Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą New York. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą New York. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 września 2021

Krzycz - Goldy Moldavsky

Latem 1816 Mary Shelley odbywała podróż po Szwajcarii. Anomalie pogodowe, które nazwano potem "Rokiem bez lata", zatrzymały ją i jej znajomych w domach. Wybuch wulkanu na jednej z wysp Indonezji dotknął nawet tak odległe od miejsca erupcji części świata. Może dlatego młodzi podróżnicy podjęli się wyzwania wymyślenia i przedstawienia znajomym najstraszniej historii o duchach. To wtedy Mary Shelley wpadła na pomysł napisania jej najsłynniejszej powieści - "Frankensteina". Dziś w jednej z elitarnych nowojorskich szkół średnich istnieje tajny Klub Mary Shelley. Rachel Chavez zrobi wszystko, by móc do niego dołączyć.

Goldy Moldavsky wykorzystuje pomysł opowiadania historii grozy i przenosi go na inny poziom strachu. Od czasów Mary Shelley do współczesności powstało przecież tak wiele horrorów i thrillerów, z których można by czerpać inspiracje.

Najnowsza członkini Klubu Mary Shelley ogląda horrory aby poradzić sobie z własną traumą. Rachel to była ofiara napaści, która wydarzyła się w jej własnym domu, gdy dziewczyna była sama. Nie powinna brać więc udziału w kawałach, które klub urządza uczniom liceum, prawda? A jednak! Odgrywanie scen z horrorów na żywo jest dla nich sposobem na zemstę i wyrównanie krzywd. Tylko ile czasu minie, nim strach ogarnie ich wszystkich?

"Krzycz!", czyli w oryginale "Klub Mary Shelley", to powieść w jednym tomie. Z całą pewnością mogłaby jednak zostać przedłużona o kolejne części. Choć w historii nie ma wątków paranormalnych, to powieść dla miłośników horrorów. Spodoba się fanom serii S.T.A.G.S., bo Goldy Moldavsky podobnie jak M.A. Bennett nawiązuje do wielu filmów, w tym przypadku gatunkowo kina grozy. Jest to idealna książka na jesień, w klimacie Halloween, dla tych którzy lubią czasem się bać.



Mimo iż tytuł powieści nie został przetłumaczony dosłownie, to ma sens. W tym przypadku tytuł to jednocześnie słowo klucz. Szkolny klub, robiący innym żarty rodem z horrorów, nie przerywa swojej gry, dopóki cel (wytypowana ofiara) na tyle się nie wystraszy, aby przeraźliwie i głośno krzyknąć.

To kolejna książka w ramach kolekcji horrorów młodzieżowych od Wydawnictwa Media Rodzina. Ta jest z całą pewnością najbardziej brzemienna w konsekwencje dla bohaterów, jeśli brać pod uwagę kategorie ich czynów. Zastanawiasz się czasem, dlaczego ludzie lubią oglądać horrory? Tutaj znajdziesz na to pytanie odpowiedź.

"Krzycz!" - Goldy Moldavsky
Wydawnictwo: Media Rodzina
Gatunek: thriller / horror
Wiek bohaterów: szkoła średnia
Stron: 400



Zdjęcia książek zawsze na Bookstagramie / filmiki z ich udziałem na BookTok


sobota, 13 lutego 2021

Zawsze i na zawsze - Jenny Han

Uczniowie najwyższych klas wymieniają się albumami do pamiątkowych wpisów. Szkoła średnia, której czas tak trudno było przetrwać, lada moment zamieni się we wspomnienie. To moment refleksji dla przyszłych absolwentów. Pojawia się wiele kwestii, w tym ta jedna i najważniejsza. Czy licealna miłość może przetrwać próbę czasu? Nad tym pytaniem zastanawiają się Lara Jean i jej chłopak Peter Kavinsky. Nim znajdą odpowiedź, czekają na nich jeszcze: 
- wyniki rekrutacji na studia, 
- wycieczka do Nowego Jorku,
- wesele do zorganizowania,
- oraz bal maturalny. 
Tak rozpoczyna się finał trylogii, którą zapoczątkował cykl listów miłosnych. Takich, które w zamierzeniu przenigdy nie miały zostać wysłane.

Trylogia o nastoletniej miłości od Jenny Han układa się na kształt listu:
1."Do wszystkich chłopców, których kochałam" - adresat, czyli tom pierwszy i początek historii.
2."P.S. Wciąż cię kocham" - post scriptum, czyli sequel oraz to, co jeszcze warto dodać.
3."Zawsze i na zawsze"- finał serii i nakreślenie przyszłości bohaterów.

Sporo osób uzna, że młodzieńczej miłości nie można w wieku licealnym brać tak na serio. Kwestia utrzymywania związku na odległość również wzbudzi wątpliwości. To Margot, starsza siostra Lary Jean, podążyła za zasadą wpojoną jeszcze przez matkę i zerwała ze swoim chłopakiem aby iść na studia jako czysta karta. Bohaterka także ceni sobie rady rodziny, ale i miłość do Petera. Zbyt wczesne wiązanie się na zawsze to dobry czy niewłaściwy wybór? Jeśli wiadomo, że to ta jedyna miłość, to na co czekać? Tylko skąd można to wiedzieć, kiedy jeszcze tyle ważnych życiowych chwili czeka w przyszłości? Bohaterowie są dopiero na początku swojej wspólnej drogi, a już pojawiają się komplikacje.

Opowieść o Larze Jean jest lekka, miła i przyjemna. Najbardziej spektakularny w wydarzenia jest oczywiście tom pierwszy. Część druga obfituje w masę przepięknych cytatów, za to finał - choć ma parę zwrotów akcji - jest dość spokojny i taka sama jest jego filmowa adaptacja od Netflix'a. 

Uwzględniono tam wszystko, także ślub ojca dziewczynek. Przeniesiono nawet wyjazd rodziny Song do Korei Południowej (skąd pochodziła matka trzech sióstr) na wakacje przed (a nie po) zakończeniem liceum. Pominięto tydzień w Domku na Plaży, co akurat nie wydaje się aż taką stratą. Za to jako fanka dram koreańskich liczyłam, że ujęcia z Seulu (skoro już się załapały do produkcji) będę bardziej znaczące, niestety to jedynie ładny ozdobnik, ale nic poza tym.

Historia uczucia Lary Jean i Petera to warta uwagi opowieść. Zaczynająca się od kontraktu, poprzez prawdziwą deklarację uczuć często przypomina relacje i stopień zrozumienia, jaki dzielą miedzy sobą przyjaciele a nie para zakochanych, co czyni ją wyjątkową. Sceny romantyczne nigdzie się w tym nie gubiły. Warto obejrzeć, a jeszcze bardziej warto przeczytać. Może nie będę wracać do tych książek już w całości, ale z całą pewnością do pozaznaczanych w nich cytatów - bo jest ich tam masa.

"Zawsze i na zawsze" - Jenny Han
Wydawnictwo: Kobiece Young
Trylogia: TOM III
Stron: 376
Ekranizacja: Tak! Wszystkie trzy tomy można obejrzeć jako filmy.

P.S.: Rok czekały wrażenia z tej lektury na opublikowanie, aż doczekały się połączenia z wrażeniami z filmowej adaptacji.

