Szukaj w tym blogu/ wpisz tytuł, którego szukasz

czwartek, 27 sierpnia 2015

"Srebrzysty blask błyskawic"

"- Zapisanie na liście nie oznacza, że kiedykolwiek się to wydarzy [...]
- Ależ tak będzie, Callie [...] Bo to magiczna lista, wypełniona szansami."

Wiele już było opowieści opartych na spełnianiu punktów z przeróżnych list. Tajemnicza okładka "Przypadków Callie i Kaydena" także skrywa jedną z takich w swojej historii. Lista zostaje stworzona dla Callie, która po przeprowadzce na kampus uczelniany oczekuje zdecydowanej odmiany w swoim życiu. W żadnym wypadku nie ma zamiaru zaszaleć, chce po prostu zacząć normalnie żyć, bo wcześniej nie potrafiła rozliczyć się z przykrymi i mrocznymi wydarzeniami.
Na kampusie pojawia się także Kayden, obecnie na stypendium sportowym. Obecność chłopaka to niezbyt dobry znak dla Callie. Przypomina jej przeszły koszmar oraz udział w wydarzeniu, które powiązało dwóch "znajomych z widzenia" sekretem kolejnej tajemnicy. Kayden rozpoznaje jednak w Callie córkę swojego dawnego trenera oraz świadka tego, jak pewnej nocy chłopak zaprzestał walki o samego siebie. Kolejne New Adult i po raz kolejny stawiane to samo pytanie: Czy dwie skrzywdzone dusze potrafią uzdrowić się nawzajem? Czy jednak przygniecie ich ciężar wciąż żywej przeszłości?

TEMATYCZNIE: Bohaterów ciągnie ku sobie to, co chcieli by ukryć, a jednocześnie także to, co ich łączy. Są to traumatyczne przejścia, których doświadczyli jeszcze za czasów szkolnych. Przyczyniał się do tego jeszcze brak wsparcia ze strony rodziny oraz przyjaciół, gdyż albo ich nie było albo nie można było powierzyć im takiej tajemnicy. Przeszłość Kaydena wychodzi tu na jaw pierwsza. Scena, która właściwie powieść rozpoczyna, już nawiązuje do tego konkretnego sekretu. By poznać, co spotkało Callie, trzeba zbierać okruchy informacji przez bieg historii. To jednak na powrót Kayden staje się sprawcą cliffhanger w finale.

NARRACJA: Są to "Przypadki Callie i Kaydena", wydarzenia przedstawione są więc w narracji obu tytułowych bohaterów. Często są to odmienne czasy oraz miejsca akcji, co rozszerza perspektywę historii. Czasem jest to także opis tej samej sceny tylko ukazanej z dwóch punktów widzenia, co troszkę spowalnia akcję. Jedyne, co może taki opis wnosić, to informacja o stanie emocjonalnym bohaterów w konkretnej chwili. Opisywanie dwa razy tego samego, i to jeszcze tak szczegółowo, wpływa jednak negatywnie na tempo akcji.

PRĘDKOŚĆ CZYTANIA: Tempu tej lektury sprzyja z drugiej strony spora czcionka. Są za to monotonność i powtarzalność scen, które na powrót sprawiają, że strony nie ulatują aż tak prędko. Jest tu powtarzalny schemat wydarzeń, który wypełnia karty powieści, aż nie dojdzie do jakiś bardziej konkretnych zawirowań fabuły. Książka nie ma wielu stron i przy lepszej organizacji historii mogłaby być nawet zbyt krótka, ale nie w tym przypadku Callie i Kaydena.

JAK TO W NEW ADULT BYWA: Bohaterowie popadają w spiralę wspomnień, o których woleli by zapomnień. By nie przeżywać ich wciąż na nowo, oboje znajdują zapomnienie w bólu. Szkodzą tym tylko sobie, ale ich tajemnice nadal pozostają sekretami, a oprawcy pozostają bez kary. W takiej sytuacji trudno jest im wyznać komuś prawdę i zacząć szukać profesjonalnej pomocy. Zrozumienie znajdują zupełnie przypadkiem, bo nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Callie i Kayden znali się przez wszystkie lata szkolne. Dziewczyna od młodości się w nim podkochiwała, on za swój czar i popularność mógł przebierać i wybierać, więc tak też robił. Dopiero na studiach Kayden "nagle" zauważa Callie. Można to tłumaczyć tym, że przez lata gnębienia psychicznego bohaterowie nie mieli szans poznać się bliżej, ale choć Callie wycofała się z życia swoich rówieśników, to Kayden balował w nim na całego.

POGOTOWIE EMOCJONALNE: Występują tu postacie dwóch przyjaciół, którzy pełnią właściwie tylko jedną rolę - jest nią pomoc w analizie uczuć głównej pary bohaterów. To Seth męczy pytaniami Callie aż ona wyzna, co pragnie zrobić w sprawie Kaydena. To Luke dopytuje się potem Kaydena, co ten zamierza w sprawie Callie i nieustannie mu przypomina, by zerwał z aktualną dziewczyną. Dodana jest oczywiście jeszcze jedna warstwa historii dla tych "wspierających" głównych bohaterów roli, tak by wyglądali na pełnowartościowych uczestników opowieści. Dociekanie stanu emocjonalnego Callie czy Kaydena to jednak ich główne zadanie, przez to sceny często stają się monotematyczne - z wyprzedzeniem wiemy już, o czym będzie dana rozmowa.

MIEJSCA AKCJI: Ciekawe lokalizacje jako tło scen to między innymi skała, na której podpisują się absolwenci studiów (bohaterowie są dopiero na pierwszym roku, ale to im nie przeszkadza zostawić już teraz po sobie ślad) oraz wesołe miasteczko, a w nim wielopoziomowy tor przeszkód, składający się z korytarzy siatek, lin i drewnianych pomostów - taki wiszący labirynt. Choć to New Adult, którego akcja na dobre rozpoczyna się w czasie roku akademickiego bohaterowie minimalny czas spędzają na uczelni (nawet mniejszy niż wymagany). Kampus to dla Callie i Kaydena miejsce ucieczki z domu rodzinnego, w żadnym wypadku miejsce, gdzie można odnaleźć swoją ścieżkę przyszłości. Podobnie jak w "Maybe Someday" uczelnia to dodatek to historii, który autorki omijają w swojej opowieści, skupiając je na czymś całkiem innym.

ROLA KONTYNUACJI: Powieść kończy swego rodzaju cliffhanger, którego celem jest oczywiście skłonienie do lektury kolejnych tomów serii. Będzie tak jednak tylko pod warunkiem, że losy bohaterów zaciekawiły nas już do tego stopnia, że chcemy poznać ciąg dalszy opowieści. "Przypadki Callie i Kaydena" to w moim przypadku nie tego typu seria, której dalszych tomów nie mogłabym sobie odmówić. Choć lubię doczytywać rozpoczęte serie, to ta historia może dla mnie pozostać bez kontynuacji.

"Przypadki Callie i Kaydena" - Jessica Sorensen
[ POCZĄTEK SERII - TOM 1 z 7 ]
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
W kategorii: New Adult
OPINIA: Śmiało przyznam, że do lektury akurat tej powieści skłoniły mnie zarówno pozytywne recenzje innych czytelników jak i hipnotyzująca okładka. New Adult to kategoria w ramach której wciąż nie znalazłam swojej ulubionej opowieści. "Przypadki..." tych poszukiwań nie zakończyły sukcesem. Zastanawiałam się poważnie nad przerwaniem tej lektury, z zasady chcę jednak poznać opowieść do ostatniego zdania, zanim poddam ją ocenie. Jak na New Adult jest tu bardzo schematycznie, a choć stron jest dość mało, to powtarzalność i styl autorki nie zachęcają do lektury. Nie mam więc w planach kontynuacji tej serii, czas chcę poświęcić za to na odkrywanie nowych autorów i ich opowieści.
W kolejności: NR 47/2015/08/03 (403)

Która z opowieści z gatunku New Adult skradła Wasze serca? Może wśród przeczytanych książek jeszcze na nią nie trafiłam? Czekam na Wasze rekomendacje :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

"Słowa na lodzie"

"Siły potrzebne do kłamstwa" 

Callum Hunt właśnie ma podejść do ważnego egzaminu... który ma świadomie oblać. Ojciec od wczesnego dzieciństwa ostrzegał go przed światem magów, którego progu nigdy nie powinien przekroczyć. Magisterium przyciąga jednak swoim czarem, a mimo niepowodzeń Próbę Żelaza Callum przechodzi pozytywnie... tylko, że to dopiero początek pierwszego roku w podziemnej szkole magii, zwanego też Rokiem Żelaza. Kto nie przejdzie go pomyślnie, tego magia zostanie związana, tak by nie mógł skrzywdzić innych.

