Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat - Anna Benning

Jak sugeruje tytuł, jest to powieść o vortexach - tutaj rozumianych jako tunelach czasoprzestrzennych. Za ich pomocą bohaterowie w mgnieniu oka zmieniają kontynent czy też przenoszą się w przeszłość. W świecie pełnym możliwości zapowiada się emocjonująca lektura, prawda?

Anna Benning snuje wizję o znanej nam rzeczywistości, która odmieniona została prawie wiek wcześniej przez pravortex. W wyniku zmiany mutacji ulegała też przyroda - zwierzęta jak i ludzie. Teraz spotkać można splitów, a ich moce wymieszane są w jednym z żywiołów: powietrza, ognia, wody lub wiatru.

Elaine w całym tym nowym porządku świata marzy by przynależeć do łowców - utalentowanej grupy o silnej woli, która podróżuje vortexami i wyłapuje niebezpiecznych splitów. Aby znaleźć się w ich gronie musiałaby znaleźć się wśród zwycięzców wyścigu vortexami. I dziewczynie się to udaje... przy drobnej manipulacji czasem. Od tego momentu wydarzenia przyśpieszają. Okazuje się, że niewielu może bezpiecznie podróżować vortexami, ale jeszcze mniej potrafi sterować nimi tak, aby nagiąć tor na inny czas.

Czy "Vortex" to powieść dla fanów "Igrzysk"? Podobnie jest to antyutopia skierowana do młodzieży. Trzeba przywyknąć jednak do obecności mutacji na poziomie X-Menów. Spiterzy mogą się palić (całościowo jako żywe pochodnie) albo z ich rąk wyrastać będą niekończące się pędy. Na sierści zwierząt rośnie trawa i kwitną kwiaty. Woda leje się z wodospadów nieustannie, nie gromadząc się nigdzie poniżej. A tych wodospadów i podobnie zachwianych praw fizyki jest sporo. Powtarzalność tego samego elementu krajobrazu w różnych miejscach fabuły powoduje, że trudno jest potem streścić logicznie całość. Kiedy zmutowane miasta miałyby z pewnością o wiele więcej do zaoferowania. Podobnie zresztą jak wątek romantyczny, w którym Elaine spotyka swojego zaginionego idola - dawnego łowcę. Balian to ciekawa postać, w dodatku inny podróżnik w czasie (co spodoba się fanom Trylogii Czasu od Kerstin Gier). Choć bohaterowie czują coś do siebie, całe sprawy sercowe zepchnięte zostają na drugi tor. To wszystko powoduje, że "Vortex" mógłby być jedną z moich ulubionych powieści, ale nią nie jest.

Początek trylogii wciąga. Zaczyna się od emocjonującego wyścigu vortexami, następnie zaraz przenosi czytelnika do siedziby rebeliantów, gdzie (będąc chwilowo po stronie wroga) każe się kwestionować ustalony porządek świata. Potem zaczyna się nauka przeskoków w czasie i rozpoczyna wątek romantyczny. Całość standardowo kończy próba ocalenia świata. 

"Vortex" to dobra powieść, do której musiałam robić jednak kilka podejść, zanim ostatecznie coś między nami zaskoczyło. Z chęcią poznam tom drugi, ale nie dlatego, że zachęciła mnie do tego fabuła albo strasznie ciekawi mnie, co się stało dalej z bohaterami. Raczej ciekawi tutaj bardziej koncepcja świata. Jak jedynka opisywała miasto grunterów (mutacje z mocami ziemi i za jej pomocą budowane miasta), tak okładka tomu drugiego opisuje podróż w morskie odmęty. 

Dla osób szukających wyróżniającej się antyutopii bardziej niż "Vortex" poleciłabym serię "Brzydcy, Śliczni, Wyjątkowi", która doczekała się nowego wydania na polskim rynku. Również rozgrywając się w przyszłości budzi o wiele więcej emocji.

