Wszyscy znamy opowieść o miłości Romea i Julii. Kiedy byłam lata temu w Weronie, stojąc pod balkonem oplecionym bluszczem (i w tłumie turystów), miałam jednoznaczne uczucia. Włoska wersja tej historii, wykorzystanej potem przez Szekspira, przywołuje obraz pięknej miłości z tragicznym zakończeniem.
Kim w tej historii była Rozaline ? To postać jedynie wspomniana w tragedii Szekspira. Kim była ta dziewczyna, której Romeo obiecał na balu spotkanie, by potem w jednej chwili stracić serce dla innej ?
"Od zawsze byliśmy sobie przeznaczeni." A potem pojawiła się ona.
To samo przeznaczenie zmieni losy trzech mieszkańców San Ballaro, w Południowej Kalifornii.
Teraz to Rosaline opowiada swoją część historii.
Lekki i zabawny styl, bardzo aktualne problemy w tej nowej aranżacji tak dobrze znanej opowieści, lecz równocześnie tak diametralnie innej.
HISTORIA W PIĘCIU AKTACH
Akt pierwszy to wprowadzenie do codzienności Rosie - poznanie jej marzeń i trosk. To świetna narratorka. Dziewczyna nawiedza wielokrotnie uczucie, jakby jej życie było rolą w sztuce, a los pozostawał całkowicie nieprzewidywalny i niezależny. "Ale czasem mam wrażenie jakbyśmy [...] grały w jakiejś sztuce i musiały recytować swoje kwestie. Jakby od tego zależał los całego przedstawienia." Poza tym niejasnym przeczuciem zdaje się, że to historia niczym każda z tych lekkich opowieści rozpoczynających się pierwszego dnia ostatniego roku. Na zakończenie tego aktu pojawia się wzmianka o powrocie rodziny senatora Capleta wraz z córką Juliet.
"Czymże jest imię, Szekspirze ? Powiadam ci: wszystkim."
Akt drugi zabiera nas w podróż w przeszłości, do pamiętnego wigilijnego wieczoru wiele lat wcześniej, gdy zerwała się więź między kuzynkami, będącymi jednocześnie najlepszymi przyjaciółkami, i rozpoczął konflikt.
Cień wspomnienia nie rzutuje jednak na tak długo oczekiwaną randkę Rosie i Roba na Klifach u wybrzeży Pacyfiku.
"- Co będzie, jeśli nam nie wyjdzie?
- Już planujesz koniec?"
Pojawiają się kolejne nawiązania, w tym do innych scen z sztuk Szekspira, tworząc teatr wewnątrz teatru. Wystrój Jesiennego Zjazdu, balu organizowanego zaraz na początku roku szkolnego, nawiązuje do zaczarowanej krainy "Snu nocy letniej". To jednak nie scenografia dla komedii, a tragedii i rozdarte zostaje tego wieczoru serce, zgodnie z scenariuszem sztuki.
Akt trzeci rozgrywa się w blasku nadchodzącej tragedii. Rosaline to młoda osoba z planami na przyszłość. Aplikuje w przyśpieszonym terminie do Stanfordu, a jednak nie potrafi jej to dłużej sprawić radości. Kimże jest teraz ? Obrazem wczorajszej dziewczyny, "która uwierzyła, że najlepszy kumpel chce zostać jej chłopakiem?" Nie tak łatwo wyrzucić Roba z pamięci, gdyż znając się z kimś od wczesnego dzieciństwa wszystko pozostaje pełne wspólnych wspomnień. Rezygnacja z uczucia to wyrzeknięcie się części samej siebie.
"Jakby świat w każdej swojej warstwie pokazywał mi jego oblicze. On też z pewnością wszędzie mnie widzi... Jakże mogłoby być inaczej ?"
A może jednak jest ? Przecież mamy tutaj do czynienia z dokładnie tym rodzajem uczucia, jakie połączyło szekspirowskich kochanków obezwładniającą i destrukcyjną miłością.
Tutaj pojawi się też kolejne nawiązanie do życia jako teatru. Liceum wystawia "Makbeta", a w rolę opętanej szaleństwem lady Makbet wciela się Juliet.