Widzieliście już w tym roku jakiś film w tematyce Dnia Zakochanych? 
A może czytaliście już taką książkę?

środa, 3 lutego 2021

Tiny Pretty Things - S.Charaipotra & D.Clayton

W balecie tańczy cały zespół. Jak w orkiestrze gdzie wiele instrumentów współtworzy symfonię dźwięków. Baletowy spektakl to jednak zupełnie coś innego. Tancerze i tancerki zapewniają tło, ale primabalerina jest tylko jedna. Każda dziewczyna marzy o tej roli. Solówce w świetle reflektorów. I każda zrobi wszystko, aby ją zatańczyć.

O Tiny Pretty Things zrobiło się głośniej za sprawą adaptacji Netflix'a. Choć to powieść z 2015, w polskim przekładzie ukazała się po raz pierwszy dopiero wraz z okładką serialową. Na amerykańskim rynku w czasie premiery oryginału wciąż w emisji znajdował się serial Pretty Little Liars (na podstawie książek Sary Shepard). Tytuły obu opowieści nie są tylko pozornie podobne. Czarny łabędź i historia dziewczyn szantażowanych przez tajemniczą osobę, która zna wszystkie ich sekrety - takim połączeniem klimatycznym zachęcano do lektury Tiny Pretty Things. Czy się udało?

Podobnie jak w powieściach Sary Shepard mamy różne narratorki. Tutaj są to trzy baletnice: Gigi, Bette i June. Ta nowa w szkole baletowej to Gigi. Czarnoskóra dziewczyna obsadzona w głównej roli? I to w standardach konserwatywnego rosyjskiego baletu? A jednak! Najjaśniej lśni pasja i talent. Kto by się spodziewał? Na pewno nie Bette, która w nowojorskim konserwatorium tańczy od małego. Ma idealnego chłopaka i to zawsze z nim odhaczali główne role w spektaklach. Za nic nie może przełknąć też tego June. Baletnica koreańskiego pochodzenia ma postawione przez matkę ultimatum: albo zatańczy w głównej roli albo koniec z baletem i czas rozmyślać o poważnej przyszłej karierze akademickiej. Wraz z ogłoszeniem obsady "Dziadka do Orzechów" Giselle staje się obiektem coraz śmielszych gróźb. Nie ma znaczenia jej dobra osobowość ani tym bardziej wrodzona wada serca, która każdy kolejny krok na scenie może uczynić tym ostatnim. Tak jak to się stało dla Cassie, poprzedniej gwiazdy szkoły baletowej, którą ktoś przypadkiem upuścił w tańcu.

Każda z nastolatek ma ma fragment historii, żadna nie ma całej. Nawet osoba prowadzą narrację może być głównym podejrzanym. Nic nie jest pewne. Autorki Tiny Pretty Things przedstawiają różne fakty i okoliczności wydarzeń, ale każą decydować czytelnikowi, kto jest winny. Trudno dojść do tego, kto zostawia makabryczne prezenty z ukrytym przesłaniem. Na ściany w pokoju wspomnień każdy może przykleić nowy inspirujący cytat lub słowa groźby. Są tam kompromitujące zdjęcia lub wykradzione skrawki dokumentacji medycznej. Podziw i zawiść. Przyjaźń i nienawiść. Miłość w tańcu i tylko na scenie czy także w życiu? 

Książka to opowieść o poszukiwaniach siebie w niełatwej rzeczywistości, gdzie jest tylko jedna szansa na sukces, a stawka wysoka. Trzeba więc postawić wszystko na jedną kartę albo pożegnać się z pasją życia. Granica między dobrem i złem się zaciera, gdy traci się samego siebie. Jak ma się ta historia do jej serialowej adaptacji?

Serial nosi ten sam tytuł. W dziesięciu godzinnych odcinkach stara się pokazać piękno baletu, dylematy postaci, sedno historii ale i przemycić masę innych zbędnych tutaj wątków. Zupełnie inaczej wygląda ta opowieść, gdy Gigi zabierze się wadę serca, a da matkę która siedzi w więzieniu. Kiedy June zabrany zostaje wątek rywalizacji według standardów koreańskiej społeczności, a ofiarowany wątek pracy w klubie jako kelnerki po godzinach. Nie wspominając o Bette, która za nic nie porzuciłaby swojego chłopaka (miłości od czasów dzieciństwa, a także unii zamożnych rodzin) nie tylko na rzecz Gigi, ale i przypadkowo spotkanego konserwatora i muzyka amatora. Wrzucono też cały aspekt zarządu szkoły: życia prywatnego nauczycieli baletu, fizjoterapeutów i udziałowców. Można więc uwierzyć, że rzeczy opisane w książce mogłyby się zdarzyć w szkole baletowej, serial proponuje za to nagromadzenie nierealnych scenariuszy.  I to wszystko nie miałoby aż takiego znaczenia, prawda? Bo w obu wersjach tej samej historii chodzi przecież o taniec. Niestety serial zamiast baletu (Dziadka do Orzechów i Giselle) daje hybrydowe połączenie baletu z tańcem współczesnym, a wszystko to zamknięte w przedstawieniu 'Kuba Rozpruwacz', które w tej wizji nie ma ani celu ani przesłania. 

W książkowym pierwowzorze szkoła baletowa była konserwatywna, zamknięta i tajemnicza.
Zupełnie odmienna od rzeczywistości nastolatków w liceum. Serial pokazuje nic innego jak każda produkcja o lata szkolnych, gdzie liczą się tylko imprezy. Gdzie nagle urywa się film i tak naprawdę nie wiadomo już, kto popchnął koleżankę z krawędzi dachu. 

Gdyby nie chęć porównania książki i serialu, prawdopodobnie nie przebrnęłabym przez więcej niż kilka odcinków. Tiny Pretty Things pozostaje godne polecenia dla fanów Pretty Little Liars i baletowych spektaklów. W swojej wersji książkowej warta jest uwagi, choć potrzeba czasu (i stron) aby historia mogła się rozkręcić. Zamiast serialowej adaptacji warto jednak włączyć coś zupełnie innego. Na przykład "Angel's last mission: Love", w której wystawiana jest także Giselle, a serial potrafi pokazać zarówno piękno baletu jak i ponadczasowe przesłanie spektaklu.

"Tiny Pretty Things" - Sona Charaipotra, Dhonielle Clayton
Wydawnictwo: YA!
Typ: seria tom 1 z 2  / Stron: 464

Jakie są Wasze ulubione książki / seriale / filmy z wątkiem baletu?
Zapraszam także na Bookstagram ! Chętnie odwiedzę Wasze konta i zobaczę, co czytanie :)

sobota, 2 stycznia 2021

Hazel Wood - Melissa Albert

Co się stanie, gdy zaczną znikać kolejne egzemplarze dzieła jeszcze wcześniej tajemniczo zaginionego autora? Odpowiedzi na to pytanie postanowią poszukać wnuczka pisarki wraz z oddanym fanem twórczości jej babki.

HAZEL WOOD: Nie tylko "Opowieści z Uroczyska" niezwykle trudno jest dorwać. Taka sama mroczna aura okrywa inne projekty związane z tym fikcyjnym światem: niedokończona ekranizacja czy słynące z licznych zaginięć okolice posiadłości autorki, w miejscu zwanym jako Hazel Wood. 

