Dzisiaj, około południa, chciałam dokonać rezerwacji na kolejny premierowy piątek. Zgodnie z zasadą, że do kina wybieram się przeważnie na ekranizacje. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że seans jest już na dziś.Porzuciłam, co robiłam, i do kina pośpieszyłam (na szczęście jeszcze wolny jeden dzień). Z dwóch ekranizacji, jakie widziałam w tym roku ("Piękne Istoty" i "Wiecznie żywy"), ta jest niezaprzeczalnie najlepsza.
Rok 2008. Wracam do domu autobusem i zaczytuję się w nowej powieści pani Meyer, w dzień premiery z rana zakupionej w empiku. Meyer znałam już oczywiście z wampirzej sagi i tym częściej zadawałam sobie pytanie: jak można przedłużać losy tamtych bohaterów, a nie historii Dusz, Żywicieli, Łowców i Uzdrowicieli ? To właśnie "Intruz", seria licząca sobie po dziś dzień tylko jeden tom, zasługiwała bardziej na kontynuacje. To w niej widziałam większy potencjał.
Mamy rok 2013. Zainteresowanie powieściami z pogranicza antyutopii i postapokalipsy (i ponownie scence-fiction) trwa. Może przeniesienie powieści na kinowe ekrany dostarczy pani Meyer motywacji by stworzyć obiecany tom drugi i trzeci - oba godne pierwszej części ?
Kiedy wybieramy się na ekranizacje przeczytanych powieści, mamy już w głowie punkty z listy, które odhaczamy. Było to, było tamto, a zaraz będzie pewnie to... O, nie ! Jak mogło nie być akurat tego ?!
Prawie pięć lat po przeczytaniu powieści to sporo czasu. To była jednak wyjątkowo dobra opowieść, bo całkiem sporo z niej zapamiętałam. O czym opowiada książka dowiedzieć się można z recenzji "Oczami innej duszy" (pisana niestety jednak sporo po przeczytaniu powieści, blog ma dopiero trzy lata i nie zdarza mi się wracać do pełnych recenzji wcześniej czytanych cykli, serii i powieści).
Najbardziej liczyłam na wspomnienia z innych planet. Wanda widziała ich tyle przez swój prawie kompletny cykl istnienia. I choć dane jest tych parę ujęć z przestrzeni kosmicznej (najwięcej na napisach końcowych) to konkretnych wizualizacji wspomnień brak.
Skoro można było zobrazować wspomnienia Melanie sprzed schwytania, to czemu nie Wandy przed przybyciem na Ziemię ? Opowieść to perspektywa Wandy. Zbyt duże wyzwanie jak na dzisiejsze standardy ? Nie sądzę. Niewątpliwy minus.
Reszta to już same plusy. Idealne odwzorowanie pozostałości ludzkiego oporu, skrytego w siedzibie rebeliantów, ostatnim bezpiecznym azylu, gdzieś pośród amerykańskich piasków pustyni.
Podwójne role nigdy nie są łatwe. To spore wyzwanie, bo w zagraniu dwóch, odmiennych osobowości nie pomogą efekty specjalne, lecz gra aktorska.Gdy patrzę na Katherine i Elenę jasno widzę dwie, inne osoby, mimo iż portretuje je ta sama aktorka. W "Intruzie" ta sztuczka także się udała.
Ian i Jared - do nich przekonałam się dopiero oglądając film, szczególnie co do Ian'a. Cała trójka wywiązała się ze swoich ról.
Dobrze widać konflikt, poświęcenie i miłość. Była też straszna i zarazem rozpaczliwa scena przy wodospadzie w jaskini. Był i upór wujka Mel, który pozwolił Wandzie żyć. Zobrazowano Dusze jako pokojowo nastawioną rasę, nie zapominając o determinacji Łowców. Jest epilog, zwiastujący dalsze losy bitwy o przyszłość. Jest i Wanda w nowym wcieleniu - tutaj możecie być dość mocno zaskoczeni.