Wydawnictwo: Media Rodzina
[ TRYLOGIA: TOM 1 ]
W kategorii: ANTYUTOPIA
Miejsca akcji: cały świat, ale głównie Anglia, Stany i Kanada

Książkowe zdjęcia zawsze na Bookstagramie / filmiki z ich udziałem na BookTok.

niedziela, 10 kwietnia 2022

The Inheritance Games - Jennifer Lynn Barnes

Avery Grambs przyzwyczajona jest do tego, że życie przypomina grę. Nauczyła ją tego matka, obraz biedy zmieniając w wyzwanie jak przetrwać bez prądu, gazu czy jedzenia. Teraz jednak Avery ciężko jest wiązać koniec z końcem, a nie weszła jeszcze w pełnoletność. Po nagłym odejściu matki mieszka z przyrodnią siostrą, a czasem i sypia w samochodzie. Avery pracując i jednocześnie się ucząc, wylicza swoje szansę na stypendium, które pozwoliłoby jej studiować. Wezwanie do dyrektora wyrywa ją z szarej rzeczywistości. Okazuje się, że to Avery Grambs ktoś zapisał spadek. W grę wchodzą miliony. Tylko że tajemniczy miliarder z Texasu miał też rodzinę i pełnoprawnych dziedziców. Rozpoczyna się gra na czas. Jeśli Avery uda się wytrwać rok w roli dziedziczki, wszystko przejdzie na nią. O ile tylko przeżyje.

"The Inheritance Games", czyli gra w dziedziczenie, to tytuł rozpoznawalny wśród zagranicznych premier. Kusił nie tylko interesującym opisem fabuły, co projektem graficznym okładki. Gdy czytelnik zagłębią się w lekturę, poszczególne elementy (takie jak klucze, balerina czy miecz) nabierają znaczenia.

Dlaczego Tobias Hawthorne praktycznie wydziedziczył swoją rodzinę? Czy czterech dziedziców wystąpi przeciwko Avery w wyścigu po spadek? Wnuków najszybciej rozpoznać można po ich stylu życia. Nash (najstarszy) nosi się po kowbojsku i jeździ po świecie, przygarniając do służby ludzi. Grayson w idealnie skrojonym garniturze szykuje się do kierowania fundacją charytatywną. Jameson zawsze na granicy w sportach ekstremalnych, bo wtedy łatwiej mu się myśli. Xander (najmłodszy) to urodzony wynalazca, którego spotkamy w pobliżu laboratorium. Wszyscy czterej przez lata wytrenowani w grach dziadka, starający się mu stale zaimponować. Lecz Avery także potrafi grać i nie zamierza stać bezczynnie obok. Nie zna powodu, dla którego ujęto ją w testamencie i musi to odkryć. Rozległe tereny posiadłości jak i samo Hawthorne House w Teksasie, pełne skrytek, tajnych przejść i podziemnych korytarzy, okazują się być ostatnią grą miliardera. Jasne staje się, że stawką jest życie.

"The Inheritance Games" to porywający początek, troszkę słabszy środek i na powrót wciągnięcie do gry po incydencie ze strzelbą. Kiedy myślimy już, że zagadka została rozwiązana, pojawia się następna wskazówka, która akcje przeniesie już do drugiego tomu.

Książka napisana jest lekkim stylem i szybko się ją czyta. Historia ta wyszłaby super jako film. To coś dla fanów STAGS a także Mary Shelley Club. Dodatkowo choć Avery nie dziedziczy tytułu, to opowieść ma klimat Pamiętników Księżniczki (gdyby te były thrillerem). Podobnie jest tam nagła fortuna, a wraz z nią status nastolatki sławnej na całe USA, do tego bogaci "krewni" czy przydzielona ochrona.

Od początku dziwi tylko troszkę konstrukcja. Powieść ma ponad 90 rozdziałów, lecz są one bardzo krótkie (np. na trzy strony) i kończą się czasem w przedziwnych miejscach. Nie ma na finał pytania czy zawieszenia akcji, które spinałoby ładnie rozdział jako całość. Jest tylko cięcie, które zostaje natychmiastowo wznowione w kolejnym rozdziale. Odpowiednio ucięte i krótsze rozdziały mogą zwiększyć tempo akcji, tutaj jednak jest to zbędne. Akcja napędza się sama poprzez kolejne zagadki.