TRZY POKOLENIA: Alice przez lata dość już miała obsesyjnie podążających za jej rodziną fanów swojej babki. Kiedy jednak chce poznać jej twórczość, nie ma już żadnego dostępu do książki Althea'i - sławnej pisarki jednego dzieła. Co zaskakujące te fikcyjne historie pamięta jej kolega ze szkoły Ellery Finch. Nie brakuje mu pieniędzy by na aukcjach szukać egzemplarzy powieści, a także czasu by pomóc wnuczce ulubionej autorki w jej poszukiwaniach.

ZAGINIĘCIE I JEGO KONSEKWENCJE: Relacje rodzinne grają pierwsze skrzypce w powieści "Hazel Wood" i są z całą pewnością niecodzienne. Więź jaką ma siedemnastoletnia Alice ze swoją matką przypominają uczucie bardziej siostrzane. Przy czym matka Alice zmieniając co chwilę partnerów zapewnia córce podróż po całych Stanach. Kryje się pod takim działaniem jednak poświęcenie, które Alice będzie musiała odkryć wraz z zaginięciem matki (czy tylko dla mnie brzmi to jak początek przygód Clary w "Mieście Kości" i w Darach Anioła?). Rozpoczyna się wyścig z czasem, który zawiedzie bohaterów na skraj mrocznych baśni.

W OBJĘCIACH MROCZNEJ BAŚNI: Hazel Wood to tytuł powieści jak i tajemnicze miejsce, w którym przebywać miała babka bohaterki. To z przekroczeniem jego bram, rozpoczyna się fantastyczny aspekt historii. Od pierwszych stron powieści budowana jest groza i napięcie związane z perspektywą możliwości spotkania baśniowych potworów. Kiedy jednak już w samej tej baśni czytelnik się znajdzie, można odnieść wrażenie, że bohaterowie stają się bezwolni, a całość wymiaru "Uroczyska" jest tak skrajnie poplątana, że można je określić tylko mianem przedsionka szaleństwa. Przypadkowość, która nie wnosi najczęściej nic do akcji, poza zaprezentowaniem przekroju okrucieństwa Uroczyska.

REKOMENDACJE: Niezmiernie cenię sobie baśniowe wątki w powieściach: zarówno jako odwołania do klasycznych baśni jak i próby stworzenia nowych opowieści w ich stylu przez współczesnych autorów. Baśnie jednak rządzą się określonymi prawami, a jedna z nienaruszalnych ich zasad to system sprawiedliwość. Nawet jeśli nie zwycięstwo dobra, to wymierzenie sprawiedliwości wobec zła. Tego właśnie zabrakło w "Hazel Wood", gdzie praktycznie każda opowieść kończy się krwawo, ale bez większego przesłania.

Pierwsza część serii Melissy Albert miała w sobie potencjał. Nie ona jedna podejmuje się jednak zrealizowania pomysłu, w którym to baśniowe postacie próbują zaistnieć w naszym wymiarze rzeczywistości. Więcej spodziewałam się po pierwszym tomie, lecz z oceną całości pomysłu poczekam do lektury kontynuacji. Baśnie w wydaniu z Uroczyska, jak i bohaterowie uwikłani w ich losy, mnie osobiście do tej pory nie przekonały.

"Hazel Wood" - Melissa Albert
Tom 1 z 2
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data premiery przekładu: 15.05.2019
Kolejna część: Kraina Nocy (już wydana)
W kolejności: NR 24/2020/11/01 (604)

Obie części (jak i wiele innych książek) są dostępne w serwisie Legimi, który można wypróbować korzystają z bezpłatnego okresu próbnego - czyli aż miesiąc czytania! Warto sprawdzić ich bazę tytułów.

Z jaką książką Wy rozpoczynacie Nowy 2021 rok? Zapraszam także na Bookstagram

#czytamzlegimi #czytambezlimitu

niedziela, 23 lipca 2017

"Między tobą a mną"


Co bardziej strasznego może się przydarzyć podczas jazdy windą niż jej awaria? Awaria tego mechanizmu w samym środku kryzysu, kiedy całe miasto Nowy Jork nagle zgasło.

POCZĄTEK: Lucy mieszka tak wysoko, że pozostaje jej już tylko jazda windą. Robi tak od lat, nie pierwszy raz bierze więc udział w takiej sytuacji. Pierwszy raz jednak zostaje tam zamknięta sama z obcą sobie osobą. Nie wiadomo, kiedy nadejdzie pomoc. Byłby to dobry wstęp do thrillera, lecz to nie ten typ historii. Owen jest przykładem odpowiedzialności, którą często bierze nie tylko za siebie, ale i za swojego ojca. Po odejściu matki stanowią teraz dwuosobową rodzinę. Nowy Jork nie robi na chłopaku pozytywnego wrażenia, podobnie jak mieszkanie w suterenie wieżowca i bycie synem dozorcy budynku.

IDEA: Dwoje nieznajomych spotyka się w windzie, a niecodzienna sytuacja zagrożenia sprawia, że dwie obce osoby zaczynają sobie ufać i polegać na tej nowej znajomości. Razem spędzają czas awarii, świetnie się przy tym bawiąc. Pierwszy dzień szkoły zostaje odwołany, to jednak powrót do codzienności ich rozdziela. Czy los znowu ich połączy?

WYKONANIE: Tytuł oryginału to "Geography of You and Me" co bardzo dobrze odzwierciedla charakter tej opowieści. Narracje naprzemiennie prowadzi dwoje bohaterów, a każdy rozdział książki zdają się relacjonować z innego miejsca na kuli ziemskiej. Kiedy Owen podróżuje po Stanach Zjednoczonych, Lucy zwiedza kolejne kraje Europy. Mimo dostępności nowoczesnych technologii ich kontakt ogranicza się do wysyłania sobie pocztówek i sporadycznych maili (głównie za sprawą Owena, który nie był fanem mediów społecznościowych). Więcej widzimy bohaterów osobno niż razem. Tym sposobem książka Jennifer E. Smith opowiada raczej o ich oddzielnych losach niż czasie, który spędzają poznając siebie. Początek jest tak samo otwarty jak i zakończenie - mogło wydarzyć się wszystko, ale równie dobrze i nic.

PODSUMOWANIE: Nowy Jork, Edynburg, San Francisco, Londyn, Paryż i Praga - jeśli macie ochotę na podróż w te wakacje typowo książkowo zamiast palcem po mapie, to warto poznać ile wynosi "Odległość między tobą a mną"
. To historia o szukaniu siebie, o testowaniu siły młodzieńczego uczucia na próbę odległości i czasu. Lucy i Owen nie tworzą jednak pary, do której losów chciałoby się wielokrotnie wracać. Jednym momentem, jaki pozostaje w pamięci już po lekturze, to początek awarii prądu zachodniego wybrzeża i to, jak się poznali.