Spora wierność ekranizacji, zachowany nastrój opowieści i historia dobra, nawet jako film sam w sobie. Jednym słowem - polecam :)
PREMIERA: 5 KWIECIEŃ 2013
Kilka scen akcji, walki i ucieczki, w wykonaniu Saoirse Ronan przypomniało mi inny film z jej udziałem. Polecam film "Hanna" (z 2011 roku) w recenzji "Zabrakło mi tylko serca" ;)
Też wybieram się na ,,Intruza", ciekawe, jak mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńDo kina pójdę na pewno. Jeszcze bardziej mam na to ochotę, kiedy piszesz, że to najlepsza ekranizacja roku. Szkoda co prawda, że nie ma wspomnień Wandy, ale jakoś będę musiała to przeżyć:)
OdpowiedzUsuńNajlepsza dotychczasowa :) Spore nadzieje pokładam jeszcze w "Darach Anioła", bo z migawek już widziałam, że "Czerwień rubinu" sporo zmieniono :(
UsuńJa również czytałam ją zaraz po premierze, wtedy byłam oczarowana. Nie wiem jak byłoby teraz... Z chęcią obejrzę ekranizację, choć boję się, że zrobiono z Intruza romans, a przecież nie o to tam chodziło...
OdpowiedzUsuńTeż się tego obawiałam - szczególnie po kampanii reklamowej - ale bardziej chodzi tam jednak o konflikt w przetrwaniu: ludzi i dusz.
UsuńJa wybieram się dopiero w piątek ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że nie będzie zbyt dużo wspomnień z ubiegłych żyć ,bo też mnie to interesowało. Mam nadzieję ,że nie obrazisz się na mnie ,bo wychwyciłam jedną małą literówkę (Wanda widziała ich tyle przez swój prawie komplety/KOMPLETNY cykl.)
Pozdrawiam gorąco ;D
Ależ nie! Bardzo dziękuję ;)
UsuńPlanuję się wybrać, chociaż koleżanka(też blogerka) napisała o filmie raczej sceptycznie i zasiała ziarno niepewności... wiec zobaczymy czy dotrę do tego kina.
OdpowiedzUsuńPamiętam jakie było piękne lato gdy czytałam "Intruza' może by tak wrócić...
Też się wybieram bo książka cudna :) A twoja recenzja jeszcze bardziej podsyciła mą niecierpliwość :)
OdpowiedzUsuńrównież lata temu czytałam książkę, a mimo to nadal pamiętam o co w niej chodziło:) do kina też się wybieram.
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńNajpierw chcę przeczytać książkę, do której przybieram się od dawna, ale niezbyt łatwo trafić na nią w bibliotece. Później pewnie obejrzę również film. :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale nie podzielam twojej opinii. Moim zdaniem ta ekranizacja była okropna a ja chyba dzisiaj będę miała koszmary z nią związane. Nie wiem może jeszcze jak się zastanowię to polubię ten film ale szczerzę w to wątpię. W tej chwili jestem bardzo rozczarowana,
OdpowiedzUsuńA co najbardziej zawiodło ? Aktorzy, scenariusz adaptacji, ogólnie ?
UsuńAktorzy akurat bardzo mi się podobali. Hurt w roli Jeba jest idealny. Niestety cały film wypadł gorzej mimo świetnej obsady. Nie czułam tej atmosfery co przy czytaniu książki. Film moim zdaniem wypadł bardzo płytko. Zabrakło ukazania życia na innych planetach lub choćby opowieści o nim, co było głównym elementem powieści. Nie widać było też tych uczuć którymi Wanda darzyła Jareda, od razu wyszło na to że kocha sie w Ianie. A już największym ciosem był brak postaci Waltera.
UsuńO matko, już jest? JA MUSZĘ NA TO IŚĆ. Nawet jeśli bym miała iść sama to pójdę. xD
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko tych wspomnień Wagabundy, bardzo mi zależało na nich, ponieważ w książce były one przepięknie przedstawione, ale no cóż..
Ja niestety daleki byłem od zachwytów podczas lektury Intruza. Film zobaczę z czystej ciekawości - niezła ekipa przy nim dłubała :)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty książkę czytałam wieki temu, tez liczyłam na więcej, ale ogólnie film zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Nie wbił mnie w fotel, ale z drugiej strony po lekturze ksiażki na to nie liczyłam
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuń"Hannę" mam w domu, ale nie widziałam jeszcze, to może najpierw zacznę od tego filmu :)
Książka jest w mojej pamięci, mimo, że sporo czasu temu czytana, co do filmu mam zamiar obejrzeć. Cieszę się z Twojej pozytywnej recenzji, zawsze mam obawy jak jest ekranizacja znanej, dobrej książki :)
OdpowiedzUsuńNa pewno się wybiorę do kina :)
OdpowiedzUsuńWanda? ona chyba nie tak miała na imię, ah te spolszczenia :P
OdpowiedzUsuńteż lubię tę książkę, i pewnie odswieżę sobie przed obejrzeniem filmu, bo już wieki minęły :) mi najbardziej podobała się końcówka, to jak "intruz" budzi się w nowym ciele, opisując ostatnie zapamiętane chwile.