W pierwszym tomie "The Inheritance Games" nie ma też na dobrą sprawę wątku romantycznego. I to nie dlatego, że żaden z braci nie skradł serca Avery. Super wychodzą interakcja dziedziczki z każdym z braci Hawthorne'ów, bo są one tak odmienne. To cały wątek Emily mocno rzuca się cieniem na bohaterów, przez co trudno żeby jakakolwiek relacja (większa niż zauroczenie) mogła się rozwinąć. Sama postać tajemniczej Emily nie jest też innowacyjna, bo często ktoś taki jest w thrillerach - duch, którego czaru żywi za nic nie mogą prześcignąć

Żaden z czterech braci nie skradł też jeszcze mojego serca, choć można obstawiać, kogo wybierze Avery. Tym samym "The Inheritance Games" to zestaw silnych charakterów i ciekawych postaci (bo są jeszcze córki miliardera, jego teściowa czy pracownicy rezydencji), których pełen potencjał ujrzymy w kolejnych częściach. Nie zmienia to faktu, że bardzo się cieszę z premiery tej książki w polskim przekładzie i wyczekiwać będę następnych jej tomów.

"The Inheritance Games" - Jennifer Lynn Barnes
Wydawnictwo: Media Rodzina  /  TRYLOGIA: TOM 1
[RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]
Gatunek: thriller młodzieżowy  /  Wiek bohaterów: liceum
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone, Texas

PREMIERA: 13.04.2022

środa, 6 kwietnia 2022

Książka - od marzenia do publikacji

Dokładnie za trzy tygodnie swoją premierę będą miały "Dzieci Gildii". To już druga książka blogerki z różowego bloga, którą wielu zna jako Gosiarella. Prywatnie Małgorzata Stefanik to z wykształcenia politolog i specjalista do spraw reklamy. Prelegentka na konwentach, na których rozpowszechnia azjatycką popkulturę i zaciekle broni czarnych charakterów. Copywriterka i oddana fanka superbohaterów. Razem z autorką bloga Kulturalna Meduza miałyśmy szansą zadać jej kilka pytań przed premierą jej kolejnej książki. Zapraszamy do lektury!

Cassin: Czy pamiętasz okoliczności, w jakich wpadłaś na pomysł napisania „Gildii zabójców”?

Małgorzata Stefanik: Właściwie to nie był stricte „mój pomysł” – większość wydarzeń i bohaterów mi się przyśniła. Przez około pół roku każdej nocy podświadomość podrzucała mi skrawki historii, łącząc je ze sobą, a gdy zaczęłam to spisywać, okazało się, że trzeba go po prostu trochę pozmieniać, by całość nabrała sensu.

C: Ile miałaś lat? Co się wtedy działo w Twoim życiu?

MS: To był czas, w którym ja i znajomi z mojego rocznika kończyliśmy 30 lat i stwierdziłam: „Boże, jaka ja jestem stara! Wypadałoby coś zrobić z życiem, żeby być z siebie dumnym i spełnić marzenia”. I uznałam: dobrze, napiszę książkę. Skoro mam pomysł, który mi się przyśnił, to… lecimy! 

C: Z jakiej perspektywy śnił Ci się ten sen? Który bohater zaczął go opowiadać?

MS: Po trochu z każdej. Nie wcielam się w postacie, gdy śnię, więc oglądałam to jak serial na ekranie. Zaczęło się oczywiście od Alyssy, ale wbrew pozorom było jej znacznie mniej, niż w książce, za to znacznie więcej pojawiało się Mina.

Kulturalna meduza: A jest jakaś scena, która trafiła do książki dokładnie w takiej formie, w jakiej Ci się przyśniła?

MS: Trochę trudno mi na to odpowiedzieć, bo teraz już go dobrze nie pamiętam, ale wydaje mi się, że niemal wszystkie sceny z Minem, bratem Alyssy, były mniej więcej w tej samej formie. Tak samo większość scen z Jaydenem i Sebastianem.

C: Zdradź nam, czy wydarzenia przyśniły Ci się chronologicznie? Czy musiałaś je potem modyfikować?