"Odległość między tobą a mną" - Jennifer E. Smith
Wydawnictwo: Bukowy Las
Typ: opowieść w jednym tomie
W kategorii: Bez wątków paranormalnych
Stron: 304
W kolejności: NR 19/2017/07/03 (503)
Inne powieści tej autorki: "Tak wygląda szczęście" (tam królowała znajomość przypadkiem zawarta za pomocą Internetu, potem zaś przeniesiona do rzeczywistości plus wątek kręcenia filmu)

niedziela, 4 grudnia 2016

Zostaw mnie, Gayle Forman


Wiecznie coś do zrobienia. Obowiązki, które nie dają o sobie zapomnieć. Zobowiązania, do których się dziwnym trafem przypisaliśmy. Hobby i pasje, które odchodzą każdego dnia po trochu, jeśli ich nie praktykujemy. I marzenia, które tylko marzeniami pozostały. Jeśli tak wygląda życie ludzi pracujących, posiadających rodzinę i jakby nie posiadających już swojego starego życia, to dlaczego by się z tego wszystkiego nie wypisać? Czemu nie zrobić sobie przerwy, gdy w tym codziennym biegu z dnia na dzień bez wytchnienia zwyczajnie nie starcza już sił? I czy można coś w ogóle z tym zrobić?

Maribeth Klein tworzy kolejne listy celów do osiągnięcia spośród codziennych zadań do wykonania. Proza życia zastąpiła na stałe realizację dawnych marzeń, które kiedyś okupowały szczyty tychże list wraz z wszelkimi korkami, jakie trzeba było podjąć by sny te ziścić. Teraz skrupulatnie robione listy to tylko powód dla którego większość obowiązków spada właśnie na nią. I choć w robieniu tego rodzaju list nie ma nic złego, to czy zawsze umieszczane na nich rzeczy są  dla nas dobre? Przyjdzie czas, gdy Maribeth rozpaczliwie pomyśleć będzie musiała tylko o sobie by przetrwać.

Odejście od starego życia, a właściwie to ucieczka, nie wydaje się być dobrym rozwiązaniem dla żadnej ze stron. To budzący wątpliwości krok ku wolności, jeśli zostawiło się dwoje małych dzieci, męża, rodzinę, przyjaciół i pracę. Posiadanie tego wszystkie traciło jednak i tak na swojej wartości, gdy dusiło bohaterkę i powodowało, że nie potrafiła wrócić do zdrowia. Dla Maribeth jej serce na moment stanęło i zaczęło na nowo dalej uderzać w rytm innego już życia. Dla całej reszty nic się nie zmieniło, bo trudno zauważyć jest zmianę, która nas samych nie dotyczy.

Maribeth Klein rozpoczyna opowieść z jaką zidentyfikować mogłoby się wielu. Tak oto radość życia umyka gdzieś między palcami, a pozostają tylko ciągnące się w nieskończoność listy spraw do załatwienia. Między pracą a rodziną nie pozostaje miejsca na rzeczy takie jak rozwój pasji, nowe hobby czy choćby dłuższą wolną chwilę na odpoczynek. Niestety gdzieś w tej codziennej krzątaninie zaniedbane zostają kwestie zdrowia, a sygnały ostrzegawcze zignorowane. I choć cała sprawa kończy się szczęśliwie, a pomoc przychodzi na czas, to może właśnie przez to cała reszta uważa, że nic się nie stało. To jednak serce nikogo innego tylko Maribeth przestało na moment być i to do niej należy decyzja, jak utraconą równowagę odzyskać. Młoda matka i żona decyduje się na kontrowersyjny wybór, który prosto da się streścić w dwóch słowach tytułu: "Zostaw mnie".

Najnowsza powieść amerykańskiej pisarki Gayle Forman (opublikowana w 2016 roku) to w przeciwieństwie do jej poprzednich książek ("Jeśli zostanę", "Wróć, jeśli pamiętasz", "Byłam tu" czy "Ten jeden dzień") powieść skierowana do dorosłych a już nie młodzieży. Tytuł "Zostaw mnie" to jasny i bezpośredni przekaz, nie pozostawiający żadnych już wątpliwości. Jakie nowe życie ułoży sobie Maribeth i kiedy zdecyduje, że jest gotowa wrócić? Czy będzie miała do czego wracać, po tak niespodziewanym odejściu? Autorka zawsze podejmuje się tematów trudnych: był już niespodziewany wypadek z przejściem na drugą stronę, niewyjaśnione odebranie sobie życia, wreszcie nagłe porzucenie. Tym razem tematem głównym jest to, o czym czasem usłyszeć można w wiadomościach: osoba wychodzi z domu pewnego dnia i znika. Rodzina nie widzi powodu, a podejrzewa najgorsze. Jaki może być jeszcze scenariusz takich historii?

Jedno pozostaje pewne: Gayle Forman to specjalistka od nagłych i dramatycznych zwrotów akcji. Do tego przez dłuższy czas potrafi potem trzymać czytelnika w stanie zawieszenia (dokładnie takim, w jakim muszą funkcjonować jej bohaterowie) nim ogłosi swój wyrok o szczęśliwym zakończeniu dla opowieści lub zupełnie innym jej finale. By poznać konsekwencje takich słów jak "Zostaw mnie", trzeba najpierw poznać Maribeth i jej historię. Emocje przy powieściach tej amerykańskiej pisarki jak zawsze gwarantowane.

"Zostaw mnie" - Gayle Forman
Typ: opowieść w jednym tomie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka  / OPIS WYDAWCY
Stron: 432
W kategorii: Bez wątków paranormalnych


Czytaliście już coś od Gayle Forman? Która z jej książek jest Waszą ulubioną?

niedziela, 20 listopada 2016

Fantastyczne zwierzęta i jak (najszybciej) je znaleźć

Fantastyczne zwierzęta i jak (najszybciej) je znaleźć (jeśli walizka, w której były przetrzymywane, przypadkiem ma zepsuty zamek)

Newton Scamander przybywa do Nowego Jorku z walizką pełną potworów. Takie zdanie mogłoby zdobić nagłówki czarodziejskich gazet. Chłopak wyrzucony z Hogwartu pojawia się w Stanach Zjednoczonych, łamie zakaz przywozu magicznych zwierząt i gubi kilkoro pasażerów na gapę, których do obcego kraju zabrał ze sobą. W tym samym czasie Nowy Jork zdaje się prześladować jakiś szczególny pech, coś na kształt klątwy, coś co zauważają także mugole. Coś do może spowodować wybuch kolejnej wojny.

Co ciekawe w najnowszym filmie dość często widzimy oddział aurorów w akcji. Jedną z bohaterek filmowej opowieści jest właśnie Tina. To ona z nieznanego powodu została pozbawiona funkcji aurora. Tym bardziej kiedy trafia na podejrzanego przybysza z Wielkiej Brytanii, nie może oszukać swojej intuicji, która podpowiada jej, że Newt Scamander zwiastuje nadchodzące kłopoty.

Świat magii i magicznych (żyjących w stałym ukryciu) społeczność to temat nieobcy pokoleniu Harry'ego Pottera. Są jednak i zapewne nowi widzowie, dla których to dopiero początek przygody. Może właśnie dlatego równocześnie w magiczną przygodę zostaje wplątany Jacob Kowaski - zwyczajny pracownik fabryki, który pragnie otrzymać kredyt na rozkręcenie własnego biznesu... czyli piekarni. To jego waliza przypadkiem podmieniona zostaje z bagażem młodego Scamandera. Unikając wymazania pamięci, w dalszych losach czarodziejów dalej więc dzielnie uczestniczy. Ciekawe nowe postacie w tym świecie amerykańskich czarodziejów to także Queenie (siostra Tiny), Credence (wprowadzający wątek mugoli starających się uświadomić innych o istnieniu magii) oraz Graves (zacięty w swoich poszukiwaniach auror).