Callum Hunt z każdym dniem pragnie magii coraz bardziej - także siły jaką ona daje. Magisterium dało kulejącemu od zawsze chłopcu także prawdziwych przyjaciół. Miałyby chcieć zostawić to wszystko, by wypełnić wolę ojca? A może w Callum'ie jest coś więcej, jakaś jeszcze wcześniejsza historia, która powoduje, że lepiej byłoby w tym wypadku nie przejść ani Próby ani Roku Żelaza?

UWAGA: Recenzja zawiera odniesienia do HP i spore spoilery dla osób, które nie czytały serii o małym czarodzieju i szkole magii, gdzieś w odległym zakątku Szkocji.

Często, czytając już finałowy tom przygód Harry'ego Pottera, zastanawiałam się, jak potoczyła by się akcja, gdyby Harry od początku wiedział, że nosi w sobie horkruksa. Jak wpłynęło by to na akcję i wydarzenia każdego z siedmiu tomów? Być może odpowiedź na to pytanie udzieli seria Magisterium, jeśli Cassandra Clare i Holly Black kreatywnie poprowadzą nakreślony już szkic fabuły.

NA BAZIE UNIWERSUM: Jak podobne jest Magisterium do Hogwartu i świata Harry'ego Pottera? Otóż nie za bardzo. Podobieństwa niewątpliwie są, lecz czytając "Próbę żelaza" nie miałam nieustannego wrażenia powtarzalności. Przedstawiony świat był inny, a styl, tak dobrze znany z Darów Anioła, zachęcał do dalszej lektury. I choć to seria typowo skierowana do młodszej młodzieży (chociażby z uwagi na wiek głównych bohaterów - 12 lat), to jest obowiązkową lekturą dla fanów Cassandry Clare. Jest pewne podobieństwo do serii HP, ale czy to nie Clare napisała przypadkiem kiedyś nawet fanfiction w tym uniwersum (LINK)? Może to taka próba stworzenia czegoś na bazie tamtej fascynacji? Tak, wiem sporo odniesień do HP było też widocznych w "Mieście Kości", ale jak seria potem ładnie ewoluowała już samodzielnie. Myślę, że Magisterium warto dać szansę... o wiele bardziej niż detektywistycznej serii J.K.Rowling, która kompletnie do mnie nie przemawiała.

WE WSPÓŁPRACY: Cassandra Clare zaskarbiła sobie już moje serce "Miastem Kości" i od tej pory zawsze sięgałam po jej kolejne powieści. Jeśli chodzi o Holly Black, to także jest mi to znana autorka, ale jedynie z pierwszego tomu serii Kroniki Spiderwick. Mam już co prawda w domowej biblioteczce jej autorstwa inne dwie powieści o wróżkach ("Danina. Nowoczesna baśń" i "Waleczna. Wielkomiejska baśń"), lecz nie zabrałam się jeszcze za ich lekturę. Cała "Próba Żelaza" jako powieść jest bardzo spójna i nie można jasno określić, która fragmenty pisała Clare, a które byłyby autorstwa Black. Można za to dostrzec wątki, które są charakterystyczne dla Clare - chociażby z Darów Anioła. Po Kronikach Spiderwick mam wrażenia, że za usytuowanie Magisterium w rozległej sieci jaskiń odpowiada w całości Holly Black. Za to ostrza, które mają swoje imiona, oraz eksperymenty w przesuwaniu granic poznanej mocy... mocno kojarzyły się z Nocnymi Łowcami Clare. Zgromadzenie magów przywodziło na myśl Clave. Za to magowie, którzy biorą pod swoją opiekę tylko wybranych przez siebie uczniów, zaledwie kilku, kojarzyło mi się z sagą Gwiezdnych Wojen, której zresztą fankami są obie pisarki.

REKOMENDACJE: Lektura pierwszego tomu Magisterium przypadła u mnie niedługo po zapoznaniu się z "Fangirl" (OPINIA), w której świecie popularność biła seria o Simonie Snow - coś na kształt cyklu HP. Może to właśnie dlatego "Próbę Żelaza" czytało mi się tak dobrze i łatwiej przymykało się oko na niektóre minusy. Akcja początkowo troszkę się przeciąga, podziemna szkoła magii, gdzie wcina się porosty, to nie tak przyciągający świat jak Hogwart. Ciekawy był pomysł całej idei funkcjonowania magii - połączenia żywiołów (nie jest to jakaś niespotykane wizja) i oraz dwóch dodatkowych przeciwstawnych sobie elementów: duszy i chaosu. Potem jednak, kiedy w fabule pojawiają się te istoty ożywione dzięki magii chaosu, przypominały one to, co znają fani serii o Gwen Frost (OPINIA), gdzie swoich zwolenników podobnie ożywiał Loki (także pojawiło się tam przygarnięte wilcze szczenię). Mimo podobnych wątków do innych znanych serii, mam przeczucie, że Magisterium ma swój własny potencjał, dlatego chętnie poznam ciąg dalszy przygód bohaterów by zobaczyć jak rozwinie się ta opowieść. Czy będzie to popularna seria? Z całą pewnością nie będą mogli odmówić jej sobie fani Clare.


"Magisterium I: Próba żelaza"
Wspólna praca: Cassandra Clare, Holly Black
Wydawnictwo: Albatros / OPIS WYDAWCY
W kategorii: SZKOŁY MAGII
Grupa wiekowa: Młodsza młodzież (wiek bohaterów - 12 lat)
W SKRÓCIE: Magisterium do szkoła magii do której trzeba zwabić podstępem zarówno dzieci jak i rodziców, by pociechy dostarczyli na przesłuchania - oficjalnie egzamin wstępny, czyli Próbę Żelaza. Callum zaczyna się czuć coraz lepiej w nowym miejscu, ale nie może jednocześnie wyzbyć się przestróg ojca, którego echa słów rozbrzmiewają ilekroć sytuacji robi się niebezpieczna. Mistrzowie i liczba maksymalnie trzech uczniów, których biorą na szkolenie, przypomina zakon z Gwiezdnych Wojen nie tylko z wyglądu szat, a już szczególnie kiedy mówi się o mistrzu, który sprowadzić może na złą drogę. Imiona budzące ostrza mieczy to jeden z wielu elementów znanych z "Darów Anioła", nie wspominając już o losie pewnych eksperymentów.
Stron: 352 (spora czcionka, mniejszy niż standardowy format strony
W kolejności: NR 46/2015/08/02 (402)
FRAGMENT do poczytania: Prolog plus rozdział 1
CIEKAWOSTKI: To z tej powieści dowiedziałam się, że Cassandra Clare i Holly Black prywatnie mieszkają blisko siebie oraz, że obie są fankami Gwiezdnych Wojen.

Seria Magisterium jest rozplanowana na pięć tomów, czyli tyle ile lat trwa nauka w podziemnej szkole magii:
1. Próba Żelaza       2. The Copper Gauntlet      3. The Cosmos Blade
4. The Golden Boy      5. The Enemy of Death

Znacie te autorki: Cassandrę Clare czy też Holly Black? 
Jakie ich powieści już czytaliście? Może była wśród nich "Próba Żelaza"?

czwartek, 20 sierpnia 2015

"Maybe Someday - Może Kiedyś"

"A jednocześnie bardzo podoba mi się myśl, że przyczyniłabym się do powstania piosenki."

Sydney wbrew woli rodziców rzuciła prawo by studiować muzykę. Pozbawiło ją to wsparcia finansowego ze strony rodziny, ale dało więcej wiary w siebie i sens tego, co chciałaby w życiu robić. Z jej wynajmowanego mieszkania widać balkon, na który wychodzi często młody mężczyzna by grać na gitarze. Piękno utworów nieznajomego muzyka urzeka dziewczynę do tego stopnia, że zaczyna wymyślać teksty piosenek do słyszanych melodii. Kiedy Sydney i Ridge wreszcie się spotkają na jaw wyjdzie wiele tajemnic - wśród nich romans chłopaka Sydney z jej współlokatorką, niemoc twórcza gitarzysty, a także fakt, że Ridge muzykę wyczuwa i to dosłownie, gdyż nie ma możliwości by ją usłyszeć.