MS: Fabuła snów rozgrywała się chronologicznie. Gdy opowiadałam to znajomemu, nawet miała sens, ale jako fabuła książki już nie tak bardzo. Część rzeczy się nie spinała i bardzo dużo wydarzeń zostało zmienionych, przez co cała późniejsza akcja musiała zostać dopasowana. Sprawę Mugi, którą zlecono Alyssie, opracowywałam sama. Strukturę Gildii również. Część bohaterów trzeba było stworzyć od podstaw, a niektóre wydarzenia i postacie przenieść w czasie, by całość nabrała sensu i nie wprowadzać chaosu. Przykładem niech będzie Sebastian, który miał pojawić się już w pierwszym tomie, a poznacie go dopiero w „Dzieciach Gildii”. Swoją drogą bardzo długo biłam się z myślami, czy nie usunąć scen z nim, bo ma dość mroczną, by nie napisać kontrowersyjną historię, która wciąż zahacza o tabu. Ostatecznie mocno ją złagodziłam.

Wracając do pytania, niestety pod koniec pierwszego tomu skończyła mi się większość wyśnionego materiału i miałam takie „No dobra, na tym skończyliśmy, to co teraz?”. Od tej pory już musiałam wszystko wymyślać i przyznaję, że aktualnie sama nie jestem pewna, jak ta historia się skończy.

C: Wygląda jakby przeznaczenie wyświetliło nam seans!

MS: *śmiech*

KM: Czego jeszcze możemy spodziewać się po „Gildii zabójców”? Jak dużo tomów będzie liczyć seria?

MS: Cała seria będzie miała trzy tomy i prequel.

KM: Zdradzisz nam, czego będzie dotyczyć prequel?

MS: Akcja będzie się rozgrywać trzy lata przed wydarzeniami z „Gildii Zabójców”. Mniej więcej w momencie, w którym Oli został kupiony przez Alyssę, a ona sama zaczęła nawiązywać bliższą relację z Kitsune. Uznałam, że opowiedzenie całej historii Kitsune, Ryu, Oliwiera i młodej Alyssy, jeszcze nie aż tak zniszczonej, zasługuje na coś więcej, niż retrospekcje. Przy okazji dodam, że prequel będzie mocno nawiązywać do wydarzeń z trzeciego tomu, więc najlepiej będzie przeczytać go przed skończeniem trylogii.

KM: Ale póki co przed nami premiera „Dzieci Gildii”, drugiego tomu cyklu, a w nim możemy się spodziewać…?

MS: Przeniesiemy się do Amerykańskiej Gildii Zabójców i zobaczymy, jak to tam wszystko funkcjonuje, a zatem Olimpia dostanie więcej scen. W „Dzieciach Gildii” zostaną również przedstawione relacje pomiędzy następcami obecnych królów. Więcej na tę chwilę nie mogę zdradzić, jednak liczę, że drugi tom spodoba się czytelnikom bardziej, a przynajmniej ja lubię go znacznie bardziej ;)

C: Ja jeszcze spodziewam się powrotu Boogeymana!

MS: Potwory mają to do siebie, że trudno się ich pozbyć, a ten jest bardzo związany z Minem, więc… może jeszcze wyskoczyć z szafy w jakiejś formie.

C: Przez lata współpracowałaś z wydawnictwami i recenzowałaś książki z różnych gatunków. Czy znalazłaś swoich ulubionych autorów?

MS: Tak, Suzanne Collins jest moim numer jeden! Rozumiem, że teraz zarzuca jej się zbytnią inspirację pewnym japońskim tytułem, ale w moim serduszku zawsze będzie numerem jeden. Z polskich autorów mam słabość do twórczości Jakuba Ćwieka i Katarzyny Bereniki Miszczuk. Bardzo lubię też Merrisę Meyer, wszystkie jej książki są cudowne, oraz Mirę Grant. Niemniej bardziej przywiązuję się do konkretnych tytułów, niż ich autorów.

KM: Czy któryś z tych autorów stanowił dla Ciebie ideał, do którego chcesz dążyć?

MS: Suzanne Collins – zdecydowanie. Jestem zachwycona, jaki rollercoaster funduje swoim czytelnikom. Sama wciąż rozklejam się na niektórych momentach, nieważne, ile razy je czytam. [„Igrzyska śmierci”] świetnie wywołują emocje, a dodatkowo wydarzenia ładnie się ze sobą splatają.

C: Jeśli powieść miałaby zostać zekranizowana, kogo widziałabyś w głównych rolach?