David Yates, odpowiedzialny za reżyserię tej produkcji, ma na swoim koncie poprzednie części o Harry'm Potterze: od "Zakonu Feniksa" po"Insygnia Śmierci". Choć nie jest to mój ulubiony reżyser, zaprzeczyć nie można, że świat brytyjskich czarodziejów zna i wie, jak zaprezentować jego amerykańską społeczność.

Efekty specjalne są na najwyższym poziomie, a magia szaleje w takiej skali jak nigdy. Nie zabraknie scen pełnych humoru ani poważnych wydarzeń, zwiastujących raczej mroczną przyszłość. To czasy Grindelwalda - równie złowrogiego jak Voldemort czarnoksiężnika ze swoimi zwolennikami. Choć jego wątek filmie mi się podobał, nie mogę się pogodzić z wyborem charakteryzacji dla tej postaci. Zwyczajnie nie pasuje, a przypomina wyglądem raczej Trickster'a z serii "The Flash". Jeśli chodzi o wybór reszty obsady, nie mam nic do zarzucenia. Newt Scamander pokazany został jako chłopak o złotym sercu, który w ludziach widzi największe zagrożenia dla świata magicznych zwierząt - ma świadomość, że wiele z nich znika bezpowrotnie. Pisząc swoją książkę (przyszły podręcznik, z którego będzie się uczyć Harry i jego przyjaciele) chce zmienić nastawienie do istot, w których także drzemie magia. Podejście muszą zmienić też amerykańscy czarodzieje wobec nie-magów (mugoli), z którymi jakiekolwiek kontakty są zakazane by uniknąć ujawnienia i kolejne już wojny.
Kto by takiego nie chciał zabrać do domu? A sami domyślcie się o kogo chodzi! ;)
Film nie stanowi ekranizacji króciutkiej książeczki, jaką J.K. Rowling wydała jako dodatek do serii o Harry'm Potterze. Dodatkowo pojawiają się rozbieżności w biografii jej autora. Filmowy Newton Scamander nie ukończył Szkoły Magii i Czarodziejstwa, zostając z niej wyrzuconym. Tymczasem w książce przeczytamy, że szkołę ukończył, a nawet zaraz po tym pracował w Ministerstwie Magii. Wielu (swoich ulubionych z opisów) fantastycznych zwierząt nie doczekałam się na ekranie, pojawiły się za to zupełnie nowe.

Jeśli uważacie się za pokolenie HP, nie może Was zabraknąć na tym filmie, kiedy jeszcze jest w kinach. Jeśli natomiast w jakiś sposób nie poznaliście jeszcze całego uniwersum świata Harry'ego Pottera, wasza przygoda dopiero się rozpoczyna. Kiedy tak dobry jest prequel, to jaka jest główna seria, do której prowadzi?

Kolejna część zapowiedziana została na 15 listopada 2018 roku. Tym razem zamiast Nowego Jorku jako miejsce akcji wystąpi Paryż, a do obsady dołączy Johnny Depp. Pojawić się mają ujęcia z młodości znanego nam dyrektora Hogwartu - tutaj młodego Dumbledore'a. Prawdopodobnie będzie więc to flashback, w którym spotkamy także Letę Lestrange - wymienioną w pierwszej części filmu przyjaciółkę Newt'a z Hogwartu. A ile ma być tych części? Potwierdzonych zostało aż pięć.

"Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"
Film: pierwszy z pięciu
Ekranizacja: oparte na podręczniku "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"
Scenariusz: J.K. Rowling
Reżyseria: David Yates
Obsada: cudowna!
Byliście już w kinach? Jak Wam podobał się nowy odcinek świata czarodziejów?

niedziela, 21 lutego 2016

"Jesteś moim punktem zwrotnym"

Tym razem w ramach cyklu coś, o czym wiele się mówiło, ze względu na sam proces tworzenia książki. Opinii pojawiało się wiele, najlepiej o wartości lektury przekonać się oczywiście samemu. Tak więc w siedmiu punktach o tym, jak książki piszą czasem duchy.

"- Czyli nie jesteś Girl Online? [...]
- Jestem. Byłam. Ale całe reszta to kłamstwo. Było zupełnie inaczej."

#1 W nadmorskim Brighton (w Wielkiej Brytanii) mieszka Penny. To dziewczyna, która na swoim blogu zaczyna dzielić się wszystkim tym, co składa się na jej życie. Do jej pasji należy również fotografia, dlatego zamieszcza zdjęcia tego, co ją zaciekawi i wyda się niecodzienne. Z czasem opowiada też o swoich napadach paniki, które powstały po wypadku samochodowym (w którym nikt nie ucierpiał, ale strach pozostał). Rodzice Penny prowadzą ekskluzywny salon sukien ślubnych. Zajmują się także organizacją wesel - szczególnie tych tematycznych. W ten sposób do powieści wprowadzony zostaje wątek podróży do Nowego Jorku (i organizacji przyjęcia w stylu Downton Abbey).

#2 Jest tu wątek utraconej przyjaźni - a przynajmniej tak to się początkowo postrzega. Nie jest on związany z tym, że dziewczyny przeprowadzają się do różnych miejsc, a ich ścieżki rozchodzą. To ta sytuacja, w której jedna ze stron zmienia się nie do poznania, i nie można już odtworzyć tego, co było - niezależnie od starań. Jest też inna przyjaźń - taka przez ścianę. Po drugiej stronie pokoju dziewczyny mieszka jej najlepszy przyjaciel (Elliot)... a na śniadaniach u rodziny Penny praktycznie stale rezyduje.

#3 Powieść nabiera rozpędu, kiedy Penny doznaje w szkole upokorzenia , które zostaje nagrane i umieszczone w internecie. Rodzice proponują, by odcięła się od całego zamieszania i poczekała aż plotki ucichną, spędzając czas z nimi - w Nowym Jorku. Penny walczy z atakami paniki (przez wywołany stres w szkole), ale godzi się na lot samolotem... i zaczyna się przygoda. Na miejscu poznaje kogoś niezwykłego, kto za niezwykłą osobę uważa także samą Penny - jedynie za to, jaka jest. Tylko to dopiero początek burzy, jaka rozpęta się w świecie internetu i to nie w skali jednej miejscowości (i uroczystości szkolnej), lecz całego plotkarskiego świata mediów.

"Jestem dobrym człowiekiem. Nieważne, co o mnie piszą w internecie. Ja znam prawdę o sobie, bo to moje życie [...]. Okej, może nie będziemy żyli z Noah długo i szczęśliwie, ale to nie znaczy, że kiedyś nie spotkam kogoś, z kim mi się to uda. Moje życie może być takie, jak sobie wymarzę - dopóki będę pamiętać, że należy do mnie. A nie do nich."

#4 "Girl Online" to narracja z punktu widzenia Penny plus fragmenty wpisów z jej bloga, gdzie bohaterka kryje się pod nickiem GirlOnline. Czytając taką książkę trzeba zadać sobie pytanie: Dzięki czemu właściwie blog Girl Online stał się aż tak popularny? I to w dzisiejszych czasach? W zasadzie jest tam zawsze kilka zdjęć oraz wpisów dotyczących problemów, które dotyczą mnóstwa osób. Wpisy te przypominały fragmenty pamiętnika i zachęcały do opisywanie podobnych przeżyć... ale dokładnie tak samo działają fora internetowe. Z jakiego powodu tak dużo osób pisało o swoich problemach akurat na blogu Gril Online, a nie jakimś na forum tematycznym? Wątek niewyjaśnionej popularności pozostaje po dziś dzień owiany tajemnicą.

