"Ale ja chcę być lepsza niż ich własne nauki. Chcę, żeby miłość była we mnie silniejsza niż nienawiść, a miłosierdzie - niż zemsta."
Piękna dziewczyna w sukni ślubnej, a w jej reku nóż, ukryty za plecami. Jakie motywy skrywa bohaterka takiej historii? A co ważniejsze, jaką opowieść zwiastuje zwieńczona właśnie taką sceną okładka? Rąbka tajemnicy uchyla sam tytuł w polskim tłumaczeniu. Skoro jest to "Misja Ivy", głównej bohaterki, to użycie broni jest czynem zaplanowanym, a może nawet wymierzony ostrzem czyjejś zemsty. Jaka jest rola Ivy i czy jej podoła, zagłuszając głos sumienia, by wypełnić powierzone jej zadanie?
Ivy Westfall i Bishop Lattimer to tegoroczna sensacja. Jej przodkowie przegrali walkę o miasto, jego wygrali i narzucili swoje rządy. Ledwie pięćdziesiąt lat od nuklearnej wojny małżeństwa strony przegranej ze stroną zwycięzców zapewniają pokój miasteczku pośród niczego. Za ogrodzenie (tak, w tych antyutopiach zawsze są te metalowe siatki) wysyła się wszystkich tych, którzy prawo złamali lub nie zgodzili się na jego egzekwowanie. Za ogrodzeniem nie ma nic pewnego, panuje chaos i brutalna przemoc, a całkiem niewinni lądują tam z mordercami. Ivy zna cenę porażki oraz wizję zwycięstwa, jeśli to jej rodzina odzyska władzę. Ceną zwycięstwa jest zaś życia Bishop'a Lattimera - ledwie starszego od niej chłopaka, a aktualnie także jej męża.
Opowieść Ivy (jednej narratorki) rozpoczyna ceremonia zaaranżowanego małżeństwa i to nie jednego. Składanie tego rodzaju przysięgi odbywa się dwa razy w roku. Nie jest to ślub marzeń żadnej dziewczyny - zobaczyć swojego życiowego partnera dopiero przy ołtarzu. Ale Ivy nie musi akurat to kłopotać. Ma na głowie zupełnie inny rodzaju misji, do którego wykonania małżeństwo jest dopiero półśrodkiem. Już od pierwszych chwil dziewczyna sprawia wrażenie konkretnej i silnej bohaterki. Czy wytrwa w tej postawie? A jeśli tak, to jak to będzie o niej świadczyć?
Choć jest to zaaranżowane małżeństwo i sytuacja, w której zwykła dziewczyna z jej społeczności powinna się poddać, nie mając szans jej zmienić, to jednak inny rodzaj historii. Tutaj Ivy dawno temu zgodziła się na przejęcie misji siostry - jej celem jest pierwszy krok ku detronizacji dyktatury i przywrócenia planu jej przodka a także założyciela miasta.
Zamysł na fabułę może być dobry, ale siłę pomysłowości pokaże dopiero wykonanie. Co autorka zrobić jeszcze z tym wątkiem i jak go poprowadzi? Ivy to bohaterka, którą szybko przychodzi polubić, przede wszystkim dlatego, że to osoba zdecydowana. Nawet jeśli się waha i ma jakieś wątpliwości, to do chwili ich rozwiania trzyma się oryginalnego planu. Nie traci zimnej krwi. Nieporadna jest tylko w swojej misji. Wychowana w zamkniętym kręgu (tylko ojciec i jej starsza siostra) nie ma żadnych (poza negatywnymi) przykładami tego, jak powinna wyglądać relacja w związku. Nie wie, czy może zaufać synowi prezydenta (to tytuł dla przodków, którzy wygrali w konflikcie), który wobec niej wykazuje się delikatnością i taktem. Czy to tylko gra pozorów, którą trudno jest jej przejrzeć? Czy obraz wroga nie jest taki jak się spodziewała?
Nie za wiele by wyszło z tej powieści, gdyby nie syn prezydenta - sympatyczna i tajemnicza postać, niestety o okropnym imieniu Bishop (fani Morganville, wiecie dobrze o co chodzi). Bishop Lattimer to żaden czarny charakter. Choć delikatny (oraz cierpliwy) wobec Ivy, potrafi pokazać ciemniejsze strony swojej osobowości... co wbrew pozorom uzupełnia obraz tej postaci, czyniąc tego bohatera o wiele bardziej rzeczywistym. Przodkowie Ivy Westfall kiedyś przegrali, Ci w linii Lattimera narzucili im swoją wolę.
Czy historia się powtórzy po raz kolejny i tylko ułatwi Ivy wykonanie powierzonej misji? Czy może Bishop Lattimer, syn wroga, stanie się tym, którego zdecyduje się ona chronić - nawet kosztem własnego bezpieczeństwa? Tom pierwszy kończy spory cliffhanger, który nie pozwala rozstrzygnąć jeszcze historii tych dwojga.
"Tylko pionkiem w ich grze o władzę"
Podczas lektury "Misji Ivy" często przypominałam sobie o filmowej kontynuacji losów "Następców". Mal także zostaje wysłana z misją by obalić porządek świata baśni, w której wygrali i po dziś dzień rządzą pozytywni bohaterowie. To przez nich jej rodzina i przyjaciele (czarne charaktery i ich dzieci) żyją w niedostatku i izolacji, a dostaje im się tylko to, co w Auradonie już zbywa. Jest i Ben, następna tronu, który szuka ścieżki porozumienia, starając się wczuć w rolę porzuconych i wygnanych. Może dlatego, że Ben najczęściej występuje w marynarce tak jak syn prezydenta? Może dlatego, że w tej książce połączono syna i córkę dwóch przywódców: ze strony przegranych i tych, którzy wygrali swoje szczęśliwe zakończenie? W "Misji Ivy" jest jednak antyutopijna rzeczywistość, nie zaś uwspółcześniony świat kontynuacji baśni. Ben kojarzy się z Bishop'em zapewne dlatego, że obaj wierzą w poszukiwania ścieżki dialogu, a nie narzucanie swojej woli innym by osiągnąć ich lojalność.Tom drugi! |
Czy za ogrodzeniem, gdzieś w pobliżu, znajdują się jakieś inne ocalałe miasta, w których można by uzyskać schronienie? A jeśli nawet to czy wybrać życie tam... czy też powrócić do Westfall i zawalczyć o swoje prawa? Polubiłam bohaterów wraz z ich historią pełną emocji - nie mogę się więc doczekać kontynuacji.
"Misja Ivy" - Amy Engel
[TRYLOGIA] Tom 1
Wydawnictwo: Akapit Press
W kategorii: Antyutopijne
Wydanie: Spora czcionka, krótkie rozdziały, szybka akcja
W kolejności: NR 54/2015/09/02 (410)
DLA KOGO: Dla fanów antyutopijnych światów, w których bohaterka nigdy nie pozwoli sobie by przegrać z wrogiem. Może przegrać jedynie ze swoimi uczuciami. Co czyni z Ivy bohaterkę własnej historii? Wykonanie misji powierzonej przez rodzinę czy powstrzymanie się od dokonania morderstwa - nawet dla większego dobra?
P.S.: Co do filmowych "Następców" Disneya to jest tam scena pikniku... jest i taka w "Misji Ivy" :)