MS: Nina Dobrev to dla mnie Alyssa i stanowiła pierwowzór jej wyglądu. Oczywiście mam świadomość, że raczej nie wcięli się w jej rolę, ale pomarzyć zawsze można. Sposób, w jaki grała Elenę Gilbert i Katherine Pierce pasował mi na Alyssę. Jedna i druga to dla mnie Alyssa.

KM: A inne postacie?

MS: Przeżyję brak Niny, ale jako Dariusa potrzebuję Zacha McGowana. Jego rola Roana z „The 100” to młodsza wersja Dariusa! Obawiam się tylko, że po spełnieniu mojej prośby, zostałabym szybko wykopana z planu za przesadne fangirlowanie. Z koreańskich aktorów nie obraziłabym się za Park Bo Guma, ale i tu wyrzuciliby mnie z planu. Poza nimi nie mam specjalnych typów.

KM: Czyli fani serii mogą robić fancast na Jaydena, Kitsune, Oliwiera i całą resztę!

MS: Tak, tylko niech Dariusa nie ruszają! Ta rola jest obsadzona!

KM: Jeżeli ktoś byłby w najbliższym czasie w Krakowie, jakie miejsca mógłby odwiedzić, aby udać się szlakami bohaterów „Gildii”?

MS: Taką osobę czekałaby naprawdę przyjemna dla oka wycieczka. Musiałby zaliczyć Skałki, Rynek i jego przepiękne kamienice. Siedziba Gildii również ma swój realny odpowiednik niemal w centrum miasta, chociaż jego przeznaczenie jest zupełnie inne. W drugim tomie dochodzi spacer brzegiem Wisły i zahaczenie o Hotel Forum. Jedynie nie polecam podziemnych korytarzy ciągnących się pod Krakowem, ten opis szczurów wielkości kotów nie był aż tak przesadzony... Po zastanowieniu zaczynam się obawiać, że chodzenie dokładnym ścieżkami Alyssy i Oliego może też nie być do końca legalne.

KM: Zorganizujesz kiedyś autorską wycieczkę? Nawet wirtualną?

MS: Słaby ze mnie przewodnik, ale jeśli macie dużo czasu, to możemy zorganizować prywatną *śmiech* Nie wiem tylko, co na to ludzie, którym, że tak powiem, buchnęłam mieszkanie dla Alyssy!

C: W powieści występuje rosnącej na popularności branży k-pop. Czy masz swoje ulubione zespoły, których twórczość mogłabyś polecić? 

MS: MONSTA X, ale bardziej trafiają do mnie ich starsze utwory. Dodatkowo oczywiście BTS i Red Velvet. To są chyba moje trzy ulubione.

KM: A Twoi bohaterowie? Czego słuchają?

MS: Alyssa jeszcze się nie zdradziła. Kitsune lubi j-rock, a jego ulubionym zespołem jest The Oral Cigarettes. A Jayden chyba lubi słuchać siebie… Chociaż część postaci jest muzykami, to sama muzyka dla pozostałych bohaterów nie jest zbyt istotna. Mają nieco inne pasje. Alyssa lubi czytać, Oliwier grać, a Ryu oglądać filmy.

KM: Główna bohaterka ma słabość do potraw i słodkości z różnych stron świata. Jakie są Twoje ulubione potrawy?

C: I czy można je zjeść w Krakowie?

MS: Wszystko można zjeść w Krakowie! Ale nie mam ulubionych potraw. Nie podzielam jej fascynacji jedzeniem, ale lubię polską kuchnię i słodycze. One zawsze poprawiają humor. O, lubię lody. To jej dałam od siebie.

KM: Macie ten sam ulubiony smak lodów?

MS: Tak! Chociaż scena, w której o tym wspomina, została wycięta *śmiech*

C: Z którym bohaterów „Gildii” najchętniej spędziłabyś dzień? I co byście razem robili?

MS: Z Oliwierem! Mogłabym się ciągnąć się za nim jak mały psiaczek i obserwować, co robi, bo wszystko w jego wykonaniu jest dla mnie urocze.

KM: Co Oliwier by robił?

MS: Mógłby grać, ja bym mu podkładała jedzenie i patrzyła na jego głupie miny. Oliwier jest zdecydowanie moją ulubioną postacią. Jak większość bohaterów w tej serii miał beznadziejne dzieciństwo i musiał szybko dorosnąć, by sam o siebie zadbać, a jednocześnie stanowi wyjątek, bo w pewnym momencie spotkał osobę, która na swój sposób zbudowała wokół niego bańkę ochronną. Przez to łączy w sobie niesamowitą dziecinność z dość nieufnym, wręcz wrogim do świata podejściem.