#5 Gdyby powieść ta była troszkę bardziej nacechowana poczuciem humoru, mogłaby konkurować z serią Geek Girl. Co nie oznacza, że w historii Penny nie brak chwil, kiedy można się popłakać ze śmiechu. Jest ich i to sporo. Będą to sceny w szczęśliwej (i kochającej się) rodzinie głównej bohaterki, w relacjach Penny z Elliotem czy potem także bohaterki z rodziną pewnego Chłopaka z Brooklynu.

#6 Historia pierwszej miłości to tutaj coś na wzór opowieści z Disney Channel. Jest zabawnie, jest słodko i choć na horyzoncie kłopoty, to znowu nie aż takie, których nie udałoby się pokonać bez wsparcia przyjaciół (a jeśli i tych by zabrakło) to rodziny. Nic złego pod adresem Disneya! Po prostu "Girl Online" jest zbliżona klimatycznie i tematycznie do tamtych serialowych scenariuszy, co należy brać pod uwagę przy wyborze grupy docelowej dla tej serii - a to będzie to młodsza młodzież. A może bywa i tak, że i jako dorośli potrzebujemy też takich opowieści (skazanych na happy end)? Z drugiej strony może czynią nas bardziej zgorzkniałymi? Ich wpływ na nas zależy chyba nie tylko od samej lektury, ale i od czasu, kiedy po nią sięgnęliśmy.

#7  "Gril Online" jakoś powieści poświęcono wiele miejsca w kampanii reklamowej. Wydawnictwo zadbało o to, by tytuł ten często się pojawiał: zarówno przed premierą jak i długo po niej. Sama swój egzemplarz nabywałam po promocji (jakże by inaczej?), mimo iż czytałam wcześniej, że autorem historii nie jest wcale Zoe Sugg (imię blogerki, które zobaczymy na okładce), ale wynajęta w tym celu osoba - ghostwriter.
O samej Zoelli nie słyszałam aż do momentu, w którym dowiedziałam się o jej książce i jednocześnie tym, że była pisana z udziałem "wsparcia". "Girl Online" oceniam jednak tu tylko i wyłącznie pod względem historii, jaką przeczytałam - niezależnie od tego, kto jest jej autorem. W ramach ciekawostki dobrze jest jednak wiedzieć, jak wyglądał proces tworzenia tej historii. Postacie i pomysł na fabułę mają być Zoelli, reszta pisana z udziałem innych osób - w tym jeden szczególnie znanej autorki powieści dla dzieci - Sioban Curham.

"Girl Online" - Zoe Sugg 
CYKL: tom pierwszy z dwóch
Wydawnictwo: Insignis
Tematycznie zbliżone: cykl Geek Girl
W kategorii: Bez wątków paranormalnych
Miejsce akcji: Brighton & Nowy Jork
Wątki: m.in. ukryta tożsamość gwiazdy muzyki
Stron: 365
Wydanie: twarda oprawa, spora czcionka
W kolejności: NR 06/2016/01/06 (439)

Czytaliście Girl Online? A może znacie Zoe Sugg z jej internetowej kariery na YT?

poniedziałek, 28 grudnia 2015

"Księga Wyzwań Dasha i Lily"

"- Chciałem tylko ją poznać. Osobiście. Bo, widzi pani, my... [...]
- Wiem wszystko o waszym epistolarnym flircie."

Pewien notes w czerwonej okładce zostaje pozostawiony na półce w wyjątkowej księgarni w Nowym Jorku. Znajduje go DASH - młodzieniec o charakterze dość uszczypliwym. Nie jest to pamiętnik zawierający czyjeś zwierzenia. To zaproszenie do podjęcia gry - wyzwania. Trzeba wykonań wskazówki i pozostawić czerwony notes we wskazanym miejscu. Dash podejmuje grę z czystej ciekawości. Nie zna jeszcze jej finału, ale gotowy jest zaryzykować dla tajemniczej nieznajomej.

LILY nie jest autorką pierwszego wyzwania. To ułożył jej brat wraz ze swoim chłopakiem by zająć dziewczynie czas przedświąteczny. W tym roku Lily (wraz z bratem, ale ten jest mocno zajęty) została zostawiona na Boże Narodzenie praktycznie sama sobie. Jej rodzice wybrali się na Fidżi, a dziadek na Florydę. Co prawda w samym Nowym Jorku pełno ma krewnych, ale to nie ta sama rodzinna atmosfera. Lily nie ma jeszcze pojęcia, że Dash - który podjął grę - także został sam na tegoroczne święta, on jednak zrobił to z własnego wyboru.

CZERWONY NOTES wędruje z rąk do rąk, kiedy Lily i Dash wybierają dla siebie do zrealizowania kolejne wyzwania. Do tego celu angażują sporo swoich znajomych, rodziny i przyjaciół by dziennik ze wskazówkami sprawnie przekazywać dalej. Szybko polubiłam obu bohaterów, a szczególnie wrażliwą Lily - której właśnie przez taką cechę charakteru rodzice zdecydowali się nie powierzyć ważnego sekretu. Jest i Dash, który urzeka znowu pasją do pisania - jak i miłością do słów. Bohaterowie znają tych samych pisarzy, wielu z grona swoich ulubionych.

W takich powieściach wyczekujemy szczególnie momentu spotkania. Wtedy jednak Dash wpada na swoją byłą dziewczynę, a Lily zaczyna się interesować jej dawny kolega z klasy - teraz w bardziej przystojnej odsłonie. Nawet pokonując przeciwności, czasem ważne momenty (takie jak spotkanie) przypadają na najmniej odpowiedni moment. Zdarza się i tak, że przestaje się czekać (na ważną osobę) i człowiek postanawia zadowolić się tym, co ma w zasięgu ręki... Tylko po to by przekonać się, że kiedy przestało się wyczekiwać, los raczył się odmienić. To jednak świąteczna opowieść przede wszystkim o nadziei, a Dash i Lily to tak skontrowani bohaterowie, którym strach nie przesłoni możliwości naprawiania błędów i naprostowywania sytuacji - może bardziej właściwy to opis w przypadku Lily niż Dasha, który woli zda się na to, jak pokieruje nim w danej chwili los.

Można by spytać także, czemu żadne z nich nie zaczekało choć chwili by podejrzeć tożsamość tego, kto przyjdzie odebrać notes? Centrum handlowe, pizzeria, kino, muzeum figur woskowych - tyle dogodnych lokalizacji, w dodatku miejsc publicznych. Odpowiedź na to pytanie przychodzi z czasem. Lily i Dash chcą prowadzić dalej wymianę myśli w czerwonym notesie, strach przed rozczarowaniem odwleka w czasie ich spotkanie na żywo.