MOŻE KIEDYŚ: Problem bohaterów "Maybe Someday" jest taki - choć Sydney i Ridge czują, że do siebie idealnie pasują, nie mogę być razem ze względu na lojalność muzyka względem swojej aktualnej dziewczyny - Maggie. Dalej sytuacja powinna być jasna, bo skoro Ridge nie rezygnuje ze starej relacji na rzecz nowej, to nie ma w zasadzie o czym mówić. Zamiast tego bohaterowie nieustannie się zadręczają, pogłębiają swoją przyjaźń, zmniejszają dystans aż do zatarcia się granic. Potem mieli wyrzuty sumienia, ustanawiali nowe reguły by... zaczął wszystko od nowa - i tak przez całą opowieść z nadzieją, że nastąpi jakaś szansa na tytułowe "Może Kiedyś".

GATUNKOWO: To zdecydowanie New Adult - popularny gatunek opowiadający o młodych dorosłych, często jeszcze na studiach i bardzo często również w trudnej sytuacji życiowej (standard dla NA można powiedzieć). Sydney oficjalnie jest studentem uczelni, lecz poza kilkoma zdaniami na początku opowieści na ten temat nie uświadczymy w tej książce ani jednej sceny rozgrywającej się na terenie kampusu. Praktycznie cała akcja "Maybe Someday" rozgrywa się w mieszkaniu Ridge'a do którego po zerwaniu ze swoim chłopakiem wprowadza się pewnej deszczowej nocy - akurat swoich urodzin - główna bohaterka.

NA WODZIE PISANE: "Maybe Someday" to narracja podzielona po równo między perspektywę Sydney i Ridge'a. Na powieść składają się też wymiana sms'ów (ile Ci bohaterowie tracą na to pieniędzy), zapisy z chatów, konwersacje na Facebook'u oraz teksty piosenek. Zarówno tytuł tej powieści jak i teksty całych utworów pozostawiono po angielsku, a tłumaczenia umieszczona jako dodatek do książki. Tylko czy nie powinno być dokładnie na odwrót? Piosenki stanowią część powieści i także podlegają tłumaczeniu - są jego integralną częścią. Osobiście nie musiałam korzystać z tych tłumaczeń, ale nie wszyscy czytają przecież płynnie po angielsku... dlatego czekają na powieść w polskim tłumaczeniu zamiast zabrać się za nią w oryginale. Za przykład takiego tłumaczenia może posłużyć powieść "Wróć, jeśli pamiętasz", gdzie teksty piosenek (także było ich sporo) przetłumaczono tak...jakby to były piękne wiersze - prawdziwa poezja, która działa nawet bez muzyki. Nie ma takiego wrażenia po zapoznaniu się z tłumaczeniem "Maybe Someday" czy też innych utworów - po angielsku nawet nie jest to rewelacja, jeśli mają być one porównane z tymi z "Wróć, jeśli pamiętasz".

BOHATEROWIE: Niezwykłą sympatię mam do imienia "Sydney", które przypomina mi nieustannie postać nieustępliwej alchemiczki z "Akademii Wampirów", a następnie już w roli głównej z "Kronik krwi". Postać kreacji tej Sydney w wykonaniu Colleen Hoover jest o wiele mniej zdecydowana, niezorganizowana i o wiele bardziej płaczliwa - wystarczy kilka przykryw czy też miłych słów, by dziewczyna się kompletnie rozkleiła. Jak można sobie łatwo wyobrazić, imię Ridge kojarzy mi się z popularnym na całym świecie wielosezonowym serialu "Bold & Beautiful". Ten książkowy Ridge jako tajemniczy i utalentowany sąsiad zaczął bardzo dobrze, ale jego późniejsze decyzje troszkę już ten wizerunek zburzyły. Rozumiem, że bohater był rozdarty między starym a nowym uczuciem, ale... często miałam wrażenie, że nie był w porządku wobec Sydney... jeśli porównać to z tym, co wcześniej zrobił dla Maggie. Były takie momenty, kiedy można się było w tej postaci zakochać, ale minęły bezpowrotnie.

PODOBIEŃSTWA: Czy to opowieść podobna do poprzednich powieści autorki? Można dostrzec podobieństwa, między innymi w wykorzystaniu pisemnych form komunikacji, takich jak pozostawione listy, pisanie wierszy czy piosenek. To w "Pułapce uczuć" Colleen Hoover swoim bohaterem uczyniła nauczyciela zafascynowanego nietypową formą poezji, jaką jest slam (LINK). Tutaj Ridge tworzy muzykę i pisze do niej teksy, czasem także z Sydney. Kolejne podobieństwo to wyczekiwanie ustalonego terminu, który na parze bohaterów wymuszają rodzina czy też przyjaciele. W "Nieprzekraczalnej granicy" para zakochanych czeka by swoją relację przenieść na dalszy etap, w "Maybe Someday" Rigde dwa razy czeka na dzień (konkretny termin - zupełnie abstrakcyjnie ustalony dodam), kiedy znów możne pojawić się w drzwiach swojej przyszłej dziewczyny. Dużą rolę odgrywają także pozostawione (celowo lub nie) wiadomości w postaci listów czy historii korespondencji. Czasem dają one ukojenie bohaterom, czasem prowadzą do rozpadu związków.

REKOMENDACJE: Nie trudno znaleźć pozytywne opinie na temat książek tej amerykańskiej autorki. Osobiście z powieściami Colleen Hoover mam zawsze podobny problem i "Maybe Someday" także to potwierdza. Czy to było "Hopeless" czy może "Pułapka uczuć" wyłania się ten sam schemat. Bardzo podoba mi się zawsze początek opowieści, a jej akcja momentalnie wciąga. Bohaterowie są ciekawi, sytuacje nietypowe, dialogi zabawne, a narracja często pełna poczucia humoru. Tak jest zawsze do mniej więcej połowy książki, potem zaś... bohaterowie robią takie rzeczy, że jak bardzo ich wcześniej polubiłam, tak stopniowo tracę do nich sympatię. Przez to właśnie książki Colleen Hoover mogę polecić ze względu na styl, w jakim są napisane, oraz pomysł na zarys fabuły. Widziałabym tylko inne poprowadzenie zaprezentowanych już wątków. Kolejna powieść New Adult, w której miałam nadzieję znaleźć coś więcej, (by wreszcie znaleźć tytuł z tego nurtu, który by mi się całkowicie spodobał)... a więc poszukiwania nadal trwają :)


"Maybe Someday" - Colleen Hoover
[ OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE ]
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 381
W kategorii: New Adult / Muzyka
W kolejności: NR 49/2015/08/05 (405)
Tutaj można przejrzeć treść utworów i ich posłuchać -> LINK

INNE POWIEŚCI TEJ SAMEJ AUTORKI:
"Hopeless"  plus  inny punkt narracji tych samych wydarzeń w "Losing Hope"
"Pułapka uczuć"  oraz  kontynuacja historii w "Nieprzekraczalnej granicy"

Znacie już "Maybe Someday"? Czytaliście? 
Jak oceniacie zachowania bohaterów / sposób poprowadzenia fabuły?

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Disney's Descendants - Następcy Disneya

"- Powiedziałem, że Cię kocham. A Ty? Czy też mnie kochasz?
- Nie wiem, czym jest miłość. Nie wiem, jakie to uczucie."

"Descendants" to prawdziwi Następcy Disneya. Film pod oficjalnym logo wytwórni nawiązując do klasycznych baśni, odwołuje się tylko i wyłącznie do ich disneyowskich wersji. Oto historia, która stała się inspiracją dla powieści "Wyspa Potępionych" od Melissy de la Cruz.

Książka amerykańskiej autorki opowiadała o życiu Czwórki Następców najsławniejszych czarnych charakterów na Wyspie Potępionych. Podjęta w powieści próba nie umożliwiła na stałe przywołanie magii w obszar wyspy, ale teraz pojawia się kolejna szansa. Oto przyszły król, syn Belli i Króla Bestii, swoim pierwszym dekretem uwalnia dzieci złoczyńców i zaprasza ich do Auradonu - nie wszystkie, na początek tylko czwórkę z nich. Rodzice Następców nie próżnują jednak i w tej sytuacji uknuli kolejny plan ucieczki z wygnania i powrotu do władzy. Czy dzieci złoczyńców wypełnią ich wolę? Czy też odważą się zignorować rozkaz i swoje dziedzictwo?

