy polubili bohaterów "Z innej bajki" (premiera na naszym rynku w roku 2013), z całą pewnością zechcą sprawdzić, co tam słychać u bohaterów tej serii. Nie było jasne, czy powstanie kontynuacja, tym bardziej ciekawi, co tym razem zaowocowało ze wspólnego projektu matki i córki (Jodi Picoult i Samantha van Leer) by napisać razem książkę.

ILUSTROWANA: To nie tylko wspólna powieść dwóch pokoleń, ale i ilustratorki Yvonne Gilbert, która raz jeszcze wykreowała wygląd baśniowych bohaterów. Jej prace sprawiają iż mimo, że ilustrowana, nie jest to z pewnością książka tylko dla dzieci. Spory plus należy się także dla wydawnictwa za zachowanie oryginalnych okładek zagranicznej edycji - zarówno dla pierwszego jak i drugiego tomu.

W NASTROJU PODOBNYM: W zagranicznych rekomendacjach od wydawcy znajdziemy wzmiankę, że powieść spodoba się szczególnie fanom Meg Cabot. W porównaniu tym jest sporo racji, gdyż sama w trakcie lektury dostrzegałam tu wątek podobny do tego znanego z "Pośredniczki". Chodzi konkretnie o nastrój i rozterki związane z tym, jak utrzymać związek... znajdujący się tak bardzo na granicy dwóch światów. Niespełniona miłość - temat stary jak świat, a wciąż aktualny. Temat też tabu, bo dotyczy uczucia pomiędzy czytelnikiem a postacią fikcyjną. Czy jest tutaj szansa na jakiekolwiek szczęśliwe zakończenie? Odpowiedzi przychodzi szukać, gdy dochodzi do starcia obu światów: baśni i rzeczywistości.

Kontynuację oceniam o wiele wyżej niż "Z innej bajki", choć znajomość tamtej części była niezbędna by czerpać radość z tej lektury. Opowieść nie jest już tak bardzo młodzieżowa, a Samantha van Leer zdaje się wykorzystywać wiedzę z zakresu psychologii, zdobytą na studiach. Może troszkę dziwić tak "baśniowy" finał, lecz... jest on w stylu zakończenie serii "Pośredniczka". Jeśli wciąż bliskie są Wam baśnie i chcecie się przekonać, jak ich bohaterowie poradziliby sobie we współczesnych świecie, to warto poświęcić czas dla tej serii. "Z innej bajki" nie absorbuje aż tak jak "Po drugiej stronie kartki", ale w obu tomach znaleźć można swoje ulubione moment czy też dialogi.


"Po drugiej stronie kartki" 
[ SERIA ] TOM II
Autorzy: Jodi Picoult, Samantha van Leer
W kategorii: Baśnie w nowej odsłonie
W kolejności: NR 60/2015/09/02 (416)
Wiek bohaterów: Delilah (16 lat), Oliver (19 lat), Edgar (18 lat)
Styl: Powieść napisana lekko. Nie dominują tu jakoś szczególnie przydługie opisy czy dialogi. Dobrze wymierzone proporcje, a do tego częste wymiany zdań między bohaterami pełne poczucia humoru. Pogodna opowieść na poprawę nastroju, choć nieustannie utrzymująca w napięciu i oczekiwaniu na finał.

RECENZJA TOMU 1 -> Klik!

Mieliście okazję przeczytać "Z innej bajki"? 
A może pamiętacie tytuły innych powieści, w którzy bohaterowie książek przenosili się do realnego świata?