Trochę w tej powieść również o miłości do książek, czytania i pisania samego w sobie - nie tylko nastroju świąt, ale także tego, do jakich rozmyślań o życiu taki czas nas skłania. Co jest w życiu ważne? Co chcielibyśmy w życiu jeszcze osiągnąć? Czy musimy się zmienić by do tego dotrzeć? Właśnie tego typu wyzwania stawiają sobie bohaterowie. Są też pytania o najsmutniejsze / najweselsze wspomnienia i wiele innych.

"Rodzice nie mieli o tym pojęcia, ale przez prawie całą ich tyradę miałam ściszone głośniki. Co chwila włączałam je na parę sekund, żeby nie zgubić wątku."

"Księga Wyzwań Dasha i Lily" przyciągnęła moją uwagę już w zapowiedziach wydawniczych. Potem przypomniałam sobie o niej, kiedy zobaczyłam ją już na półce w księgarni. Miałam ochotę na usprawiedliwiony prezent świąteczny - konkretnie lekturę, której akcja rozgrywać będzie się akurat w Święta i w tym samym czasie ja także ją przeczytam. Wyzwanie udało się zrealizować. A jak udała się sama lektura? Czy miałam odnośnie niej dobre przeczucia?

NOWY JORK: To już trzecia lektura, której centrum wydarzeń przypada na Nowy Jork, a którą czytałam w okresie przedświątecznym. Były to: "Kronik Bane'a", "Trafiony, zatopiony" (z tych o świątecznej tematyce - a gdzie para jest już po trzydziestce), i teraz pojawia się "Księga Wyzwań Dasha i Lily", której to bohaterowie nie skończyli jeszcze szkoły średniej. Zupełnie inne to opowieść, ale mają punkt wspólny - wiele okazji, które zyskuje czytelnik do zwiedzania Nowego Jorku (a ja do tego miasta mam słabość). Powód do lektury był więc wystarczający.

ZSZYCI NA ŻYCIE: W "Księdze wyzwań" znajdzie się opis fabuły filmu, na który idą bohaterowie... a podobno wyszedł on od produkcji Disneya. Była sobie karta papieru zakochana w zszywaczu, a tłem dla ich przygód stała się sala konferencyjna w pewnej korporacji... Zarys historii jest wręcz fantastyczny i aż chciałoby się to wszystko zobaczyć na ekranie. Opowieść filmowa analizowana jest też w odniesieniu do losów Dasha i Lily i tego, czego oczekują oni od drugiej osoby.

CO POWINNO SIĘ WIEDZIEĆ O TEJ KSIĄŻCE? "Księga Wyzwań Dasha i Lily" została napisana w duecie przez panią Rachel Cohn i pana Davida Levithan'a. Pisarkę czytelnicy mogą znać już z innej samodzielnej powieści ("BETA"), osadzonej w antyutopijne przyszłości... na tropikalnej wyspie. Zawsze mnie to zastanawia, bo skoro "Beta" ukazała się nakładem innego wydawnictwa, to czy jest to wystarczający powód by nie wspomnień o niej w notce o autorach? W ten sposób czytelnik nie wie, czy istnieją jakieś książki autorki w polskim przekładzie. To nie pojedynczy przypadek - zdaje się, że wydawnictwa w ten sposób się nie polecają.

W SERII MYŚLNIK (to bardziej kolekcja wydawnicza, nie seria oparta na kontynuacjach) pojawić mają się także inne powieści od tego duetu pisarskiego - będą to m.in. "Nick i Norah. Playlista dla dwojga". "Księga wyzwań" jest o tyle udana, że wydaje się bardzo spójna - choć autorzy twierdzili, że rozdziały pisane były na zmianę i to mailowo: Rachel opisywała przygodę z perspektywy Lily, David przedstawiał historię z punktu widzenia uszczypliwego Dasha.

PODSUMOWANIE: "Księgę wyzwań" czytało mi się niezwykle prędko i przyjemnie. To świąteczna opowieść pełna sytuacyjnego poczucia humoru i za to właśnie należy się jej najwyższa nota. Sam wątek miłosny nie jest zbytnio romantyczny, to raczej historia na wzór relacji z komedii romantycznych. Mam wrażenie, że Lily świetnie dogadała by się z Harriet - z serii "Geek Girl". To nawet podobny styl poczucia humoru, w którym historie bardziej opowiadane są żartem niż na poważne. Sprawa czerwonego notesu raczej by się nie wydarzyła w rzeczywistości, lecz taka jest natura świątecznych opowieści i taki jest ich czar. Lektura zdecydowanie warta polecenia.


"Księga Wyzwań Dasha i Lily" 
Autorzy: Rachel Cohn i David Levithan
Wydawnictwo: Bukowy Las / OPIS
Typ: opowieść w jednym tomie
W kategorii: Świąteczne - Noworoczne
Stron: 307 (czcionka średnia)
Miejsce akcji: Nowy Jork
Wiek bohaterów: licealny
W SKRÓCIE: Dwoje młodych ludzi zostaje zostawionych samym sobie na okres świąteczny - z wyboru własnego lub nie. Wyzwania, jakie stawiają sobie w czerwonym notatniku, prowadzą ich do przeróżnych lokalizacji na terenie Nowego Jorku. Co ważne Lily i Dash odwiedzają te miejsce w różnym czasie, nigdy razem. Przez to mają chwilę by doświadczyć ich szczególnej atmosfery, zastanowić się nad nimi... aż zaskakująco odnajdują odpowiedzi na temat samych siebie.
TYTUŁ: Czemu nie jest to księga "Lily i Dash"? Co prawda to nie sama Lily, ale ktoś z jej strony rodziny, wpada na pomysł kreatywnego wykorzystania czerwonego notatnika, i wprawia machinę w ruch. To jednak także kolejność tych imion w tytule oryginału - więc autorów trzeba byłoby już o to zapytać.
W kolejności: NR 75/2015/12/07 (431)

środa, 16 grudnia 2015

"Trafiony, zatopiony" - Melissa Hill



Darcy Archer ma nie tylko imię związane z powieściami Jane Austen. Nasza bohaterka jest ich wielką fanką. Nie sposób zliczyć ileż to razy przeczytała już "Dumę i Uprzedzenie".... Kobieta po prostu żyje tą opowieścią, aż do tego stopnia, że jej podświadomość wpisała fabułę książki w jej sny. Kim jednak w życiu rzeczywistym okaże się książkowy pan Darcy? I czy taki się znaleźć gdzieś może?

KSIĄŻKI - PASJA - PRACA: Darcy książki kochała praktycznie od zawsze. Chciała zostać pisarką, aż uzmysłowiła sobie, że miłość do książek a ich tworzenie to niezupełnie to samo. Kocha czytać jednak do tego stopnia, że porzuciła pracę w redakcji prestiżowego magazynu mody (która średnio ją interesowała, lecz płatna była bajecznie) by zatrudnić się w klimatycznej księgarni Chaucer’s na Manhattanie. Teraz Darcy potrafi cieszyć się z wynajmowanego (małego lecz przytulnego) mieszkanka, swojej codziennej drogi do pracy i pracy samej w sobie. Tylko ciotka (jej jedyna rodzina) wciąż próbuje ją wyswatać z kolejnymi pisarzami, gdy akurat organizuje im spotkania i promocje książek. Dary żaden z nich jednak nie odpowiada... bo fakt, że lubi się książki to jedno, a inna kwestia już to ich rodzaj i tematyka.