NASTĘPCY: Jak to w produkcjach młodzieżowych bywa, bohaterowie trafiają razem do liceum... Czy można powiedzieć, że magicznego? Nie za bardzo pasuje już to określenie, ponieważ baśniowa kraina stara się uniezależnić od magii, a stawia coraz częściej na nowoczesne rozwiązania - w tym technologię i naukę. Z biegiem historii okazuje się, że w Następcach Złoczyńców może być czasem więcej dobra niż w Następcach Baśniowych Bohaterów, a zarówno córka Aurory jak i syn Kopciuszka mogliby zasłużyć na naganę bardziej niż Mal czy Evie. Jest też i córka Wróżki Chrzestnej Kopciuszka, która... zaskoczy w najbardziej nieprzewidywalnym a jednocześnie kluczowym momencie akcji.

ZEPSUCI DO CNA: Po lekturze "Wyspy Potępionych" wyłania się dość konkretny obraz czwórki następców. Najmniej przekonany do bycia złym jest Carlos a także Evie. Najbardziej zasłużyć na szacunek matki chce za to Mal. To ona przez całą powieść przypomina grupie, jakie są ich priorytety (w byciu złym). W filmie nie można tego za bardzo odczuć. Mal już w "Wyspie Potępionych" widziała księcia Ben'a we śnie, a on także zobaczył możliwość nawiązania więzi z córką złej wróżki o fioletowych włosach, której teraz jednak w królestwie nie ma... skąd cały ten pomysł na taki a nie inny dekret. Może właśnie to wcześniejsze spotkanie... tak złamało opór Mal, kiedy doszło już do niego w rzeczywistości. Mal z powieści ledwie można bowiem rozpoznać w tej filmowej wersji. Pozostała trójka Następców? Całkiem wiernie oddana, choć Evie przez swój tryb edukacji domowej (zamkowej) nie miałaby chyba problemów na lekcjach z chemii.


MELODII CZAR: Przejrzałam jeszcze wcześniej (w czasie lektury) materiały promujące ten film, między innymi pierwsze minuty filmu jak i udostępnione klipy muzyczne. Wówczas były to tylko piosenki z których jedyna, o której nie dało się tak łatwo zapomnieć, to "Rotten to the core" (Zepsuci do cna). Warto obejrzeć film, gdyż dopiero w połączeniu z filmową opowieścią utwory te nabierają znaczenia i ... o wiele więcej uroku.

MOTYW PRZEZNACZENIA: "Rotten to the core" to właściwie nie tyle sam utwór co też motyw, który pojawiać się będzie w filmie ilekroć czwórka bohaterów będzie zmuszona przypominać sobie o swoim mrocznym dziedzictwie i powierzonej im przez rodziców (sławnych złoczyńców) misji zdobycia artefaktu magicznego niezbędnego by uwolnić więźniów Wyspy Potępionych.

FILMOWE KREACJE: To serialowa opowieść ABC Family, czyli "Dawno, dawno temu" (ONCE), przyzwyczaiła nas do różnych adaptacji disneyowskich postaci animowanych na kreacje aktorskie. ONCE radzi sobie w tym względzie o wiele lepiej niż to, co można zobaczyć w "Descendants"... jednak są pewne nawiązania. Otóż przywódczyni dobrych wróżek z ONCE gra w "Następcach" postać Belli, a obecnie żony Króla Bestii. Maleficent bardzo przypomina swój animowany pierwowzór, Zła Królowa jest mocno przerysowana (gdzie tam nasza Regina), Dżafar o wiele lepiej sprawdzała się w serii spin-off ONCE ("Dawno, dawno temu w Krainie Czarów"), zaś Cruella de Vil... to chyba jedynie wyraz czystej poprawności w Stanach. Przerabianie różnych postaci tak by były one czarnoskóre to częsta praktyka w wielu ekranizacjach i adaptacjach w minionych latach.

WIDOWNIA: Dla jakiej grupy wiekowej jest to produkcja? Przede wszystkim dla dzieci i młodzieży, którzy znają już klasyczne produkcje wytwórni, a przyda się między innymi "Śpiąca Królewna", "Królewna Śnieżka", "Aladyn", "101 Dalmatyńczyków", "Piękna i Bestia", "Mulan" czy "Kopciuszek". Dorośli także mogą odnaleźć radość w oglądaniu tego filmu, najwięcej można jednak jej odczuć, jeśli przeczytało się już "Wyspę Potępionych". Książka i film to niezależne twory, ale bardzo dobrze się wzajemnie uzupełniają - szczególnie książka swoją kontynuacją w postaci ekranizacji. Oczywiście całość filmu ma sporo elementów komedii, a przez to postacie (szczególnie złoczyńców) bywają tutaj mocno przerysowane.

WYRÓŻNIENIE: Album z muzyką do tego filmu znalazł się właśnie na szczycie notowania amerykańskich list przebojów. Premiera filmu w Polsce to dopiero połowa września (dokładnie 18.09) . Podejrzewam jednak, że będzie to wersja w pełni zdubbingowana... czyli także z polskimi wersjami piosenek - chyba, że zostały by one w oryginale a jedynie dodano by do nich napisy. Jeśli nie to jedyna szansa by docenić soundtrack do tego filmu, to obejrzeć produkcję w oryginale.

Finał filmu wskazuje na to, że o Następcach jeszcze usłyszymy. Czyżby zapowiadał się początek serii czy też mody, którą później można zobaczyć w sklepach... tak jak było jest w przypadku "Krainy Lodu" czy "Ever After High"?

Disney's Descendants
Rok produkcji: 2015
Premiera filmu na: kanale Disney Channel 18 WRZEŚNIA GODZINA 18:00
GATUNEK: Współczesne adaptacje klasycznych baśni
Wcześniej warto zapoznać się jednak z lekturą (RECENZJA "Wyspy Potępionych"). Premiera książki to 26 SIERPNIA. Zarys i koncepcja dla fabuły filmowej kontynuacji w wrażeniach z tej właśnie lektury (link).
Pierwsze 6 minut filmu można zobaczyć tutaj - w tym czasie także najbardziej chwytliwa piosenka z tego filmu, czyli wspomniane już "Rotten to the core".  Wrażenia z tego filmu znajdziecie też TUTAJ - Gosiarella podziękowania za link :)

#DisneyDescendants

piątek, 14 sierpnia 2015

"Poza dobrem i złem"

"Jesteś jak zwierciadło, które pokazuje mi, kim pragnę być, a nie kim jestem."

Mara Dyer to osoba dla której wystarczy jedna tylko myśl by coś nieodwracalnie unicestwić. Sam fakt, że o czymś pomyśli, powołuje to wydarzenie czy działanie do istnienia. Problemem może być to, że Mara najczęściej jeśli już sobie czegoś zażyczy, co czyjej zguby. Myśli pozytywne tak na nią nie działają. Co przydaje się jednak w sytuacjach zagrożenia, a takich jest w jej życiu pełno. Teraz w Horyzontach (ośrodek zamknięty na wyspie) destrukcyjne zdolności Mary może i odeszły przytłumione przez leki, ale jej to nie powstrzymuje od zabijania z użyciem metod o wiele bardziej tradycyjnych. Kto odpowiada za finansowanie eksperymentów na młodzieży? Czy to możliwe, że los bohaterów i ich darów był już przesądzony, zanim oni sami świadomie przystąpili do tej nadprzyrodzonej gry? Jak bardzo ukartowana była to historia?

"Przywrócić normalność"
Tom trzeci wciąż obraca się wokół tajemniczych wspomnień, które wracają do Mary w formie snów. To między innymi urywki z podróży z Indii do Anglii. Nie są one jednak kluczem do zagadki teraźniejszości, bo od tych wydarzeń minęło sporo czasu, kiedy to medycyna i postęp umożliwiły więc naukowe eksperymentowanie z pożądanymi genami. To właśnie stanowi źródło niepokoju bohaterów. Jest podejrzenie ciąży (mroczny wątek) oraz próby odwrócenia zabiegów wykonanych jeszcze w Horyzontach. Jeśli pomoc miała się opierać na odebraniu nadprzyrodzonych zdolności to może warto ją przyjąć? A może warto pozostać sobą, bez względu na dary, którymi nas obdarzono?