Książkę czytałam tylko w tłumaczeniu, ale z całą pewnością lepiej widać skrót
UsuńWanderer -> "Wanda" = tak jakby nie wymówić końcówki w pierwszym imieniu i nie brzmi to jak polski imię "Wanda" ("d" angielski wymawiane w innym miejscu i dźwięk na końcu to na 100% nie nasze "a") :D
Nie za bardzo widać to w przekładzie "Wagabunda" - "Wanda", ale i tak nie jest źle. W kinie są napisy, więc można oglądać normalnie :D
Muszę obejżeć, ponieważ książka mi się spodobała
OdpowiedzUsuńJa również wczoraj wybrałam się na "Intruza" i muszę przyznać, że byłam zachwycona. Chociaż dawno czytałam książkę, to ze zdziwieniem zauważyłam, że jednak pamiętam, co zaraz w filmie nastąpi. Podoba mi się, że zachowali mnóstwo pierwotnych scen, a gra aktorów - po prostu marzenie! Już planuję obejrzeć ekranizację po raz drugi.
OdpowiedzUsuńNa ekranizację "Intruza" czekałam bardzo długo, książka ogromnie przypadła mi do gustu, dlatego też pokładam w filmie spore nadzieje. Słyszałam już całą masę negatywnych opinii na temat tej ekranizacji, i trochę odetchnęłam z ulgą, że nie jest aż tak tragicznie, bo w niedzielę wybieram się do kina z koleżankami. ;) Szkoda, że nie ma tych wspomnień Wagabundy, bo bardzo na nie liczyłam. Ale i tak najbardziej oczekiwaną przeze mnie premierą tego roku są Dary Anioła, zapowiada się naprawdę świetnie. :)
OdpowiedzUsuńJuż zbieram pieniądze na kino. :) Książka naprawdę mi się podobała, więc mam nadzieję, że i jej ekranizacja mnie nie zawiedzie. Wierzę, że wyjdę z kina zachwycona. I oby tak było.
OdpowiedzUsuńWanda w nowym wcieleniu faktycznie mnie zaskoczyła. Trzeba nieźle pogrzebać na stronach filmowych w obsadzie, żeby dotrzeć, kto wciela się w jej rolę (w napisach jej nie uwzględniono). Kojarzę tę aktorkę z innych filmów, ale w ,,Intruzie" nie miała zbyt szerokiego pola do popisu ;) Film szczerze mówiąc, ni mnie grzeje, ni ziębi. Nie podobało mi się, że poświęciono innym życiom Wandy zaledwie jedną rozmowę. Czy to przypadkiem nie było tak, że dzięki swoim opowieściom zyskiwała sobie powoli sympatię innych? Dokładnie, ukazanie ich tak, jak wspomnień Melanie uczyniłoby z Wandy bardziej realną osobę. No i wycięcie Waltera... Dobrze, że nie spłycili tego całkowicie do romansu i pozostawili wątek z Łowcą czy próby Doca w szpitalu. Ta przyjaźń Mel/ Wandy ,,siostro" tak jakby wzięła się znikąd. Do sceny pożegnania w ogóle nie czułam tego związku dziewczyn. No i Wanda jednego dnia jest traktowana jak wróg, chcą ją zabić, a drugiego już ktoś się w niej zakochuje... Zgadzam się z Fonin - film wydaje się płytki.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już tyle opinii o ekranizacji, że sama nie wiem, czy warto. Gdyby bilety były tańsze, to chętnie bym poszła.
OdpowiedzUsuńTakże udało mi się pójść na przedpremierowy seans, właśnie we wtorek :) Mam podobnie odczucia jak ty. Podobała mi się gra bohaterów, to jak została przedstawiona relacja Wanda-Melanie. Przeszłych żyć się nie spodziewałam, bo byłam pewna, że dla reżysera to zbędny dodatek. Aktorka mnie zaskoczyła (ta na końcu grająca Wandę), ale szczerze mówiąc bardziej mi pasowała. Wizja z książki, gdzie "nowa" Wanda to niemalże dziecko jakoś mnie nie zachwycała.
OdpowiedzUsuńBrzmi niesamowicie, aż nabrałam ochoty aby zapoznać się z książką, a potem z filmem :D
OdpowiedzUsuńNie mogłam przebrnąć przez książkę, ale film chętnie obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńHm. Może przeczytam książkę. W końcu.
OdpowiedzUsuńO ile kiedyś mówiłam zdecydowane nie książce, tak teraz mam na nią coraz większą ochotę, jak i zresztą na film :)
OdpowiedzUsuń