KM: Myślisz, że zaprzyjaźniłabyś się z Alyssą?

MS: Myślę, że miałybyśmy problemy – i to poważne.

KM: Dlaczego?

MS: Alyssa jest nie do końca stabilna psychicznie, a ja nie do końca lubię osoby, których zachowań nie jestem w stanie przewidzieć. To stanowiłoby duży problem i jest nim również, gdy muszę opisywać jej kolejne przygody. Dodatkowo nie jestem pewna, czy miałabym taki zapas jedzenia, aby ją do siebie przekonać, ale na pewno nie byłaby osobą, której bym nie lubiła.

C: Czy jest bohater, z którym nie wytrzymałabyś nawet godziny w jednym pokoju?

MS: Eryk! *śmiech* Nie wytrzymałabym z nim! Po pięciu minutach bym się poddała… Markus jest chyba jeszcze gorszy, ale niestety takie osoby zbyt łatwo spotkać w codziennym życiu.

KM: To skoro o Eryku mowa – team Jayden, team Kitsune, team Oliwier czy team Eryk?

MS: Ja jestem wiernie w teamie Oliwier, jak wspominałam, jest moją ulubioną postacią. Bardzo lubię opisywać sceny, w których się pojawia. Jeżeli ktoś mi kiedyś powie, że mam go zabić, to… no cóż, niech się spodziewa autorki z maczetą pod domem.

Jednak, jeśli mowa o teamie w relacji romantycznej z Alyssą, to użyję jego kwestii: „Fuj!”. Eryk wbrew pozorom też nie jest nią zainteresowany – a przynajmniej nie bardziej, niż każdą inną żywą istotą. Zresztą w jego przypadku mam bardzo mocny OTP z kimś innym.

C: To spokojnie możemy czytać książkę z wiedzą, że Oliwier jest pod ochroną! Zresztą z dwóch stron.

KM: To Was łączy z Alyssą – obie chronicie Oliwiera.

MS: Tego nie powiedziałam i jeszcze nie mogę zagwarantować jego bezpieczeństwa! Jednak rzeczywiście wolałabym, żeby przeżył i to łączy mnie z Alyssą. Pamiętam, że gdy pierwszy tom był niemal skończony, wpadł mi do głowy pomysł, by zacząć od nowa, jednak tym razem z perspektywy Oliwiera, który dopiero wchodzi do świata zabójców, a czytelnik poznaje go wraz z nim. Ostatecznie zrezygnowałam z tego, bo moje bety niespecjalnie Oliego polubiły.

KM: A komu kibicujesz, żeby był z Alyssą?

MS: Obawiam się, że będę Was trzymać w niepewności do samego końca. Za to przyznam się do dwóch rzeczy. Po pierwsze, gdy po raz pierwszy usiadłam przed pustą kartką, chciałam stworzyć romans z bardzo przyzwoitym, miłym i sympatycznym male leadem – takim typowym „tym drugim”, który nigdy nie dostaje dziewczyny, bo ona traktuje go jak przyjaciela. Jak to wyszło – przemilczę.

Po drugie, wszyscy z Team Kitsune mogą być spokojni, bo niezależnie od odpowiedzi na powyższe, prequel bardzo mocno skupi się na relacji Alyssy z Liskiem.


PRZECZYTAJ DRUGĄ CZĘŚĆ WYWIADU Z MAŁGORZATĄ STEFANIK

(I bądź gotowy, gdy nadejdą 'Dzieci Gildii')


A to jeszcze nie koniec! Bo jak czuje się blogerka, która spełniła swoje marzenie o publikacji własnej książki? Czy wcześniejsze blogowanie pomogło jej w realizacji celu? Jak długo trwały prace nad powieścią i co okazało się największym wyzwaniem? O pisarskich zwyczajach i radach dla początkujących pisarzy przeczytacie na blogu u Kulturalnej Meduzy. Serdecznie zapraszam!

PYTANIE: Czytaliście już "Gildię"? A może ktoś z Was także marzy o publikacji własnej książki?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...