"Życie mojej miłości i pośrednio moje"
Noah to postać, która niewątpliwie ożywia całą opowieść. Tom trzeci to próba dla fanów tej postaci. Przez pierwszą część książki jest tylko Mara, Jamie i Stella. Dokładnie po 226 stronach do grupy dołącza Daniel - starszy brat Mary. Za to dopiero po upływie 300 stron na nowo do akcji wkracza Noah. Czy drżymy o to, czy bohater przeżył zawalenie się Horyzontów? Niespecjalnie. Mara tak jest przekonana o tym, że chłopak żyje, że czytelnik nie ma absolutnie żadnej co do tego wątpliwości. Noah żyje, autorka odsunęła go na długi czas z akcji, tylko tyle. Nie ma tu niepewności, napięcia, wyczekiwania. Jedyna rekompensata to rozdziały z jego perspektywy, w narracji teraźniejszej w pierwszej osobie. Zamiast 'Gdzie jest Nemo?' ten tom mógłby nosić tytuł 'Gdzie jest Noah?' i by się sprawdził.

"Jesteś na najlepszej drodze do upadku."
Jak bardzo zaskakującym finałem jest "Zemsta"? Trudno odnieść do kogoś jednoznacznie ten polski podtytuł. Nikt się za bardzo na nikim nie mści, opcjonalnie można odnieść to do losów personelu Horyzontów. W oryginale (angielskim) zaś mamy w tytule "retribution", co słownikowo oznacza "srogą karę za poważne przewinienie". Niewątpliwie ma takie na swoim koncie sama Mara. Spodziewałam się więc pośrednio jakiegoś zadośćuczynienia z jej strony. W "Zemście"okazuje się jeszcze, że Mara zabija mimo tymczasowego braku dostępu do swoich możliwości. Lista przewinień ze strony na stronę tylko się powiększa. Mara poświęca się co prawda chcąc ratować brata i ryzykując swoje życie, ale ten finał tomu trzeciego w porównaniu z tymi akcjami, jakie autorka serwowała w tomach pierwszym i drugiem, wypada słabiej.

"Ale muszę zadbać, żeby wybór był najlepszy z możliwych; oparty na całej mojej wiedzy i nadziei."
Okazuje się, że Lukumi to Profesor, ktoś badający zdolności nie tylko Mary ale i jej babci. Sam Lukumi nie raczył nawet się bezpośrednio pojawić się w akcji (dosłownie raz mignął bohaterce przed oczami), a cały problem załatwia serią listów. To tak wyjawia każdemu z bohaterów tajemnice jego zdolności i częściowo ich przeznaczenie. Czy to jednak prawda czy tylko czysta manipulacja, mająca na celu uzyskanie konkretnych działań ze strony bohaterów? Trudno odgadnąć. Finał powinien być starciem Mary z Profesorem, on zaś odsuwa się od akcji. Tutaj mogłoby nastąpić wyrównanie krzywd, lecz autorka zdecydowała się na niedopowiedzenie tego wątku historii. Losy Lukumiego jak i tego, co bohaterowie zrobili ze swoimi mocami, to otwarte zakończenie trylogii.

"Wierzę, że każdy z nas ma obowiązek zostawić świat lepszym niż ten, który zastał."
Znów powrót do początku, czyli Jungowskich archetypów. Ten koncept różnych osobowości to podstawa do rozwiązania całej intrygi tej mrocznej trylogii (pisałam już o tym przy okazji recenzji "Przemiany"). Przy okazji śledzenia kariery doktor Kells wyjawiona zostaje prawdziwa tożsamość (Jude i Claire) oraz natura tamtych zdolności. Tom trzeci ma sporo takich niedopracowanych wątków. Sam początek "Zemsty" to znany i wykorzystywany motyw. Nie Mara pierwsza i zapewne nie ostatnia przebudziła się w zamkniętym zakładzie. Wśród tej grupy bohaterów, są i tacy co bez wszystkich wspomnień potrafili sobie o wiele lepiej poradzić. Co powtarza się przez cały tom to dłuższe dialogi w dziwnych miejscach, tam gdzie potrzebna byłaby akcja, bo trzeba uciekać, a nie przystawać na pogawędki. Takie wypełnianie stron - i choć zdarzają się tam ciekawe żarty, to jednak takie przeciągające się momenty praktycznie bez akcji.

Jaki słowami sama Mara, a pośrednio także przecież i autorka trylogii, podsumowuje opowieść?
"To będzie romans. Pokręcony i sensacyjny. Szalony i niedoskonały. Ale nasz. To jesteśmy my. Nie wiem, jak się skończy ta historia, ale wiem, jak się zacznie." Troszkę prawdy o całej serii jest w tym jednym cytacie. Trylogia o Marze Dyer to intrygujący tom pierwszy i jeszcze lepszy tom drugi, lecz średnie zakończenie serii. Michelle Hodkin nabudowała świetną aurę tajemnicy i sekretów. Były nadprzyrodzone dary, ale w postaci klątwy - nic z czym można by było zostać superbohaterem. Sama Mara to raczej antybohater jako główny narrator. To była przez cały ten czas bardzo mroczna opowieść i może właśnie dlatego wydaje się, że zupełnie nie pasuje do niej takie szczęśliwe zakończenie jakie nastało. Bohaterowie tej serii zasługują na szczęście, ale takie rozwiązanie to droga na skróty, a mam wrażenie, że taka seria zasługuje na coś więcej.


"Mara Dyer. Zemsta" - Michelle Hodkin
[ TRYLOGIA ] : TOM 3
Wydawnictwo: GW Foksal / YA! Tu czytam
W kategorii: Archetypy w akcji / Paranormalna opowieść
W skrócie: Trudno jest znaleźć dobre zakończenie dla interesującej opowieści. Przez dwa pierwsze tomy serii rozpoczęto wiele wątków i nabudowano sporo napięcia, które kazało oczekiwać czegoś więcej po finałowym starciu. Aura jednak znacznie przebiła samo wyjawienie sekretu, przez co całość traci na wartości. Dwa pierwsze tomy warto przeczytać niewątpliwie, ale do finału podchodzić ostrożnie - tak by poznać wizję autorki, jednocześnie unikając rozczarowania.
W kolejności: NR 44/2015/07/06 (400)
Stron: 464

WRAŻENIA Z LEKTURY POPRZEDNICH CZĘŚCI
Tom 1 -  TAJEMNICA         Tom 2 - PRZEMIANA

Ciekawostka: Właściwie trudno uwierzyć czy to prawda czy tylko chwyt reklamowy, ale... historia Mary miała mieć swoje podłoże w rzeczywistych wydarzeniach, także zawaleniu się pewnego budynku i jedynej ocalałej. Michelle Hodkin doradzała w tej sprawie jako adwokat (więcej szczegółów w tej notce), a teraz w finałowym tomie Mara także poradziła się pani adwokat, której imię brzmiało Rochelle... w sprawie swojej historii i... postanowiła spisać ją jako książkę - opowieść fabularną. Rochelle to rodzina jednego z bohaterów serii - oczywiście tego, który w tomie trzecim jest najbardziej użyteczny i jest jednym z głównych źródeł poczucia humoru. To dobra seria... ale fani napisaliby jej lepszy finał.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Następcy na Wyspie Potępionych


"Dawno temu, w czasach po wszystkich szczęśliwych zakończeniach, a może nawet po szczęśliwych zakończeniach, które nastały jeszcze później, ze Zjednoczonych Stanów Auradonu wypędzono wszystkich złoczyńców. Uwięziono ich na Wyspie Potępionych..."

Uwielbiam klasyczne baśnie i dlatego też nigdy nie mogę sobie odmówić ich współczesnych adaptacji. Były już złe charaktery jako główni narratorzy, a co gdy głos oddać młodszemu pokoleniu? Ten pomysł został już wykorzystany w animowanej serii "Ever After High", która opisywała losy dzieci sławnych baśniowych postaci: tych dobrych jak i złych. Tematem głównym EAH był wybór przeznaczenia i decyzja, czy nowe pokolenie pozwoli na to aby klasyczne scenariusz baśni raz jeszcze się wydarzył, tym razem z ich udziałem. A jak do tej samej tematyki podchodzi Disney? Jaki będzie los drugiego pokolenia w tej interpretacji? Poznać go można na Wyspie Potępionych, gdzie dorastają Następcy.

[ PRZEDPREMIEROWO ]
NASTĘPCY:  Mal to niepisana księżniczka Wyspy Potępionych, jeśli Diabolinę nazwiemy jej królową - a do tego właśnie zostali zmuszeni lata temu baśniowi wygnańcy. Największe zło musi budzić respekt, nawet jeśli magia z wyspy zniknęła na dobra.

Evie to tytułowana księżniczka skoro jej matka Zła Królowa to cóż... koronowana królowa. Obie zostały jednak zesłane na wygnanie... kiedy i tak znajdowały się już na oficjalnym wygnaniu. Evie chce wrócić do świata, nawet jeśli to tylko świat Wyspy Potępionych, ale Mal nie zapomniała dawnej winy - zagubione zaproszenia to w tej rodzinie wrażliwa kwestia.

Jay byłby księciem ... złodziei, gdy jego ojciec Dżafar nadal był wielkim wezyrem. Dni sławy i dobrobytu przeminęły jednak dla wszystkich złoczyńców, tak więc zamiast jaskini skarbów została... rupieciarnia. Na Wyspę Potępionych trafia bowiem wszystko to, czego już nie potrzeba w Auradonie - idealnym baśniowym świecie, z którego wypędzono wszystkich, którzy na sumieniu mieli nikczemne czyny.

Carlos to syn Cruelli de Mon... któremu najmniej się poszczęściło z grupy Następców. Dla matki praktycznie nie jest synem, tylko kimś w rodzaju sługi. Chłopak jednak znalazł ucieczkę w nauce, która jeśli jej się dobrze przyjrzeć wcale wiele nie różni się od dawnej, zakazanej magii. W tej wersji kontynuacji baśni z magii kazano zrezygnować zarówno na Wyspie jak i w samym Auradonie. To magia była źródłem klątw, prawda?

Mal trzyma z Jay'em...kiedy jest to korzystne. Przyjaciółmi jednak nie można ich nazwać. Partnerami w zbrodni już bardziej. Evie po swoim powrocie z zamkowego trybu nauczania (taki indywidualny tok na wygnaniu, gdy już raz zostało się wygnanym) znajduje się automatycznie na celowniku Mal. Carlos zaś od zawsze był popychadłem dla całej reszty. Co musi się wydarzyć by połączyć tych czterech bohaterów w grupę Następców, jaka wkracza razem w filmowej kontynuacji? Odpowiedź tylko po wizycie na "Wyspie Potępionych".

W DRUGIM POKOLENIU: Drugie pokolenie najsławniejszych baśniowych złoczyńców nie ma łatwo. Muszą dorównać swoim własnym rodzicom w byciu niegodziwym. Tak więc im bardziej Mal, Jay, Evie i Carlos są źli, tym lepiej. We wszystkim muszą starać się by być jak najgorsi - tylko w byciu złym wolno im być dobrym. Tak więc słowo "dobry" w żadnym innym kontekście nie ma na Wyspie Potępionych prawa występować. Trzeba jakoś kultywować tradycję Zła.

TAK DOBRE ZŁO: Uczynienie z antybohaterów głównych narratorów to nowy sposób spojrzenia na baśnie. Disney poczynił już takie kroki w innych swoich produkcjach. Mieliśmy już "Czarownicę" w wersji filmowej, a także książkowe historie "Wiedźmy" z Królewny Śnieżki oraz "Bestii" - wszystko to w ich narracji i wersji wydarzeń. W "Następcach" nie znajdziemy jednak dobrej Maleficent ani innej Złej Królowej, możemy ich tylko ujrzeć w roli rodziców. Wersja klasycznej baśni pozostaje taka sama, a nowa jest za to historia kary, na jaką zasłużyli wszyscy baśniowi nikczemnicy i ich kolejne pokolenia.

COŚ WYZWALAJĄCEGO: Jest niezaprzeczalnie jednak pewna wolność w tych młodych bohaterach i w samym byciu (baśniowo) złym. Nie trzeba przejmować się zasadami, trzeba je łamać. Nie ma co dbać o dobrą opinię, kiedy należy zasłużyć sobie na taką najgorszą. Jest jednak i nadchodzący konflikt, który zostanie szerzej zobrazowany już w filmowej kontynuacji przygód. Czy byciem złym można odziedziczyć? Czy to coś, co ma się już we krwi? Czy wystarczy wychowanie przez złoczyńcę by stać się złym... i chcieć nim pozostać?

CENA ZŁEJ SŁAWY: W "Wyspie Potępionych" mamy narrację trzecioosobową w wykonaniu czterech narratorów. To oczywiście Mal, Jay, Evie i Carlos opowiadają o swoim życiu na wyspie dla wygnańców i relacjach ze swoimi rodzicami, a te do łatwych nie należą. Złoczyńcy...to często zranieni ludzie, nigdy niezrozumiani i wzgardzeni - swoim dzieciom nie potrafią przekazać żadnych wartości ani ich wychować. Co Mal, Jay, Evie i Carlos by nie robili, by zasłużyć na szacunek i uznanie rodziców, nie mogą więc tego osiągnąć. Jedno spojrzenie na dzieci, jest dla nich przypomnieniem dawnej chwili słabości, której nie można nie żałować. Niby to sławni złoczyńcy Disney'a są tutaj rodzicami, ale z ich potomkami może się zidentyfikować zaskakująca grupa osób, choć brak u nich baśniowego rodowodu.

"Żyjemy w pułapce [...] Żyjemy w baśni, którą napisał ktoś inny."

Symbol serii Następcy to nadgryzione jabłko. Można być to rozpoznawalny znak nie jednej rzuconej przez baśniowych złoczyńców klątwy, można i odnieść bezpośrednio do samej Wyspy Potępionych, gdzie trafia z baśniowego królestwa (Auradonu) wszystko to, co choć troszkę się już zepsuło. Czy Następcy to także zepsute pokolenie? Melissa de la Cruz udziela też głosu jednemu z Następców złotego pokolenia - czyli dzieci baśniowych bohaterów. Syn Króla Bestii i Belli (Ben) to jednocześnie także następca tronu. Sam wie, jak to jest żyć z ciężarem odpowiedzialności tak sławnych rodziców, często więc spogląda w stronę Wyspy Potępionych, by swoim pierwszym dekretem oddać sprawiedliwość swoim rówieśnikom. Konsekwencje tej decyzji można poznać tylko w filmowej ekranizacji dalszych losów Następców, którego akcja zaczyna się co prawda na Wyspie Potępionych, ale rozgrywa już w Auradonie.

PODSUMOWANIE: Melissa de la Cruz to znana autorka powieści młodzieżowych, rozpoznawalna jako osoba odpowiedzialna za serie Au Pairs czy Błękitnokrwiści. Poradziła sobie także z wyzwaniem, jakim było stworzenie na bazie filmu wcześniejszych losów Następców. W efekcie powstała powieść, którą chętnie przeczytają nawet dorośli już fani produkcji Disney'a. Nastoletni fani powinni zaś po nią sięgnąć zanim zobaczą najnowszą musicalową produkcję, by w ten sposób móc nie tylko wcześniej poznać nowych bohaterów, ale także uzupełnić seans filmu o dodatkowe wrażenia, które trudno będzie uzyskać bez lektury sekretów Następców.


"Następcy. Wyspa Potępionych" - Melissa de la Cruz
Wydawnictwo: Egmont / OPIS WYDAWCY
Pod znakiem serii: Disney
W kategorii: Nowe adaptacje baśnie
W kolejności: NR 48/2015/08/04 (404)
Stron: 320 (spory druk)
POWIĄZANIA Z FILMEM: Melissa de la Cruz mając do wglądu scenariusza filmu "Następcy" opisała wcześniejsze losy bohaterów z drugiego pokolenia najsławniejszych baśniowych postaci. Warto poznać ich sylwetki oraz relacje z rodzicami jeszcze przed obejrzeniem filmowej adaptacji ich kolejnych przygód, która ma formę musicalu.
"Wyspa Potępionych" to nie książkowa forma filmu, tak samo jak "Następcy" to nie ekranizacja powieści Melissy de la Cruz. Książka (prequel) opisuje zdarzenia, które poprzedzają bezpośrednio akcję najnowszej produkcji Disney'a.

PREMIERA: 26 SIERPNIA 2015

Ponieważ premiera książki związana jest z premierą sequelowej opowieści w postaci filmu (to nie premiera kinowa, tylko telewizyjna), z "Wyspą Potępionych" związana jest sporo akcja promująca początek serii. Odtwórców głównych ról - a jednocześnie krótki opis postaci - można już przeczytać na stronie Disney'a (LINK).
Tak właśnie zaczyna się filmowa kontynuacja losów Następców - ale jacy byli przedtem? Co połączyło ich w zgrany zespół? Odpowiedzi tylko w książce, kierując się wskazówkami: Najpierw książka, potem film. Choć każdą z opowieści można traktować jako samodzielną. To jednak książka zmienia postrzeganie filmu.

środa, 5 sierpnia 2015

"By światło odpowiedziało"

"-Wciąż ... czuję ten mrok w moim wnętrzu. Ciągle myślę, że zniknie, ale...
- Wiem - powiedziałam. - Jest już lepiej, ale on nadal trwa. - Jak cień obok mojego serca."

SNY O POTĘDZE: Symbolem Ravki jest dwugłosy orzeł. Być może to odzwierciedlenie ognistego ptaka, którego poszukiwania trwają. Poroże srebrnego jelenia w roli naszyjnika i srebrzyste łuski morskiego smoka w formie bransolety zdobią już Przyzywaczkę Słońca. Ostatni wzmacniacz to droga do pokonania Darklinga, zachwiania potęgi Fałdy Cienia i odzyskania pokoju w ojczyźnie. Dalekie mroźne szczyty łańcuchów górskich skrywają tajemnicę Świętego sprzed wieków, ale czy niosą także i wybawienie?

DWA MIESIĄCE TEMU: Z armii Griszów nie zostało zbyt wiele. Ocalali siłą przetrzymywani są w Białym Soborze, gdzie ukrył ich Kapłan o ambicjach równie wielkich jak sam Darkling, ale jednocześnie mogący czekać latami aż nadarzy się okazała przejęcia władzy. Głęboko pod ziemią, w sieci tuneli stworzonych przez nieznanych architektów Alina powoli dochodzi do siebie. Nie może przyzywać swej mocy tak daleko od źródła naturalnego światła słońca. Rozumie, że musi być cierpliwa i wyczekać na odpowiedni moment, by wyruszyć na poszukiwania ognistego ptaka. Czy kieruje nią pragnienie przywrócenia pokoju... czy też pragnienie posiadania potęgi trzech połączonych wzmacniaczy? A kiedy trzeci wzmacniacz już odnajdzie, czy będzie w stanie poświęcić to konkretne istnienie? O ile w poprzednich dwóch tomach poszukiwania odbywały się pod przymusem, tym razem nic nie będzie takie, jak można by się spodziewać.

SZKICE INNYCH HISTORII: Mamy tutaj nietypowy wątek romantyczny, nic w stylu kiedy to bohaterka nie można się zdecydować, kogo powinna w życiu wybrać. To raczej pokazanie przez autorkę trylogii co najmniej trzech możliwych scenariuszy, według których potoczyć mogłaby się akcja powieści - a nawet czterech. Alina mogłaby zostać Świętą, Królową Ravki, wieść wieczny żywot u boku Darklinga lub... zwyczajnie wybrać Mala. Lecz już "Szturm i Grom" udowodnił, że nie tak łatwo połączyć zwyczajne życie i nieobjawiającą się od wieków moc. Takich hipotetycznych szkiców dla przyszłości Ravki i poszczególnych bohaterów jest w powieści sporo.

"Popatrzeć na Świętą Słońca"

ALINA: W pewnym sensie finał tej serii kończy się tak jak zaczynał tom pierwszy - co to oznacza? Można się dowiedzieć tylko i wyłącznie w czasie lektury. Alina to silna i nieustępliwa bohaterka. Nie przywykła do roli świętej, którą wyznają tłumy, ale świadoma jest swojego przeznaczenia i losu, który zarówno chce wypełnić ale też pragnie go uniknąć. Tylko światło może wyjść naprzeciw ciemności, a miejscem starcia będzie rozdzielająca kraj Fałda Cienia - tam, gdzie wszystko się rozpoczęło.

DARKLING: Światło i Mrok - dwa przeciwieństwa, które swoje odzwierciedlenia znajdują w Trylogii Grisza w zdolnościach Przyzywaczki Słońca i Darklinga (zostaje wyjawione jego imię). Czy nawet jeśli Alina zdobędzie trzeci ze wzmacniaczy, wystarczająco zwiększy to jej moc, by móc mierzyć się z potęgą cienia?

MAL (TROPICIEL): Może się wydawać, że wszystko już w tych relacjach zostało powiedziane... tym bardziej czeka na czytelnika zaskoczenie! Lubię Mala, ale nie mogę mu zapomnieć tego pierwszego tomu i jednocześnie zaprzeczać, że dopiero kiedy pojawia się Mikołaj, akcja przyśpiesza.

MIKOŁAJ (CAREWICZ): Postać pewnego kapitana znacznie rozkręcała już "Szturm i Grom". Po takiej zapowiedzi można było oczekiwać tylko lepszych rzeczy po młodym carewiczu. Leigh Bardugo tworzy ze swoich bohaterów żywe legendy w świecie Ravki, a by tego dokonań musi postawić na ich drodze wiele wyzwań... i dać im szansę na ich przeżycie. Nie inaczej będzie w przypadku samej Aliny czy też Mikołaja.

"Nie byłam pewna, co o nim sądzić. Nie stać mnie było na luksus zaufania.""

LINIA MOROZOVA: Tajemnicza legenda o Świętym z Ravki dawnych czasów to jedyna wskazówka na tropie poszukiwań ostatniego z wzmacniaczy. Czy postać Świętego i Griszy to ta sama historia, tylko w różnych odsłonach? Niektóre zwroty akcji można podejrzewać, ale przewidzieć bieg tej historii to rzecz niemożliwa! Leigh Bardugo zasłużyła na pochwały od takich pisarzy jak Rick Riordan, bo jej opowieść o Griszach zdecydowanie porywa. Sama przekonałam się do serii dopiero w czasie lektury drugiego tomu ("Szturm i Grom"), ale dziś jestem za Ravką całym sercem.

REKOMENDACJE: Poszukiwania rozłożone na trzy tomy, czyli tropienie srebrzystego jelenia, lodowego smoka a wreszcie i ognistego ptaka mogą przypominać troszkę scenariusz wypraw w "Klątwie Tygrysa", ale to kompletnie inna opowieść - i nie chodzi tu tylko o wiele lepszy styl Leigh Bardugo. Jest też cały ten wykreowany cudowny świat, który bazuje tylko na realiach carskiej Rosji - wydobywając to co najlepsze i odrzucając ciężar historii tego kraju, jaką zna nasz świat. Zamiast tego mamy Griszów - obdarzonych mocą ludzi, którzy poszukują schronienia w kraju otoczonym przez wrogie magii państwa. Taką oazą miała stać się Ravka, a sny o potędze zrodziły się wieki temu. Ile można zapłacić za azyl i ojczyznę w jednym? Jak daleko przesunąć granicę: mocy i władzy?

"RUINA I REWOLTA": Schronienie w jaskiniach Białego Soboru to zaledwie początek "Ruiny i Rewolty". Podczas ucieczki bohaterowie przeprawiają się przez sieć jaskiń i tuneli położonych dużo dalej i misternie wykończonych przez nieznanych twórców w zamierzchłych czasach. Okazuje się, że Ravka jest piękna nie tylko na powierzchni. Będzie też hangar wewnątrz szczytu wydrążonej góry w paśmie wiecznego śniegu. Same zaś latające wynalazki carewicza są troszkę steampunkowe, co dodatkowo ubarwia powieść Bardugo.

"Ruina i Rewolta" - Leigh Bardugo
TRYLOGIA: GRISZA (TOM 3)
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
W skrócenie: Opowieść o potędze, magii i miłości osadzona w Ravce - kraju stylizowanym na realia carskiej Rosji. Powieść napisania świetnym stylem, pełna akcji i poczucia humoru, które potrzebne jest by rozładować ciężar odpowiedzialności spoczywającej na bohaterach Ravki. Nie mogę już doczekać się ekranizacji (prawa już sprzedane), kiedy znam przebieg całej tej opowieści.
W kolejności: NR 43/2015/07/05 (399)

TRYLOGIA GRISZA to:
1. "Cień i Kość"     2. "Szturm i Grom"    3. "Ruina i Rewolta"

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Fangirl: Pomieszanie światów

"Pisanie to samotność."

NIM OTWORZYSZ KSIĄŻKĘ: Kiedy czytałam po raz pierwszy zapowiedz tej powieści, oczywiście zaskarbił sobie moją sympatię powszechnie używany skrót, czyli OTP (One True Pairing). Co może być lepszego niż opowieść o fanach fikcyjnych historii takich jak my sami? Wciąż miałam jednak pewne obawy. Miała to być bowiem także kolejna opowieść o bliźniaczkach, a ja po "The Lying Game", "Proroctwie Sióstr" oraz "Wiedźmach z Savannah" naczytałam się już o takich relacjach i... nie były to wówczas moje ulubione wątki w tych historiach. Obawy okazały się jednak bezpodstawne, bo zupełnie nie na tym skupiać się miało "Fangirl".

IZOLACJA: Dwie siostry bliźniaczki właśnie wyprowadzają się z domu rodzinnego by udać się na studia. Każda zamieszka jednak w osobnym pokoju i... akademiku. Ta bardziej rozrywkowa z sióstr (Wren) zdecydowała, że czas by prowadziły osobne życie i funkcjonowały jak niezależne osoby, a nie nieustannie występowały w komplecie. Ta bardziej zamknięta w sobie z bliźniaczek (Cath) została praktycznie na lodzie. Nie rozumiała decyzji siostry, co więcej poczuła się zdradzona, lecz musiała się z tym pogodzić oraz... zacząć poznawać nowych ludzi, imprezować i cieszyć się pełnią studenckiego życia. Nie miała jednak na nic z powyżej wymienionych czynności ochoty. W dodatku trafiła jej się obca osoba (Reagan) na współlokatorkę w komplecie ze swoim byłym chłopakiem (Levi). Jak się miało potem okazać, te nieznane początkowo osoby mogą się okazać z czasem bardziej uważne i spostrzegawcze niż własna rodzina.

ANGLISTYKA: Cath pozostaje wierna swojej pasji, choćby wszystko miało się zawalić. Ta pasja to Świat Maga i dotychczasowych siedem części w cyklu. Plus fanfiction, które na bieżąco pisuje nasza narratorka. Tylko ta pasja potrafi ukoić jej nerwy i pomóc przetrwać kryzys. Właśnie z tego powodu szczególnie wyczekuje też zajęć z kreatywnego pisania z... prawdziwą pisarką! Nie jest to co prawda autorka serii o Simonie Snow, ale... pisanie to przecież pasja Cath. I tak jest, dopóki nie okazuje się, że zdaniem wykładowczyni fanfiction to nic innego jak plagiat. *(Cath jest na anglistyce, ale to Stany Zjednoczone, więc przy języku ojczystym angielskim jest tak... jakby u nas zdecydowała się na studiowanie polonistyki... tylko takiej z kreatywnym pisaniem).


FANDOM: Po pierwsze "Fangirl" to opowieść o życiu w fandomie i o miłości do światów wykreowanych za pośrednictwem ulubionej serii. Jest się wówczas fanem do takiego stopnia, że staje się to stylem życia. Po drugie "Fangirl" to również gatunkowo New Adult, gdyż historia opowiada o wchodzeniu w dorosłość, pierwszym roku na uczelni i przejmowaniu odpowiedzialności za innych. Po trzecie to historia o trudnych relacjach rodzinnych, o porzuceniu przez jednego z rodziców i zmaganiem się z zaburzeniami psychicznymi drugiego.

SIMON SNOW: Fandom i pasja, którą żyje główna narratorka tej historii, to seria o czarodzieju -  a jego imię brzmi Simon Snow. Nie ma co ukrywać, że podobieństwo do serii o Harry'm Potterze jest więcej niż uderzające. Jest imię bohatera, które zawsze rozpoczyna nazwę kolejnych tomów, jest szkoła magii, jedenaście lat na start nauki oraz zagrożenie, które może położyć kres Światu Maga. To troszkę taka pokręcona wersja HP, gdzie Dumbledore (w bardziej niecnej odsłonie) byłby ojcem Harry'ego, sam Harry miałby blond włosy, a Snape (w wieku młodzieżowym - rówieśnik Pottera) były jego współlokatorem. Chcielibyście to przeczytać, wiem. I po części można to zrobić, gdyż rozdziały w narracji Cath w "Fangirl" są przeplatane właśnie fragmentami z ośmiu tomów serii o Simonie Snow. Są lecz i inne wstawki między rozdziałami.

SIMON & BAZ, czyli FANFICTION: W oczekiwaniu na pojawienie się finałowego tomu serii (Pamiętacie te kolejki o północy w księgarniach, Wy Fani HP?) Cath tworzy swoje własne zakończenie dla tej sagi. W oryginalnej serii dojrzała bowiem możliwość by Simona (czyli nasz Harry) oraz Baza (czyli nastoletni Snape, ale w wersji jako wampir) łączyło coś więcej - a wieloletnia rywalizacja, niechęć i wrogość mogły mieć zupełnie inne podstawy. Tak więc wraz z Wren zaczęły tworzyć swoje fanfiction, które doczekało się sporej popularności wśród fanów kanonu. Podtekst homoseksualny to tutaj kwestia drugorzędna, gdyż Cath skupia się bardziej na rozwoju emocjonalnej więzi - przejściu od nienawiści i braku zaufania do przyjaźni i porozumienia. To bardziej zabawa tymi konkretnymi postaciami i wątkami niż rzeczywista fascynacja tematyką związków homoseksualnych.

CATHER: Tak właśnie na Cath woła były chłopak jej współlokatorki z akademicka, czyli Levi. Tak, czas na powrót z Świata Magów do rzeczywiści pierwszego roku studiów. Taka jest właśnie "Fangirl", gdzie praca nad fanfiction przeplata się nieustannie z wydarzeniami w życiu Cath, które wraz z pójściem na studia uległo sporej zmianie. Co ujmujące w tej powieści to nie tylko miłość do serii książek (oraz ekranizacji), ale także wątek romantyczny w życiu Cath. Nie jest to opowieść cukierkowa, ale taka trafiająca momentalnie do serca czytelnika. Nie jest to epicka historia uczucia, lecz powieść o odnalezieniu porozumienia mimo tak wielu różnic, które początkowo wydawały się nie do przeskoczenia. Czy można być z kimś, kto nie podziela naszej największej pasji? Jak wiele różnic jest w stanie zaakceptować dobry związek? Cath i Levi to para, której czytelnik gorąco kibicuje.

REKOMENDACJE: Miałam chyba szczęście, że akurat "Fangirl" wybrałam na lekturę pierwszej powieści od Rainbow Rowell, gdyż historia ta pozostawiła po sobie niesamowicie pozytywne wrażenia. Czytałam co prawda wcześniej fragmenty "Eleonory i Parka" i mam ten egzemplarz już w domowej biblioteczce, ale ledwie zaczęłam jej lekturę. Już z samego zarysu fabuły "Fangirl" jawiła mi się jako ciekawsza i tak się też okazała. Nie żałuję ani jednej wydanej na ten egzemplarz złotówki.

PODOBNE TEMATYCZNIE: Coś szczególnego jest w powieściach, które łączą w postaciach zamiłowanie do czytania i pisania. Cath uwielbia czytać, nie tylko powieści o nastoletnim czarodzieju. Pisanie to jej sposób na spędzanie każdej wolnej chwili. Jest to coś niezwykłego, bo nawet jeśli Katy z serii Lux namiętnie czyta, a także tworzy potem recenzje... to nie jest taki rodzaj pisarskiej pasji jak u bohaterki "Fangirl". Każdy początkujący pisarz, nawet kiedy tworzymy tylko do przysłowiowej szuflady, znajdzie tutaj cząstkę siebie. W "Fangirl" jest sporo zrozumienia dla wszelkich dylematów, jakie wiążą się z pisaniem w tej pierwszej jego fazie (Najpierw fanfiction, potem samodzielna powieść?).

INFORMACYJNIE: "Fangirl" na rynku anglojęzycznym gości już od 2013 roku. Nie jest to także pierwsza powieść autorki, bo chronologicznie wcześniej byli by "Eleonora i Park". Rainbow Rowell mieszka w Nebrasce i tam także umieściła akcję "Fangirl" - w myśl zasady, że zaczyna się pisać o tym, co znamy sami i co nam się przydarzyło, a potem prowadzi nas już tylko talent do snucia historii. Amerykańska pisarka ma niezwykle lekki styl pisania i dar do tworzenia opowieści, które tak wciągają jakby nie były tylko nowo poznanymi powieściami, ale miały zostać przyjaciółmi na długie lata.

"Fangirl" - Rainbow Rowell

[OPOWIEŚĆ W JEDNYM TOMIE]
Wydawnictwo: Otwarte / Moondrive
W kategorii: New Adult / Studiów czas
W SKRÓCIE: Jedna z tych powieści, które czytelnik musi pochłonąć w ekspresowym tempie, gdyż takim typem książki po prostu się chwilowo żyje - a następnie często do niej powraca. Zarówno historia samej Cath, autorki opowieści fanfiction, jak i rys postaci w serii o nastoletnim czarodzieju Simonie, wciągają na wiele godzin udanej lektury.
PRZECZYTAJ FRAGMENT: Klik!
W kolejności NR 45/2015/08/01 (401)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...