"Czasem [...] gdy musimy z kogoś zrezygnować, najtrudniej sobie uświadomić, że nigdy nie był nam przeznaczonym."
Rob znika na chwilę ze sceny, lecz teatr życia musi trać. Miejsce dotychczasowego głównego aktora wkrótce zastąpi ktoś inny.
Akt czwarty podważa wartość przyjaźni Rosaline z jej najbliższymi przyjaciółkami - Charlie i Olvią. Bohaterka wie, że z czasem wszyscy przejdą nad sprawą zdrady ze strony kuzynki do porządku dziennego. Równoległe odkrywa przyczyny konfliktu swojego ojca z wujem, a ojcem Juliet. Bracia poróżnili się lata temu, a dokładnie przyczyny sporu mogłyby pomóc jej zrozumieć działanie kuzynki i przyczyny jej nienawiści.
Ten akt obrazuje już dramat dwójki, której uczucie staje na przekór oczekiwaniom innych. Historia Rosaline, choć związana, toczy się osobnym torem, a złamane serce zaczyna się leczyć.
"To, że nie byłaś w to wplątana, jeszcze nie znaczy, że byłaś niewinna, Rose."
Akt piąty to finał sztuki i tych, którzy do niego dotrwali. To współczesna i nowa aranżacja ponadczasowej opowieści. Styl jest lekki i przyjemny, rzeczywistość znana, wiele jest melancholijnych refleksji złamanego i zdradzonego serca, ale i tych pełnych nadziei. Wspomnienia z udziałem bohaterów często wywołują uśmiech, inne bezkonkurencyjne rozśmieszają do łez. Czy w takim razie ta nowa wersja, z perspektywy Rosalinie, podzieli los oryginału, z którego czerpała?
"Mamy wybór [...] Nie los ani przeznaczenie, lecz wolna wola.[...]
Los i przeznaczenie nie zaprowadzą nas daleko. Decydują bowiem o początkach, ale nie o zakończeniach. [...] Musisz wybrać własne zakończenie, moment, w którym opuścisz kurtynę."
Debiut literacki Rebecci Serle spodoba się wszystkim tym, którzy uwielbiają opowieści oparte na teorii, iż życie jest teatrem, aktorami ludzie. To książka z całą pewnością warta uwagi, jeśli śledzicie nowe aranżacje baśni i najbardziej znanych sztuk literackich. To równie dobra propozycja dla wszystkich chcących poznać historię o miłości, zdradzie, złamanych sercach i przeznaczeniu oraz jak sobie z tymi nieodzownymi elementami życia radzić by odnaleźć szczęście.
"Kiedy byłeś mój" - Rebecca SerleTytuł oryginału: When you were mine
Wydawnictwo: Literackie
Opis wydawcy - LINK
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Ocena: 4,5 / 5
Ekranizacja: Prawa zostały już wykupione. Główną rolę ma zagrać Keira Knightley ;)
PREMIERA: MARZEC 2013Rebecca Serle jest pełnoetatową pisarką, co oznacza, że do pracy ubiera się w piżamę. Przeżyła zawód miłosny, który na szczęście nie skończył się źle, między innymi dlatego, że swoje doświadczenie przelała na karty książki.
Za możliwość poznania tej nowej odsłony sztuki z Południowej Kalifornii dziękuję wydawnictwu Literackiemu.
Bardzo ciekawa recenzja i interesujące podejście do "oklepanego" tematu Romea i Julii. Co prawda, nie przepadam za konwencją sztuki, ale może się skuszę na przeczytanie. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. :d O książce pierwsze słyszę, ale mnie zaciekawiłaś. :3 No i ekranizacja!
OdpowiedzUsuńJa też pierwszy raz o niej słyszę, ale muszę przyznać zaciekawiłaś mnie. Możliwe, że przeczytam a ekranizacja może być fajna :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Zresztą jak zawsze :D Mimo to jakoś nie ciągnie mnie do te powieści :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona:))
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Może, może...
OdpowiedzUsuńOpis książki na początku mi się nie podobał, ale po przeczytaniu Twojej recenzji stwierdziłam, że chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń