Katniss nadal śni koszmary z poprzednich Igrzysk, a choć czas mija, nie zaciera wspomnień. Nie zapomniały też o śmiałym czynie władze totalitarnego Kapitolu. Zbliża się tournee zwycięzców, ale nie idzie tak sprawnie, kiedy kraj czeka tylko na wybuch rewolucji. Kto będzie iskrą od której zacznie się zmiana?
W drugim starciu na kolejnej arenie pojawiają się nowi zawodnicy, z racji tego, że z poprzednich Igrzysk przetrwała tylko dwójka... a zwycięzca zawsze był tylko jeden, choć raczej jest to ten, kto zdołał przetrwać. Wygrywał tylko Kapitol, przypominając o poskromieniu rewolucji.
Te Igrzyska zapowiadają się na jeszcze bardziej niebezpieczne, gdyż biorą w nich udział sami zwycięzcy z poprzednich starć. Najbardziej zapadająca w pamięć jest dwójka z nich: Johanna Mason i Finnick Odair.
Casting o rolę Finnicka był zażarty (
Choć w książce tak średnio lubię Johannę,
Prawdziwie udane epizody to sceny z rozmowy Prezydenta Snow'a i jego wnuczki, która zafascynowana jest wizją miłości Katniss i Peety na ekranie - zresztą jak większość mieszkańców Kapitolu.
Pokazano również jak zwycięzcy Igrzysk z poprzednich lat jednoczą się wobec decyzji o rozegraniu Ćwierćwiecza. Nie zapomniano także o scenach zza kulis, w których ukazane są decyzje organizatorów Igrzysk, a perspektywa ta jest o tyle cenna, że dopełnia opowieść, czego brak w książce.
Minus to brak sceny w której Peeta i Katniss oglądają powtórki z poprzednich Igrzysk - szczególnie tych, w których udział brał Haymitch - jego sposób na wygraną to też niezła historia, właściwie jedna z lepszych. To właśnie historię poprzednio rozegranych gier, poprzednich Igrzysk i ich zwycięzców oraz poległych tworzą "Igrzyska Śmierci" - a nie tylko teraźniejszość. Ale kto wie, może historia Haymitch doczeka się filmu w wersji spin-off ? Skoro ostatnio taka na nią moda.
Za to Wioska Zwycięzców zrobiła bardzo dobre wrażenie - tak to widziałam w czasie lektury.
Peeta i Katniss - w mojej wyobraźni była to od początku o wiele bardziej romantyczna historia, a przynajmniej ze strony chłopaka. Scena w pociągu (
Tournee Zwycięzców- troszkę jednak za mało pokazano scenerii z pozostałych dystryktów. Już więcej ich fragmentów można było zobaczyć w części pierwszej, gdzie Katniss mogła wybierać scenerię krajobrazu za oknem. Tournee jednak dobrze zorganizowano i płynnie przeszło ono we wstęp do Ćwierćwiecza.
Cała oprawa "telewizyjna" Kapitolu i relacjonowanie zdarzeń, zarówno z tournee jak i z areny, to bardzo udana część ekranizacji. Melodia wprowadzająca program jest niesamowicie charakterystyczna i wywołuje już dreszcz emocji, gdyż przypominając obecne reality-show, ukazuje w co z czasem mogą się one przeistoczyć.
Idea Igrzysk, cała ich oprawa i realizacja poszczególnych etapów od wyboru trybutów aż do bitwy na arenie nawiązuje do starożytnych igrzysk i świetnie to mroczne podobieństwo uchwycono w świecie antyutopijnego państwa Panem i dystryktów. Tropikalna, zegarkowa arena także sprostała swojemu zadaniu.
Na samym końcu pojawia się logo ostatniej części trylogii, która podzielona jest na dwa filmy. Logo, które się przeistacza, to symbol tej historii i jednocześnie jej opowieść sama w sobie. Tylko czemu na samym końcu w napisach czytamy... "W kręgu ognia" zamiast "W pierścieniu..."? To przetłumaczony tytuł serii, który dobrze pasuje i nie ma potrzeby tworzyć nowych.
Jakoś się tak jednak ekskluzywnie czuję, gdy teraz patrzę, że nakład wydania powieści ze starą, czyli pierwszą okładką - która nie promuje jeszcze filmu, został wyczerpany ;)
W "W pierścieniu ognia" mam swoje ulubione sceny i to do nich właśnie najczęściej wracam. Nie powtarzałam jednak w całość lektury tego tomu (czytanego trzy lata temu), więc szczegóły oczywiście troszkę się zatarły, za to film o wiele bardziej
Zdecydowanie polecam iść do kina, ale jeszcze bardziej zalecam lekturę książki przed seansem - bo choć to dobra ekranizacja, zawsze będzie w niej coś, co nam umknie, jeśli nie poznamy tej historii sami.
"W pierścieniu ognia"The Hunger Games: Catching Fire
[PREMIEROWO] Premiera: Piątek 22 listopada
Czas: 146 minut
Ekranizacja: godna polecenia
Plany na pójście na WPO mam na niedzielę, ale nie wiem jak mi to wyjdzi, gdyż złapało mnie paskudne choróbsko. Dziś zamierzam zacząć jednak ponownie czytać tę książkę, właśnie tak jak piszesz, żeby nic mi nie umknęło :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać aż zobaczę tę ekranizację.
Ja dzisiaj sie wybieram na maraton :) Cała noc z Igrzyskami <3
OdpowiedzUsuńJa dziś idę na mini maraton Igrzysk (pierwsza i druga część) do kina na 21. Jeszcze trzy godziny. Normalnie nie mogę usiedzieć.
OdpowiedzUsuńZ powodu, że jeszcze nie widziałam nie przeczytałam zbyt wnikliwie twojego wpisu - ale zrobię to na pewno jutro jak tylko wrócę do domu :)
Wczoraj skończyłam czytać książkę :) Podobała mi się, jednak na film się raczej nie skuszę, ponieważ nie lubię odtwórczyni roli Katniss. Jakoś zupełnie mi do charakteru bohaterki nie pasuje.
OdpowiedzUsuńObejrzę, to sama się przekonam :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się. Już byłam i zakochałam się! *O*
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Ciekawam kontynuacji, ale trochę poczekam zanim będzie mi dane.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że trzecia część będzie rozbita ;/
Czytałam i oglądałam, książka wiadomo, że najlepsza ale film również jest na wysokim poziomie. Też mi brakowało tej bliskości relacji pomiędzy Katniss a Peetą.. Szkoda, ale wiadomo nie można wszystkiego zawrzeć w filmie. Jak najbardziej zgadzam się z Twoją recenzją.
OdpowiedzUsuńByłam wczoraj w kinie i chyba z cztery razy w ciągu całego filmu miałam łzy w oczach (dzięki bogu, ze sale kinowe są ciemne). ;) Absolutnie uwielbiam Finnick i nawet w WPO polubiłam Peetę. :D
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przekonać do filmowych Igrzysk Śmierci. Książkową trylogię pochłonęłam w kilka dni. Później obejrzałam film i strasznie się rozczarowałam. Na drugą część pewnie też nie pójdę do kina. Jedyny atut filmów, to moim zdaniem Jennifer Lawrence :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, więc nie mogę porównać, ale bardzo mi się podobał ten film :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś obejrzę.
OdpowiedzUsuń