GRUDZIEŃ - ROWER - HUSKY: Powieść zaczyna się powolutku, by zaraz nieoczekiwanie przyśpieszyć i wciągnąć czytelnika w wir wydarzeń wraz z pewnym wypadkiem, do którego dochodzi w czasie drogi Darcy do pracy. Młoda kobieta potrąca (spokojnie - jadąc rowerem, ale za to w środku grudnia) na ulicach Nowego Jorku pewnego mężczyznę. Ofiara zostaje zabrana nieprzytomna do szpitala, a zdezorientowana Darcy musi zająć się husky osoby, którą potrąciła. Gdy dociera już na oddział by wszystko wyjaśnić i za wszystko przeprosić okazuje się, że pacjent... cierpi na chwilowy acz całkowity zanik pamięci. Kim jest ten tajemniczy nieznajomy? Czy drogi jego i Darcy (tak nagle) przecięły się zupełnym przypadkiem, a może był ku temu jakiś powód? I co z tego wszystkiego wyniknie?

MISJA - ODZYSKANIE PAMIĘCI: Takie pytanie zadawałam sobie na samym początku tej lektury. Potem, gdy Darcy rozpoczyna swoją misję zadośćuczynienia za spowodowany wypadek, nadchodzą też inne pytania, o które trzeba zapytać w pierwszej kolejności. Aidan Harris pozostaje bowiem w szpitalu przez parę dni... i nikt się po niego nie zgłaszani ani nie niepokoi jego losem. Darcy, próbując odnaleźć jego znajomych, rodzinę lub skrawki wspomnień, trafia do domu... który wygląda na posiadłość milionera. Numery połączeń przychodzących też prowadzą do elity Nowego Jorku. Kim rzeczywiście jest Aidan Harris? Czym zajmuje się jego firma? Odziedziczył fortunę czy może zdobył w młodości taki majątek?

MYŚL PRZEWODNIA: "Trafiony, zatopiony" pokazuje, że często tworzymy obraz rzeczywistości czy konkretnych wręcz osób na podstawie naszych przypuszczeń i wyobrażeń. Jednocześnie powieść nie potępia mocy ani daru, jaki niesienie ze sobą posiadanie rozwiniętej wyobraźni. Darcy to marzycielka - jak wielu wielbicieli książkowych światów. Młoda kobieta żyje bardziej przygodami bohaterów niż swoim własnym. Jak bardzo wpływa to na przebieg jej przygód? Odpowiedź między kartami powieści.

BOHATEROWIE: Dary łatwo przychodzi polubić. To postać bliska czytelnikowi także dlatego, że bohaterka to istny mól książkowy. Świadczy o tym nie tylko jej praca z zamiłowania do książek w księgarni (choć nie jest najlepiej płatna) czy małe mieszkanko całkowicie zagracone książkami. Nieustanne powroty do ukochanej lektury? Najlepsi przyjaciele i pocieszyciele w postaci książek? Tak, to także nasza Darcy. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że w życiu bohaterki znajduje się też wiele serdecznych jej osób. Jest ciotka, która wychowywała ją sama praktycznie od czasu, gdy Darcy miała dwanaście lat. Jest dwóch serdecznych współpracowników księgarni. Są też osoby, które Dary zna, ale jeszcze nie rozwinęła się między nimi przyjaźń. Taka tajemnicza historia kryje się w postaci jej starszej (również samotnej) sąsiadki z naprzeciwka (dawnej baletnicy jak się potem okazuje).

TAJEMNICA W ROLI GŁÓWNEJ: W powieściach, które na pierwszy plan wysuwają motyw rozwikłania zagadki, dużą rolę odgrywa zakończenie. Czy przewidziałam poprawnie tożsamość Aidana Harrisa? Część faktów udało mi się odgadnąć, ale wiele fragmentów tej układanki mnie zaskoczyło. Mamy co prawda narrację z punktu widzenia tajemniczego nieznajomego, ale odkrywane są w niej istotne informacje dopiero po tym, jak natrafi na ich trop sama Darcy. Całość intrygi odnosi się nie tylko do tożsamości mężczyzny, lecz i do tajemniczej paczki (pięknie opakowanego prezentu), który miał ze sobą w dniu wypadku. Dla kogo był przeznaczony lub od kogo Harris do dostał? Tropów w tej sprawie jest wiele.

TYTUŁ, OKŁADKA A FABUŁA: Właśnie ten wątek tajemniczego świątecznego podarunku można określić jako główny - odzwierciedla to nawet oryginalny tytuł powieści, który nie brzmi ani trochę jak "Trafiony, zatopiony", lecz bardziej "Podarunek wart zapamiętania" (A Gift to Remember). Zarówno okładka polskiego wydania jak i tytuł, jaki na naszym rynku otrzymała ta powieść, sugeruje zupełnie inny przebieg fabuły niż faktycznie otrzymujemy. Może ma to także zmylić czytelnika w trakcie odkrywania sekretów tej historii? Jeśli "Trafiony, zatopiony", to Darcy dosłownie zwaliłaby z nóg milionera, zmuszając by ją poznał i mogła skraść jego serce. Okładka niezwykle mi się podoba, zwiastuje jednak coś... czego w książce bezpośrednio nie było.

POWRÓT WSPOMNIEŃ / TOŻSAMOŚCI: Troszkę zabrakło mi w tej opowieści zakończenia. Tak jak myślałam po pewnym czasie Harris odnajduje Dary za ladą w księgarni. Taki widziałam tutaj finał lub jedną z scen w powieści. Późniejszy dialog pomiędzy bohaterami muszę zapisać na plus, ale potem następuje epilog, który przesuwa czytelnika w akcji aż o sześć miesięcy do przodu. Szkoda, ze nie streszczono choć wydarzeń, które miały miejsca, zamiast tak tylko opisać, co aktualnie słychać u bohaterów. Ciekawsza byłaby droga do celu, niż tylko przedstawiony wynik działań. Bez tego "Trafiony, zatopiony" to opowieść Darcy, niepoprawnej książkoholiczki, na tropie poszukiwania wspomnień młodego mężczyzny, którego przypadkiem potrąciła. To historia o walce naszych wyobrażeń z tym, co faktycznie kryje prawda.

P.S.: Tak długo odkładać taką książkę! Wiele z rozdziałów tej powieści rozpoczynają przepiękne wręcz cytaty. Co nie oznacza, że z samej powieści Melissy Hill nie ma fragmentów wartych zapamiętania jako przepisane fragmenty. W okresie przedświątecznym warto sięgnąć po ten tytuł od Melissy Hill, gdyż nie tylko czyta się niezwykle lekko, ale fabułę rozpoczyna odliczanie dokładnie tygodnia do Bożego Narodzenia... tak jak teraz - za 7 dni już Święta!


"Trafiony, zatopiony" - Melissa Hill
[ OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE ]
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka / OPIS
Forma: Ebook
Miejsce akcji: Nowy Jork, czasy współczesne
Narracja: Darcy (dobrze już po trzydziestce)
Czas akcji: Na tydzień przed Bożym Narodzeniem
Debiut: Nie, to już kolejna powieść
Data wydania polskiego: 24.06.2014
Wydane w oryginale: rok 2013
W kolejności: NR 71/2015/11/03 (427)

Czytaliście już jakieś powieści Melissy Hill?
A może polecacie szczególnie jakiś tytuł na święta?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...